Kraj

Matyja: Rząd, którego ambicją są lepsze szpitale i szkoły, to nośna alternatywa dla obecnego

Słabością opozycji jest dziś niezrozumienie własnych wyborców i niezdolność do pozyskiwania tych, którzy głosują na inne partie. Jest to też siła Szymona Hołowni, który ma większy niż politycy słuch społeczny i na swoje szczęście nie określa własnej tożsamości według podziałów obowiązujących w Sejmie. Co wynika z raportu Sławomira Sierakowskiego i Przemysława Sadury „Koniec hegemonii 500 plus”, wyjaśnia Rafał Matyja.

Skupienie się na tytule najnowszego raportu Sławomira Sierakowskiego i Przemysława Sadury byłoby najpoważniejszym błędem opozycji, która chciałaby oprzeć na nim swe działania. Relatywizacja znaczenia politycznego świadczeń 500+ może być bowiem nie tyle wyrazem rosnących wątpliwości Polaków i Polek na ten temat, ile zniknięcia kontrowersji wokół programu w debacie publicznej. Nauki płynące z tego raportu są jednak bez wątpienia ważniejsze niż analizy, choćby uważne, kolejnych sondaży partyjnych czy nasłuch prowadzony w mediach społecznościowych.

Koniec hegemonii 500 plus. Raport z badań

To, co pomoże zbudować dobrą strategię opozycji w oparciu o raport, sprowadza się do trzech wskazówek. Pierwszą nazwałbym przesłanką transformacyjną. Autorzy piszą o niej wprost, choć nie bez licznych uwag na marginesie: „Z wyborów politycznych i wypowiedzi Polaków wynika, że oczekują czegoś w rodzaju drugiej transforma­cji. Ogólnie pojęty kapitalizm, zwłaszcza w wersji obecnej, od pewnego czasu nie realizuje ich aspiracji”.

Rekomendacja nie jest bardzo silna, bo wyborcy mogą chcieć pozytywnej zmiany, ale bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Co więcej – ta druga transformacja nie ma już prostego wzoru, jakim przed 30 laty było przejście od gospodarki niedoboru do kapitalistycznej obfitości. Wówczas rozczarowaniem były koszty procesu, ale sama obietnica nasyconego dobrami rynku została spełniona. Dziś jednak nikt rozsądny nie uwierzy w możliwość np. zbudowania sektora publicznego w wersji skandynawskiej czy niemieckiej, nawet jeżeli politycznie uzna taki kierunek działań za optymalny.

Matyja: Lewica mogłaby być partią udanej transformacji sektora publicznego

Druga przesłanka – to wyczerpywanie się modelu władzy PiS jako kolejnych fal transferów społecznych, przy jednoczesnym lekceważeniu jakości usług publicznych. Sprawa jest szersza, bo w opinii Polaków zbiega się to z obserwacjami dotyczącymi stylu rządzenia i polityki kadrowej tej partii. „W oczach badanych państwo polskie zostało wchłonięte przez obóz władzy. Polska to PiS. Kraj jawi się jako źle, chaotycznie i niekompetentnie zarządzany, podporządkowany partykular­nym interesom partii rządzącej. Państwo opisywane jest jako podzielone, niegodne zaufania, trudne do życia, niesprawiedliwe i skorumpowane. To równanie działa jednak w obie strony. Wady państwa, zawinione i niezawinione przez partię rządzącą, zaczynają też w coraz większym stopniu negatywnie wpływać na wizerunek PiS-u”.

Trzecią przesłanką jest wzmocnienie sektora publicznego, za którym stoi przekonanie, że to opieka zdrowotna bardziej niż połączone siły armii i policji odpowiada za nasze bezpieczeństwo. I to nie tylko w czasie pandemii, ale w razie każdego poważniejszego zagrożenia. Ta postawa oznacza z jednej strony akceptację większych wydatków na zdrowie czy oświatę, ale z drugiej oczekiwanie na zmiany w sektorze publicznym. Można też sądzić, że to właśnie zdolność zaprojektowania i przeprowadzenia zmian w opiece zdrowotnej będzie istotnym politycznym testem w najbliższych wyborach.

„Pośmiertne” zwycięstwo Balcerowiczowskiej pedagogiki

Badanie Sadury i Sierakowskiego jest najpoważniejszą pomocą, jaką mogła dostać opozycja w tej fazie wyborczych przygotowań na „nie wiadomo kiedy”. Wskazuje bowiem szansę na opisanie wyraźnej różnicy, na zbudowanie alternatywy innej niż „autorytaryzm kontra demokracja” czy „zaścianek kontra oświecone elity”. Obydwie dystynkcje dotąd nie zagrały na korzyść opozycji. Tym bardziej że zbyt często używano ich do wewnętrznych porachunków. Bardziej nośna alternatywa to wybór między rządem, który swoje słabości ratuje kolejnymi transferami, a rządem, którego ambicją są lepsze szpitale i szkoły. Opinia się przesunęła na tyle, że jest przestrzeń, by o tym powiedzieć. Nie po raz pierwszy zresztą.

Daremnie przed kilkoma laty najroztropniejsi eksperci – jak choćby Dawid Sześciło – radzili ówczesnemu obozowi władzy, by skonstruował trwałe oparcie dla modernizacji w sektorze publicznym, co stanowi przecież jeden z fundamentów modelu skandynawskiego. Daremnie radzono wyjście z rozwojowego dryfu. Kolejne raporty przygotowywane pod kierunkiem Jerzego Hausnera były tu zresztą zgodne z diagnozami rządowego zespołu Michała Boniego. Platforma była jednak formacją głuchnących polityków, partią władzy na tyle zadowoloną z siebie, że nawet pięć lat trwania w opozycji do rządów PiS nie wyrwało jej z letargu.

Dlatego zakładając, że będzie ona pewnie jednym z podmiotów jakiejś nowej koalicji rządzącej, nie można się spodziewać, że stanie się czynnikiem politycznych innowacji. Tę rolę mogą pełnić przede wszystkim Lewica i Polska 2050, oczywiście pod warunkiem, że spróbują budować strategie do przyjęcia dla większości społeczeństwa. To nie znaczy, że mają przestać być sobą, ale przede wszystkim – uważnie czytać potrzeby tych grup, do których dziś jeszcze nie docierają.

Pierwszym ich zadaniem jest zrozumienie ważnego czynnika obecnego w polityce i retoryce PiS, jakim jest nieufność i niechęć do elit. Postrzeganych wcale nie jako „bogaci”, ale przede wszystkim jako wykształceni i „przemądrzali”. Warto zatem raport Sadury i Sierakowskiego uzupełnić o uważną lekturę książki tego pierwszego Państwo, szkoła, klasy, by zrozumieć głębokie przyczyny niechęci klasy ludowej i sporej części gorzej wykształconej klasy średniej do systemu szkolnego i kształtowanych przezeń hierarchii społecznych.

Najlepiej, żeby wszystkim było tak samo źle

czytaj także

Niemądrze brzmiące wystąpienia liderów PiS są bardzo często stylizacją, efektem unikania przemądrzałych tonów, mówienia tym samym językiem, którym myśli wyborca. Zwłaszcza ten nielubiący szkoły i trudnych terminów, nieznoszący pouczającego tonu „wielkomiejskich” autorytetów, ludzi „nieznających życia”. Albo inaczej – znających życie z książek. I choć sytuacja, w której politycy opozycji zaczęliby mówić do nas tak, jak czynią to Morawiecki i Duda, wydaje się nieznośna, to zwrócenie uwagi na ostentacyjną przesadę w drugą stronę wydaje się całkiem zasadne.

Badania Sadury i Sierakowskiego pokazują też istotny problem na prawym skrzydle opozycji, składającym się z PSL i części polityków Platformy Obywatelskiej. Wszystko wskazuje na to, że ich dywagacje na temat możliwości tworzenia „nowej chadecji” są oparte na niezrozumieniu zachowań nawet bliskiego im elektoratu. Ludzie chodzący do Kościoła i sceptyczni wobec przemian obyczajowych niekoniecznie muszą chcieć utrzymania roli tej instytucji w życiu publicznym. Wskazuje na to wysoki poziom poparcia dla idei ograniczenia wydatków na Kościół właśnie w elektoratach Polski 2050 i PSL. Tymczasem okolicznością, która zwykle wspierała powstanie czy rozwój chadecji, był właśnie sprzeciw wobec ograniczania praw Kościoła. Zwykle podejmowany, dodajmy, we współpracy z duchowieństwem lub jego częścią.

Słabością opozycji jest dziś niezrozumienie własnych wyborców i niezdolność do pozyskiwania tych, którzy głosują na inne partie. Jest to też siła Szymona Hołowni, który ma większy niż politycy słuch społeczny i na swoje szczęście nie określa własnej tożsamości według podziałów obowiązujących w Sejmie. Budynek przy Wiejskiej stał się – może częściowo za sprawą pandemii – nieco sztucznym światem, zahibernowanym i żyjącym własnym życiem. Toczącym spory o sprawy przeszłe. Jest trochę jak rząd na emigracji, i to nie tylko po stronie opozycji. Także rządzący postępują tak, jakby Platforma dopiero co oddała władzę, ponosiła odpowiedzialność za wszystkie choroby państwa, a oni – bez odpowiedzialności za pięć ostatnich lat, bez nagromadzonych długów – właśnie mieli zacząć prowadzić jakąś naprawdę udaną politykę.

Zaletą badania Sierakowskiego i Sadury jest to, że przenosi nasze dyskusje do społecznej współczesności. Albo może bardzo blisko niej, bo proces wychodzenia z lockdownu i pandemii może jeszcze zaowocować kształtowaniem się nowych postaw i narracji. Wydaje się przy tym, że spory o taktykę opozycji w sprawie KPO czy nawet wokół Polskiego Ładu są gdzieś bardzo daleko od tej rzeczywistości, którą opisują autorzy badania.

I paradoksalnie to ten rozziew może sprawić, że będzie ono pominięte, jako niedające się łatwo zinstrumentalizować w sporach, które angażują polityków i znaczącą część komentariatu. Sygnał, który mógłby prowadzić do korekty zachowań, zostanie uznany za mniej ważny niż korzystny dla tej czy innej formacji sondaż, liczba osób, które zarejestrują się na stronie eventu przygotowywanego przez Rafała Trzaskowskiego czy wynik jakiejś internetowej sondy.

Dla kogo ten Ład? Gdula o przyszłości państwa opiekuńczego w Polsce

Raport o postawach wyborców to wskazanie okazji. Ale sam w sobie jest okazją, by przypomnieć, że nastawienia społeczne same się nie interpretują, a popularność opozycji nie jest prostą emanacją panujących nastrojów. Tę nową sytuację trzeba opowiedzieć i uzupełnić kilkoma przemawiającymi do wyobraźni obrazami – zapowiedziami nowej polityki. Publiczność najwyraźniej wie, że PiS obiecuje rzeczy niemożliwe, ale w sytuacji bierności opozycji może nie zrobić niczego z tą wiedzą. A my dowiemy się o tym z kolejnego raportu.

Prof. Rafał Matyja – politolog, historyk, wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek, m.in.: Konserwatyzm po komunizmie (2009), Rywalizacja polityczna w Polsce (2013), Wyjście awaryjne (2018), Miejski grunt. 250 lat polskiej gry z nowoczesnością (2021).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Rafał Matyja
Rafał Matyja
Historyk, politolog
Doktor habilitowany, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, historyk, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek, m.in.: „Konserwatyzm po komunizmie” (2009), „Rywalizacja polityczna w Polsce” (2013), „Wyjście awaryjne” (2018), „Miejski grunt. 250 lat polskiej gry z nowoczesnością” (2021).
Zamknij