Jak ośmieszyć lewicę i zrobić przysługę Konfederacji na 10 dni przed wyborami

Nie obraziłabym się, gdyby w dniu wyborów debiutujący przy urnach mężczyźni pogubili dowody, ale od tej fantazji daleko do antydemokratycznych zapędów, wybrzmiewających w wywiadzie z Przemysławem Sadurą.
Patrycja Wieczorkiewicz. Fot. Jakub Szafrański

Z trudem mieści mi się w głowie, że profesor socjologii na Uniwersytecie Warszawskim i współautor niewątpliwie najważniejszej książki trwającej kampanii wyborczej 10 dni przed głosowaniem mówi w ogólnopolskim medium o ograniczaniu praw wyborczych grupie, której sympatie polityczne mogą udupić nas na dekadę.

W wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” prof. Przemysław Sadura z Krytyki Politycznej postuluje podwyższenie wieku wyborczego. Ale tylko mężczyznom. Dlaczego? Bo nie głosują tak, jak się profesorowi podoba. Mnie jako kobiecie podoba się jeszcze mniej, ale nie przyszłoby mi do głowy, żeby w związku z tym zaproponować zapisaną w prawie dyskryminację ze względu na wiek i płeć, zasłaniając się troską o demokrację.

Sadura wskazuje, że młodzi mężczyźni podejmują bardziej indywidualistyczne decyzje polityczne, ponieważ są średnio mniej empatyczni od kobiet. Tymczasem faktyczna różnica poziomów empatii między płciami jest bardzo niewielka, a większość badań, które wskazują na jej istnienie, opiera się na deklaracjach uczestników i uczestniczek.

Kobiety we wszystkich wariantach eksperymentalnych deklarują wyższy poziom empatii, jednak gdy ograniczyć się do obiektywnych kryteriów, różnice maleją bądź znikają. Mężczyźni są też bardziej skłonni do deklarowania i okazywania empatii, gdy nie są informowani, że pytania i eksperymenty mają z nią jakikolwiek związek, zaś kobiety odwrotnie – dlatego badacze wskazują na wpływ istniejących stereotypów dotyczących męskości.

Kryzys męskości to wypłukane hasło [rozmowa]

czytaj także

Różnice te nie są zresztą ograniczone wiekiem, więc dlaczego mielibyśmy podnosić chłopakom wiek wyborczy, a nie pozbawić prawa do głosowania wszystkich reprezentantów płci męskiej, z prof. Sadurą włącznie?

Gdybyśmy zgodzili się, że wyborcy skrajnej prawicy są średnio mniej empatyczni od pozostałych i w związku z tym należy odsunąć ich od urn, pozostaje nam ponad połowa młodych mężczyzn, którzy podejmują inne wybory polityczne. Postulat jest więc nie tylko antydemokratyczny i dyskryminujący, ale opiera się na odpowiedzialności zbiorowej.

Warto dodać, że nie ma dowodów świadczących, że bardzo niewielka różnica w poziomie empatii pomiędzy płciami wynika z uwarunkowań biologicznych. Wiadomo natomiast, że to kobiety socjalizuje się do większej troski o innych, współodczuwania i manifestowania wysokiej wrażliwości. Pomysł Sadury oznacza więc, że dorośli powinni karać chłopaków za to, jak ich wychowują i działaniom jakiej kultury poddają.

Tak, socjalizujemy ich do rywalizacji i indywidualizmu. Tak, mężczyźni częściej podejmują wybory nastawione wyłącznie na realizację własnych, często źle pojmowanych interesów. Szkoda, że po stronie lewicowej nie pojawiają się ani propozycje, ani narracja dotycząca zmiany tego stanu rzeczy, a o mężczyznach mówi się właściwie wyłącznie w kontekście władzy i przywileju.

Oświecone dziewczyny i ciemne chłopaki

Prof. Sadura, proponując reformę wieku wyborczego, mówi: „Powód jest jeden i jest związany z dojrzałością polityczną dziewczyn. Już te nastoletnie są niezwykle świadome procesów politycznych i zagrożeń, jakie niosą ze sobą rządy prawicowych populistów”.

W całej tej analizie mamy do czynienia jednocześnie z arbitralnym osądem dotyczącym tego, co świadczy, a co nie świadczy o politycznej dojrzałości – bez żadnego uzasadnienia – jak i z dwoma błędami logicznymi, zwanymi petitio principi i błędnym kołem rozumowania. Pierwszy polega na stwierdzaniu z przekonaniem czegoś, co należy dopiero racjonalnie wykazać (w tym przypadku, że głosowanie na prawicowych populistów świadczy o politycznej niedojrzałości), zaś drugi opisuje się równaniem: x jest y, ponieważ y jest x. Tutaj – głosowanie na prawicowych populistów świadczy o politycznej niedojrzałości, bo o politycznej niedojrzałości świadczy głosowanie na prawicowych populistów.

Prof. Sadura mówi też o badaniach, jakie przeprowadził wśród uczniów szkół branżowych na Warmii. „Dziewczyny opowiadały o świecie językiem socjaldemokratycznym, łączyły swoje własne prawa reprodukcyjne z prawami człowieka, potrafiły przełożyć codzienne doświadczanie seksizmu w szkole na błędy systemowe, doskonale odczytywały mechanizmy polityczne” – mówi. „A chłopcy?” – pyta Arkadiusz Gruszczyński. „No cóż, nic im się z niczym nie łączyło. Chcieli głosować na Konfederację, bo wiedzę o świecie czerpali z TikToka” – odpowiada socjolog.

Osobiście uważam, że nieogarnięcie lewicy w popularnych wśród młodych platformach społecznościowych to wyłącznie jej wina, przy czym profesor socjologii Uniwersytetu Warszawskiego mógłby dorzucić swoje trzy grosze – ma do tego najlepsze narzędzia – by nakreślić lepszą strategię docierania z progresywnym przekazem do młodych, zamiast wyższościowo łajać ich za to, skąd czerpią wiedzę.

Tak więc młodym kobietom należy pozwolić głosować, bo mówią językiem socjaldemokratycznym, a młodym mężczyznom nie, bo wybiorą skrajną prawicę (przypomnę – ponad połowa nie wybierze). A może by tak w ogóle, dla dobra demokracji, zdelegalizować wszystkie partie poza tymi, które mówią językiem socjaldemokratycznym, zaś wszystkich przystępujących do głosowania egzaminować z tego, czy prawidłowo odczytują mechanizmy polityczne? Za układanie pytań i ocenianie wyników odpowiadałby oczywiście prof. Sadura.

Kobieto! Zrób z chłopaka lewicowca

Przekonanie, że kobiety są bardziej empatyczne od mężczyzn, jest używane m.in. do uzasadnienia zwalania odpowiedzialności za opiekę nad dziećmi na matki. Z kolei prof. Sadura oczekuje, że wykorzystają one tę cechę oraz „większą dojrzałość polityczną” do matkowania, przepraszam, edukowania swoich partnerów. Tylko że – wbrew temu, co sugeruje, snując idealistyczne rozważania – z badań dotyczących zaangażowania politycznego kobiet w Polsce wcale nie wynika, że są one jednoznacznie bardziej aktywnymi obywatelkami niż mężczyźni.

Sadura: Tusk jedzie na zderzenie z resztą demokratycznej opozycji

Pokazuje to chociażby raport Fundacji Batorego i Forum Idei pt. Siła głosu kobiet. „Wiemy, że statystycznie przeważają one w strukturze społecznej, a więc dysponują większą siłą głosu. Wiemy też jednak, że kobiety mniej interesują się polityką i mniej także zainteresowane są udziałem w głosowaniu” – czytamy. Ta sama analiza dowodzi, że „kobiety czują się mniej pewnie niż mężczyźni, podejmując decyzje wyborcze” i „kierują się opiniami męża/partnera częściej niż mężczyźni opiniami partnerki/żony”. A także: „Kobiety charakteryzuje poczucie mniejszej wiedzy na temat polityki i większy dystans do walki politycznej”.

Jak to się ma do fantazjowania (i przedstawiania tego jako faktu) na temat kobiet jako tych, które rozbudzone udziałem w protestach przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych odciągną chłopaków od prawicy?

Stereotyp, że polityka jest dla facetów i lepiej się na niej znają, wciąż się utrzymuje, i super, że lewica temu przeciwdziała, ale na razie nic nie zapowiada, by na znaczącą skalę miał się zrealizować scenariusz filmu Prawy chłopak. Fajnie, że młodzi mężczyźni mają swoje poglądy, szkoda, że takie głupie – pod takim twierdzeniem mogłabym się podpisać, bo to, że lepiej orientują się w polityce, nie oznacza, że lepiej łączą wątki i poddają je głębszej refleksji. Nie obraziłabym się, gdyby w dniu wyborów debiutujący przy urnach mężczyźni pogubili dowody, ale od tej niewinnej fantazji daleko do antydemokratycznych zapędów.

Przekonanie wyborców do swoich postulatów i narracji to nie obowiązek partnerek, a przede wszystkim polityków i polityczek, publicystów, ekspertów (nie wiem, kogo miałyby przekonać do lewicy ostatnie wypowiedzi prof. Sadury, ale raczej nie młodych chłopaków). Skoro ci ostatni tak chętnie głosują na Konfederację, to dlatego, że inne opcje polityczne zawiodły, a nie ze względu na jakiś wrodzony indywidualizm.

Lewica nie mówi do mężczyzn

Nie mam wątpliwości, że na tle programów innych partii ten przygotowany przez Lewicę jest najlepszą odpowiedzią zarówno na problemy, które dotyczą głównie kobiet, jak i te dotyczące mężczyzn. Mam tu na myśli chociażby tanie mieszkania na wynajem (większość młodych dorosłych, którzy mieszkają z rodzicami, to mężczyźni), większe nakłady na publiczną ochronę zdrowia, w tym psychiatrię (mężczyźni rzadziej chodzą do lekarzy i sięgają po pomoc w zakresie zdrowia psychicznego – proponowane rozwiązania to raczej za mało, by ich do tego zachęcić, ale są krokiem w dobrym kierunku), inwestycja w transport publiczny na wsiach i w małych miejscowościach (częściej zamieszkiwanych przez mężczyzn, cierpiących z powodu wykluczenia komunikacyjnego).

Szkoda, że opozycja demokratyczna, której częścią jest Lewica, nie zwraca się wprost do młodych mężczyzn i nie analizuje problemów, które ich dotyczą, licząc, że sami dostrzegą korzyści, jakie dałoby im wprowadzenie prospołecznych rozwiązań, mimo narracji zdominowanej przez hasła kierowane przede wszystkim do kobiet i mniejszości.

Sadura po marszu: „Lepiej późno niż wcale” sprawdza się, o ile zdążysz na pociąg

Dlaczego Lewica nie proponuje chociażby kompleksowych działań w zakresie przeciwdziałania samobójstwom? W Polsce mężczyźni odbierają sobie życie siedem razy częściej niż kobiety, a pod względem ogólnej skali samobójstw jesteśmy w czołówce Europy. Finlandia przeprowadziła kompleksowe badania w tym obszarze i w ciągu 15 lat zdołała w ogromnym stopniu ograniczyć problem. Ta kwestia powinna być dla polityków jedną z priorytetowych, a fakt, że jest zupełnie ignorowana, wszystkich nas powinien oburzać.

To samo dotyczy problemu bezdomności, wypadków przy pracy (ok. 85 proc. ofiar tych poważnych to mężczyźni, śmiertelnych – ponad 93 proc.). Może wzięcie tych tematów na sztandary – z uwzględnieniem płci – pokazałoby chłopakom, że Lewica ich dostrzega i się o nich troszczy?

Skrajna prawica kieruje do mężczyzn swój przekaz, ale celem nie jest wsparcie, a dokręcenie śruby w zakresie patriarchalnych norm. W tej spetryfikowanej wizji „prawdziwy mężczyzna” to niezniszczalny, odporny i samowystarczalny „samiec alfa”, którego zadaniem jest wspinanie się po szczeblach drabiny społecznej i zapewnienie bytu rodzinie. Konfederacji nie obchodzą ci, którzy zostaną na dolnych szczeblach, ani ci, którym powinie się noga i z drabiny spadną. Pielęgnuje kult siły, gardząc słabością. Prawica nie tworzy nowych wzorców męskości, a wzmacnia stare, okaleczające chłopców już od najmłodszych lat. Wielu z nich to kupuje, bo nie widzą alternatywy. Strona postępowa jej nie przedstawia.

Komu jeszcze ograniczyć prawa wyborcze?

Biorąc pod uwagę, że za rozmontowywanie demokracji w Polsce odpowiada Prawo i Sprawiedliwość, chcąc zachować konsekwencję, prof. Sadura powinien zaproponować również odebranie praw wyborczych mieszkańcom Podkarpacia i osobom starszym. To byłoby nieco wtórne – mieliśmy już akcję „zabierz babci dowód” – ale nie mniej niż ostatnie pomysły profesora. W końcu odebranie mężczyznom praw wyborczych (na 12 lat, czyli trzy kadencje) postulowała już w 2019 roku Agnieszka Holland, również – a jakże – w „Wysokich Obcasach”, a pytana o to podczas Campusu Polska Przyszłości potwierdziła, że mówiła serio.

Ale po co się ograniczać? Pozbawmy prawa do głosowania również 400 tys. Polek i Polaków cierpiących na demencję, powodującą ograniczone możliwości poznawcze. No i osoby ze zdiagnozowanymi zaburzeniami, które korelują ze średnio niższym poziomem empatii.

Z trudem mieści mi się w głowie, że profesor socjologii i współautor niewątpliwie najważniejszej książki trwającej kampanii wyborczej 10 dni przed głosowaniem mówi w ogólnopolskim medium o ograniczaniu praw wyborczych grupie, której sympatie polityczne mogą udupić nas na dekadę. Dziennikarz nijak go nie kontruje, a rzeczone medium to publikuje, zupełnie bezobciachowo wyciągając do tytułu baitowe hasło: „Dla dobra demokracji mężczyźni mogliby głosować kilka lat później”. W komentarzach mnóstwo (nie wszystkie i nie większość) liberalnych feministek klaska uszami, więc wywiadujący i wywiadowany muszą być z siebie dumni. Lajkują to też osoby z lewicowego środowiska, a nawet wykładowczynie akademickie.

Sadura i Sierakowski: Są w Europie populiści, którzy wywracają się na twarz, a nie na mordę

Dr Kamil Stępniak, zajmujący się prawem konstytucyjnym, zapytał swoich obserwujących na Instagramie, czy zgadzają się ze stanowiskiem socjologa. Spośród ok. 2 tys. osób aż 40 proc. odpowiedziało twierdząco, 15 proc. nie ma zdania, nie zgadza się 45 proc. Gwoli sprawiedliwości dodam, że z lewej strony pojawia się też sporo krytyki. Prof. Julia Kubisa z Uniwersytetu Warszawskiego w kulturalny sposób skrytykowała Sadurę na Facebooku, odnosząc się do fragmentu wywiadu, w którym ten mówi, że był zwykłym chłopakiem z Szydłowca, który marzył, by zmieniać świat. Napisała, że podnoszenie politycznej świadomości młodych chłopaków to nie zadanie dla ich partnerek, a być może właśnie dla chłopaka z Szydłowca, który został profesorem UW. I oberwała zarzutem o klasizm (!).

Artykuł, a zwłaszcza tytuł, już stał się wiralem, na samym Wykopie (portalu zdominowanym przez młodych mężczyzn) zdobywając kilka tysięcy reakcji. Zaczęło go też wykorzystywać m.in. sceptyczne wobec idei feminizmu Stowarzyszenie na Rzecz Chłopców i Mężczyzn oraz postulująca legalizację gwałtów i odebranie kobietom praw wyborczych Fundacja „Patriarchat”. Jeśli skrajna prawica nie wyciśnie tej cytrynki do ostatniej kropli, to jej reprezentanci są głupsi, niż myślałam, a poprzeczka jest naprawdę nisko. Jednak słowa Sadury powinny oburzać również osoby o prawdziwie równościowych (a nie antymęskich) poglądach ­– słusznie krytykuje je też profeministyczna Grupa Performatywna Chłopaki.

Ale Sadura, jak wynika z jego wpisu na Facebooku, jest z siebie zadowolony i dziękuje „Wysokim Obcasom” za zaufanie. Na moje komentarze odpowiada, tłumacząc, że w wywiadzie żartował, no i oczywiście „wyjęto jego słowa z kontekstu”. Brakuje tekstów o poluzowaniu przyciasnego kołnierzyka. Widać nie złapałam ironii, podobnie jak wielu ludzi w sieci. Może dlatego, że cały wywiad był utrzymany w poważnym tonie – w końcu to rozmowa z ekspertem, a nie wymiana postów na Twitterze – padły karkołomne (ale dla wielu osób przekonujące) uzasadnienia zawartej w nim tezy.

Nie wiem i nie zamierzam zastanawiać się nad tym, czy Korwin żartuje, gdy mówi o odbieraniu praw wyborczych kobietom. Tak jak będąc młodym chłopakiem, nie zastanawiałabym się, czy związany z lewicą naukowiec chce mnie tych praw pozbawić – z wywiadu nie wynika, na ile lat, ale nie ma to większego znaczenia – czy po prostu ma kiepskie poczucie humoru i nieodpartą potrzebę szkodzenia własnemu środowisku.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Patrycja Wieczorkiewicz
Patrycja Wieczorkiewicz
redaktorka prowadząca KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka, feministka, redaktorka prowadząca w KrytykaPolityczna.pl. Absolwentka dziennikarstwa na Collegium Civitas i Polskiej Szkoły Reportażu. Współautorka książek „Gwałt polski” (z Mają Staśko) oraz „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” (z Aleksandrą Herzyk).
Zamknij