Świat

Olimpiada + Airbnb = koszmar dla mieszkańców

To już reguła, że w każdym olimpijskim mieście mieszkańcy z klasy robotniczej są zmuszani się usunąć, aby zrobić miejsce dla olimpijskich obiektów i imprez. Czasem dokonuje tego żelazna pięść przymusowych eksmisji, innym razem – odziana w jedwabną rękawiczkę ręka gentryfikacji.

Airbnb postawił na głowie branżę turystyczną, degeneruje tkankę miejską w centrach najbardziej popularnych wśród turystów miast. Zapraszamy na cykl tekstów o Airbnb, o tym, jak działa, jakie są konsekwencje tych działań w Polsce i na świecie, w ekonomii, kulturze, społeczeństwie.

***

Nieczęsto się zdarza, by ogłoszenie sponsora olimpiady było jednocześnie sygnałem do ataku na nowym froncie walki klas. Jednak tak właśnie się stało 18 listopada, kiedy platforma Airbnb ogłosiła, że została światowym partnerem Igrzysk Olimpijskich.

Thomas Bach, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, stwierdził: „To nowatorskie partnerstwo stanowi podwaliny naszej strategii zapewnienia sprawnej organizacji Igrzysk Olimpijskich w sposób zrównoważony i pozostawiający spuściznę dla goszczącej igrzyska społeczności”. Bach zapomniał jednak wspomnieć, że Airbnb ma na sumieniu postępującą gentryfikację (tworzenie enklaw mieszkańców o wysokim statusie materialnym), wysiedlanie i fragmentaryzację dzielnic w miastach kraju-gospodarza. Sojusz ma obowiązywać do 2028 roku, obejmując Tokio, gospodarza przyszłorocznej letniej olimpiady, oraz Paryż i Los Angeles, w których igrzyska odbędą się w latach 2024 i 2028.

„Tourists go home”! Hiszpania ma dość turystów

Pod pewnymi względami Airbnb i olimpiada stanową idealną parę. Igrzyska olimpijskie są przecież machiną do wymuszania przemieszczeń ludności. To już reguła, że w każdym olimpijskim mieście mieszkańcy z klasy robotniczej są zmuszani się usunąć, aby zrobić miejsce dla obiektów i imprez olimpijskich. Czasem dokonuje tego żelazna pięść przymusowych eksmisji, innym razem – odziana w jedwabną rękawiczkę ręka gentryfikacji.

Rażący przykład przymusowych eksmisji dała olimpiada w Rio de Janeiro w 2016 roku. Budowlany walec rozjeżdżał tam społeczność za społecznością, żeby zrobić miejsce dla igrzysk. Od ogłoszenia w 2009 roku, że Rio będzie ich gospodarzem, a samą olimpiadą w 2016 roku wysiedlono około 77 tysięcy cariocas, czyli mieszkańców Rio. Złotym medalistą przymusowych wysiedleń pozostaje jednak letnia olimpiada w Pekinie w 2008 roku, kiedy eksmisji poddano półtora miliona osób, często bez należytego zadośćuczynienia. Ci, którzy sprzeciwiali się poczynaniom chińskiego rządu, zostali poddani „reedukacji przez pracę fizyczną” w postaci kar więzienia, nakładanych bez aktu oskarżenia.

PiS spełnia marzenia deweloperów i kamieniczników

Na tzw. globalnej Północy częściej stosowanym trybem wysiedlania jest gentryfikacja. Przed olimpiadą w Londynie w 2012 roku wielu długoletnich mieszkańców zmusiły do przeprowadzki horrendalne podwyżki czynszu. Zwolennicy olimpiady często przekonują, że goszczenie związanych z igrzyskami wydarzeń przyniesie korzyści lokalnej ludności. To jednak z reguły nieprawda. W ciągu kilku lat od igrzysk gwałtowny (i najwyższy w całym Londynie) wzrost cen domów odnotowano w Newham, jednej z pięciu dzielnic goszczących wydarzenia olimpijskie. Nieprzypadkowo dzielnica ta ma także najwyższy w Londynie odsetek osób bezdomnych. W Atlancie wyburzono mieszkania komunalne, aby zrobić miejsce dla letniej olimpiady w 1996 roku, w tym budynki Techwood Homes, pierwszego w kraju dotowanego z federalnego budżetu projektu mieszkalnictwa komunalnego.

Organizatorzy olimpiady twierdzą, że wykorzystanie potencjału Airbnb jest lepszym rozwiązaniem niż ponoszenie kosztów – i zajmowanie przestrzeni – przez nowe hotele. To jednak niepełny obraz sytuacji: pomija kwestię tego, kto naprawdę zyskuje na zwiększeniu liczby mieszkań oferowanych przez Airbnb. Gentryfikacja jest legalną metodą prześladowania, a Airbnb odpowiada za pomoc i współudział w tym procederze. Właściciele nieruchomości doskonale wiedzą, że mogą zarobić krocie, wynajmując lokale turystom z klas wyżej usytuowanych niż przeciętni najemcy – lud pracujący miast – i korzystają z każdej okazji, żeby podnieść czynsze. To z kolei zmusza zwykłych najemców do opuszczania lokali, a właścicielom pozwala przekształcać je w jednostki oferowane przez Airbnb w ramach tzw. sharing economy, gospodarki współdzielenia. Podczas gdy właściciele nieruchomości korzystają na współpracy z Airbnb, najemcy zostają na lodzie, a czynsze drożeją.

Stwierdzenie, że sojusz z Airbnb może pomóc utrzymać w ryzach niebotyczne koszty olimpiady związane z budową bazy noclegowej, jest częściowo prawdziwe. Kiedy igrzyska przeminą, nie zostanie po nich tyle nowych hoteli świecących pustkami. Zamiast tego jednak najprawdopodobniej powstanie nowy, rozdęty rynek mieszkań, na które zwykłych mieszkańców miast, przedstawicieli klasy pracującej, nie będzie już stać.

Gorączka najmu tymczasowego pod flagą Airbnb ogarnia kolejne miasta. Badacze David Wachsmuth i Alexander Weisler zauważają, że „Airbnb w systematyczny sposób tworzy przepaść czynszową w miastach na całym świecie”, pogłębiając rozziew między rzeczywistymi a potencjalnymi zyskami z posiadania nieruchomości.

Poprzez takie działania Airbnb na nowo podsyca podziały rasowe motywowane już nie rasizmem, ale zwykłą pogonią za zyskiem, często przyczyniając się do „wybielenia” dzielnic. Niezależna organizacja strażnicza Inside Airbnb nazywa tę platformę „narzędziem rasowej gentryfikacji”. Na przykład w Nowym Jorku w 72 dzielnicach ze znaczną przewagą czarnych mieszkańców, gdzie odsetek białej ludności wynosi około 14 procent, aż 74 procent osób oferujących swoje mieszkania na Airbnb stanowią biali. Czarni mieszkańcy tych okolic sześciokrotnie częściej doświadczają utraty dachu nad głową niż ich biali sąsiedzi – po części dlatego, że stanowią większość, ale także z powodu rosnących i wciąż podbijanych przez Airbnb czynszów.

Mieszkalnictwo postawione na głowie

Airbnb jest w stanie zniszczyć społeczną tkankę dzielnicy. W Nowym Orleanie Airbnb przekształciło niektóre dzielnice w drogie hostele dla zamożnych. Mieszkańcy donoszą, że przez połowę tygodnia wiele okolic w mieście wygląda na wymarłe, a w miarę zbliżania się weekendu zapełniają je „grupy pijanych, w większości białych dzieciaków w wieku studenckim”, zamieniając je w arenę „hałaśliwych imprez, przelewających się śmietników i niezliczonych innych szykan wobec stałych mieszkańców”.

Napływ zamożnych turystów niczym papier ścierny może zatrzeć kontury charakterystycznej kultury miasta. Według profesora Stefano Picasii za sprawą Airbnb „centrum Florencji wygląda jak Disneyland. To właściwie park rozrywki dla turystów”.

Gentryfikacja jest legalną metodą prześladowania, a Airbnb odpowiada za pomoc i współudział w tym procederze.

W Los Angeles, które ma być gospodarzem letniej olimpiady w 2028 roku, sprzeciwiającym się igrzyskom aktywistom z ruchu NOlympics LA impuls do działania dała właśnie postępująca gentryfikacja. Prowadzona przez nich kampania pod hasłem „Domy, nie hotele” (Homes Not Hotels) ma na celu podniesienie świadomości dokonującej się wraz z rozwojem branży hotelarskiej przemiany miasta oraz tego, że bogaci operatorzy Airbnb już dziś przekształcają setki mieszkań i bloków mieszkalnych w prowizoryczne hotele. Kiedy towarzyszyłem aktywistom podczas ich kampanii w Hollywood, Hugo Soto i Jonny Coleman z ruchu NOlympics wskazali mi pół tuzina zamkniętych na zamki szyfrowe skrzynek przytwierdzonych do ogrodzenia jednego z bloków mieszkalnych. To nieomylny znak, że część mieszkań wynajmowana jest poprzez Airbnb, a nie przez długoterminowych najemców.

W ostatnich latach Igrzyska Olimpijskie stały się celem protestów na całym świecie. Sojusz z Airbnb otwiera co prawda nowy kanał przepływu gotówki do skarbca Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, zarazem jednak otwiera nowy front walk.

Nowa generacja rentierów. Evgeny Morozov o cyfrowym kapitalizmie, danych i smart cities [WYWIAD]

Przystąpienie Airbnb do współpracy z Komitetem Olimpijskim nie zaskoczyło działaczy i krytyków – już od dłuższego czasu olimpiada jawi się im jako dogorywający moloch nękany skandalami dopingowymi i niewyobrażalną wręcz korupcją, który nie jest bynajmniej znany ze swojego kompasu etycznego. Zarówno Airbnb, jak i organizatorzy igrzysk olimpijskich chcą uchodzić za tych, którzy działają na rzecz wspólnotowości i troski – marzenie spod znaku pięciu olimpijskich kół – a jednak za tą lśniącą fasadą czai się koszmar biedniejszych i pozostających na marginesie mieszkańców miast.

 

**
Jules Boykoff jest wykładowcą politologii na Pacific University w Oregonie. Opublikował cztery książki o związkach polityki i sportu, z których najnowsze to NOlympians: Inside the Fight Against Capitalist Mega-Sports in Los Angeles, Tokyo, and Beyond i Power Games: A Political History of the Olympics. Na Twitterze: @JulesBoykoff.

Artykuł ukazał się w serwisie nbcnews.com. Dziękujemy autorowi za zgodę na przedruk. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

CYKL: Jak zatrzymać wirusa Airbnb?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij