Świat

Zanim przyjdą po was z widłami. List otwarty do Airbnb

Każdy budynek mieszkalny, który znika z rynku, aby stać się przedmiotem najmu wakacyjnego, to o jeden za dużo. Gdy miliony z nas nie będą miały gdzie żyć, co według was powinniśmy zrobić? Usunąć się wam z drogi i umrzeć?

Do założycieli Airbnb: Briana Chesky’ego, Joe Gebbii i Nathana Blecharczyka, członków zarządu Angeli Ahrendts, Kena Chenaulta, Belindy Johnson, Jeffa Jordana, Alfreda Lin i Ann Mather oraz do wszystkich inwestorów, gospodarzy i gości:

Zwracam się do was w nadziei, że dokonacie radykalnego przeobrażenia waszej firmy, zanim jej działalność doprowadzi do rozpoczęcia wojny klasowej. Taka wojna niemal na pewno spowoduje, że stracicie lwią część swoich majątków i swoje sumienie, że historia zapamięta was nie jako innowatorów, ale ciemiężycieli, a was i wasze rodziny narazi na fizyczne niebezpieczeństwo.

Założyliście Airbnb w dobrej wierze. Nie było was stać na opłacenie czynszu w San Francisco, kupiliście więc kilka dmuchanych materacy i zaczęliście przyjmować gości w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu oraz serwować im śniadanie. Genialne.

[WYJAŚNIAMY] Dlaczego Airbnb to zło?

Od tamtej pory jednak sporo się zmieniło. Obecnie zarządzacie spółką wartą 80 miliardów dolarów, która pochłonęła miliony lokali mieszkalnych, wyrzuciła na bruk niezliczone rodziny i przekształciła ich domy w całoroczne, bezobsługowe hotele, zaś w waszych dokumentach oferty publicznej widnieje obietnica walki w sądzie z demokratycznymi władzami tak długo, jak długo będzie was na to stać.

Powiedzmy sobie jasno: wynajmowanie niezamieszkanych pokoi, poddaszy, piwnic i podwórek nie jest problemem. Problem pojawia się wtedy, kiedy inwestor przelicytowuje rodzinę chcącą kupić mieszkanie i przekształca ją w całoroczne Airbnb. Albo gorzej: kiedy robi to firma oferująca wynajem wakacyjny. Albo gorzej: kiedy stosujący dużą dźwignię finansową fundusz hedgingowy wykupuje szereg firm oferujących wynajem wakacyjny. Albo jeszcze gorzej: kiedy państwowy fundusz inwestycyjny wykupuje portfel funduszy hedgingowych. To dlatego w ciągu najbliższych 50 lat cena przeciętnego domu ma wynosić ponad 10 milionów dolarów.

Pomyślcie o przyszłości i wyciągnijcie wnioski. Wasza firma działa tak, jak gdyby miała licencję na nieskończony wzrost w gwałtownym tempie. Jeśli budowa nowych mieszkań nie nadąży za tym tempem – a nie nadąża już od ponad dekady – matematyczna konieczność sprawi, że w ciągu kolejnych dziesięcioleci odbierzecie setki milionów domów rodzinom z krwi i kości. Czy naprawdę sądzicie, że skończy się to dla was dobrze?

Kraków: miasto przeturyzmowane

czytaj także

Skierowaliście waszą firmę na drogę prowadzącą wyłącznie do ruiny. Najpierw będzie to ruina milionów rodzin pozbawionych domu, a z czasem także ruina zarządu i inwestorów Airbnb.

Ale nie musi tak być.

Na początek: jawność

Według dostępnych nam informacji zaledwie 8 proc. gospodarzy na Airbnb wynajmuje pokój tylko w jednym domu, a ta liczba szybko maleje. Ile milionów domów Airbnb zabrał już z rynku, a ile kradnie każdego miesiąca?

Aby sprawiedliwości stało się zadość, my, ogół społeczeństwa, powinniśmy wiedzieć, z kim się mierzymy. Jeśli Airbnb chce zasłużyć na społeczne zaufanie, musi zezwolić niezależnym audytorom na ustalenie, ilu gospodarzy faktycznie jest właścicielami wynajmującymi pokoje w domach, które zamieszkują na stałe, a ilu jest wśród nich inwestorów, którzy sprzątnęli lokal mieszkalny z rynku i zamienili w nieuregulowany, bezobsługowy hotel.

Gospodarz musi być lokatorem

Musicie wrócić do pierwotnego modelu. Kiedy właściciel zamieszkuje dom, wówczas o niego dba. Zna swoich sąsiadów. Pilnuje, aby nadmiernie nie hałasować. Wspiera lokalne przedsiębiorstwa. Posyłając do okolicznych szkół swoje dzieci, przyczynia się do tego, że pozostają one otwarte. Zapuszcza korzenie.

Nieobecny właściciel zabija społeczności. Nie ma korzeni. Ma gdzieś hałas, bezpieczeństwo i czystość. Ma gdzieś szkoły i sąsiadów. Zależy mu tylko na pieniądzach.

Airbnb w Trójmieście: przekleństwo wiecznych wakacji

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gwałtowny przyrost inwestycji w obiekty najmu wakacyjnego winduje ceny domów powyżej jakiegokolwiek rozsądnego poziomu. A wtedy ludzie, którzy faktycznie wnoszą wkład w społeczeństwo – pracownicy – zmuszeni są do przeprowadzki do mniej atrakcyjnych lokalizacji, z dala od swoich miejsc pracy. Już teraz dodatkowe dojazdy okradają miliony ludzi z miliardów godzin życia, a cena, jaką płacimy za będące tego efektem zanieczyszczenie środowiska, również obciąża wasze sumienia.

Wszystko to da się naprawić przez wprowadzenie gwarancji, że każdy gospodarz wynajmuje przestrzeń tylko w lokalu, którego jest właścicielem i który na co dzień zamieszkuje.

Tyle wynajmu, ile urlopu

Nie trzeba wyjaśniać faktu, że całoroczna dostępność lokalu w celach komercyjnych wyklucza go z rynku mieszkaniowego. Przeciętny Amerykanin dostaje dwa tygodnie urlopu w ciągu roku. Wobec powyższego rozsądny wydaje się pomysł ograniczenia liczby dni wynajmu do liczby dni urlopu przeciętnego właściciela-lokatora. Limit ten zaczął już obowiązywać w wielu miastach, jednak jeśli waszej firmie naprawdę zależy na dobru wspólnym, to nie czekajcie, aż zajmą się tym samorządy, ale sami dopilnujcie, by gospodarze Airbnb byli w pierwszej kolejności dobrymi obywatelami, a dopiero później przedsiębiorcami.

Markiewka: Dobro wspólne potrzebne na wczoraj!

Przeszkadza wam demokracja?

Zdaję sobie sprawę, że część biznesplanu Airbnb obejmuje zbieranie funduszy na prowadzenie batalii sądowych z ponad 100 tysiącami miast. Jednak czy naprawdę chcecie zarabiać w ten właśnie sposób – zwalczając demokrację? Czy rzeczywiście tak chcecie się zapisać w historii?

Model niekończącej się walki z systemem publicznym, który uprawia Airbnb, będzie kosztował was mnóstwo pieniędzy, ale jeszcze większą cenę poniesie społeczeństwo. Gdy miliony z nas nie będą miały gdzie żyć, co według was powinniśmy zrobić? Czy liczycie na to, że po prostu usuniemy się wam z drogi i umrzemy?

Łapówkarski model biznesowy

Spójrzmy prawdzie w oczy i nazwijmy lobbing korporacyjny po imieniu, jak reszta świata: łapówkarstwo. Dlaczego płacicie aż 13 firmom za lobbowanie w Kongresie? Dlaczego zatrudniliście firmę PR-ową, aby aż 28 razy spotkała się ze szkockimi delegatami? Dlaczego finansujecie ponad 400 fałszywych inicjatyw społecznych?

Zamiast przekupywać marionetkowych polityków będących na usługach korporacji, aby tworzyli prawo, które uderza w społeczeństwo, czemu nie prowadzić firmy tak, aby model jej działania nie zakładał obalenia demokracji?

Bezobsługowe hotele

Ewidentnie istnieje olbrzymi popyt na tego typu biznes. Ludzie nie lubią zamieszania związanego z zameldowaniem i wymeldowaniem. Lubią za to płacić online i mieć dostęp do kuchni. Lubią niepowtarzalne i interesujące przestrzenie. Jeśli je stworzycie, tłumnie do was przyjdą.

Miliarderom demokracja nie przeszkadza

Coraz więcej osób zaczyna regularnie podróżować. Prawdopodobnie istnieje więc popyt na więcej niż miliard obiektów hotelowych Airbnb na całym świecie. Airbnb mogłoby dobrze zarobić (naprawdę zarobić) na zrewolucjonizowaniu branży hotelowej. Od prawie dekady pławicie się w pieniądzach od inwestorów, dlaczego by więc, dla odmiany, nie zacząć osiągać zysków?

…albo Airbnbank

Geniusz przedsiębiorstw opartych na modelu gospodarki eksploatacji polega oczywiście na tym, że zgarniają ogromną część przychodów, nie ponosząc przy tym żadnego ryzyka ani kosztów, bo wszystkie uciążliwe wydatki zrzucają na barki zastępów gospodarzy. Czemu więc nie zaoferować gospodarzom możliwości inwestowania w całoroczne, przeznaczone do komercyjnego użytkowania obiekty wakacyjne?

Stwórzcie bank, dajcie gospodarzom kredyty mieszkaniowe i pozwólcie im na zakup lokali w apartamentowcach Airbnb położonych w specjalnie do tego przeznaczonych, wydzielonych pod działalność gospodarczą strefach. To umożliwi gospodarzom czerpanie biernego zysku z turystów, a wam pozwoli zarobić na wysokiej opłacie Airbnb i na odsetkach od kredytów, jak prawdziwym szychom z Wall Street.

Oprócz tego moglibyście nadzorować stan, czystość i bezpieczeństwo tych budynków, pobierając dalsze opłaty od gospodarzy. Moglibyście wynajmować lokale na parterze restauracjom, centrom fitness, sklepom spożywczym, pubom, salonom fryzjerskim i spa. A niech tam, moglibyście nawet przeznaczyć kilka pięter na dzieloną przestrzeń biurową i ostatecznie załatwić WeWork [amerykańska firma z branży nieruchomości komercyjnych, specjalizująca się w wynajmie przestrzeni coworkingowych – przyp. tłum.]. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie musielibyście już nigdy odebrać mieszkania żadnej rodzinie.

Bo każdy budynek mieszkalny, który znika z rynku, aby stać się przedmiotem najmu wakacyjnego, to o jeden za dużo.

Może wam się to podobać lub nie, ale wasza firma stoi w pierwszym szeregu szturmu, który gwałtownie komercjalizuje światowy rynek nieruchomości mieszkaniowych. Przewodzicie inwazji, która zmienia niezbędną ludzką potrzebę w zbywalny towar. Dostęp do przystępnego cenowo dachu nad głową to uniwersalne prawo człowieka, a obecna działalność Airbnb niszczy ludziom życie.

Słowo ostrzeżenia

Oczywiście, wiem: macie w pracy jedno zadanie – dbać o to, by ceny akcji Airbnb nieustannie rosły. Nie oczekuję więc, że weźmiecie pod uwagę którąkolwiek z tych sugestii. W tym wypadku pozostaje mi powiedzieć tylko jedno: cieszcie się, póki macie z czego. Ludzie już po was idą, a kiedy tak się stanie, poleje się krew. Myślicie, że protesty Occupy Wall Street były masowe? Poczekajcie, aż setki milionów wyeksmitowanych lokatorów zmiotą wasze imperium z powierzchni ziemi. Zasada numer jeden w biznesie: nigdy nie stawiaj zdesperowanych ludzi pod ścianą. Już wkrótce lista ofert na waszej stronie stanie się listą celów.

Spodziewajcie się tysięcy pozwów od urzędów miasta. Spodziewajcie się pozwów zbiorowych od wyeksmitowanych lokatorów i wykluczonych nabywców. Spodziewajcie się ludzi z widłami na ulicach. Spodziewajcie się tłumów bezdomnych wspinających się po murach waszych strzeżonych posiadłości.

Jak zatrzymać wirusa Airbnb – lekcje z Europy (spojler: oczywiście nie Wschodniej)

Jeśli pozostaniecie na dotychczasowym kursie, zapłacicie za to w ten czy inny sposób – postarajcie się więc o dobre ubezpieczenie albo wróćcie do pierwotnego modelu biznesu, a świat znów będzie mógł docenić, jak Airbnb ułatwia ludziom życie.

Osobista dygresja

We wrześniu spodziewamy się z żoną narodzin naszego pierwszego dziecka. Nasza umowa najmu wygasa w marcu przyszłego roku i mamy wielką nadzieję, że właściciel budynku ją przedłuży, że będziemy mogli zostać w miasteczku, które pokochaliśmy przez ostatnich kilka lat. Chcemy wychować dziecko w prawdziwym domu, ale bądźmy szczerzy – właściciel mógłby wyciągać o wiele więcej kasy, gdyby wynajmował dom na doby, a nie miesiące.

Tak samo sprawy mają się w całej naszej miejscowości. W ciągu zaledwie kilku dni firma zajmująca się wynajmem wakacyjnym zgarnia prawie każdą wystawioną na sprzedaż nieruchomość, płacąc za nią o wiele więcej, niż jest w stanie wysupłać którakolwiek z okolicznych rodzin. Jeśli ta sytuacja się utrzyma – a nic nie wskazuje, by miała się zmienić – to istnieje spore prawdopodobieństwo, że pobliska szkoła zamknie podwoje na długo przedtem, zanim nasze dziecko będzie mogło do niej pójść.

Święta własność prywatna? W Nowym Jorku niekoniecznie [rozmowa]

Nie potrafię opisać wam tego dołującego uczucia, które czuję w żołądku za każdym razem, kiedy dobiegająca sześćdziesiątki kobieta z przedmieść zatrzymuje się przed naszym domem i mówi do męża: „O, ten by się nadawał!”. Albo gdy, co gorsza, pod nasze okna podjeżdża van należący do firmy wynajmującej obiekty letniskowe i robi zdjęcia naszej posesji.

Nad głową tyka nam zegar i odlicza dni do nieuchronnie zbliżającej się chwili, gdy będziemy musieli przeprowadzić się do mniej atrakcyjnego, prawdopodobnie o wiele mniejszego lokalu, za który będziemy musieli płacić o wiele więcej – a wszystko to zawdzięczamy komodyfikacji rynku nieruchomości w rękach feudałów z Airbnb.

Co robić

Na świecie jest wiele do zrobienia, a sporo z tego to naprawianie wyrządzonych szkód.

Inwestorzy i członkowie zarządu Airbnb: w trosce o długofalowe bezpieczeństwo wspólne i doraźną przystępność cen wzywam was do pozbycia się akcji Airbnb, tak jak pozbywa się akcji firm z sektora paliw kopalnych i broni, lub przynajmniej, byście włączyli się w aktywizm i zmusili zarząd do rezygnacji z modelu biznesowego, który zezwala na wynajmowanie w ramach Airbnb lokali niezamieszkiwanych przez właściciela.

Gospodarze Airbnb: zachęcam was do wynajmowania tylko pomieszczeń lub lokali należących do waszej głównej nieruchomości mieszkalnej i sprzedaży wszelkich nieruchomości, które zawłaszczyliście z dobra wspólnego.

Goście Airbnb: namawiam was do wynajmowania pokoi w hotelach, ośrodkach wczasowych, zarejestrowanych pensjonatach i faktycznie do tego przeznaczonych obiektach najmu wakacyjnego w wydzielonych strefach działalności gospodarczej, a nie w dzielnicach mieszkalnych. Jeśli chcecie korzystać z Airbnb w etyczny sposób, upewnijcie się, że lokal, który wynajmujecie, rzeczywiście jest obiektem zamieszkiwanym przez właściciela, a nie takim, który został odebrany jakiejś rodzinie. Czerpanie radości z rodzinnych wakacji w miejscu, o którym wie się, że straciła je inna rodzina, jest głęboko niepokojące – czas, by do łask wróciła złota reguła wzajemności.

Czy Trudeau ukarze bogatych za sukces i spryt? Trzymamy kciuki!

Obywatele: lobbujcie u członków rady miejskiej, u powiatowych urzędników, reprezentantów władz krajowych, posłów i senatorów, aby wprowadzono zakaz wszelkiej działalności gospodarczej i inwestycyjnej w nieruchomościach mieszkalnych. Obojętnie, czy przyjmie on formę 500-procentowego dodatku za drugi dom, kosztownej licencji na dzierżawę czy kategorycznego zakazu prowadzenia bezobsługowych, niezamieszkanych przez właściciela hoteli – po prostu musimy wypędzić inwestorów z rynku nieruchomości mieszkalnych.

Lokale mieszkalne mają być domami. Rozszerzyliście zakres kapitalistycznej agendy, zamieniając domy w agresywne inwestycje; towary, które można sprzedać temu, kto zaoferuje najwyższą stawkę. Apeluję do was o powrót do korzeni, zanim społeczeństwo puści wasze imperium z dymem.

**
Jared A. Brock jest pisarzem, twórcą filmów dokumentalnych i podcasterem. Publikował w „Esquire”, „Guardianie”, „USA Today”, „HuffPost” i w tygodniku „Time”. Tu można podpisać petycję autora do Airbnb.

Artykuł opublikowany na stronie survivingtomorrow.org. Dziękujemy autorowi za zgodę na przedruk. Z angielskiego przełożyła Anna Opara.

Piszemy o Airbnb:

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij