Świat

50 lat po chilijskim puczu Pinochet postanawia umrzeć

O ile zamach stanu 11 września 1973 często opisuje się w kategoriach kontrrewolucji inspirowanej przez dawne elity i siły kapitału, o tyle pinochetowska reprywatyzacja doprowadziła do wykształcenia równoległych nowych elit biznesowych. Wprawdzie dyktatura nie stworzyła sobie oligarchii porównywalnej do tej po upadku ZSRR, ale i tak istotnymi beneficjentami reprywatyzacji byli ludzie reżimu.

W swoim najnowszym filmie El conde chilijski reżyser Pablo Larraín przedstawia dyktatora Augusto Pinocheta jako nieumarłego upiora-krwiopijcę. Po sfingowanej śmierci i latach spędzonych w ukryciu rozgoryczony niewdzięcznością swoich rodaków Pinochet wreszcie postanawia umrzeć – co w przypadku nieśmiertelnej istoty fantastycznej może nie być aż takie zupełnie łatwe.

Premiera filmu celowo zbiega się z pięćdziesiątą rocznicą zamachu stanu, w wyniku którego obalony został legalny rząd Salvadora Allende, a do władzy doszła wojskowa junta z Pinochetem na czele. I chociaż od jej upadku minęły już ponad trzy dekady, na chilijskiej szyi nadal widnieje ślad po ugryzieniu.

50 lat od chilijskiego puczu

Pucz rozpoczął się we wtorek 11 września 1973 roku i trwał krótko. Około dziewiątej rano siły powietrzne zbombardowały prezydencki pałac La Moneda. Strzały i wybuchy słychać rzekomo na nagraniu ostatniej odezwy radiowej Allende. Kilka godzin później prezydent już nie żył, odebrawszy sobie życie. Nawet dziś, słuchając tej pożegnalnej mowy Allende, można ulec pewnemu uniesieniu. „Bądźcie pewni, że […] na nowo otworzycie wielkie drogi, którymi wolny człowiek pójdzie budować lepszą wspólnotę”.

Dla wielu, zwłaszcza po lewej stronie, Allende ma status świętego. Ale równolegle funkcjonuje inna opowieść, w której Allende to proto-Chavez, pchający swój kraj w stronę socjalistycznej katastrofy. W tej wersji zamach stanu był co najmniej złem koniecznym; dziejowo uzasadnionym ratunkiem przed czerwoną zarazą. Niewątpliwie w przededniu zamachu stanu kraj pogrążony był w głębokim kryzysie. Inflacja sięgała 1000 procent, paraliż produkcji sprawiał, że na półkach brakowało podstawowych produktów, a ceny czarnorynkowe przebijały te oficjalne nawet dziesięciokrotnie.

Dr Salvador Allende, z zawodu chirurg, objął urząd trzy lata wcześniej, w listopadzie 1970 roku, wygrywając wybory na czele Unidad Popular, skomplikowanego bloku organizacji lewicowych, z poparciem zaledwie 36 proc. Programem politycznym Allende miał być socjalizm po chilijsku – „o smaku empanad i czerwonego wina”, a wiodącymi do niego środkami – reforma agrarna, prywatyzacja wielu gałęzi gospodarki, znaczący wzrost pensji i regulacja cen produktów.

Bronią ziemi przed najazdem koncernów. Państwo nazywa ich terrorystami

Wychodząc z keynesowskich pozycji, rząd Unidad Popular liczył, że zasilanie portfeli przez odgórny wzrost plac zwiększy konsumpcję i w konsekwencji napędzi gospodarkę. Początkowo wszystko zdawało się iść dobrze: produkcja wzrastała, a bezrobocie spadało. W rękach wielu obywateli kraju wreszcie pojawiły się pieniądze i mieli je na co wydawać. Taki był mniej więcej pierwszy rok rządów Allende. Do czasu.

Miedziana rewolucja

Jednym ze środków do sfinansowania pokojowej rewolucji Allende miała być miedź, czyli główny produkt eksportowy Chile. Rząd Unidad Popular dokończył nacjonalizację przemysłu wydobywczego miedzi, kontrolowanego w dużej mierze przez zagraniczne firmy, głównie z USA. Jednak już w 1971 roku ceny miedzi spadły o jedną czwartą, znacząco ograniczając zdolność rządu do finansowania zwiększonych wydatków.

Podobnie jak nacjonalizacja miedzi, również reforma agrarna nie była w żadnym wypadku pomysłem własnym socjalistów. Ogromna koncentracja ziemi rolnej w rękach latyfundystów – 80 proc. gruntów znalazło się w posiadaniu 7,5 proc. właścicieli – była jedną z głównych przyczyn nierówności i biedy w Chile pierwszej połowy XX wieku. Z jednej strony ten tradycyjny model jeszcze z czasów kolonialnych charakteryzował się niską produktywnością i słabym wykorzystaniem ziemi, z drugiej strony sprawiał, że wiele rodzin wiejskich żyło w stanie permanentnej biedy.

W związku z panującą w chilijskiej klasie politycznej zgodą co do konieczności reformy rolnej proces uwłaszczeniowy zaczął raczkować już za dwóch poprzednich rządów – „bezpartyjnego” Allesandriniego i później chadeka Freia. Ale to administracja Allende znacząco go przyspieszyła. Efektem ubocznym tej akceleracji było (tak twierdzą niektórzy) spowolnienie produkcji i w konsekwencji już w 1971 roku Chilijczycy zmuszeni byli importować żywność na niespotykaną wcześniej skalę, co dodatkowo obciążyło już napięty budżet.

W lewicowej narracji usprawiedliwienia dla klęski socjalistycznego projektu szuka się w jankeskich konszachtach. Słynna jest notatka ze spotkania Nixona z szefem CIA po zwycięstwie Allende, w której Nixon żądał: „Make the [Chilean] economy scream” (spraw, by chilijska ekonomia krzyczała). Tak zwana „niewidzialna blokada”, wprowadzona przez gringos, to m.in. embargo na eksport części przemysłowych i wstrzymanie pożyczek, które stanowiły istotny element chilijskiego budżetu. Przykładowo, w dekadzie 1960–1970 Inter-American Development Bank pożyczył Chile łącznie 310 milionów dolarów, podczas gdy w ciągu trzech lat rządów Allende analogiczna suma spadła do zaledwie 2 milionów.

Pinochet – dyktator z przypadku

Jednocześnie dużo skuteczniejszy sabotaż wobec chilijskiej gospodarki prowadzony był od wewnątrz. Historyk Jorge Magasich wymienia szereg spotkań, w których uczestniczyli przedstawiciele elit, wojska i wielu przyszłych urzędników dyktatury, m.in. właściciel w zasadzie całej istotnej prasy codziennej Agustín Edwards czy szef SOSOFA (chilijski odpowiednik Konfederacji Lewiatan) Orlando Sáenz. Konspiracja zawiązana na jednym z tych spotkań miała na celu rozkręcenie „kryzysu gospodarczego, […] który wywoła panikę w społeczeństwie i zmusi do błagań o wojskową interwencję”.

Magasich doszukuje się w tym inspiracji nie tylko dla strajków przewoźników, które paraliżowały dostawy żywności, ale też szeregu aktów terroryzmu, niszczenia fabryk i zamachów, w tym tego najgłośniejszego, w którym zginął szef sił zbrojnych René Schneider.

Tu narodził się neoliberalizm i tutaj umiera

Co ciekawe, celem jednego z niedoszłych zamachów miał być również bratanek przyszłego dyktatora. Po śmierci generała Schneidera to właśnie Pinochet został mianowany szefem armii jako ten, który miał opinię apolitycznego profesjonalisty i po którym spodziewano się lojalności wobec demokratycznie wybranego prezydenta. Zwolennicy interwencji wojska widzieli w nim prawdopodobną przeszkodę i czynnik niepewny.

I o ile sam Pinochet przedstawiał się później jako spiritus movens przewrotu, o tyle wiele wskazuje na to, że o planach puczu dowiedział się zaledwie kilka dni przed 11 września. Gdy w wyniku przewrotu zawiązał się quadrumvirat złożony z szefów armii, lotnictwa, marynarki wojennej i karabinierów, Pinochet został jego twarzą głównie z racji tradycyjnej precedencji armii nad resztą sił zbrojnych.

Jednym z pierwszych działań junty było przeprowadzenie brutalnych czystek w iście stalinowskim stylu. Szacunki mówią o 38 tysiącach aresztowanych, z czego zdecydowana większość poddawana była torturom. Ponad trzy tysiące osób zostało zamordowanych lub „znikniętych” (desparecidos). Wiele rodzin wciąż walczy o to, by dowiedzieć się, gdzie leżą szczątki ich ojców i matek.

Reforma Balcerowicza w Ameryce Łacińskiej

Porównywalna trauma dla dużej części społeczeństwa chilijskiego wiąże się z gospodarczymi działaniami dyktatury, która błyskawicznie zaczęła odwracać reformy socjalistów i wprowadzać terapię szokową w celu zatrzymania spadku wartości pieniądza (po polsku: plan Balcerowicza). Neoliberalne elektrowstrząsy ostatecznie spowolniły inflację, ale kosztem gwałtownego spadku jakości życia biedniejszych warstw chilijskiego społeczeństwa.

Chile: kolejna przegrana rewolucja

czytaj także

Była to część programu zarysowanego w El ladrillo, czyli Cegle, ideologicznym planie gospodarczym dla Chile spisanym przez tzw. Chicago Boys. Chłopcami z Chicago nazywano grupę stypendystów rządu USA, którzy terminowali na Uniwersytecie Chicagowskim u samego proroka wolnego rynku, Miltona Friedmana. Prywatyzacja właściwie wszystkiego – od przemysłu, przez szkolnictwo po system ubezpieczeń społecznych, była naturalną konsekwencją ich wiary w nieomylne, samoregulujące się rynki. Kulminacją tych zmian była obowiązująca do dziś konstytucja z 1980 roku, która uczyniła Chile bodaj jedynym państwem na świecie, w którym urynkowione są nawet źródła wody.

Niewątpliwie dumny ze swoich wychowanków, Friedman wykreował legendę „chilijskiego cudu”, wedle której wolnorynkowe reformy z czasów dyktatury pozwoliły Chile wyprzedzić gospodarczo inne kraje Ameryki Łacińskiej. Gdyby porównać PKB per capita, to Chile faktycznie wypada dużo lepiej od średniej. Ale ten trend pojawia się dopiero w latach 90., po demokratycznych wyborach, i naturalnie niewiele mówi o tym, czy Chilijczykom faktycznie żyje się dobrze.

W 1982 r., po kilku latach od przewrotu, Chile dotyka kolejny kryzys, związany z obsługą zagranicznego zadłużenia. Podobny problem dotyczy właściwie wszystkich państw latynoskich na początku lat 80., ale w neoliberalne Chile uderza szczególnie mocno. Dzieje się tak dlatego, że w zderegulowanym systemie państwo nie sprawowało żadnej kontroli nad wpływem zagranicznej gotówki.

O ile zamach stanu 11 września 1973 często opisuje się w kategoriach kontrrewolucji inspirowanej przez dawne elity i siły kapitału, o tyle pinochetowska reprywatyzacja doprowadziła do wykształcenia równoległych nowych elit biznesowych. Wprawdzie dyktatura nie stworzyła sobie oligarchii porównywalnej do tej po upadku ZSRR, ale i tak istotnymi beneficjentami reprywatyzacji byli ludzie reżimu. Dla przykładu, jedno z największych przedsiębiorstw wydobycia miedzi na świecie trafiło po dziwnie niskiej cenie w ręce zięcia Pinocheta.

Na kogo głosowałby Augusto Pinochet?

W filmie Larraína rozgoryczenie Pinocheta-wampira wzbudza nie tyle łatka mordercy (to w końcu wojskowego nie obraża), ile to, że po latach uznany zostaje za złodzieja. Dyktator przez lata dbał o obraz siebie jako nieskazitelnego, cnotliwego zarządcy. Dziś wiemy, że pod tą maską krył się kolejny cwaniaczek, który położył łapska na niemal 18 milionach dolarów z publicznej kasy. Czeki na kwotę 3 milionów dolarów, które wojsko wypłaciło ot tak synowi Pinocheta, przeszły do historii Chile pod wdzięczną nazwą Pinoczeków. Wszystko to działo się w czasie, gdy około połowy Chilijczyków żyło poniżej umownej granicy ubóstwa.

Filmowy upiór-dyktator podejrzewa, że Chilijczycy go raczej nie kochają. Ale nawet po pół wieku Chilijczycy są wciąż podzieleni w sprawie oceny zamachu stanu. W najświeższej wersji przeprowadzanych od 2003 roku badań Market & Opinion Research International niemal 40 proc. ankietowanych zgadza się z oceną Pinocheta jako człowieka, który zmodernizował chilijską gospodarkę i 36 proc. uważa, że zamach stanu był uzasadniony. W ostatnich wyborach prezydenckich w 2021 roku 44 proc. Chilijczyków oddało swój głos na Jose Antonio Kasta, czyli kandydata, który z duma obwieścił: Pinochet głosowałby na mnie.

35-letni lewicowiec prezydentem Chile

czytaj także

35-letni lewicowiec prezydentem Chile

Magdalena Krysińska-Kałużna

Tamte wybory, organizowane po zamieszkach roku 2019, wygrał ostatecznie lewicowy kandydat Gabriel Boric. Pamiętam rzesze rozśpiewanych i roztańczonych ludzi na La Alamedzie, którzy wyszli wysłuchać przemowy Borica wkrótce po ogłoszeniu wyników tamtych wyborów. Wtedy wydawało mi się, że jestem świadkiem momentu przełomowego w historii Chile. Ale już rok później, we wrześniu 2022, Chilijczycy odrzucili w referendum projekt nowej progresywnej konstytucji.

Zastąpienie pinochetowskiej ustawy zasadniczej nową, bardziej prospołeczną, byłoby w interesie większości Chilijczyków. Ale przekonanie ich do tego nie będzie proste, tym bardziej że jednocześnie ktoś inny straszy ich „Chilezuelą” i wściekłymi komunistami, chcącymi regulować każdy aspekt życia. Obecnie trwa drugie podejście do procesu tworzenia nowej konstytucji. Kolejne referendum ma odbyć się jeszcze w grudniu.

**

dr Tomasz Steifer – pracownik naukowy IPPT PAN i Universidad Católica de Chile. Prowadzi badania z logiki matematycznej, informatyki teoretycznej i teorii wyboru społecznego. W Chile mieszka i pracuje od 2021 roku. Publikował m.in. w Krytyce Politycznej i Przeglądzie Spawalnictwa.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij