Jeśli już polskie kino zajmuje się nastoletnimi bohaterami, to wychodzą z tego jakieś straszne dramaty społeczne, z bardzo ciężkim tematem.

Jeśli już polskie kino zajmuje się nastoletnimi bohaterami, to wychodzą z tego jakieś straszne dramaty społeczne, z bardzo ciężkim tematem.
„Cruella” jest jak kostium pozszywany ze zbyt wielu kawałków, upinany wprost na ciele tuż przed pokazem.
W Easttown, umęczonym nie tylko makabryczną zbrodnią, ale całą serią plag, kobiety nie są od wygłaszania kwestii, których jedyny cel to utorowanie drogi szeryfom przywracającym ład i porządek.
To nostalgiczna wycieczka z pompą – żeby nagrać program, odbudowano nawet stare serialowe dekoracje, po to, aby aktorzy się po nich przechadzali i płakali ze wzruszenia.
Gülbin mówi siostrze: 35 lat temu ktoś kopnął naszą mamę, kiedy była w ciąży, od tego czasu codziennie zarabiamy kopniaki. Kinga Dunin ogląda serial „Etos”.
Nagrodzony Oscarem i Złotym Lwem w Wenecji „Nomadland” Chloé Zhao ogląda się jak film katastroficzny, czy wręcz postapokaliptyczny.
Czy za kolejnym powrotem hiszpańskiego reżysera do „Głosu ludzkiego” Jeana Cocteau kryje się coś więcej niż domykanie dawnych wątków i po prostu chęć pracy z Tildą Swinton na tekście, z którym Almodóvar czuje się pewnie?
„Klangor”, nowa polska produkcja, nie jest z pewnością kryminałem, który miałby społeczne czy polityczne ambicje. Jednak trochę ciekawych rzeczy w nim widać.
Jeśli kojarzycie „07 zgłoś się” jako serial do cna seksistowski, to możliwe, że pamiętacie raczej jego popularną parodię. W warstwie obyczajowej wyprzedzał swoją epokę.
Zmarł Bronisław Cieślak. Telewizje przypominają serial „07 zgłoś się” o poruczniku Borewiczu, milicjancie, który cytuje literaturę piękną, używa Old Spice’a, a w tenisa gra z Mieczysławem Wilczkiem.
Żeby go zdobyć, musi poznać źródło jego poczucia własnej wartości, a następnie zagrać na nim, wcielając się w kobietę z jego najskrytszych fantazji, dopełniającą obraz mężczyzny, którym chciałby się stać.
Pewien gość, z którym pracowałem, powiedział mi kiedyś, że póki ma się czym zająć, jakoś to leci, najgorzej jest tuż przed snem, kiedy człowiekowi zaczynają przychodzić do głowy różne głupoty. Myślę, że nie tylko jego to dręczyło.