Kraj

Próżniacza prawica wspiera nieróbstwo

Próżniacza prawica stroi się w piórka zapracowanych i poważnych ludzi, którzy trzymają kraj w ryzach, budują PKB i finansują budżet. W rzeczywistości jednak stoi na straży roszczeniowej, zamożnej grupy posiadaczy, którzy może nawet i kiedyś ciężko pracowali, ale teraz już im się nie chce.

„Lewica wzięła trwały rozbrat ze światem pracy na rzecz świata leniuchowania” – tak zajawił jeden ze swoich licznych filmików na YouTubie Rafał Ziemkiewicz. W materiale nazwanym Próżniaczy proletariat Ziemkiewicz stawia tezę, że współcześni lewicowcy to już nie dawni związkowcy i robotnicy fizyczni, którzy „fetyszyzowali pracę” i przekonywali, że „praca czyni wolnym” (sic!), co według tego znanego stand-upera jest „lewicowym hasłem”. Obecni lewicowcy porzucili dawne ideały i etos pracy na rzecz promowania nieróbstwa. Pracę zamienili na „działanie” – stali się działaczami trzeciego sektora, w którym zajmują się głównie upowszechnianiem roszczeniowych haseł oraz zbieraniem na to pieniędzy od darczyńców.

Według Ziemkiewicza współcześni lewicowcy całą swoją energię przeznaczają na kombinowanie, jak tu nie pracować, a całkiem nieźle żyć. Zapewne właśnie stąd biorą się te różne kosmiczne pomysły, jak skracanie czasu pracy, bezwarunkowy dochód podstawowy czy gwarancja zatrud… a, nie, to ostatnie akurat do Ziemkiewiczowskiej narracji nie pasuje, przepraszam.

Liberalizm przedstawia „Wielką Teorię Upadku Etosu Pracy”

Kto tu naprawdę jest leniwy?

Oskarżanie o lenistwo to najbardziej popularne narzędzie dyscyplinowania lewicy przez konserwatystów, więc Ziemkiewicz nie jest tu w żaden sposób oryginalny. Prawica zawsze wchodziła w rolę belfra, który przywołuje uczniaków do porządku. Zawsze miała swoich Matczaków i Ziemkiewiczów, którzy cierpliwie tłumaczyli, dlaczego lewicowe wymysły, takie jak prawa wyborcze kobiet czy ośmiogodzinny dzień pracy, są niezgodne z tak zwanym zdrowym rozsądkiem.

Zarzucanie nieuprzywilejowanym grupom lenistwa jest stałym elementem repertuaru prawicowych belfrów od setek lat. Leniwi byli chłopi, którym się nie chciało pracować na pana, pracownicy fabryk, niedający rady tyrać kilkanaście godzin dziennie czy wreszcie górnicy domagający się zbyt wysokich pensji. Ta stara lewica, która według Ziemkiewicza „wysoko stawiała pracę”, również była oskarżana o nieróbstwo i próżniactwo przez współczesnych jej Ziemkiewiczów. Tu nie zaszła żadna zmiana. To, że Ziemkiewicz nie broni pracy dzieci czy pańszczyzny, wynika tylko z tego, że przyszło mu tworzyć w XXI wieku, gdy już tego robić nie wypada.

Trudno powiedzieć, co miałaby zrobić lewica, żeby spełnić wyśrubowane oczekiwania prawicowych belfrów – zarówno tych liberalnych, gazetowyborczych, jak i konserwatywnych, okołopisowskich czy prokonfederackich. Zapewne w momencie, w którym by to uczyniła, równocześnie przestałaby być też lewicą. Średni to interes – prawicowych belfrów jest w Polsce od groma, nie ma sensu zasilać dodatkowo ich licznych szeregów. Gdzie się człowiek nie obejrzy, widzi prawicowego belfra – jest nim szef w pracy, zamożny wujek na rodzinnej imprezie czy gwiazda dziennikarstwa w telewizji. Na ulicy prawicowi belfrzy siedzą zwykle w samochodach, więc przynajmniej nie słychać ich ględzenia, co najwyżej zatrąbią, gdy się człowiekowi nieopatrznie zachce przejść na drugą stronę.

Nieustanne zbieranie tych razów za rzekome lenistwo robi się już nudne. Tym bardziej że tę piłeczkę można łatwo odbić: tak naprawdę to wolnorynkowa prawica głosi program skłaniający do nieróbstwa. Głównym celem prawicowych belfrów jest stworzenie świata, w którym zamożni i syci nie muszą się wysilać. Konserwatystom zwyczajnie nie chce się już robić. Chcieliby spędzić żywot na spokojnym odcinaniu kuponów, lecz progresywne uczniaki im to na każdym kroku utrudniają. Ciągle wymyślają jakieś nowe rozwiązania wywracające dawny porządek, a przecież to w tym obecnym porządku prawicowym belfrom jest dobrze. W tym nowym musieliby znowu główkować, jak się ustawić, podjąć wysiłek zmiany samych siebie, znów zacząć się pilnować. A im się nie chce.

Są rozpasaną i roszczeniową grupą, która uniemożliwia nam zmienianie Polski na lepsze. Rozsiedli się wygodnie w skórzanych fotelach i zrobią wszystko, żeby nikt ich z nich nie ruszył. Powiedzą każdą głupotę, jak przypisywanie lewicy nazistowskich hasełek, byle tylko uzasadnić istnienie świata, w którym czują się doskonale.

Życie na rencie (kapitałowej)

Jednym z największych wrogów gospodarczej prawicy jest progresywny podatek dochodowy. Według prawicowców progresja podatkowa zniechęca do pracy, gdyż rzekomo karze za wysiłek. Tak się dziwnie składa, że w państwach UE mających najwyższe skrajne stawki podatku dochodowego (np. w Szwecji czy Holandii) równocześnie występuje też najwyższy poziom zatrudnienia.

Bo w rzeczywistości to podatek liniowy zniechęca do pracy. Progresywne opodatkowanie znacznie obniża kwotę netto najwyższych dochodów, więc żeby zarobić na rękę to, co się zaplanowało, zamożni musieliby nieco więcej pracować. Za to w przypadku niskich dochodów progresja podwyższa kwotę netto względem podatku liniowego, więc zachęca biernych zawodowo do powrotu do aktywności. Natomiast podatek liniowy, siłą rzeczy uśredniony dla wszystkich grup dochodowych, podwyższa próg wejścia na rynek dla najmniej zarabiających, równocześnie umożliwiając najlepiej zarabiającym krótszą pracę. Podatek liniowy petryfikuje więc drabinę dochodów, dzięki czemu ci, którzy są już na górze, mogą sobie wrzucić na luz. Inaczej mówiąc, zwolennicy podatku liniowego promują nieróbstwo. Nieprzypadkowo wśród nich widzimy głównie roszczeniowych, prawicowych belfrów – zarówno tych prodemokratycznych spod znaku FOR, jak i konfederackich, od Dziambora i Berkowicza.

Prawica i liberałowie umieją w walkę klas. Dlaczego lewica nie umie?

Próżniacza prawica na każdym kroku broni też interesów rentierów. Właśnie dlatego nieustannie upomina się o przywileje podatkowe właścicieli mieszkań na wynajem, a Sławomir Mentzen strasznie gardłował z powodu odebrania im absurdalnego prawa do amortyzacji wciąż drożejących mieszkań. (Amortyzują się te dobra, które się zużywają i tracą na wartości, a nie te, których wartość z upływem czasu rośnie). W interesie rentierów regularnie także piętnują i tak bardzo niski podatek od dochodów kapitałowych, który uszczupla pobierane przez właścicieli kapitału zyski. Ideałem życiowym próżniaczej prawicy, czyli różnych Ziemkiewiczów i Mentzenów, jest spokojne życie z renty kapitałowej, która umożliwi im swobodne paplanie i pouczanie innych zamiast codziennej żmudnej pracy.

Dokładnie z tego samego powodu gospodarcza prawica załamuje ręce nad inflacją. Oczywiście ubiera to w szatki dbania o interesy najbiedniejszych, ale w rzeczywistości nie może ścierpieć, że jej oszczędności topnieją, więc moment przejścia na rentę kapitałową się oddala. Gdy inflacja jest podwyższona, trzeba codziennie solidnie pracować, żeby uzupełniać swoje oszczędności o wzrost cen. A próżniaczej prawicy się nie chce – oni się napracowali i chcieliby teraz zgarniać z tego odsetki.

Nie dało się zabrać najbogatszym, PiS zabierze średniakom

Nawet tych odsetek ostatnio zbierać nie mogli, bo stopy procentowe spadły do minimalnego poziomu, podobnie jak rentowność obligacji skarbu państwa. Dlatego właśnie leniwi prawicowi belfrzy domagali się wyższych stóp procentowych, chociaż wiedzieli, że ich podwyższenie momentalnie uderzy w kredytobiorców hipotecznych. Ale w mieszkaniach kupionych na kredyt żyje zwykle będąca na dorobku klasa pracująca, tymczasem prawicowi belfrzy kupują je za gotówkę, by jej potem wynająć albo odsprzedać. Dlatego też pienią się za każdym razem, gdy ktoś wspomni o podatku od pustostanów albo podatku katastralnym, który jest standardem w zamożnej Europie Zachodniej. Według próżniaczej prawicy doganianie gospodarcze Zachodu jest w porządku tylko wtedy, gdy nie oznacza uszczuplania kapitału klasy posiadającej i nie podważa pozycji ekonomicznej górnych 10 procent.

Robią to dla dzieci

Prawicowi roszczeniowcy robią też wszystko, żeby zapewnić leniwe i łatwe życie swoim potomkom. W związku z tym atakują każdego, kto ośmieli się zaproponować opodatkowanie spadków i darowizn w ramach najbliższej rodziny. Przecież nie po to zbierali ten kapitał, żeby teraz ich dzieci musiały się wysilać.

Popularne wśród prawicowych belfrów jest również nawoływanie do wprowadzenia płatnych studiów. Ostatnio proponował to zarówno prawicowiec tefałenowski Konrad Piasecki, jak i prawicowiec endecki Rafał Ziemkiewicz – zresztą w tym samym filmie, w którym oskarżał lewicę o nieróbstwo. Roszczeniowa prawica chce w ten sposób ubić konkurentów swoich synów i córek – dlaczego mają rywalizować o miejsca na studia z plebsem? Płatne uczelnie wyższe są niczym innym jak petryfikacją struktury społecznej. Dzięki temu zamożne gwiazdy prawicowej publicystyki będą spokojniejsze o swoje potomstwo.

Płatne studia to koniec równości szans

Prawica jest także przeciwko Zielonemu Ładowi. Mydlą nam oczy, przekonując, że nie ma pewności, czy zmiany klimatu są antropogeniczne, ale w rzeczywistości znów chodzi tylko o ich lenistwo. Wdrażanie Zielonego Ładu będzie wymagało pewnego wysiłku. Na przykład trzeba będzie częściej korzystać z komunikacji zbiorowej, bo nie w każde miejsce w mieście będzie się dało dojechać samochodem, a samo korzystanie z niego będzie droższe. Tymczasem roszczeniowej prawicy nie chce się ruszyć tyłka na przystanek. Wygodnicka prawica chciałaby móc wszędzie podjechać autem i płacić za paliwo tanio jak w Katarze.

Z tego samego powodu nie zamierza ograniczać spożycia mięsa, którego produkcja jest wysoko emisyjna. Odchodzenie od mięsa wymaga włożenia w to pewnego wysiłku, przygotowanie smacznych i pełnowartościowych potraw bezmięsnych jest nieco trudniejsze, trzeba trochę pogłówkować. Kotleta wystarczy wrzucić na grilla i posypać przyprawą.

Ken Loach: Jeśli nie rozumiemy walki klas, nie rozumiemy zupełnie nic

I kto tu jest tak naprawdę leniwy? Próżniacza prawica stroi się w piórka zapracowanych i poważnych ludzi, którzy trzymają nasz kraj w ryzach, budują PKB i finansują budżet. W rzeczywistości stoi tylko na straży roszczeniowej, zamożnej grupy posiadaczy, którzy może nawet i kiedyś ciężko pracowali, ale teraz już im się nie chce.

Próżniacza prawica chce stworzyć spetryfikowaną strukturę społeczną, dzięki której zamożni oraz ich potomstwo będą mogli swobodnie odcinać kupony od dawnych zasług. Promuje więc nieróbstwo, ale selektywne, zarezerwowane jedynie dla uprzywilejowanych. Jedno trzeba im jednak przyznać – nie można powiedzieć, że to już nie jest ta prawica co kiedyś. Oni stoją dokładnie tam, gdzie stali. Jedynie co jakiś czas korygują repertuar, żeby był nieco bardziej poprawny politycznie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij