Kraj

Po 8 latach w Morawieckim obudził się dwutygodniowy feminista

Słuchanie Mateusza Morawieckiego, który po ośmiu latach rządów PiS mówi, że przed Polską stoi wyzwanie „zmierzenia się z nowymi aspiracjami kobiet”, sprawia, że mam wrażenie, jakbyśmy żyli w roku 1993, a nie trzydzieści lat później. Dla prawicy widać jednak odkryciem jest, że kobiety mogą chcieć robić coś poza wychowywaniem dzieci.

Stosunkowo krótkie exposé premiera Morawieckiego mogło wzbudzić zaskoczenie wśród słuchaczy. Dumna, solidarnościowa, a momentami wręcz lewicowa (!) wizja Polski zapewne rezonowałaby wśród części opozycyjnego elektoratu, gdyby nie była przedstawiana po ośmiu latach rządów partii, która pamiętana będzie głównie z rujnowania demokratycznych struktur i nasyłania policji na kobiety protestujące na ulicach.

Morawiecki stworzył najbardziej sfeminizowany rząd w Polsce

W exposé wdarły się nawet wątki feministyczne. Hasła o likwidacji luki płacowej czy systemowej dyskryminacji w miejscu pracy przeszły przez usta premiera zaskakująco gładko, biorąc pod uwagę, że to w jego rządzie jeszcze dwa lata temu więcej było Michałów niż kobiet.

To dobrze, że do premiera w końcu dotarło, że „miejsce kobiety jest i powinno być tam, gdzie ona sama je sobie wybierze”. Życzyłabym sobie jeszcze, żeby uświadomił to swoim kolegom. Na przykład Przemysławowi Czarnkowi, którego słowa o „wychowaniu dziewczynek do cnót niewieścich” komentowała cała Polska. Albo szefowi swojej partii, Jarosławowi Kaczyńskiemu, który niechęć kobiet do zachodzenia w ciążę tłumaczył tym, że „dają w szyję”.

Zero aborcji z powodu gwałtu to dowód, że ofiary nie mogą liczyć na państwo

Premier Morawiecki w exposé powiedział także: „Trzeba też zapytać, co byłoby z naszą demografią, gdyby nie nasza wielka polityka społeczna? Mielibyśmy demograficzną apokalipsę”. No cóż, nie wiem, jak inaczej nazwać to, z czym mierzymy się obecnie, jeśli nie właśnie demograficzną apokalipsą. W 2022 roku urodziło się w Polsce 305 tysięcy dzieci – to o 27 tysięcy mniej niż rok wcześniej i najmniej od zakończenia drugiej wojny światowej.

 

Chciałabym więc zapytać – panie premierze, co byłoby z naszą demografią, gdyby kobiety w Polsce nie bały się rodzić? Gdyby nie bały się, że mogą umrzeć w szpitalu, jak Izabela z Pszczyny czy Agnieszka z Częstochowy? Co byłoby z naszą demografią, gdyby młodzi rodzice mieli świadomość, że jeśli urodzi im się dziecko z niepełnosprawnością, to otrzymają od państwa wsparcie pozwalające na godne życie? Co byłoby z naszą demografią, gdyby pary zmagające się z problemami z płodnością miały dostęp do zabiegu in vitro, który, jak się ostatnio okazało, pan przecież popiera? Co byłoby z naszą demografią, gdyby rząd PiS zadbał o podstawowe potrzeby wymieniane przez Polki jako kluczowe czynniki wpływające na dzietność – czyli niestabilne zatrudnienie i złe warunki mieszkaniowe?

Najpierw aborcja, potem prezydentura. Jak przejść od jednego do drugiego?

Ta ostatnia kwestia nawet się pojawiła – w „feministycznym” fragmencie exposé premier zauważył, że na decyzję o założeniu rodziny wpływa kwestia tego, czy młoda para ma gdzie mieszkać, dlatego PiS w ostatnich latach „zaczął oddawać do użytku najwięcej mieszkań od kilku dekad”. Morawiecki zapomniał jednak dodać, że większości młodych ludzi na te mieszkania nie stać. W rankingu marzeń milenialsów i przedstawicieli pokolenia Z, na zrealizowanie których nie pozwala sytuacja finansowa, posiadanie mieszkania znajduje się na drugim miejscu. Kredyt 2%, o którym też wspomniał ustępujący premier, raczej tej sytuacji nie zmieni.

Ukłon w stronę kobiet w exposé Morawieckiego świadczy o tym, że PiS jest świadome przyczyn swojej porażki – największe tąpnięcie prawicy w sondażach nastąpiło po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w 2020 roku – i chce odrobić straty w tej grupie demograficznej. Jak to mówią, mądry Polak po szkodzie. Wyników głosowania nad wotum zaufania dla rządu to już z pewnością nie zmieni. Następna szansa pewnie za jakieś cztery lata.

**

Martyna Jałoszyńska – koordynatorka projektów w zespole Krytyki Politycznej. Absolwentka filologii polskiej i gender studies. Feministka, działaczka społeczna. Członkini partii Razem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij