Twój koszyk jest obecnie pusty!
Całe życie w solidarności
W oczach budowniczych polskiego kapitalizmu Modzelewski uchodził za relikt minionej epoki. Dziś jego przestrogi zaczynają się spełniać.

WARSZAWA. Niewielu jest ludzi, których odejście oznacza koniec epoki. Karol Modzelewski, historyk i współzałożyciel związku zawodowego „Solidarność”, był jednym z nich. Odszedł w chwili, gdy krajem niepodzielnie rządzą populiści – ci sami, którzy być może nie cieszyliby się dzisiaj pełnią władzy, gdyby w przeszłości uważniej słuchano jego ostrzeżeń.
Modzelewski należał do tych, których Hannah Arendt nazywała „aktorami” – aktywnie uczestniczył w najważniejszych wydarzeniach politycznych ostatnich osiemdziesięciu lat i na własnej skórze odczuwał ich bolesne konsekwencje. Jego życie mogłoby wypełnić co najmniej cały rozdział każdego podręcznika historii Europy.
Urodził się jako Cyryl Budniewicz w Moskwie, w apogeum stalinowskiej „wielkiej czystki”, która zabrała mu dziadka i ojca. Jego matka, rosyjska Żydówka, wyszła powtórnie za mąż – za polskiego komunistę Zygmunta Modzelewskiego. U jego boku walczyła w II wojnie światowej, podczas gdy mały Cyryl czekał końca wojny w domu dziecka.
W 1945 roku rodzina Modzelewskich przeniosła się do Polski. Karol otrzymał nowe imię, nowy alfabet i nową kulturę. W czasach masowej migracji był w Polsce kimś nowym, ale nie był wyjątkiem. W wieku 9 lat został Polakiem.
Aktywizmu politycznego posmakował pierwszy raz dziesięć lat później, w okresie postalinowskiej odwilży. Gdy w Polsce wybuchły i przebrzmiały masowe protesty 1956 roku, Modzelewskiego rozczarował fakt, że ostatecznie nic się nie zmieniło. W 1964 roku napisał z Jackiem Kuroniem List otwarty do partii, poddając ówczesną władzę krytyce z lewicowego punktu widzenia. To wystarczyło, by obaj autorzy natychmiast trafili do więzienia.
Zwolniono ich w 1967 roku – w samą porę, by mogli poprowadzić masowe demonstracje studentów. Wrócili za to za kraty, ale wtedy ich List otwarty czytano już na Zachodzie. Daniel Cohn-Bendit, jeden z liderów rewolty paryskich studentów z maja 1968 roku, zapytany przez sędziego o nazwisko, odpowiedział: „Kuroń-Modzelewski”.
Powtórnie uwięziony, Modzelewski wrócił do studiowania historii i poświęcił się jej całkowicie aż do wyjścia na wolność w 1971 roku. Zyskał uznanie jako badacz historii średniowiecznej Europy, a w oczach rosyjskich, francuskich i włoskich historyków jego książki wciąż zaliczają się do klasyki.
Jednak historia teraźniejsza, historia XX wieku, nie zamierzała dać mu spokoju. Pracę naukową przerwały mu masowe strajki robotników w sierpniu 1980 roku. Rodzącemu się ruchowi Modzelewski nadał nazwę, którą poznał cały świat. Jak zawsze polityczny kompas kierował go w stronę egalitaryzmu – a „Solidarność” wkrótce zepchnęła go na boczny tor. Gdy w grudniu 1981 roku rząd generała Jaruzelskiego wprowadził w Polsce stan wojenny, by zneutralizować robotniczy bunt, Modzelewski jeszcze raz trafił do więzienia.
Częściowo wolne wybory w czerwcu 1989 roku były początkiem końca władzy komunistów w Polsce – i w całej Europie Wschodniej. Modzelewskiego wciąż fascynowała historia średniowiecza, ale w kraju zachodziły zbyt porywające zmiany, by mógł trzymać się z boku. W wyniku wyborów został senatorem i wspierał lewicowe partie. To uczyniło go reliktem minionej epoki w oczach nowych przywódców politycznych – ci nie mieli cierpliwości do intelektualistów i humanistów. Raptowne przemiany w Europie Środkowej i Wschodniej kazały im szukać nowych modeli na zachodzie Europy i w USA. Własność prywatna miała się stać gwarantem wolności, a nierówności, jakimi przyszło za to zapłacić, nie uważano za wygórowaną cenę.
Gdy Modzelewski występował przeciwko likwidacji wielkich zakładów pracy, przeciwko demontowaniu zabezpieczeń społecznych i przeciwko pogardzie świeżo upieczonych piewców kapitalizmu dla tych, których pozostawiono samym sobie, zbywano go jako beznadziejnego romantyka. Dziś, gdy klimat polityczny ulega gwałtownym przemianom, jego ówczesne przestrogi wydają się spełniać. W Polsce, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych i wielu krajach Europy Zachodniej, powraca narodowy szowinizm – to echo politycznej ery, która przedkładała wolny rynek nad wolnych ludzi.
Modzelewski pozostał niedzisiejszym intelektualistą zaangażowanym w najważniejsze publiczne spory, a jego myślą i praktyką polityczną zawsze kierowała idea sprawiedliwości społecznej. Jeśli ten wzorzec pracy i życia jest mi dziś bliski, to dlatego, że uczyłam się go właśnie od Modzelewskiego. W 1967 roku byłam wśród studentów niecierpliwie oczekujących jego i Jacka Kuronia wyjścia na wolność. Chcieliśmy się buntować, ale brakowało nam przywódców, którzy byliby znaczącymi osobami publicznymi, chociaż nie – zawodowymi politykami. W aktywiście Kuroniu i intelektualiście Modzelewskim znaleźliśmy idealną parę mentorów.
W aktywiście Kuroniu i intelektualiście Modzelewskim znaleźliśmy idealną parę mentorów.
Przez długie lata spędzone w więzieniach obaj poważnie ucierpieli na zdrowiu. Kuroń zmarł w 2004 roku, a teraz straciliśmy też Modzelewskiego. Wiosną ubiegłego roku miałam szczęście spędzić kilka dni z nim i jego żoną w Turynie na obchodach 50. rocznicy rewolty 1968 roku. Rozmawialiśmy o jego doskonałej autobiografii i pomyślałam wtedy, że w jego życiu nie ma nic, czego mógłby się wstydzić. Przeżył je szlachetnie, a odchodził, jestem pewna, z głębokim spokojem.
**
Irena Grudzińska-Gross jest autorką książek Złote żniwa (wspólnie z Janem Tomaszem Grossem), Miłosz i Brodski: pole magnetyczne oraz Piętno rewolucji. Custine, Tocqueville, Mickiewicz i wyobraźnia romantyczna. Obecnie pracuje nad biografią Aleksandra Weissberga-Cybulskiego.
Copyright: Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Marek Jedliński.