Unia Europejska, Weekend

Śmiertelnie chory węgierski konstytucjonalista walczy o prawo do eutanazji

Ponad pół roku temu 46-letni dr Dániel Karsai był cięższy o 30 kilogramów. Rok temu utykał, dziś nie jest w stanie zadbać o siebie. „Jestem kaleką. Choroba nie zwalnia ani na minutę” – powiedział mi podczas wywiadu.

Tekst Cintii Krajnyik przybliża walkę dra Dániela Karsaiego o prawo do samobójstwa wspomaganego na Węgrzech i stanowi punkt wyjścia do innych artykułów na ten temat, które publikujemy dziś na krytykapolityczna.pl. Zapraszamy również do zapoznania się z perspektywą polską, opisaną przez Kingę Dunin, a także tekstu Artura Troosta, opisującego jak prawo do eutanazji sprawdza się w Holandii oraz jak przebiega dyskusja na ten temat we Francji oraz repliką Ignacego Dudkiewicza, filozofa, bioetyka i redaktora naczelnego Magazynu Kontakt, przywołującego pytania związane z potencjalnymi konsekwencjami zmiany prawa. 

**

W 2023 roku 46-letni konstytucjonalista dr Dániel Karsai, który cierpi na nieuleczalne stwardnienie zanikowe boczne, zwrócił się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z wnioskiem o zmianę przez rząd węgierski obecnie obowiązujących przepisów i umożliwienie dokonywania samobójstwa wspomaganego. Karsai wcale nie zamierza umierać już dziś, ale uważa, że ​​węgierskie prawo dotyczące decyzji o zakończeniu życia narusza godność człowieka.

Obowiązujące obecnie ustawodawstwo nie zezwala ani na czynną eutanazję, ani na samobójstwo wspomagane. Co więcej, jeżeli ktokolwiek pomógłby niemogącemu już samodzielnie funkcjonować Dánielowi Karsaiemu, chociażby w wyjeździe za granicę, mógłby zostać pozbawiony wolności od roku do pięciu lat. Podobnie jak zagraniczni lekarze, którzy przyczyniliby się do samobójstwa konstytucjonalisty.

Prawo do eutanazji: nie „czy?”, tylko „jakie?”

Na Węgrzech dozwolona jest jedynie eutanazja bierna. Może być dobrowolna, kiedy pacjent nie godzi się na interwencję medyczną ratującą życie lub domaga się przerwania terapii niezbędnej do przeżycia, lub niedobrowolna, jeżeli nie jest w stanie wyrazić swojej woli, więc decyduje za niego np. krewny.

11 grudnia ubiegłego roku Péter Karsai (młodszy brat Dániela) wystąpił z wnioskiem o przeprowadzenie krajowego referendum, ze zgłoszonymi komisji wyborczej dwoma pytaniami. Obydwa poruszały kwestię tego, czy należy zmienić przepis Kodeksu karnego określający współudział w samobójstwie jako przestępstwo.

Komisja odrzuciła przedstawione pytania. Karsai złożył odwołanie, na którego rozpatrzenie Sąd Najwyższy ma 90 dni. Jak wynika z sondażu Median opublikowanego przez HVG, „ponad dwie trzecie Węgrów poparłoby możliwość korzystania z litościwej śmierci, prawie połowa obywateli akceptowałaby aktywną eutanazję”.

Codzienność bez klawisza stop

W styczniu 2024 roku udało mi się spotkać z Dánielem Karsaim w jego w domu, gdzie – osłabiony w wyniku poważnej infekcji żołądka – udzielił mi godzinnego wywiadu wideo.

Na wstępie powiedziałam do widzów: „To nie będzie łatwe, a nawet będzie szokujące i porażające, ale w każdej chwili możesz zatrzymać wideo. Dla Dániela Karsaiego natomiast – podobnie jak dla wielu innych nieuleczalnie chorych ludzi – jest to codzienność bez klawisza stop. Każda minuta tego wywiadu jest szczera do bólu. Pokazuje człowieka wielkiego formatu i o niezwykłej sile, który może być wzorem dla każdego z nas. Pod koniec 63. minuty warto się zastanowić, czy naprawdę opłaca się poświęcać tyle uwagi na co dzień tym wszystkim rzeczom, które nas złoszczą, oraz czy ktokolwiek ma prawo decydować za chorego, kiedy i jak może zakończyć swoje życie, gdy on sam uważa, że nadszedł moment, w którym chce odejść z godnością […]”.

„Teraz ludzie mogą zobaczyć moją drugą, słabszą stronę. Nie tylko sypiącego dowcipami, ułożonego inteligenta w koszuli, eleganckich spodniach i okrągłych okularach, który dowcipkuje na temat śmierci” – rozpoczął rozmowę Karsai. Mówił też o wstydzie: „Choroba nie jest powodem do wstydu. Tak, mam kaczkowatą rękę, ledwo mogę ją podnieść. Tak, okulary zsunęły mi się z nosa. Tak, pocę się. […] I co z tego? To straszne rzeczy, ale nie powód do wstydu. I ja go nie czuję. Ból i całe to gówno – owszem. Ale wstydzić się nie będę”.

Szczerze opowiedział o tym, jak po otrzymaniu diagnozy przez cztery miesiące zmagał się z atakami paniki i depresją. Zwrócił się o pomoc do specjalisty i od tego czasu regularnie przyjmuje leki antydepresyjne. Twierdzi jednak, że to nie one pomogły mu wyjść z otchłani, a jakaś duchowa siła, której nie potrafi nazwać.

Uważa, że jest szczęściarzem, bo ​​jako intelektualista czerpie satysfakcję ze słuchania wykładów z filozofii prawa na YouTubie, czytania książek i praktyki adwokackiej, z której do dziś nie zrezygnował. Gdyby był aktorem, baletnicą, przedszkolanką czy dziadkiem, dla którego największym szczęściem jest zabawa z wnukami, sytuacja byłaby zupełnie inna. Mówi, że dopóki może się porozumiewać i nie łączy się to z permanentnym bólem, jego życie ma sens.

Dialog (bardzo) powoli rusza z miejsca

Coraz większą trudność sprawia mu przełykanie, dlatego poprosił lekarza o założenie sondy żołądkowej. Na swoim profilu na Facebooku opisał swoje doświadczenia: „[…] Przeżyłem mnóstwo sytuacji odbierających człowiekowi godność. Jak trafnie ujęła to jedna z pielęgniarek: publiczna czy prywatna, opieka zdrowotna wszędzie dogorywa. Nawet w prywatnym szpitalu pieluchy były artykułem deficytowym. Oddział, na którym przebywałem, boryka się z chronicznym brakiem personelu, przez co często byłem pozostawiany sam sobie na długie godziny. W moim przypadku były to sytuacje szczególnie upokarzające i odbierające poczucie bezpieczeństwa. Rzadkie zmienianie pieluch, rzadkie podawanie jedzenia i picia to jedno. Ale ja nie mogę już utrzymać tabletu ani go włączyć, więc godzinami gapiłem się przed siebie i słuchałem, jak w innej sali pacjenci oglądają seriale. Mógłbym jeszcze długo wymieniać, ale nie chcę być zbyt naturalistyczny.

[…] Zgodnie z artykułem II konstytucji godność człowieka jest nienaruszalna. Każdy, kto zdany jest dzisiaj na węgierską ochronę zdrowia, doświadcza naruszania godności, wykraczającego daleko poza to, co jest konsekwencją ciężkiej choroby. Węgierski system opieki zdrowotnej, łamiąc konstytucję, narusza godność wszystkich osób, które do niego trafiają. Sytuacja wymaga natychmiastowego podjęcia dialogu społecznego i rozwiązania. Reforma systemu ochrony zdrowia jest kwestią niezwykle złożoną. Ale pierwszy krok – zapewnienie odpowiedniej liczby wykwalifikowanego personelu – zależy tylko od dobrej woli”.

W dniu poprzedzającym nasz wywiad Karsai odwiedził w Pałacu Prezydenckim prezydentkę Katalin Novák (która od tego czasu ustąpiła ze stanowiska), by opowiedzieć o swoich doświadczeniach i postulatach. Na razie nie wiadomo, czy nowy prezydent Węgier – Tamás Sulyok – będzie otwarty na dialog z prawnikiem.

List otwarty do przeciwnika eutanazji

czytaj także

Pomimo wstępnej obietnicy 26 lutego w parlamencie nie odbyła się debata nt. poszanowania godności człowieka, ale posłowie Rebeka Szabó, Dávid Bedő, Tímea Szabó i Ágnes Kunhalmi wygłosili mowy wspierające Karsaiego. Bedő i Szabó odczytali jego skierowany do parlamentu list, w którym prosi posłów z rządu i opozycji m.in. o podanie definicji „poszanowania godności człowieka” – czym jest ta zasada, jeśli nie łamie jej sytuacja całkowitego braku wsparcia i ochrony, w jakiej on sam się znajduje? A przecież – jak wskazuje konstytucjonalista – zgodnie z najwyższym aktem prawnym w państwie prawo do poszanowania godności jest nienaruszalne.

Według wstępnych prognoz decyzja w Strasburgu może zapaść w najbliższych miesiącach. W przypadku zapadnięcia przychylnego dla Karsaiego wyroku rząd węgierski będzie zobowiązany do zmiany aktualnie istniejących przepisów prawnych, natomiast nie będzie zobligowany żadnym terminem. W sferze pytań pozostaje, czy Dániel Karsai – który obecnie, nawet gdyby to było legalne, nie skorzystałby z możliwości wspomaganego samobójstwa – doczeka uchwalenia przepisów, o które tak zacięcie walczy.

**

Cintia Krajnyik – dziennikarka i publicystka WMN.hu

Tłumaczenie: Marianna Boros | Voxeurop

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij