Kraj

Posłanka z legitymacją kontra policjant z gazem

Fot. Przemysław Stefaniak

Na początku protestów po mediach społecznościowych krążyły nagrania pokazujące policjantki klaszczące kobietom, które szły w demonstracjach. Dziś zastąpiły je zdjęcia i nagrania policjantów nadużywających przemocy wobec protestujących.

Policja znowu pryska w twarz posłance. W sobotę 29 listopada na proteście w Warszawie gazem dostała Barbara Nowacka. Wcześniej, 18 listopada, policjant prysnął gazem w twarz Magdalenie Biejat.

Protesty nie ustają, odbywają się w wielu miastach w Polsce, są mniej liczne niż miesiąc temu, ale paradoksalnie policja reaguje na nich dużo agresywniej. Pamiętamy, jak na początku protestów po mediach społecznościowych krążyły nagrania pokazujące policjantki klaszczące kobietom, które szły w demonstracjach. Dziś zastąpiły je zdjęcia i nagrania policjantów nadużywających przemocy wobec protestujących.

Atakowane są oczywiście nie tylko posłanki. Atakowani są też dziennikarze i dziennikarki, którzy przychodzą na protesty relacjonować je i opisywać. Tak jak posłanki na protestach pokazują policjantom legitymacje poselskie, a więc potwierdzenie, że chroni je immunitet, tak dziennikarki pokazują legitymacje prasowe, dokumenty potwierdzające, że są na demonstracji nie jako jedna ze stron, ale jako obserwatorki i sprawozdawczynie.

Policja nie tylko utrudnia pracę posłów i dziennikarzy, de facto eskalując konflikt. Zapędza też ludzi w tzw. kotły, otacza, dociska. Przez megafony nawołuje do rozejścia się i jednocześnie uniemożliwia to rozejście otoczonym przez kordon funkcjonariuszy demonstrantkom. Policja informuje, żeby pamiętać, że jest pandemia, i jednocześnie uniemożliwia protestującym trzymanie dystansu, ściskając ich w tych kotłach. Funkcjonariusze tłumaczą, że zatrzymują osoby zakłócające porządek, a jednocześnie wciąż słyszymy o legitymowaniu i spisywaniu kobiet stojących obok protestów, trzymających się na dystans. Przecież to wszystko nie ma sensu, działania policji nijak się mają do jej komunikatów.

Sobotni protest odbył się w 102. rocznicę wywalczenia przez kobiety praw wyborczych. Nie było kwiatka od policjanta, był gaz po oczach.

Nowym symbolem tych protestów staje się właśnie obraz posłanki z legitymacją w ręku, stojącej naprzeciw policjanta, który w ręku ma gaz pieprzowy i bez wahania go używa.

Posłanki i posłowie chodzą na demonstracje, bo popierają postulaty walczących o prawa kobiet. Ale chodzą też na nie, żeby – jak tłumaczyła nam niedawno posłanka Zielonych Urszula Zielińska – służyć wsparciem. Mandat poselski wykorzystują, żeby dowiedzieć się, czemu ktoś zostaje zatrzymany, dokąd jest przewożony, żeby pomóc zatrzymanym skontaktować się z adwokatami. Czasem jadą na komisariaty, gdzie trafiają zatrzymane osoby. Czasem – jak mówiła w niedzielę w TVN24 Barbara Nowacka – negocjują między protestującymi a policją.

Jak wykorzystać mandat… w czasie protestów

Posłowie i posłanki zawsze chętnie pokazywali się na dużych demonstracjach bliskich im politycznie. Niestety, czasem chcieli wykorzystać je do swojego interesu. Selfie, wpis w mediach społecznościowych, chętnie przemówienie do tłumów. Dziś coraz częściej widzimy ich w nowej roli – są blisko i wspierają osoby, w stosunku do których policja nadużywa środków przymusu bezpośredniego. Sami przy tym obrywają.

W mediach jestem ostatnio często pytana o policję, o ocenę jej działań. Cytuję wtedy niedawne badania IBRIS pokazujące 20-procentowy spadek zaufania do policji, ale też idealistycznie opowiadam, że policja jest po to, żeby chronić ludzi. I rozumiem, że widząc zdjęcia z ostatnich demonstracji w sprawie praw kobiet, trudno bronić tego przekonania. I zdaję sobie sprawę, że policja ma swoje za uszami (takie sprawy jak śmierć Igora Stachowiaka na pewno nie pomogły w budowaniu zaufania do tej instytucji). I ja też, gdy widzę policjanta, czuję raczej strach niż ulgę. Ale chciałabym wierzyć, że są w policji osoby, które widzą, że ta instytucja traci w oczach społeczeństwa, że hierarchia hierarchią, ale z góry nie zawsze płyną mądre rozkazy. No i rozkazy rozkazami, ale chyba nie kazano wam, drodzy policjanci, pryskać posłankom gazem w twarz, prawda?

Zdjęcia posłanek, które dostają w twarz gazem, obiegają media. Na demonstracjach jest jednak masa zwykłych ludzi, którzy gazem dostali bez powodu, nie stanowili zagrożenia, na nikogo się nie rzucali, nie byli agresywni.

Już żadnej z nas nie zawstydzicie! Reportaż z polskich ulic

Skupiam się na posłankach dlatego, że gdyby policja postępowała inaczej, mogłaby skorzystać na ich obecności na protestach. Gdyby nauczyła się rozpoznawać legitymację poselską i nie pryskać okazującym ją osobom gazem pieprzowym w twarz, tylko z nimi rozmawiać, to zapewne wiele posłanek i posłów mogłoby skuteczniej pomóc w mediacjach, tak jak robią to teraz mimo wielu trudności, czy w przekazywaniu informacji od policji do demonstrujących i w drugą stronę. Tak działo się np. pod komisariatami, gdzie posłanki nieraz docierają za zatrzymanymi i gdzie próbują zdobyć informacje o tym, kogo zatrzymano. Taka informacja przekazana tłumowi stojącemu pod komisariatem jest dla tego tłumu ważna.

No bo naprawdę, droga policjo, czy w sierpniu, po protestach, jakie wybuchły, kiedy zatrzymano Margot, Magdalena Biejat i Beata Maciejewska musiały własnym ciałem zatrzymywać samochód policyjny, żeby uzyskać informację o tym, gdzie przewozicie ludzi? Nie musiałyby, gdybyście z nimi po prostu rozmawiali. To są posłanki. Pogadajcie z nimi. To wszystkim wyjdzie na dobre.

Na razie policja wybrała niestety inną drogę. Droga ta wiedzie przez nieuzasadnioną przemoc, utrudnianie pracy dziennikarkom i posłankom, przez eskalowanie konfliktu. A doprowadzi policję do kompletnej utraty zaufania. Może policjant nie kojarzy się w Polsce z kimś, kto pomaga staruszce przejść przez jezdnię, ale jeszcze chwila i będzie się kojarzył już tylko z kimś, kto staruszkę pałuje.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij