Świat

Bronią ziemi przed najazdem koncernów. Państwo nazywa ich terrorystami

Trudno jest bronić prawa do ziemi w kraju, gdzie wciąż obowiązuje konstytucja z czasów dyktatury Pinocheta. Gdy koncerny rolnicze i drzewne zawłaszczają miliony hektarów i dewastują środowisko, Mapucze stawiają czynny opór, a państwo nazywa ich walkę terroryzmem. Magdalena Krysińska-Kałużna rozmawia z chilijskim geografem Diego Benaventem Peñą.

Mapucze („ludzie ziemi” w języku mapudungun) są narodem tubylczym zamieszkującym terytoria Chile i Argentyny; w samym Chile jest ich 1,8 miliona. Chilijska konstytucja, pochodząca z czasów dyktatury Pinocheta, nie uznaje praw ludów tubylczych, umożliwia jednak sądom wojskowym wydawanie wyroków wobec cywilów za „terroryzm i wewnętrzną dywersję”. Ten przepis stosowany jest niemal wyłącznie wobec Mapuczów, którzy nigdy nie zaprzestali domagania się zwrotu zabranych im terytoriów.

W sprawie więzionych i prześladowanych Mapuczów wielokrotnie wypowiadała się Amnesty International i inne organizacje broniące praw człowieka. W październiku 2021 roku ustępujący prezydent Chile Sebastián Piñera wprowadził w części kraju zamieszkanej przez Mapuczów stan wyjątkowy.

Ameryka Łacińska: rok kryzysów i przełomów

Magdalena Krysińska-Kałużna: Pochodzisz z Cañete, miejscowości położonej na tradycyjnych terytoriach Mapuczów. Jest to obszar ciągłego konfliktu pomiędzy potomkami ludzi, którzy przez państwo chilijskie zostawili pozbawieni ziemi (w 1929 roku Mapucze mieli już tylko 5 proc. terenów, które wcześniej zajmowali), oraz instytucjami i ludźmi reprezentującymi to państwo i jego politykę wywłaszczenia. Mapucze, naród, który kontrolował ogromne obszary dzisiejszych Chile i Argentyny, został pokonany przez kolonistów dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Stał się wówczas narodem biedaków. Jednak nigdy się nie poddali. Przynajmniej od połowy XX wieku aktywnie uczestniczyli w polityce. Dostali się też do Kongresu Narodowego, gdzie szukali pomocy, informując o toczących się wywłaszczeniach, mimo to nie otrzymali wsparcia. Dlaczego nikt im nie pomógł? Jakie są historyczne korzenie i najważniejsze przyczyny obecnego konfliktu?

Diego Benavente Peña: Te przykłady Mapuczów uczestniczących w przeszłości w polityce krajowej, które podajesz, to raczej wyjątki. Widoczni i realnie uczestniczący w polityce byli podczas rządów Jedności Ludowej, lewicowego sojuszu, który w 1970 roku wyniósł do władzy prezydenta Allende. W latach 1970–1973, w trakcie reformy rolnej Mapucze dużo osiągnęli zarówno w kwestiach dotyczących odzyskiwania ziemi, jak i przysługujących im praw. Najlepiej ilustruje to seria wydarzeń nazywanych cautinazo. Rolnicy Mapucze dokonywali wówczas masowych zajęć ziemi, do której mieli roszczenia. Wydarzenia te były tak istotne, że nawet ówczesne Ministerstwo Rolnictwa przeniosło się do Temuco, które znajduje się w centrum terytorium Mapuczów.

Krajobraz regionów Mapuczów w Chile. Fot. FICG.mx/flickr.com

Cały ten proces został natychmiast zahamowany wraz z przewrotem wojskowym Pinocheta w 1973 roku.

Historycznym źródłem obecnego konfliktu było dążenie Chile i Argentyny do suwerenności i konsolidacji terytorialnej. Jednocześnie zainteresowano się żyznymi terenami Mapuczów, które poprzez włączenie ich do krajowej dynamiki produkcyjnej miały zwiększyć potencjał rolno-leśny kraju. Włączenie to było też konieczne, aby zaspokoić zapotrzebowanie na żywność w kopalniach saletry na północy kraju oraz popyt rynków zagranicznych.

Te potrzeby skłoniły Chile i Argentynę do zainicjowania niesławnych kampanii wojskowych znanych jako „Pacyfikacja Araukanii” i „Podbój Pustyni”. W tym czasie ziemie Mapuczów zmniejszyły się do swego rodzaju niewielkich działek, tak zwanych redukcji, które po stronie chilijskiej zwano „nadaniami z łaski” (títulos de merced). W tym samym czasie powstawały liczne forty, miasta i miasteczka, które miały zachęcać do osiedlania się przedstawicieli chilijskiego aparatu biurokratycznego i osadników, a także ułatwiały eksploatację lokalnych zasobów.

W tym procesie Mapucze całkowicie utracili polityczną autonomię. Na własnym terytorium byli teraz dyskryminowani przez niedawno przybyłych chilijskich i zagranicznych osadników, a także przez instytucje państwowe. To jest rana, która wciąż krwawi.

Tu narodził się neoliberalizm i tutaj umiera

Dyktatura Pinocheta była niezwykle represyjna dla całej opozycji, a dla społeczności tubylczych był to również czas, kiedy ponownie odbierano im należące do nich ziemie. W 1978 roku następuje podział wszystkich terenów wspólnotowych, każda rodzina otrzymuje zaświadczenie posiadania „własności prywatnej”. (Własność wspólnotowa stawała się własnością prywatną, jeśli choć jeden członek wspólnoty wyraził takie życzenie. Wówczas ochrona, jaką objęte były tereny wspólnotowe, przestawała istnieć. Podzielono w ten sposób ponad 1600 wspólnot, wydano ponad 63 tysiące indywidualnych tytułów własności obejmujących 315 tysięcy hektarów – przyp. aut.). Jak przewrót wojskowy z 1973 roku wpłynął na życie Mapuczów?

Tuż po zamachu stanu przerwano proces zwracania ziemi społecznościom tubylczym i odebrano im prawa zdobyte za rządów Allende. W trakcie kontrreformy rolnej Mapucze stracili ziemię, którą odzyskali przed laty – stracili nawet więcej, niż mieli przed reformą. Podejmowano próby prywatyzowania ich gruntów, rozbijania własności i struktury wspólnotowej. Nie udało się jednak dokonać tego we wszystkich wspólnotach.

Innym procesem, który naznaczył okres dyktatury, a obecnie jest osią konfliktu, było wdrożenie modelu leśno-ekstraktywistycznego na terytoriach Mapuczów. Doprowadzono do tego „dekretem 701”, który umożliwiał państwu finansowanie do 75 proc. kosztów założenia prywatnych plantacji oraz zwolnienie plantatorów z podatku gruntowego. Ten dekret obowiązywał aż do 2016 roku.

Firmy leśne posiadają obecnie miliony hektarów, które kiedyś należały do ​​narodu Mapuczów. Zapełniły to terytorium monokulturami sosny i eukaliptusa, co do których negatywnego wpływu na glebę i wodę mamy więcej niż pewność.

Jak to możliwe, że w demokratycznym kraju prawo antyterrorystyczne wprowadzone w czasach dyktatury Pinocheta jest nadal stosowane wobec społeczności tubylczych?

Chile ma niepewną, słabą demokrację i konstytucję uchwaloną w czasach dyktatury, która pozwala na kryminalizację Mapuczów i militaryzację regionu w celu utrzymania kontroli nad terytoriami tubylczymi. Ziemie przodków Mapuczów są eksploatowane przez duże i wpływowe grupy biznesowe, funkcjonujące głównie w sektorze leśnym. Na niszczące środowisko naturalne monokultury Mapucze odpowiedzieli akcjami sabotażowymi przeciwko przemysłowi, przeciwko kapitałowi.

Palin, czyli najpopularniejszy sport w tradycyjnych regionach Mapuczów. Fot. Hugo Solar/flickr.com

Sprawiedliwą walkę ludzi o odzyskanie tego, co zostało zawłaszczone i co nadal jest eksploatowane kosztem licznych szkód społecznych i ekologicznych, państwo nazywa terroryzmem. Biorąc pod uwagę, że część Mapuczów walczy o naprawienie krzywd wyrządzonych ich narodowi, odbudowanie jego znaczenia, państwo reaguje ostro. Chce, by jego zwolennicy i krytycy nie mieli wątpliwości, że w kwestiach suwerenności nie ustąpi.

Chile chciało dotychczas prezentować się jako kraj stabilny dla inwestorów. Zastraszając każdą grupę społeczną, która zamierza podjąć działania przeciwko funkcjonującemu modelowi ekstraktywistycznemu. Stało się to jasne wraz z wybuchem społecznym 18 października 2019 roku, kiedy demonstranci odnosili poważne urazy bez względu na pochodzenie etniczne, a represje i tortury w taki sam sposób dotykały Chilijczyków i Mapuczów.

W Chile podział na lepszych i gorszych jest nie tylko ekonomiczny, ale też rasowy

Na terytoriach Mapuczów działają duże firmy rolnicze, które niszcząc glebę, prawie nikogo nie zatrudniają. W całej Ameryce Łacińskiej zdarzają się podobne sytuacje, nasilają się konflikty o zasoby. Region jest najniebezpieczniejszy na świecie dla ekologów, zwłaszcza tubylczych. Jednak nie we wszystkich miejscach, w których trwają konflikty, państwo wprowadza stan wyjątkowy. Co szczególnego wydarzyło się na południu Chile, co sprawiło, że kończący urzędowanie prezydent Piñera zdecydował się w październiku 2021 roku wprowadzić w tym regionie stan wyjątkowy?

Zatrzymanie protestujących Mapuczów w regionie Araucanía. Fot. Laura Quintana/Radio Bío-Bío/flickr.com

Na tym obszarze w regionach wiejskich przemoc znacznie wzrosła w ostatnich latach.

Wszystko zaczęło się od sabotażu maszyn leśnych i przejmowania majątków obracających ogromnym kapitałem osób i firm. Przesłanie było zawsze jasne – zwrot zawłaszczonych ziem i uregulowanie działalności leśnej na tym terenie. Odpowiedzią państwa była obrona interesów kapitału leśnego: represje, najazdy na wspólnoty, zabójstwa i aresztowania ludzi, którzy stawali się więźniami politycznymi. Przemoc państwowa zradykalizowała niektóre grupy Mapuczów tak, że ich odpowiedzią również stała się nasilona przemoc. W tym klimacie państwo nie było w stanie (lub nie chciało) stworzyć instytucjonalnych kanałów, które byłyby odpowiedzią na żądania Mapuczów. Dlatego przemoc tylko się nasilała.

Innym, być może mało znanym aspektem tej sytuacji, są ataki „pod fałszywą flagą”, do jakich dochodzi na tym terytorium. Ludzie pozbawieni skrupułów i policyjni infiltratorzy prowokują przemoc, która często pozostaje bezkarna. Myślę, że ta bezczynność państwa i działalność prowokatorów odpowiadają za wszystkie te brutalne czyny dokonywane przez ludzi „bez twarzy”. Państwo chce w ten sposób wywołać poczucie niepewności i strachu, właśnie po to, by mieszkańcy i media uznali stan wyjątkowy za niezbędny środek do przywrócenia „pokoju” i „ładu”.

W ten sposób państwo może kontynuować i pogłębiać represyjną politykę, dążąc do rozwiązania konfliktu za pomocą krwi i kul, a nie poprzez dialog i negocjowanie z narodem rozwścieczonym tak wielką krzywdą i niesprawiedliwością, jakie go spotkały.

Chile: krach wolnorynkowej dystopii

Działasz na rzecz zażegnania konfliktu.

Pisząc pracę magisterską, przedstawiłem propozycję horyzontalnie prowadzonego dialogu międzykulturowego, który zastąpiłby przemoc. Chodziło o próbę stworzenia jakiejś oddolnej instytucjonalności, która nie byłaby zależna od instytucjonalności oficjalnej.

Pracuję nad projektem badawczym, który ma na celu unaocznienie przeszłości i teraźniejszości Mapuczów żyjących w środowisku miejskim obszaru metropolitalnego Concepción. Zaznaczamy na mapach miejsca historycznie i kulturowo ważne dla Mapuczów, a także konflikty, które występują na tym obszarze. Zaznaczamy również toponimy w mapudungun, języku tego ludu. Mapy, które tworzymy, pomogą zrozumieć terytorium postrzegane z perspektywy Mapuczów.

Mapucze w regionie Araucanía w Chile. Fot. Diego Martin/flickr.com

Przygotowuję właśnie artykuł dla Fundacji Pokonywania Ubóstwa, której celem jest generowanie zaleceń dla różnych agencji państwowych, dotyczących ubóstwa i konfliktów w dystrykcie Cañete. Niektóre z tych zaleceń to tworzenie chronionych przestrzeni tubylczych, w których pewne działania gospodarcze sprzeczne z rdzennym światopoglądem, percepcją świata i przestrzeni, zostaną ograniczone, jednocześnie nadając priorytet innym sposobom użytkowania gruntów i działalności gospodarczej. Dodatkowo mają być tworzone pluralistyczne przestrzenie prawne, które umożliwią inne sposoby regulowania kwestii związanych z terytorium, jego użytkowaniem i posiadaniem (lub nieposiadaniem).

Teraz w Chile powstaje nowa konstytucja. W Konwencji Konstytucyjnej, organie powołanym do opracowania nowej konstytucji, zasiada 17 przedstawicieli społeczności tubylczych. Jej przewodniczącą do 5 lutego była Elisa Loncon, nauczycielka Mapucze. Czy myślisz, że może to zmienić sytuację tego ludu w Chile?

Oczywiście, że zmieni. Najważniejsze pytanie brzmi: w jaki sposób? Istnieją obecnie grupy Mapuczów, które uważają, że odbudowa świata Mapuczów, odzyskanie ziemi i autonomii musi dokonać się poprzez samostanowienie, poza jakąkolwiek chilijską instytucją. Nie uważają, że powinni przestrzegać reguł gry narzuconych przez państwo chilijskie.

Biorąc pod uwagę, że proces tworzenia konstytucji jest fundamentalną częścią instytucji chilijskich, dla tych grup udział Mapuczów w tym procesie wywołuje efekt przeciwny do zamierzonego. Inne grupy szukają natomiast rozwiązania konfliktu w ramach instytucjonalnych, dążą do prowadzenia negocjacji i dialogu. Osobiście uważam, że obie formy walki są właściwe i odpowiadają dążeniu do tego samego celu różnymi środkami. Ostatecznie przedstawiciele obu stanowisk będą musieli prowadzić dialog i szukać pokojowego rozwiązania konfliktu. To jest szansa, jaką daje nowa konstytucja i nowy rząd. Miejmy nadzieję, że represyjna tradycja państwa nie okaże się silniejsza niż te wiatry zmian.

Liderka Mapuczów Elisa Loncón. Fot. Robinson Esparza/flickr.com

Czy widzisz jakieś zmiany w waszym regionie, pomimo że nowy prezydent nie rozpoczął jeszcze urzędowania? Czy ludzie mają nadzieję, że sytuacja się poprawi?

W tej chwili atmosfera nie jest tak napięta jak między wrześniem i listopadem ubiegłego roku, jednak konflikt nie wygasł całkowicie.

Czuć pewne zmiany, bo – zgodnie z oświadczeniami poczynionymi przez prezydenta Borica – istnieje przekonanie, że stan wyjątkowy nie zostanie przedłużony. Izkia Siches, która w nowym rządzie obejmie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, deklaruje „dialog ze wszystkimi aktorami, nawet z CAM”. CAM, czyli Coordinadora Arauca Malleco, to autonomiczna organizacja Mapuczów, która przyznała się do kilku działań sabotażowych wobec maszyn stosowanych w leśnictwie. Jej celem jest odzyskanie praw do ziemi. Do tej pory żaden rząd nie deklarował zamiaru prowadzenia dialogu z nimi. Prezydent elekt zapowiedział też swoje wsparcie dla pracy norweskiej organizacji Nansen Center for Peace and Dialogue, która działa w regionie od połowy ubiegłego roku.

35-letni lewicowiec prezydentem Chile

czytaj także

35-letni lewicowiec prezydentem Chile

Magdalena Krysińska-Kałużna

Wreszcie – chociaż to akurat nie zależy od prezydenta – niedawno Konwencja Konstytucyjna zatwierdziła propozycję, która określa Chile jako państwo wielonarodowe. To daje szanse na większą autonomię dla ludu-narodu, jakim są Mapucze.

Musimy zobaczyć, co wyniknie z powstających teraz planów i jak się zmaterializują deklarowane intencje. Z całego serca pragnę, żeby ​​wszystko poszło dobrze i żebyśmy osiągnęli prawdziwy pokój, trwały i oparty na sprawiedliwości.

**
Diego Benavente Peña – geograf z Universidad de Concepción, członek Grupy Badawczej ds. Procesów Międzykulturowych w Architekturze, Urbanistyce i w Terenie (Grupo de Investigación en Procesos Interculturales en Arquitectura, Urbanismo y Territorio), która uczestniczy w debacie na temat historycznych i aktualnych procesów kształtowania się miast, począwszy od krytycznego spojrzenia na wewnętrzne procesy kolonizacji dokonywane przez państwo narodowe.

Magdalena Krysińska-Kałużna – etnolożka, doktor habilitowana nauk humanistycznych, zajmuje się antropologią prawa i kulturami społeczeństw tubylczych Ameryki Łacińskiej. Prowadziła badania w Meksyku i Amazonii, jest autorką m.in. książek Yamashta, czyli Ten Który Prawie Umarł. Proces kontaktu a przetrwanie kultur indiańskich w Amazonii oraz Prawo jako mit. Relacja pomiędzy tubylczym prawem zwyczajowym a prawem stanowionym. W 2013 roku, jako prezeska fundacji Aldea, zainicjowała rozmowy między przedstawicielami chilijskich Mapuczów a organizacjami IWGIA i Transcend, których celem było stworzenie programu dla grupy akademickiej działającej jako inicjator procesu mediacyjnego na obszarach objętych konfliktem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij