Kraj

Opozycjo, może też zacznij zapraszać Mentzena do debat

Być może pora przywrócić jakąś cywilizowaną wersję Nowoczesnej spod sztandaru Balcerowicza, która byłaby bezpiecznym rezerwuarem na dziki neoliberalizm. Oczywiście – najlepiej rezerwuarem pod progiem wyborczym.

Ze wszystkich wpadek Ryszarda Petru bardziej chyba zapamiętałem nie słynne święto Sześciu Króli czy zamach majowy w 1935 roku, ale fakt, że Petru cały czas myślał, że w Polsce obowiązuje Konstytucja 3 maja. Ciekawe, czy pisząc interpelacje, zaglądał do tekstu z 1791 roku i szukał przepisów o Trybunale Konstytucyjnym.

I to właśnie ten sam Ryszard Petru, polityk mem, którego dziesiątki wpadek w pewnym momencie wywoływały rechot już niemal u wszystkich grup wyborców, wytarł wczoraj retorycznie podłogę konfederackim herosem Sławomirem Mentzenem. Okazało się, że skąpany w piwie tiktokowy król jest nagi.

Przy czym Petru jak zwykle wcale nie musiał się wybitnie starać. Zadał fundamentalne pytania, na które każdy polityk Konfederacji powinien być przygotowany. Nawet jeśli oglądanie całej debaty było dla was zadaniem trochę ponad siły, zwłaszcza w dniu historycznego meczu z Mołdawią, dobre dusze przygotowały skróty. To właśnie one poszły w świat i zdefiniują odbiór u publiki.

Zresztą zobaczcie państwo sami. Czy to w przypadku kluczowego dla eurosceptycznej partii pytania o wyjście z UE:

…czy też o likwidację ZUS, skoro konfederaci wszędzie zapowiadają jego zaoranie:

…jak i w przypadku kłamstwa o sprzeciwie Konfederacji wobec powszechnego poboru do wojska:

…nowa nadzieja radykalnej prawicy okazywała się kompletnie beznadziejna.

Powtórzmy: nie chodzi o same poglądy Mentzena, które są komiczne, gimbuso-rynkowe. Chodzi o to, że facet nie potrafi odpowiedzieć na kwestie, których spodziewać się mógł dosłownie każdy. Gdyby w tej debacie brali udział Bosak albo Wilk, to żaden z nich nie zrobiłby z siebie takiego pośmiewiska. Obstawiam, że nawet część fanów Mentzena potrafiłaby lepiej wybrnąć niż ich nerwowo śmiejący się idol.

Trzeba jednak przyznać, że sygnałów, iż tiktokowy rycerz nie potrafi nic poza bon motami, mieliśmy już więcej. Poległ na pytaniach (przyjaznego mu przecież) chłopka-roztropka Stanowskiego. Poległ na wywiadzie z Patrykiem Słowikiem, który spytał o słynne 100 ustaw, o których nagle Mentzen przestał pamiętać, choć wciąż upierał się przy małżeństwach bez prawa do rozwodu i zgodził się z prowokacyjnym pytaniem, że to dopiero sąd powinien decydować o dopuszczalności bicia dziecka kablem od żelazka. Wreszcie z reportażu Katarzyny Pruszkiewicz z „piwa z Mentzenem” wynikało, że kraftowy Sławek ma poniekąd problem nawet z pytaniami z sali od swoich fanów.

Słowem okazało się, że Mentzen to jednak nie jest najostrzejsza kredka w konfederackim piórniku. Jakie z tego można wyciągnąć wnioski na przyszłość? Po pierwsze, jeśli opozycji zależy na tym, aby Konfederacja zjechała w sondażach, to powinna czym prędzej wzywać Konfederację na debaty.

A wtedy konfederaci staną się nową polską prawicą

Być może strategia „no platform” okazała się błędem. Być może pora na serię debat. Nie tylko z Mentznem o UE, ale też z Braunem o Rosji oraz Korwinem o Hitlerze i pedofilii. Niech rozbrzmiewa głos Konfederacji w telewizorach i na ekranach smartfonów. Przecież nie każdy jest jak polsatowska redaktor Gozdyra, która swoim infantylizmem latami dawała Konfederacji błyszczeć. Przecież przy każdym retorycznie sprawnym pośle czy posłance Konfederację czeka katastrofa.

Poza tym opozycja powinna się zastanowić nad tezą, którą publicyści powtarzają od dłuższego czasu: że wzrost notowań Konfederacji nie wynika z tego, że Polacy pokochali antyszczepionkizm czy Rosję, ale z tego, że Tusk skonsumował Nowoczesną. I w ten sposób zdesperowani wolnorynkowi wyborcy, karmieni od lat wolnorynkową umysłową papką, zgodzili się nawet na kogoś tak miałkiego jak Mentzen. Być może pora przywrócić jakąś cywilizowaną wersję Nowoczesnej spod sztandaru Balcerowicza, która byłaby bezpiecznym rezerwuarem na dziki neoliberalizm. Oczywiście – najlepiej rezerwuarem pod progiem wyborczym.

Po trzecie wreszcie – łatwość, z którą ktoś taki jak Mentzen może trafić do wolnorynkowej klasy średniej, wystawia jej raczej nie najlepsze świadectwo. Wiele mówiono o tym, jak to klasa ludowa jest nieogarnięta, nie rozumie polityki, można do niej trafić niewyrafinowanymi, demagogicznymi sztuczkami i ją przekupić. Tymczasem okazuje się, że ta rzekomo wykształcona, świadoma i nieprzekupna (haha) klasa średnia łapie się na gościa, który w ramach „żartu” obiecuje likwidację PIT, CIT i ZUS, z czego wycofuje się przy pierwszej okazji, i jest takim nieogarem, że jako eurosceptyk nie potrafi nawet odpowiedzieć na spodziewane pytanie o wyjście z Unii Europejskiej.

Wysokie koszty prostych podatków

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij