Film, Muzyka

Nie żyje Sinéad O’Connor. Próbowała nas ostrzec, ale nie słuchaliśmy

Sinead O'Connor

W 1992 roku wypowiedziała w telewizji słowa „walczcie z prawdziwym wrogiem”, pokazała do kamery zdjęcie Jana Pawła II i porwała je na kawałki. Na lata została za to scancelowana. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że Sinéad O’Connor nie żyje.

Jednym z mocniejszych elementów biograficznych opowieści o kobietach, które dziadowsko potraktowano w latach 80. czy 90., są fragmenty starych wywiadów telewizyjnych. W filmie Pamela. Historia miłosna (2023) oglądamy wywiady z Pamelą Anderson, w których modelka i aktorka ciągle odpowiada na pytania o cycki. Britney Spears na początku kariery wiecznie musiała odpowiadać na pytania o swoje życie prywatne. A w filmie Nothing Compares (2022) o Sinéad O’Connor artystka co rusz słyszy pytania, czy komentarze na temat swoich krótkich włosów. Dziś ogląda się to z zażenowaniem. Ale zapewniam was, że to wcale nie znaczy, że tamte czasy minęły.

Jeśli nie oglądaliście dokumentu Nothing Compares, to właśnie jest najlepsza okazja, żeby to nadrobić.

W środę 26 lipca dowiedzieliśmy się, że Sinéad O’Connor nie żyje. Irlandzka piosenkarka zmarła w wieku 56 lat. Przez lata była zapomniana. W Polsce masowo przypomnieliśmy sobie o Sinéad wiosną tego roku, kiedy TVN24 pokazał reportaż o tym, że Karol Wojtyła wiedział o pedofilii w Kościele. Media społecznościowe zalały zdjęcia Sinéad O’Connor z występu telewizyjnego, podczas którego podarła zdjęcie papieża Jana Pawła 2. Czasem ludzie dodawali, że czas przeprosić Sinéad O’Connor.

Nie jest tak, że przed reportażem TVN24 nikt nic o JP2 i jego głupich i złych działaniach nie mówił. I że nikt nie mówił o przestępstwach ukrywanych przez Kościół. Ona mówiła. Zapłaciła za to zniszczeniem kariery i traumą. Dziś wiele osób w mediach społecznościowych udostępnia zdjęcie z programu telewizyjnego, w którym piosenkarka porwała zdjęcie JP2.

Stempin: Walka z „trądem” w Watykanie

 

Pochodzę z teokracji

Wychowana w katolickiej Irlandii Sinéad O’Connor wspomina w filmie Nothing Compares, że jako dziecko traktowała religię poważnie. Kiedy miała 14 lat, trafiła do ośrodka dla młodzieży, bo jak sama mówi, sprawiała kłopoty. Po latach wątek tego, że wielokrotnie zmieniała szkoły i była tzw. trudnym dzieckiem, będzie wracać w wywiadach. Po latach, kiedy wspomina w filmie o Irlandii, mówi, że pochodziła z teokracji.

Kraj bez Boga [rozmowa]

Ośrodek, w którym wyląduje nastoletnia O’Connor, prowadziły zakonnice, siostry magdalenki. Pierwszą piosenkę dla zespołu In Tua Nua, Take my hand, napisała zainspirowana wydarzeniami z ośrodka. Za karę zakonnica zamykała ją w hospicjum, żeby nastolatka zobaczyła, jak może skończyć, jeśli nie będzie posłuszna. Nocą w hospicjum starsze kobiety wołały o pomoc. W pobliżu nie było ani zakonnic, ani pielęgniarek. Sinéad była przerażona.

O kobietach, jakie młoda Sinéad widziała w latach 80. w ośrodku, dziś wiemy już bardzo dużo. Trafiały wbrew własnej woli do zamkniętych ośrodków prowadzonych przez zakonnice. Wiele z nich zostało w młodości zgwałconych czy to przez księdza, czy kogoś z najbliższych, były w niechcianych ciążach. Postanowiono ukryć je przed społeczeństwem i skazać na wieloletnie męczarnie.

Kiedy Sinéad zaczęła występować w klubach, została zaproszona do Londynu. Tam rozpoczęła pracę nad pierwszą płytą. Wytwórnia zadbała o to, żeby miała czas, mogła się skupić. Jednego wytwórnia nie mogła przewidzieć. Sinéad zaszła w ciążę, a wtedy usłyszała od wytwórni, że hej, wpakowaliśmy tyle siana w tę płytę, że nie możesz teraz urodzić dziecka. Przemysł rozrywkowy ma swoje wersje „klauzuli sumienia”, kiedy ciąża może popsuć interesy, trzeba ją usunąć. Sinéad odpowiedziała, że nie po to wyrwała się z patriarchalnej Irlandii, żeby teraz znów jacyś faceci mówili jej, co ma robić. Urodziła dziecko.

Jej debiutancki album The Lion and the Cobra okazał się hitem. I wyszedł z dwoma różnymi okładkami. Na oryginalnej jest krzycząca Sinéad O’Connor, a na tej przeznaczonej na rynek USA spokojna, z opuszczonym wzrokiem. Bo krzycząca babka podobno by się w Stanach źle sprzedawała.

Kiedy ukazał się kolejny album, I Do Not Want What I Haven’t Got, a na nim przebój Nothing Compares 2 U, Sinéad O’Connor została gwiazdą. I wtedy pierwszy raz podpadła w USA. Był rok 1990. Wielki koncert w New Jersey. Z jakiegoś powodu, zapewne typowego patriotycznego amerykańskiego wzmożenia, przed koncertem miał być odegrany hymn USA. O’Connor, kiedy tylko się o tym dowiedziała, powiedziała, że nie ma mowy, żeby wyszła na scenie po hymnie. Hymnu nie było. Za to oburzenie w mediach w Stanach wybuchło następnego ranka. Stacje radiowe zrzucały O’Connor z ramówki, a w telewizji robiono sobie bekę z decyzji artystki.

W sumie wytwórnia nie bardzo się pomyliła, kiedy przy poprzednim albumie artystki przewidywała, że USA nie jest gotowe na krzyczącą dziewczynę.

Później Sinéad O’Connor podpadała jeszcze nie raz. Aż pewnego dnia podarła zdjęcie Jana Pawła II. Tego już nie tylko USA, ale w ogóle nikt nie wytrzymał.

O’Connor wspomina w filmie Nothing Compares, że przeczytała artykuł o osobach, które skarżyły się Kościołowi na wykorzystywanie seksualne i były uciszane. Poczuła się okłamana. Widziała ośrodki prowadzone przez zakonnice, gdzie męczono dziewczynki i kobiety, widziała konserwatywny kraj, w którym kobiety są pozbawione prawa do aborcji, antykoncepcji, w którym w ogóle bycie kobietą oznacza, że musisz się podporządkować patriarchatowi. A teraz jeszcze to. Same kłamstwa o miłosierdziu i miłości bliźniego.

W Janie Pawle II Sinéad O’Connor widzi osobę odpowiedzialną za te kłamstwa, za krycie przestępców. 3 października 1992 roku, po tym jak ukazał się jej trzeci album, Am I Not Your Girl?, występuje w programie Saturday Night Live. Śpiewa War Boba Marleya. A cappella. Słowa odnoszące się w oryginale do Afryki zastępuje słowami o wykorzystywaniu dzieci. Pod koniec to też dzieci w jej tekście są tymi, które walczą.

Występ kończy słowami: „walczcie z prawdziwym wrogiem”.

To był szok. Nie będę wam opowiadać całego filmu. Z dzisiejszej perspektywy ta historia wygląda jak zamierzchła przeszłość. Ale czy tak jest? Może Sinéad O’Connor miała rację, że to dzieci zawalczą o prawdę. Może to ci urodzeni w roku śmierci JP2, osoby, dla których papież jest na poły memem, na poły postacią historyczną jak Piłsudski (ten też ma dużo pomników i dużo na sumieniu), będą mogły na serio powiedzieć, że zdurnieliśmy z tym kultem kremówek.

Może też powinniśmy słuchać kobiet. O tym, że nas ostrzegały, świetnie napisała Emilia Dłużewska w tekście Monica Lewinsky, Sinéad O’Connor, Britney Spears, Pamela Anderson. Czy czas przeprosić celebrytki?, który gorąco wam polecam.

Na koncercie z okazji 30-lecia pracy Boba Dylana zapowiedziano występ Sinéad O’Connor, artystki odważnej i spójnej w przekazie. Tłum zgromadzony w Madison Square Garden ją wygwizdał. A ona to wytrzymała. I zaśpiewała a cappella War.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij