Świat

Płoną zrywane z głów chusty

Na filmie kobieta obcina sobie włosy. Staruszka krzyczy do policjanta, by udowodnił, że jest prawdziwym mężczyzną, i ją zabił. W Teheranie podłożono ogień pod siedzibę policji. Przede wszystkim jednak płoną zrywane z głów chusty. Czy policja obyczajowa nadal będzie terroryzować Iranki?

Mahsa Amini miała 22 lata i była Kurdyjką. Pochodziła z miasta Saghez, 120 kilometrów na północny zachód od Sanandadż, stolicy irańskiego Kurdystanu. Jeśli Iran kształtem przypomina siedzącego kota, Saghez położone jest tam, gdzie znajduje się jego szyja.

Amini tak naprawdę nie miała na imię Mahsa, ale Żina. „Mahsa” było jej imieniem oficjalnym – członkowie mniejszości innych niż uznane mniejszości religijne w Iranie są zobowiązani nazywać swoje dzieci zgodnie z obowiązującą w Islamskiej Republice Iranu listą dozwolonych imion, gdzie próżno szukać świadectw odwiecznej obecności Kurdów czy Azerów. Żina, z kurdyjskiego „dająca życie”, to w świetle irańskiego prawa imię zagraniczne, a więc nielegalne.

Obsesja na punkcie hidżabu

czytaj także

Obsesja na punkcie hidżabu

Karolina Cieślik-Jakubiak

13 września Żinę Amini zatrzymuje policja obyczajowa, gdy razem z bratem próbuje wjechać na jedną z teherańskich dróg ekspresowych – odwiedzają Teheran, gdzie mieszka ich rodzina. Pretekstem zatrzymania przez patrol jest bad hedżob, nieodpowiednio założona chusta, która zdaniem strażników niewystarczająco zakrywa włosy.

Strażnicy aresztują Żinę i informują jej brata, że zostaje tymczasowo zatrzymana, ale po otrzymaniu pouczenia w areszcie powinna do niego dołączyć w ciągu godziny. Kiaresz Amini czeka. Żina nie wróci jednak do samochodu brata – dwie godziny od aresztowania trafi na oddział intensywnej terapii szpitala Kasra w północnym Teheranie, gdzie wkrótce umrze. Ojciec dziewczyny zostaje poinstruowany, aby pochować ją najlepiej w godzinach nocnych, tak aby uniknąć niepotrzebnego zamieszania. Rodzina Żiny się nie zgadza i żegna ją o ósmej rano.

Co wydarzyło się w trakcie tych dwóch godzin? Szef teherańskiej policji stwierdził w oświadczeniu, że przyczyną śmierci 22-letniej Mahsy Amini był jednoczesny wylew i zawał serca, wywołany na tle nerwowym przez epilepsję i problemy z krążeniem, na które miała cierpieć. Na dowód opublikowany został film ukazujący, jak Żina powoli osuwa się na ziemię.

Nie chodzi o burkę

Rodzina Amini dementuje, mówiąc, że do momentu zatrzymania Żina nie miała żadnych problemów zdrowotnych. Na dodatek przedstawia własne dowody – zdjęcia ze szpitala, na których widać, jak dziewczyna krwawi z prawego ucha. Szpital miał wydać własne oświadczenie, zgodnie z którym Żina trafiła pod tamtejszą opiekę już w stanie śmierci mózgowej z powodu pęknięcia czaszki wywołanego silnym uderzeniem. Stanowisko medyków szybko znika.

„Twoja córka jest dla mnie jak własna. Czuję się tak, jakby przydarzyło się to moim najbliższym” – mówi Ebrahim Ra’isi, od 2021 roku prezydent Iranu, zapowiadając wszczęcie śledztwa w sprawie śmierci Amini. Ale to na jego prezydenturę przypada radykalne zaostrzenie przepisów dotyczących obyczajowości.

Hidżab, choć potocznie kojarzony z chustą zasłaniającą włosy, faktycznie jest szerszym zestawem restrykcji dotyczących codziennego ubioru kobiet, na który składa się nie tylko nakrycie głowy, ale również luźna, zakrywająca ramiona i pośladki górna część stroju (najczęściej pod postacią lekkiego płaszcza nazywanego mantem) oraz luźny, maskujący kształt sylwetki dół.

Choć hidżab towarzyszy Irankom od wczesnych lat republiki islamskiej, w praktyce nie zawsze był surowo egzekwowany. Lata prezydentury poprzedniego, względnie liberalnego prezydenta Hasana Rouhaniego upłynęły pod hasłem obyczajowej odwilży, kiedy teheranki zamieniły proste, nieopinające jeansy na legginsy, luźne kardigany i kolorowe chusty nonszalancko zjeżdżające do połowy głowy.

Zlecał masowe egzekucje, został prezydentem Iranu

To zmieniło się wraz z objęciem władzy przez Ebrahima Ra’isiego, twardogłowego duchownego ze świętego miasta Maszhad i zaufanego człowieka ajatollaha Chameneiego, który swojej wiary w nowy porządek republiki dowiódł jeszcze w latach 80., doprowadzając do egzekucji kilku tysięcy więźniów politycznych.

Latem tego roku nowy prezydent zapowiedział walkę z coraz bardziej kreatywnym obchodzeniem przepisów o obyczajności ubioru, którą oficjalnie zainaugurowano 12 lipca, w Narodowy Dzień Skromności i Hidżabu. Gaszt-e erszod, czyli irańska policja obyczajowa, miała zacząć surowiej egzekwować respektowanie prawa i patrolować ulice z większą niż dotychczas skrupulatnością. W odpowiedzi Iranki wyszły na ulice, gdzie wspólnie zrzucały z głów hidżaby, a dowody obywatelskiego nieposłuszeństwa wrzucały do mediów społecznościowych pod hasztagiem #no2hijab.

Tragiczna śmierć Żiny Amini stała się dla Irańczyków kroplą, która przelała czarę goryczy, a zarazem prawdziwym symbolem wielomiesięcznych napięć wywołanych ostrym konserwatywnym zwrotem w krajowej polityce. Pierwsze protesty odbyły się już dzień po śmierci Żiny i szybko rozlały się po największych miastach Iranu – ze szczególną siłą w jej rodzinnym Kurdystanie, gdzie tylko do środy 22 września w zamieszkach z policją miało zginąć siedem osób.

Protestujący sięgają nie tylko po środki siłowe, ale również symboliczne. Na filmie z miasta Kerman widzimy, jak kobieta obcina sobie włosy. W Szirazie staruszka krzyczy do policjanta, aby udowodnił, że jest prawdziwym mężczyzną, i ją zabił. W Teheranie podłożono ogień pod siedzibę policji. Przede wszystkim jednak płoną zrywane z głów chusty.

Władze zareagowały ostro. Oficjalne komunikaty mówią o siedemnastu zabitych, organizacje zajmujące się prawami człowieka – o przynajmniej trzydziestu jeden. W odpowiedzi na organizowanie się za pośrednictwem WhatsAppa i Instagrama w środę ograniczono dostęp do obu tych platform. Użytkownicy nie mogą już wysyłać za ich pośrednictwem zdjęć, a jedynie sam tekst. W okolicach miejsc gromadzenia się protestujących przestają działać największe irańskie sieci telekomunikacyjne – MCI, Rightel i Irancell.

Pojawiają się czasowe ograniczenia prędkości internetu, do czego władze są uprawnione w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa wewnętrznego kraju. Zdaniem irańskich polityków taka sytuacja właśnie nastąpiła. 22 września gubernator Teheranu Mohsen Mansuri oświadczył, że na czele trwających protestów stoją agenci wrogich Iranowi wywiadów.

To największe protesty w kraju od listopada 2019 roku, kiedy demonstrowano przeciwko trzykrotnej podwyżce cen paliwa, w Iranie powszechnie wykorzystywanego między innymi do ogrzewania domów. Zgodnie z szacunkami Amnesty International zginęły wówczas 304 osoby.

– Należy pamiętać, że w Iranie protesty jako takie są powszechne, niemalże tradycyjne, jak na przykład zeszłoroczne protesty rolników w Isfahanie wywołane niewłaściwą gospodarką wodną. Jednak tym, co wyróżnia obecną sytuację, jest bardzo duża agresja i asertywność tłumu. Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy protestujący aktywnie bronią się przed siłami bezpieczeństwa, a na licznych filmach widzimy demonstrujących, którzy wspólnie ruszają wręcz na pojedynczych funkcjonariuszy. Oczywiście takie zjawiska występowały już wcześniej, ale rzadko w takiej skali – mówi Marcin Krzyżanowski, iranista, wykładowca i doktorant Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jednak to tegoroczne protesty – choć mniejsze – ze względu na swoje podłoże silniej przyciągają uwagę świata. Dla Irańczyków to szansa na nagłośnienie ich postulatów. Jednym z nich jest likwidacja Gaszt-e Erszod, formacji, która również zdaniem wielu tamtejszych reformistów nie ma jasnych podstaw prawnych. Wydaje się jednak, że po powrocie prezydenta Ra’isiego z Nowego Jorku, gdzie przemawiał na sesji Organizacji Narodów Zjednoczonych, przyszłość protestów stoi pod znakiem zapytania – należy się spodziewać ich szybkiego stłumienia i masowych aresztowań. Zmianą, którą wydaje się realna, jest kontrola działań policji obyczajowej i pociągnięcie do odpowiedzialności funkcjonariuszy, którzy aresztowali Żinę Amini.

Zasłonięte kobiety, aktywne mniejszości

czytaj także

– Warto zwrócić uwagę na wypowiedzi irańskich polityków i duchownych. Z jednej strony podkreślają, że śmierć Amini była tragedią, za którą winni muszą odpowiedzieć, z drugiej – że jest to incydent, pojedynczy wypadek, a nie dowód na wadliwość systemu. Z ich wypowiedzi przebija pewność, że system jest skuteczny i działa, a więc musi po prostu zostać tak, jak jest – podsumowuje Krzyżanowski.

Tę pewność widać w wypowiedzi Behzada Rahimiego, posła z Saghez, który w przytaczanej przez irańską agencję informacyjną ISNA wypowiedzi mówi: „Gaszt-e Erszod zawsze było dla kobiet źródłem stresu. Powinniśmy uszanować żądania społeczeństwa i szybko przeprowadzić kontrolę ich działań”.

**
Karolina Cieślik-Jakubiak – studentka Zakładu Iranistyki Uniwersytetu Warszawskiego, szczególnie zainteresowana irańskim nacjonalizmem oraz teorią nacjonalizmu bliskowschodniego. Najchętniej pisze o Iranie i historii islamu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij