Świat

Iran: Rok demonstracji nie skruszył Islamskiej Republiki

W Iranie nie da się prowadzić wiarygodnych sondaży, ale poparcie dla Islamskiej Republiki wciąż jest wysokie. Protesty, jakie wybuchły rok temu po śmierci Mahsy Żiny Amini i zostały brutalnie stłumione, pokazały, że bez jakiejś formy organizacji opozycja nie ma w Iranie szans.

We wrześniu ubiegłego roku imię 22-letniej irańskiej Kurdyjki, Mahsy Żiny Amini, stało się symbolem oporu przeciwko Islamskiej Republice Iranu i przeciw opresji kobiet. Sama Amini nie miała na to bezpośredniego wpływu i trudno powiedzieć, czy chciała się stać legendą lub czy w ogóle o tym myślała.

16 września 2022 roku miał być dla niej zapewne zwykłym dniem. Młoda kobieta wspólnie z rodziną przyjechała do Teheranu, by spotkać się z bratem. Niedługo miała rozpocząć studia prawnicze na Uniwersytecie Urmijskim; według rodziców i reprezentujących później rodzinę prawników z ekscytacją czekała na rozpoczęcie roku akademickiego.

Płoną zrywane z głów chusty

czytaj także

Płoną zrywane z głów chusty

Karolina Cieślik-Jakubiak

Tamtego dnia rano Amini została zatrzymana w Teranie przez Gaszt-e erszad, tzw. policję obyczajową. Rzekomo powodem była nieodpowiednio założona na włosy chusta, która zbyt wiele odsłaniała.

Amini została zabrana na komisariat. Od tego momentu wersja historii opowiadana przez rodzinę i bliskich nie pokrywa się już z wersją, którą starali się bronić przedstawiciele władz.

W opublikowanym pod koniec września ubiegłego roku wywiadzie znany prawnik i aktywista na rzecz praw człowieka Saleh Nikbacht, który podjął się reprezentacji rodziny Amini, zaznaczył, że Mahsa Żina spędziła na komisariacie mniej niż godzinę i czterdzieści minut. Krótko po tym miała nagle doznać wylewu, zatrzymania akcji serca, miały przestać pracować jej nerki, co zakończyło się śmiercią mózgu.

Policja przekonywała, że Amini na komisariacie była w dobrym nastroju, a jej śmierć miała być wywołana złym stanem zdrowia i przewlekłą chorobą. Nikbacht w wywiadzie zaprzeczył tej wersji. Przekonywał, że Mahsa Żina była w pełni sprawności fizycznej, a wszelkie przeczące temu twierdzenia policji są kłamstwem. Kuzyn zabitej kobiety, Erfan Mortazaei, krótko po jej śmierci zarzucił policji, że podczas transportu na komisariat torturowano ją w samochodzie.

Śmierć Mahsy Żiny Amini wzburzyła wiele osób w Iranie i na całym świecie. Nie tylko na ulicach Teheranu i innych większych irańskich miast pojawili się demonstranci. Tłumy pojawiły się też w metropoliach Europy, takich jak Londyn czy Berlin, a także w polskich miastach. Wszędzie podczas demonstracji na transparentach niesiono podobizny zmarłej i nierzadkie było kurdyjskie hasło „żin, żijan, azadi” (kobieta, życie, wolność) kojarzone głównie z przedstawicielkami Partii Pracujących Kurdystanu i bojowniczkami YPJ z Rożawy.

Za kobiety, za życie, za wolność. Protesty w Iranie przybierają na sile

Niektórzy komentatorzy skupiali się właśnie na fakcie, że Amini była Kurdyjką, próbując tym samym wpisać jej śmierć w kurdyjską walkę narodowowyzwoleńczą. Z taką interpretacją nie zgadza się Aein Ghobadi, mieszkający w Polsce Irańczyk, w mediach społecznościowych popularyzujący irańską kulturę jako Kot Perski: „Jest taki nurt od samego początku tych protestów, który bardzo podkreśla fakt, że Mahsa Amini była Kurdyjką, ale to, co jej się zdarzyło, może się przydarzyć każdej Irance. Jestem pewien, że policjant zatrzymujący ją w ogóle nie wiedział, że ona jest Kurdyjką”.

Ghobadi zaznacza, że jego zdaniem demonstracje były przede wszystkim symbolem dla młodego pokolenia Irańczyków, zmęczonego Islamską Republiką: „Młode pokolenie znalazło odwagę przez te demonstracje, by protestować, na przykład poprzez odsłanianie chusty, co zawsze było w kraju przerażające”.

Dziś na ulicach nie ma już tłumów, choćby dlatego, że trwające rok tłumne protesty zostały brutalnie stłumione przez służby bezpieczeństwa. Całkowita liczba ofiar nie jest znana, ale szacunki organizacji broniących praw człowieka jeszcze z początku 2023 roku mówiły o ponad 500 zabitych i 22 tysiącach aresztowanych.

Na ulice miast wychodziły dziesiątki tysięcy demonstrujących, co w zachodnich mediach wywołało falę komentarzy o tym, że w Iranie rozgrywa się kolejna rewolucja, a Islamska Republika chyli się ku upadkowi, bo traci społeczne poparcie i kontakt z obywatelami. Liczni analitycy przez cały okres protestów studzili jednak zapał do pochopnych ocen.

Należy do Marcin Krzyżanowski, iranista i ekspert Warsaw Institute: „Hasła o kolejnej rewolucji były bardzo dużym nadużyciem. Nie były to ani najliczniejsze, ani największe, ani najbardziej brutalne, ani pod żadnym innym względem »naj« protesty po rewolucji z 1979 roku. Gdybym miał je ustawić w rankingu pod względem liczebności demonstrujących, byłyby na czwartym, góra trzecim miejscu – a biorę pod uwagę tylko XXI wiek. Po pierwsze, wbrew powszechnej narracji, nie uczestniczyły w nich wszystkie grupy społeczne. Główny ciężar protestów spoczywał raczej na wyedukowanych, wielkomiejskich klasach średnich. Nie uczestniczyły w nich klasy niższe dysponujące tak naprawdę największą siłą. Nie jest też prawdą, że były to protesty kobiet. Tutaj główną siłę napędową stanowili mężczyźni, choć faktycznie w demonstracjach wzięło udział więcej kobiet niż w protestach paliwowych lat 2019–2020. Gdyby jednak porównać je z Zielonym Ruchem w roku 2009, to stosunek liczebności kobiet i mężczyzn byłby podobny”.

Ajatollah jest nagi. Uzurpowana władza duchownych w Iranie

Aein Ghobadi zauważa jednak, że emocje wśród demonstrujących wskazywały na co innego: „Na początku tych protestów czuliśmy się większością; czuliśmy, że nie chcemy Islamskiej Republiki. Początkowo nie były nawet ważne dyskusje o tym, co ma nastąpić po jej upadku. Ale oczywiście rozmowy o sytuacji po upadku Republiki się pojawiły. Wielu Irańczyków teraz jest za monarchią i tym, by Iranem ponownie władał król. Sam tego nie chcę i gdy rozmawiam ze swoimi znajomymi, oni także są niezadowoleni z takiego obrotu spraw. Musimy więc protestować także dlatego, że nie chcemy króla. W Iranie patrzy się jednak ze smutkiem i nostalgią na różne okresy sprzed Republiki i mówi, że wszystko było wówczas dobrze, że w kraju nigdy nie było tak dobrze jak wtedy. Oczywiście ci ludzie przesadzają, ale taki obraz się pojawia”.

Podczas protestów gwiazdą na zachodnich salonach politycznych stał się Cyrus Reza Pahlawi, syn ostatniego szacha Iranu obalonego podczas rewolucji w 1979 roku. W kwietniu Pahlavi odwiedził Izrael, prezentując się jako przywódca irańskiej opozycji i przekonując, że irański naród jest gotowy do normalizacji relacji z Izraelczykami, a obecna władza w Teheranie nie reprezentuje woli Irańczyków. W rzeczywistości trudno ocenić, jak wysoki jest poziom poparcia dla Republiki, ale Krzyżanowski uważa, że wcale nie tak niski, jak chciałaby to przedstawić diaspora irańskich dysydentów i monarchistów:

„Biorąc pod uwagę system kontroli społecznej, w Iranie niemożliwe jest przeprowadzenie wiarygodnych badań sondażowych, można jedynie szacować to poparcie, choć tak naprawdę będzie to coś, co po angielsku nazywa się guesstimation. Z tymże zastrzeżeniem mogę stwierdzić, że jest około 20 proc. zdecydowanych przeciwników Islamskiej Republiki, mniej więcej 30 proc. niezdecydowanych lub obojętnych, a około 40 proc. społeczeństwa ją popiera. Tę grupę oczywiście możemy podzielić na tych, którzy Islamską Republikę popierają bezwarunkowo, i na tych, którzy uważają ją za system wartościowy, ale wymagający pewnych reform”.

Obsesja na punkcie hidżabu

czytaj także

Obsesja na punkcie hidżabu

Karolina Cieślik-Jakubiak

Skoro nie wszyscy Irańczycy widzą w Islamskiej Republice jedynie opresję, nie dziwi, że protesty uspokoiły się po czasie, gdy władza zastosowała strategię przetrzymania demonstrujących. Poparcie dla Islamskiej Republiki tłumaczy też, dlaczego naprzeciw protestujących młodych Irańczyków stają oddziały policji, wojska i basidży (paramilitarnej ochotniczej formacji wspierającej działania sił bezpieczeństwa), również złożone przede wszystkim z młodych mężczyzn. Demonstracje po śmierci Mahsy Żiny Amini nie były więc ogólnonarodowym ruchem przeciwko reżimowi, ale wyrazem niezadowolenia części społeczeństwa, choć rzeczywiście sporej.

Islamska Republika mogła je przetrwać także dzięki temu, że opozycja w Iranie nie jest zorganizowana, na co uwagę zwraca Krzyżanowski: „Nie istnieje niekoncesjonowana opozycja, a koncesjonowana też w zasadzie już powoli przestaje istnieć. Za protestami nie stoi żadna struktura. Wszystkie protesty są organizowane oddolnie i ad hoc, a co za tym idzie, nie mogą się one przeistoczyć w żadną realną siłę polityczną, która mogłaby przedstawić program konkurencyjny wobec Republiki czy zaproponować pomysły reform. To efekt bardzo przemyślanych działań władz Republiki, które zawczasu wyławiają potencjalnych liderów i ich w ten lub inny sposób neutralizują”.

Nakaz, zakaz czy wolny wybór? Kontrowersje wokół hidżabu

Aein Ghobadi uważa jednak, że coś w jego kraju się rusza, zmienia się spojrzenie społeczeństwa na sytuację: „Zauważyłem wśród protestujących przede wszystkim odwagę. Protesty na ulicach może się skończyły, ale jest to początek rewolucji w tym sensie, że często teraz widzę zdjęcia swoich koleżanek, pokazujących się z odsłoniętymi włosami. Do akcji dołącza się też wiele znanych irańskich aktorek, które często publikują takie zdjęcia. Wielu ludzi już teraz stara się także odejść od religii. Dzisiaj, gdy ktoś w Iranie idzie do meczetu, jest to widziane jako deklaracja polityczna. Zawsze w kraju ważne były też święta religijne i państwowe, a teraz gdy ktoś bierze w nich udział, to jest to polityczne. Dawniej, 8 czy 10 lat temu, gdy ktoś w internecie żartował o Mahomecie lub jakimś imamie, to w komentarzach radzono mu, żeby tak nie pisał. Dzisiaj wiele osób także się z tego śmieje. Myślę jednak, że gdyby nastąpiła dzisiaj rewolucja, która da wolność wyboru, to ludzie wrócą do islamu. W porównaniu z naszymi sąsiadami religia w Iranie była zawsze naprawdę spokojna, nie było w niej agresji”.

Irańczycy przekonani o tym, że władza jest opresyjna w stosunku do kobiet, w ostatnich dniach mają jeszcze więcej powodów do gniewu. W środę 20 września parlament zatwierdził nowe prawo, regulujące kary za łamanie obowiązujących norm dotyczących hidżabu i skromności ubioru, w którym obcisły strój odsłaniający części ciała poniżej szyi lub powyżej kostek i przedramion, określone zostały jako nieakceptowalne dla kobiet, podczas gdy u mężczyzn niedopuszczalny jest ubiór odsłaniający ramiona i części ciała poniżej klatki piersiowej i powyżej kostek. Przepisy nakładają także nowe kary, w tym nawet pozbawienia wolności, jeśli to noszenie takiego ubioru odbywa się w sposób zorganizowany lub w kontakcie z zagranicznymi rządami, mediami czy organizacjami.

Władza stłumiła protesty, ale Iranki już nie będą posłuszne

Zdaniem Krzyżanowskiego poziom niezadowolenia jest w irańskim społeczeństwie bardzo wysoki: „Protesty nie zmieniły wiele w sytuacji kobiet. Wobec tej frustracji kolejne protesty są jedynie kwestią czasu. Pytanie, czy w końcu uda się protestującym wykształcić jakąś formę organizacji i przedstawicielstwa, czy też nie. Bez jakichś rudymentarnych form zorganizowania powodzenie protestów uważam za niemożliwe”.

Irańskie ulice wrą regularnie, lecz skuteczność władz w tłumieniu wszelkich zorganizowanych form opozycji nie daje powodów do optymizmu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Katulski
Jakub Katulski
Politolog, kulturoznawca
Politolog, kulturoznawca, absolwent Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ. Specjalizuje się w relacjach Izraela z sąsiadami i Europą. Autor bloga i podcastu Stosunkowo Bliski Wschód.
Zamknij