Kraj

Kobiety w mundurach mają dość

Fot. Przemysław Stefaniak

W policji, wojsku i innych formacjach mundurowych kobiety narażone są na mobbing, molestowanie i dyskryminację, od pomijania przy awansach po zwalnianie ze służby, gdy skarżą się na przemoc. Ustawa o tym nie mówi, władza też nie. Najwyższy czas zacząć.

– Fundacja #Say Stop powstała, bo nie zgadzałam się, żeby ktokolwiek mówił do mnie „szmato”. Wtedy nie wiedziałam, że to wszystko, czego ja i inne żołnierki doświadczałyśmy w pracy, było przejawami mobbingu, molestowania seksualnego i dyskryminacji. Teraz edukuję w tej sprawie i wspieram inne ofiary – mówiła 7 listopada Katarzyna Kozłowska, była żołnierka elitarnego GROM-u i współzałożycielka oraz prezeska Fundacji #Say Stop na konferencji zorganizowanej w Sejmie przez Roberta Biedronia.

Byłe żołnierki i policjantki zgłosiły się do współprzewodniczącego Nowej Lewicy i współpracujących z nim osób (w tym do mnie) z prośbą o pomoc w nagłośnieniu spraw, którymi zajmują się od dwóch lat, a które otacza wyjątkowa gęsta cisza. To, o czym opowiedziały, brzmiało alarmująco, a obrzucanie podwładnych wyzwiskami było tylko jednym z bardzo wielu rodzajów przemocy, z jaką mierzą się kobiety w mundurach. Oprócz inwektyw doświadczały ośmieszania na odprawach służbowych, podważania kompetencji, propozycji seksualnych formułowanych jako polecenia służbowe, pomijania w nagrodach, likwidowania stanowisk, ignorowania podstawowych potrzeb wynikających z samego istnienia żołnierek (np. możliwości posiadania podpasek w podstawowym regulaminowym wyposażeniu w czasie skoszarowania).

Za mundurem seksizm murem. Jak Polki walczą z dyskryminacją w służbach?

Dlaczego Fundację powołały „byłe” kobiety w mundurach? Bo, jak się okazało, wobec wszystkich zgłaszających tego rodzaju problemy przełożeni najchętniej stosują jedną metodę: usunięcie ze służby.

W ten sposób po 22 latach służby wydalono policjantkę Sylwię Szary, która jako jedna z podopiecznych #Say Stop opowiedziała w Sejmie swoją historię. Ta historia zaczyna się od polecenia o charakterze seksualnym wydanego 24 lutego 2020 roku, a skarga złożona przez nią w tej sprawie rozpoczyna prawdziwy rollercoaster działań odwetowych.

„Nie przytoczę brzmienia tego rozkazu, bo nie piję i mam trójkę dzieci” – ironizowała Sylwia Szary i długo wymieniała, co jej się przydarzyło w ciągu zaledwie dwóch lat po złożeniu skargi. „Robiono mi kontrolę zwolnienia lekarskiego, sprawdzano finanse moje i mojej rodziny, przeniesiono mnie jako detektywa kryminalnego do innego posterunku, w którym panowały złe warunki, m.in. nie było ciepłej wody, wszczęto postępowanie dyscyplinarne za przeklinanie na służbie, potem kolejne za to, że nie powiadomiłam właściwie o przedłużeniu zwolnienia. Sądy uniewinniły mnie z tych wszystkich zarzutów”.

Prawo i przemoc. O źródłach brutalności policji

czytaj także

W tym czasie Szary była od siedmiu kadencji przewodniczącą Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego policjantów w Słubicach. To oznacza, że zgodnie z prawem zwolnienie jej ze służby wymagało uchwały zarządu wojewódzkiego związku. Zarząd takiej uchwały nie podjął, a więc, zwalniając policjantkę, złamano także ustawę o związkach zawodowych. „Uzasadnienie rozkazu zwalniającego mnie ze służby zawierało nieprawdziwe treści naruszające moją godność i godność mojej rodziny. Ale to mnie zarzucono, że naruszyłam godność przełożonych, przesyłając pisma związkowe!” – mówiła.

Sylwia Szary dodaje też, że już po zwolnieniu związkowcy z policyjnego NSZZ ponownie, po raz ósmy, wybrali ją na przewodniczącą swojego zarządu terenowego. A inni związkowcy w policji także są dręczeni postępowaniami dyscyplinarnymi, które najwyraźniej mają ich zniechęcać do walki o standardy pracownicze.

Historia policjantki Katarzyny Śmietany toczy się według tego samego absurdalnego schematu: „W 2019 roku zgłosiłam komendantowi w Rybniku, że jestem ofiarą mobbingu. W ramach odwetu zostałam zawieszona. W sumie byłam dwukrotnie zwolniona dyscyplinarnie, a raz administracyjnie po prostu dlatego, że minęło dwanaście miesięcy zawieszenia. Decyzją jednej osoby zostałam też ustnie zwolniona z funkcji wiceprzewodniczącej NSZZ policjantów”.

Przez dwa lata walczyła o przywrócenie do służby. Wszystkie jej wnioski odrzucano, nawet wtedy, kiedy po inwazji Rosji na Ukrainę każdy wykwalifikowany funkcjonariusz był na wagę złota: „Powiedziano mi, że jak chcę pomagać w kryzysie, mogę działać na rzecz Ukrainy jako wolontariuszka w dowolnej organizacji pozarządowej. Sąd uznał, że to ja miałam rację, i teraz na koszt podatników wypłacono mi zaległe pensje za pracę, której nie mogłam wykonać, chociaż tak bardzo chciałam”.

Opowieści tych dwóch policjantek są wyjątkowe tylko pod jednym względem – dzięki wsparciu Fundacji udało im się wrócić do służby. W większości wypadków nie ma tego happy endu. Po dwóch latach działania Fundacja ma w tej kwestii spore doświadczenie, bo w tym czasie wzięła na warsztat 176 spraw poszkodowanych żołnierek, policjantek i osób cywilnych pracujących w różnych formacjach mundurowych – oprócz wojska i policji także w służbie więziennej, straży pożarnej, straży miejskiej, granicznej, ABW czy w służbie celnej.

Tam, gdzie ich zbierają i „gonią” z powrotem

Kilka tysięcy godzin pracy polegającej na udzielaniu porad prawnych, interwencjach kryzysowych, wspólnie pisanych pismach i poradach psychoterapeutycznych pozwoliło aktywistkom szczegółowo zdiagnozować, z czego wynika systemowa nieudolność państwa, która odbiera ochronę pracowniczą tym, którzy mają chronić nas wszystkich.

Ogólny brak wszystkiego

Nasze spotkanie z Fundacją #Say Stop zaowocowało przygotowaniem raportu, który podsumowuje ogromną wiedzę zgromadzoną przez Katarzynę Kozłowską i jej współpracowniczki i który powinien przekonać państwo do działania. Tę pracę w ogromnej mierze wykonała kolejna kobieta od dawna walcząca o zmiany standardów, Bożena Szubińska – pierwsza polska komandorka (obecnie w stanie spoczynku), była pełnomocniczka MON ds. wojskowej służby kobiet, członkini komitetu NATO ds. perspektywy płci oraz członkini Nowej Lewicy.

Lista kluczowych problemów, które prowadzą do samoobezwładnienia się polskich służb mundurowych, to w raporcie Fundacji długa litania braków. W ustawie o służbach mundurowych nie ma na przykład wzmianki o przeciwdziałaniu mobbingowi, molestowaniu i dyskryminacji. W Kodeksie pracy takie artykuły istnieją, ale ta kluczowa ustawa nie obejmuje służb mundurowych, czyli kilkuset tysięcy pracujących.

Konferencja fundacji #Say Stop w Sejmie. Źródło: Agata Diduszko-Zyglewska

Inny przykład: jako członkini UE i NATO Polska miała obowiązek wdrożenia w życie rezolucji ONZ 1325 „Kobiety, pokój, bezpieczeństwo” z 2000 roku, dotyczącej równego traktowania i wpływu konfliktów zbrojnych na sytuację kobiet. Rezolucja podkreśla znaczenie równego i pełnego uczestnictwa kobiet w zapobieganiu i rozwiązywaniu konfliktów zbrojnych, prowadzeniu negocjacji pokojowych, odbudowie kraju po konflikcie, pracach misji pokojowych i udzielaniu pomocy humanitarnej. Zobowiązuje kraje do tworzenia tzw. Krajowych Planów Działania, które wyznaczają sposób wdrażania zaleceń rezolucji. Polska, przyciśnięta w tej sprawie przy wyborze na członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, przyjęła dopiero pierwszy taki plan w… 2018 roku.

Te dwa rażące, parasolowe braki powodują powstawanie licznych braków praktycznych, które szczegółowo wymienia Fundacja #Say Stop.

To na przykład brak procedur postępowania w wypadku wystąpienia mobbingu i molestowania w armii oraz brak związków zawodowych, które mogłyby wesprzeć pokrzywdzone osoby. A jeśli procedury już istnieją, okazują się zupełnie nieskuteczne; w policji i straży granicznej często wręcz chronią sprawców. (W kilkunastu przypadkach badanych przez Fundację wszczęte procedury nie stwierdzały żadnych nieprawidłowości, co później podważały sądy administracyjne). Doskwiera też brak kompleksowej edukacji i efektywnych szkoleń, które pozwoliłyby osobom w służbach dostrzec istnienie problemów w tym zakresie.

Mobbing zaczyna się od poczucia, że jest się lepszym od innych

Brakuje niezależnego od służb mundurowych organu rozpatrującego zgłoszenia osób pokrzywdzonych i dostępu do zewnętrznego wymiaru sprawiedliwości. Skargi rozpatrują sądy wojskowe, a to oznacza, że sprawy tego typu nie wychodzą poza małe środowisko osób wzajemnie od siebie zależnych. Brak bezstronności i tendencja do ukrywania zjawisk patologicznych to oczywiste konsekwencje takiego rozwiązania.

Na ciężar tego braku nakłada się kolejny: brak narzędzi przeciwstawiania się działaniom odwetowym. I wisienka na torcie: brak niezależnych organizacji monitorujących i dbających o transparentność, które by ten ponury obraz pokazały światu. Osoby pokrzywdzone, które przechodzą przez taką systemową „ścieżkę zdrowia”, doświadczają też dojmującego braku instytucjonalnej pomocy prawnej, psychologicznej i medycznej.

Nasze państwo od lat się tym wszystkim nie przejmuje, bo brak wiarygodnych i aktualnych statystyk oraz metoda rozwiązywania problemów przez usuwanie pokrzywdzonych ze służby pozwalają urzędnikom zachować błogi spokój.

Problem brutalności policji w Polsce istnieje

Ten spokój burzy Fundacja #Say Stop, gdy domaga się informacji publicznych i wydobywa dane z poszczególnych formacji mundurowych. Stąd wiemy, że w latach 2012–2021 zebrały one łącznie 525 zgłoszeń dotyczących mobbingu, dyskryminacji i molestowania na 350 tys. pracowników. To zaskakująco niska liczba w kontekście prawie 200 zgłoszeń zebranych przez małą Fundację w ciągu dwóch lat.

Niepokoją też inne wyniki tej kwerendy, na przykład liczba porad prawnych i psychologicznych udzielonych osobom, które zgłosiły nieprawidłowości. Wynosi ona: zero. Zero to także liczba odnotowanych gwałtów. Można byłoby się z tego cieszyć, gdyby nie inna liczba tych przestępstw odnotowana przez Fundację. Formacje mundurowe informują także o 134 samobójstwach, jednak – jak dopowiadają żołnierki z Fundacji – te dane nie obejmują tak zwanych „wypadków przy czyszczeniu broni”.

Państwo nie jest oczywiście całkowicie bezczynne. W latach 2009–2015 działali pełnomocnicy ds. równego traktowania. W 2014 roku powstał też przy pełnomocniku zespół „Kobiety w służbach mundurowych”, który miał pomóc we wdrożeniu oenzetowskiej rezolucji. Po zwycięstwie PiS w 2015 roku zespół uznano za niepotrzebny i zlikwidowano.

Molestowanie: śmieszny temat do żartów, gdy nie masz o nim pojęcia

W 2016 roku sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich i po dwóch latach wydał poradnik o tym, jak naprawić sytuację, zatytułowany Przeciwdziałanie mobbingowi i dyskryminacji w służbach mundurowych – analiza i zalecenia. Do dziś żadne z jego zaleceń nie zostało wdrożone.

Rozwiązania leżą na stole. Wystarczy po nie sięgnąć

Fundacja #Say Stop konkretnie, można powiedzieć: po żołniersku, wymienia w raporcie proste rozwiązania problemów, które osłabiają służby mundurowe. Wiemy, że rozwiązania te są skuteczne, bo z powodzeniem wdrożono je w innych krajach: takie choćby jak przyjęcie ustawy antydyskryminacyjnej dla wszystkich służb mundurowych w Polsce i utworzenie w strukturach państwowych niezależnego organu chroniącego osoby w mundurach przed przemocą seksualną, dyskryminacją i mobbingiem. Taki urząd koordynowałby monitorowanie tych zjawisk, sprawozdawczość z poszczególnych resortów, tworzenie procedur prawnych, prowadzenie dochodzeń, wdrażanie szkoleń oraz pomoc poszkodowanym. A także, oczywiście, monitorowałby rozpatrywanie spraw pokrzywdzonych przez sądy ogólne i tworzenie oficjalnych, systematycznych, jawnych statystyk umożliwiających ocenę skali problemu.

Do tego: edukacja umożliwiająca rozpoznanie i respektowanie tego, co wynika z różnorodności płciowej pracowników, obowiązkowe szkolenia i pomoc psychologiczno-prawna dla ofiar.

Jako Lewica będziemy dalej wspierać Fundację w pisaniu projektu ustawy antydyskryminacyjnej i innych działaniach. Ani jednak opozycja, ani najdzielniejsza nawet organizacja pozarządowa nie mogą przejąć roli i odpowiedzialności sprawujących władzę – przynajmniej dopóki najbliższe wybory nie zmienią układu politycznego na rzecz sił demokratycznych.

Zlikwidować policję, więzienia i granice. Od czegoś trzeba zacząć

A realne działania na rzecz ochrony osób pracujących w służbach mundurowych muszą rozpocząć się już teraz, bez dalszych fasadowych gestów i niedasizmów, bo rzeczywistość Polski w 2022 roku jest groźna w sposób w ostatnich dekadach niespotykany: za naszą wschodnią granicą trwa wojna wywołana przez nieobliczalnego despotę. Najazd Rosji na Ukrainę słusznie podważył ogólnospołeczne poczucie trwałości europejskiego porządku i pokoju. W takiej sytuacji dalsze osłabianie własnych służb mundurowych przez lekceważenie wymogów prawa i międzynarodowych zobowiązań to więcej niż lekkomyślność, to brawura z gatunku tych, które wielokrotnie w naszej historii doprowadzały do katastrof o skali raniącej boleśnie całe społeczeństwo.

Jednak argument wojny za płotem tylko uwypukla dwa inne, zupełnie podstawowe.

Po pierwsze, pokazana w raporcie Fundacji długotrwała i całkowita nieudolność państwa sprawia, że kilkusettysięczna grupa pracowników i pracowniczek jest w naszym kraju wyjęta spod ochrony prawnej, która musi być podstawowym standardem w każdej pracy.

Po drugie, to grupa szczególna – ci ludzie zajmują się ochroną wszystkich innych. To zaś oznacza, że w ramach swojej pracy mają prawo w sposób kontrolowany używać tzw. bezpośrednich środków przymusu, a także broni – czyli stosować przemoc. W ostatnich latach powraca problem nadużywania przemocy i uprawnień przez policję czy łamania prawa wobec uchodźców. Te nadużycia wynikają nie tylko z cichego lub całkiem głośnego przyzwolenia (lub polecenia) nieodpowiedzialnej prawicy u władzy. Wynikają one zwyczajnie również z kultury pracy, w której tkwią sami żołnierze, policjanci, strażnicy. Skoro sami w pracy padają ofiarami przemocy, która jest popularnym narzędziem używanym przez przełożonych, a do tego pozostaje bezkarna, to bywa, że zaczynają traktować bezprawną przemoc także jako narzędzie własnej pracy. Potencjalne i historyczne skutki tego rodzaju łamania norm znamy wszyscy.

Liczba, narodowość, przemoc

czytaj także

Kobiety stanowią tylko 8 proc. pracowników wojska i 15 proc. pracowników policji, ale to właśnie one stają na pierwszej linii walki o standardy w służbach mundurowych. To dobry znak dla służb i społeczeństwa, ale i ostrzeżenie dla ludzi odpowiedzialnych za podtrzymywanie kultury pracowniczej przemocy.

Panowie, na waszym miejscu nie liczyłabym na to, że sprawa rozejdzie się po kościach. Czas na zmiany!

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Diduszko-Zyglewska
Agata Diduszko-Zyglewska
Polityczka Lewicy, radna Warszawy
Dziennikarka, działaczka społeczna, polityczka Lewicy, w 2018 roku wybrana na radną Warszawy. Współautorka mapy kościelnej pedofilii i raportu o tuszowaniu pedofilii przez polskich biskupów; autorka książki „Krucjata polska” i współautorka książki „Szwecja czyta. Polska czyta”. Członkini zespołu Krytyki Politycznej i Rady Kongresu Kobiet. Autorka feministycznego programu satyrycznego „Przy Kawie o Sprawie” i jego prowadząca, nominowana do Okularów Równości 2019. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą" i portalem Vogue.pl.
Zamknij