Kraj

Życie na socjalu to balansowanie na granicy egzystencji

Opowieści o dostatnim życiu na „socjalu” w Polsce to błazenada. Utrzymywanie się ze świadczeń socjalnych jest nieustannym balansowaniem na granicy ubóstwa. Nic dziwnego, że odważnych i gotowych podjąć tego rodzaju walkę o przetrwanie jest z każdym rokiem coraz mniej.

Polka lub Polak żyjący dostatnie z naszego rodzimego socjalu są jak Yeti lub znajomy gej niepopierający LGBT – wielu o nich mówi, ale nikt ich nie widział i prawdopodobnie nie istnieją. Gdyby wziąć za dobrą monetę opowieści ekonomicznych liberałów o socjalnym rozpasaniu Polski, musielibyśmy uznać, że żyjemy w nordyckim państwie opiekuńczym, które podaje pomocną dłoń każdemu, komu powinie się noga.

Tak oczywiście nie jest. „Wózkowa” zbijająca kokosy z samego faktu posiadania dzieci oraz niepracujący sąsiad co roku wyjeżdżający na zagraniczne wakacje za publiczne pieniądze to twory całkowicie zmyślone. Pomoc społeczna w Polsce stoi na żałośnie niskim poziomie – i nie chodzi tu oczywiście o kompetencje pracowników socjalnych, tylko o wysokość kwot oraz kryteria ich przydzielania. Życie na socjalu w Polsce to prawdziwy survival. Nic więc dziwnego, że chętnych na tego rodzaju walkę o przetrwanie jest z każdym rokiem coraz mniej.

Ćwiczenia z pogardy

Dzieci, starcy i chorzy

Odpowiedzmy najpierw na pytanie, czy Polki i Polacy jako całość żyją z socjalu. By odpowiedź była twierdząca, znaczna część społeczeństwa powinna czerpać swoje dochody z pomocy społecznej, które stanowiłyby bardzo istotną część portfela przeciętnego gospodarstwa domowego. W 2019 roku liczba beneficjentów środowiskowej pomocy społecznej wyniosła 1,78 mln osób, czyli 4,6 proc. populacji Polski.

Mógłby ktoś powiedzieć, że to i tak dużo. Tylko że w tej grupie jedną trzecią stanowią osoby w wieku przedprodukcyjnym, czyli dzieci. To największa grupa beneficjentów pomocy społecznej w Polsce. Kolejne 15 proc. to osoby w wieku poprodukcyjnym, które nie odłożyły w ZUS-ie kwot wystarczających na otrzymanie przynajmniej emerytury minimalnej. Tak więc osoby w wieku produkcyjnym stanowią jedynie połowę beneficjentów pomocy społecznej w Polsce. Odbiorcy socjalu w wieku produkcyjnym mobilnym (tj. poniżej 45. roku życia) to zaledwie 3 proc. całej populacji w tej grupie wiekowej. Co więcej, nie każda osoba w wieku produkcyjnym korzystająca z pomocy społecznej jest w stanie pracować. Najczęstszą przyczyną korzystania ze wsparcia są problemy ze zdrowiem lub niepełnosprawność – ta przyczyna występuje w 58 proc. gospodarstw domowych otrzymujących pomoc społeczną.

Pracujący biedni z budżetówki

Trzeba pamiętać, że wielu beneficjentów pomocy społecznej również pracuje. Praca w Polsce nie chroni przed biedą, a przynajmniej jedna drugiej nie wyklucza. Według Eurostatu co dziesiąty zatrudniony w Polsce jest zagrożony ubóstwem, czyli właściwie należy do grupy pracujących biednych. W Polsce do korzystania z pomocy społecznej uprawnia egzystencja poniżej progu ubóstwa ustawowego. W 2019 roku ubogich gospodarstw domowych było 459 tys., z czego 16 proc. utrzymywało się głównie z pracy zarobkowej. Istotna część biednych, a co za tym idzie – „klientów” MOPS-ów, zwyczajnie więc pracuje. Poza tym warto zauważyć, że wśród beneficjentów pomocy socjalnej przeważają mieszkańcy gmin wiejskich – stanowią 51,5 proc. wszystkich korzystających ze wsparcia. Sytuacja na wsi jest zdecydowanie gorsza pod względem bezrobocia i poziomu dochodów niż w gminach miejskich, szczególnie tych powyżej 100 tys. mieszkańców.

Coraz mniej chętnych

Przyjrzyjmy się teraz portfelowi statystycznego gospodarstwa domowego w Polsce. Oczywiście, takie gospodarstwo w rzeczywistości nie istnieje, bo żadna rodzina nie utrzymuje się ze wszystkich możliwych źródeł dochodów jednocześnie. Zgarniający dywidendy udziałowiec wielkiej spółki akcyjnej raczej nie czerpie dochodów z pomocy społecznej, a pracownik etatowy zwykle nie zarobkuje przy okazji w gospodarstwie rolnym. Struktura dochodów przeciętnego gospodarstwa domowego mówi nam jednak, z czego nasze społeczeństwo utrzymuje się jako całość.

Dochody z pracy najemnej, z pracy na własny rachunek (działalności gospodarczej) oraz z gospodarstwa rolnego stanowią w sumie prawie dwie trzecie dochodu rozporządzalnego średniego gospodarstwa domowego w Polsce. Nasze społeczeństwo utrzymuje się więc w zdecydowanej większości z aktywności zawodowej. Dodatkowe 3,7 proc. stanowią „inne dochody”, czyli na przykład dywidendy, dochody z wynajmu mieszkań czy inne dochody kapitałowe, które również wiążą się z jakąś aktywnością, choć zwykle nieciekawą.

Niecałą jedną czwartą dochodu statystycznego polskiego gospodarstwa stanowią świadczenia z ubezpieczeń społecznych, przy czym 21 proc. to emerytury, na które wcześniej trzeba było zapracować. Renty stanowią jedynie 3,2 proc. dochodu statystycznej polskiej rodziny. Dochody z pozostałych świadczeń społecznych to 7,3 proc. dochodu gospodarstwa domowego znad Wisły, jednak prawie 5 proc. to dochody ze świadczenia wychowawczego, czyli z „500+”. Tak więc pomoc społeczna stanowi zaledwie 2,5 proc. dochodu przeciętnej rodziny w Polsce. A więc zupełny margines.

Można oczywiście utyskiwać, że emerytury i renty stanowią znaczną część dochodu rozporządzalnego w Polsce. Jednak po pierwsze, emerytura to nie jest socjal, tylko wypłata ubezpieczenia, na które wcześniej opłacało się składki. Po drugie, to w dużej mierze efekt eksplozji bezrobocia z czasów transformacji, gdy wielu ludzi wysyłano na wcześniejsze emerytury lub renty, by rozładować napięcia społeczne. A także różnych uprawnień emerytalnych, które w większości zostały już zlikwidowane.

A jak kształtuje się liczba beneficjentów pomocy społecznej na przestrzeni lat? Skoro tak dobrze się w Polsce żyje z socjalu, to liczba chętnych na tego rodzaju wakacje powinna rosnąć jak na drożdżach. Jest wręcz odwrotnie, ona szybko spada. Jeszcze w 2009 roku liczba beneficjentów pomocy społecznej w Polsce wynosiła 3,5 mln osób. Na poziomie ponad 3 mln utrzymywała się do 2013 roku, lecz od tamtej pory zaczęła błyskawicznie spadać, aż do obecnych 1,78 mln. Tak więc w ciągu dekady liczba beneficjentów pomocy socjalnej spadła aż o połowę. Nie jest to efektem wprowadzenia programu „500+”, ponieważ świadczenie na dziecko nie jest wliczane do kryterium dochodowego, a co więcej, spadek rozpoczął się jeszcze przed 2016 rokiem. To po prostu efekt bardzo wyraźnej poprawy na polskim rynku pracy – szybko spadającego bezrobocia oraz płac rosnących, nareszcie, w przyzwoitym tempie.

Na granicy przetrwania

Generalna zasada pomocy społecznej w Polsce jest taka, że uprawnieni do niej są ci, którzy żyją poniżej progu ubóstwa ustawowego. Od 2018 roku próg ten wynosi 701 zł na osobę samotną oraz 528 zł na osobę w rodzinie – jest więc jedynie minimalnie wyższy od progu ubóstwa skrajnego (614 zł dla osoby samotnej i 414 zł na głowę w rodzinie), czyli minimum egzystencji. Życie poniżej tego progu zagraża już biologicznemu przetrwaniu. Inaczej mówiąc, do pomocy społecznej w Polsce kwalifikują się tylko ci, których dochody są tak niskie, że zaczynają zagrażać ich zdrowiu lub nawet życiu.

Są trzy podstawowe rodzaje zasiłków z pomocy społecznej – stały, okresowy i celowy. Stały przysługuje osobom, które są niezdolne do pracy z powodu wieku lub orzeczonego stopnia niepełnosprawności I lub II grupy inwalidztwa. Granica wieku jest tu taka sama jak w przypadku emerytur, jednak nie można łączyć emerytury lub renty z zasiłkiem stałym lub okresowym. To świadczenie dla tych, którzy nie uzyskali prawa do ubezpieczenia społecznego.

Nikogo nie interesuje, czy mam z czego żyć

Wysokość zasiłku stałego to po prostu różnica między dochodem a granicą kryterium dochodowego. Jeśli więc osoba samotna ma 200 zł dochodu, to jej zasiłek stały będzie wynosił 501 zł. Jednak najwyższa kwota zasiłku nie może przekraczać 645 zł – czyli osoba bez dochodu nie otrzyma 701 zł, tylko właśnie 645. To jest 30 zł powyżej granicy minimum egzystencji.

Zasiłek okresowy jest przeznaczony dla tych, którzy nie kwalifikują się do stałego, ale spełniają kryterium dochodowe. Okres, na jaki przyznaje się ten zasiłek, zależy od okoliczności i decyduje o tym ośrodek pomocy społecznej, jednak nie może być dłuższy niż sześć miesięcy. Wysokość takiego zasiłku to także różnica między kryterium dochodowym a dochodem beneficjenta, przy czym dla osoby samotnej maksymalna wysokość to 418 zł miesięcznie – znacznie mniej, niż wynosi minimum egzystencji.

Jest jeszcze zasiłek celowy, o który można się ubiegać w celu pokrycia wydatków na konkretne potrzeby – np. nagły zakup leków. Choć co do zasady, tutaj także obowiązuje kryterium dochodowe, to o to świadczenie mogą się ubiegać np. rodziny poszkodowane w jakiejś katastrofie lub klęsce żywiołowej. Problem w tym, że to świadczenie jest zupełnie uznaniowe. Decyzję o jego przyznaniu oraz wysokości podejmuje ośrodek pomocy społecznej, mając na względzie zarówno sytuację wnioskujących, jak i możliwości finansowe organu.

Lud sprzedał wolność za 500+? To bardzo stary koncept

Dla osób bezdzietnych to właściwie tyle. Ktoś mógłby zauważyć, że przecież jest jeszcze zasiłek dla bezrobotnych. Jednak by go otrzymać, trzeba opłacać składki od co najmniej pensji minimalnej przez 12 miesięcy w ostatnim 18-miesięcznym okresie. Dlatego prawo do niego przysługuje zaledwie 16 proc. bezrobotnych. Poza tym zasiłek dla bezrobotnych przysługuje maksymalnie przez sześć miesięcy, więc nie da się z niego zrobić sobie sposobu na życie. No i kluczowe jest jeszcze to, że jego wysokość przewyższa kryterium dochodowe pomocy społecznej. Jeśli zatem ktoś samotny otrzymuje świadczenie dla bezrobotnych, jest automatycznie odcinany od wsparcia z MOPS-u.

Rodzina na nie swoim

Na więcej mogą liczyć osoby z dziećmi. Przede wszystkim otrzymują one „500+”, które nie jest wliczane do kryterium dochodowego pomocy społecznej. Poza tym mogą liczyć na zasiłek rodzinny, w którym kryterium dochodowe wynosi 674 zł. To jednak jest świadczenie śmiesznie niskie, bo wynosi 95 zł na dziecko poniżej piątego roku życia i 124 zł na dziecko w wieku 5–18 lat. Do zasiłku rodzinnego jest też kilka dodatków, jednak przysługują one tylko w niektórych wypadkach. Osoby samodzielnie wychowujące dzieci mogą liczyć na 193 zł miesięcznie na dziecko, jednak nie więcej niż 386 zł na wszystkie. Przy czym za samodzielnego rodzica uważa się takiego, który nie pobiera alimentów.

Rodziny wielodzietne mogą otrzymać dodatkowo 95 zł na trzecie i każde następne dziecko. Można też otrzymać zasiłek wychowawczy, który jest już znacznie wyższy, bo wynosi 400 zł miesięcznie. Jednak uprawnieni są do niego jedynie ci, którzy mają prawo do urlopu wychowawczego, czyli muszą mieć pracę na etacie. Zasiłek wychowawczy można otrzymywać przez 24 miesiące lub 36 miesięcy w przypadku ciąży mnogiej, a jego wysokość nie zależy od liczby dzieci pozostających pod opieką. Może go pobierać tylko jedno z rodziców. Tu warto jeszcze dodać, że o ile „500+” nie jest wliczane do kryterium dochodowego pomocy społecznej, o tyle pozostałe zasiłki rodzinne już tak.

Obliczmy więc, ile miesięcznie otrzymają niepracujący rodzice trójki dzieci powyżej piątego roku życia. Przede wszystkim mogą liczyć na 1500 zł z tytułu „500+”, a także 372 zł podstawowego zasiłku rodzinnego oraz 95 zł dodatku na trzecie dziecko. Ich stabilny miesięczny dochód wyniesie więc 1967 zł, czyli 492 zł na osobę. To zaledwie 77 zł powyżej minimum egzystencji. Ich dochód nie pozwala na godne życie, a co najwyżej na biologiczne przetrwanie. Dodatkowo na nie dłużej niż pół roku mogą otrzymać zasiłek okresowy, który w ich wypadku byłby nie taki mały – wyniósłby 411 zł na osobę (528 zł minus 117 zł na głowę z zasiłku rodzinnego), czyli 2055 zł. To podwyższyłoby ich miesięczny dochód do 4022 zł, jednak w okresie pobierania tego zasiłku rodzice musieliby się wykazywać aktywnym poszukiwaniem pracy, bo w innym wypadku mógłby on im zostać odebrany. Po ustaniu okresu jego pobierania ich dochód wróciłby do starego poziomu. Wtedy mogliby się postarać o dodatek mieszkaniowy, którego wysokość jest zależna od bardzo wielu kryteriów, ale mógłby wynosić kilkaset złotych miesięcznie. Tylko że on także może być przyznany jedynie na pół roku. Tak naprawdę rodzina z dziećmi może więc liczyć na nieco podwyższony dochód z socjalu przez co najwyżej 1,5 roku – wliczając w to trudny do otrzymania zasiłek dla bezrobotnych. Pozostały czas to balansowanie na granicy egzystencji.

A ile otrzyma samodzielna i niepracująca matka z trójką dzieci? Jeśli nie dostaje alimentów, przysługuje jej prawo do 386 zł zasiłku dla samotnego rodzica. Oprócz tego pobiera „500+” (1500 zł) oraz zasiłek rodzinny z dodatkiem na trzecie dziecko (467 zł), więc jej stały miesięczny dochód wynosi 2353 zł. Czyli 589 zł na osobę. To minimalnie więcej niż wynosi granica ubóstwa ustawowego. Na pierwszy rzut oka sytuacja tej kobiety jest lepsza niż wyżej opisanej rodziny, problem w tym, że to samotna matka, więc musi się sama zajmować trójką dzieci. Może więc nie otrzymać zasiłku okresowego, gdyż nie będzie miała jak wykazywać się poszukiwaniem pracy. Oczywiście może jeszcze otrzymać zasiłek celowy oraz wyprawkę szkolną (300 zł), ale to są okresowe i niewielkie dodatki, które „wpadają” raz na jakiś czas.

Wychowanie dziecka kosztuje

Zwolennicy teorii, według której w Polsce można żyć jak w Madrycie dzięki pomocy społecznej, popełniają kilka fundamentalnych błędów. Po pierwsze, wrzucają wszystkie do jednego worka, zliczają ich maksymalnej kwoty i wychodzą im jakieś kosmiczne liczby. Tylko że to nie jest poważna analiza, ale błazenada. Nie da się brać wszystkich świadczeń jednocześnie; one są przygotowane dla różnych grup, a często wzajemnie się wykluczają. Pobieranie zasiłku dla bezrobotnych przez osobę samotną właściwie odcina od pomocy społecznej; zasiłki rodzinne wliczane są do kryterium dochodowego pomocy społecznej, która dla zdrowych osób w wieku produkcyjnym przydzielana jest jedynie na krótki czas, a pobieranie alimentów przekreśla dodatek dla samotnego rodzica. Poza tym krytycy socjalu często wliczają do niego alimenty, co jest już kompletnym absurdem, gdyż alimenty płacone są przez drugiego rodzica. Nawet jeśli wypłacane są z Funduszu Alimentacyjnego, to państwo potem te należności ściąga w trybie egzekucyjnym. Czy robi to skutecznie, to inna sprawa – nie zmienia to jednak faktu, że nazywanie alimentów socjalem jest koszmarnym nadużyciem.

W krainie zmęczenia i upokorzenia

Poza tym najwyraźniej umyka im fakt, że wychowywanie dziecka kosztuje ogromne pieniądze. Według raportu platformy MAM Ile kosztuje dziecko w Polsce wychowywanie jednego potomka wynosi od tysiąca do 1,5 tys. zł miesięcznie, zależnie od wieku – dla dzieci w wieku 12–16 lat wynosi 1538 zł. Tak więc „500+” oraz zasiłki rodzinne pokrywają co najwyżej połowę kosztów niezbędnych do utrzymania dziecka na przeciętnym poziomie. Według platformy MAM przeciętny koszt wychowania dziecka aż do ukończenia przez nie 18. roku życia to 305 tys. zł.

W Polsce nie da się więc żyć dostatnio z socjalu. Da się z niego jakoś przeżyć, to prawda. Choć wymaga to niezłej ekwilibrystyki, nie jest niemożliwe. Człowiek generalnie potrafi adaptować się do przeróżnych warunków. Przyjmując odpowiednie strategie przetrwania, da się też przeżyć pięcioletni wyrok w południowoamerykańskim zakładzie karnym, tylko że mało kto chciałby tam trafić. W rzeczywistości mało kto chciałby też pożyć kilka lat na polskim socjalu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij