„Widziałem romskie rodziny, które dziesiątkami, a nawet czasem ponad setką osób były zmuszone spać na podłodze dworca, bo centra uchodźcze oraz NGO-sy odmawiały im noclegu” – mówił jeden z wolontariuszy pracujących w Przemyślu. Jakie wnioski na temat podejścia Polaków do Romów płyną z raportu Fundacji w Stronę Dialogu?
Romowie i Romki są najbardziej prześladowaną grupą etniczną w Europie. Również w Ukrainie antycyganizm, rasizm i dyskryminacja tej społeczności są powszechne.
Przemyśl to miasto, przez które przejechało najwięcej uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy. To również miasto, którego radny pisał publicznie o „hordach” Romów i w którym osoby pochodzenia romskiego są często traktowane jak uchodźcy drugiej kategorii. To nie tylko problem Przemyśla – skupia on w sobie jak w soczewce podwójne standardy niesienia pomocy w Polsce.
Romowie to najliczniejsza mniejszość współczesnej Europy i wszędzie są dyskryminowani
czytaj także
Zasada jest prosta – im ciemniejsza skóra, tym mniej chętnie okazujemy empatię. Tak było w przypadku studentów z państw takich jak Indie czy Bangladesz, którzy uciekli z Ukrainy, i tak jest w przypadku ukraińskich Romów. Podsumowując miesiące obserwacji, Fundacja w Stronę Dialogu wydała raport, w którym opisuje przypadki dyskryminacji, jakiej doświadcza społeczność romska.
Prześladowanie, wykluczenie i zagłada
Najpierw nakreślmy kontekst. Romowie i Romki są najbardziej prześladowaną grupą etniczną w Europie. Również w Ukrainie antycyganizm, rasizm i dyskryminacja tej społeczności są powszechne. „Wskazuje na to ograniczona reprezentacja Romów w życiu publicznym oraz rosnąca intensywność mowy nienawiści i przemocy stosowanej wobec Romów przez grupy skrajnie prawicowe. Seria ataków na osiedla romskie w 2018 roku jest jednym z przykładów” – czytamy w raporcie.
Społeczność romska w Ukrainie to 200–400 tys. osób. Większość z nich doświadcza systemowego ubóstwa i głębokiego wykluczenia na rynku pracy – w prowadzonych badaniach aż 77 proc. ankietowanych Romów i Romek w siedmiu regionach Ukrainy utrzymywało się z pracy dorywczej i nieregularnej.
Dziesiątki tysięcy z nich mieszkają w tzw. osadach, bez dostępu do bieżącej wody i prądu.
Co więcej, „Romowie żyjący w izolacji od reszty społeczeństwa borykają się z brakiem dostępu do systemu oświaty, co często wynika z braku znajomości języka państwowego” (istnieją różne dialekty romskie). Nierzadko więc kolejne pokolenia nie mają możliwości wyrwać się z kręgu biedy.
czytaj także
W Polsce z kolei narodowość romską zadeklarowało ok. 17 tysięcy osób (dane na 2011 rok). „Romowie w Polsce i regionie byli regularnie i systemowo prześladowani, szczególnie w czasie II Wojny Światowej, gdy poddawani byli represjom i masowej eksterminacji przez reżim nazistowski. Szacowana liczba ofiar Zagłady Romów i Sinti (Samuradipen) wynosi od 200 tysięcy do 1,5 miliona osób” – pisze Fundacja.
W raporcie czytamy też, że w okresie powojennym dochodziło do przymusowego osiedlania Romów, zazwyczaj na peryferiach miast, co „znacznie pogorszyło status ekonomiczny grup romskich i doprowadziło do gettoizacji niektórych z nich”.
Ucieczka przed wojną
Na to wszystko nałóżmy rosyjską agresję na Ukrainę 24 lutego. Szacuje się, że do Polski uciekło 100 tys. Romów i Romek. Problemy pojawiały się już na granicy.
„Romowie nie odbierali pieczątek w paszportach po przekroczeniu granicy (bo często nie mają nawet dowodu tożsamości – przyp. red.), co z kolei było często używane jako pretekst do niezgodnej z prawem odmowy zakwaterowania w punktach recepcyjnych. W takich sytuacjach niejednokrotnie […] interweniowało również Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich”.
Okazuje się, że nawet przedstawiciele konsulatów i ambasad podważają ukraińskie obywatelstwo Romów uciekających z Ukrainy.
„Nigdy nie zapomnę telefonu do ambasady ukraińskiej i pytania, czemu nie zadzwonimy do ambasady romskiej” – mówiła jedna z koordynatorek pracy ze społecznością romską, cytowana w raporcie. Gdzie zatem mają udać się te osoby po pomoc, skoro nie mogą liczyć na urzędników własnego kraju?
Ale to nie wszystko: „W trakcie rocznej pracy ze społecznością romską zespół badawczy Fundacji odnotował nasilenie się retoryki antyromskiej w kontekście migracji z Ukrainy, także ze strony przedstawicieli oraz funkcjonariuszy państwa polskiego”.
Żeby to zobrazować, zacytujmy wspomnianego już radnego Przemyśla, Marcina Kowalskiego: „Proceder polega na tym, że Romowie, w większości kobiety z malutkimi dziećmi, są przywożone do Polski w jednym celu, aby uzyskać numer PESEL, który służy, żeby otrzymać wszystkie przyznawane przez polski rząd świadczenia […] Po załatwieniu wszystkich formalności Romowie opuszczają nasz kraj, wracając na Ukrainie i czekają spokojnie na fundusze z Polski, które przychodzą na konto założone wcześniej podczas załatwiania tzw. formalności” – pisał w czerwcu 2022 w mediach społecznościowych. Wpisowi towarzyszyły zdjęcia romskich dzieci, wykorzystane bez zgody ich lub ich opiekunów.
Romowie są najbardziej dyskryminowaną mniejszością w Europie
czytaj także
Nikt nie twierdzi, że wykorzystywanie pomocy w taki sposób nie zasługuje na potępienie. Chodzi o to, że radny nie przedstawił żadnych dowodów na to, by takie praktyki miały miejsce. Zamiast tego przedstawił całą społeczność romską jako złodziei, co nasiliło antyromskie nastroje: „Post radnego udostępniło ponad 800 osób, a wśród komentarzy pojawiały się groźby użycia przemocy lub zorganizowanych działań wobec osób romskich w Przemyślu, do których radny się nie odniósł”. O „naciągaczach” i „samozwańczych uchodźcach” pisał też prezydent miasta Wojciech Bakun.
Jeden z autorów raportu usłyszał w UM w Przemyślu, że „Oni tu przyjeżdżają po zasiłek, nic więcej. To nie są uchodźcy, to są podróżnicy zarobkowi”.
„Wyrzucili ich rzeczy do śmieci”
Na urzędach się jednak nie kończy. Również sami wolontariusze, pracujący z uchodźcami z Ukrainy, dzielili ich na tych, którym warto pomóc, i tych, którym niekoniecznie – czyli Romów.
„Jakoś mi ich niezbyt żal. Myślę sobie, że dla nich to w sumie norma – stwierdziła w rozmowie jedna z wolontariuszek na przemyskim dworcu, odnosząc się do grupy romskiej w tzw. romskim korytarzyku (tak pracownicy dworca PKP nazywali korytarz, gdzie Romowie koczowali na podłodze – przyp. red.)”.
W raporcie cytowany jest też mężczyzna, którego ostrzegano przed wejściem do „romskiego korytarzyka”:
„Poinformowano nas, żeby nie iść tam z przyczyn bezpieczeństwa. Kiedy podeszliśmy do nich [grupy Romów], okazało się, że znają nasze działania […] zaczęli z nami rozmawiać. Podczas rozmowy, pracownik jednej z organizacji międzynarodowej podszedł do nas i spytał, czy jesteśmy bezpieczni, bo otacza nas przecież grupa Romów”. Osoby romskiego pochodzenia, nocujące na podłodze dworca, miały również nie mieć możliwości skorzystania z toalety, ponieważ brakowało im na to funduszy – pisał o tym RPO, cytowany w raporcie. Jedna z romskich uchodźczyń powiedziała: „Nie było dokąd pójść, co zrobić […] Do innych miejsc nas nie wpuszczano”.
Fundacja opisuje też, jak była świadkiem bardzo przemocowej sceny: „14 grudnia 2022 roku doszło do siłowej dezynfekcji tzw. korytarzyka romskiego: Zdecydowali się wyrzucić stamtąd Romów. Oni nie zrozumieli, że muszą wziąć ze sobą swoje bagaże, więc pracownicy PKP wyrzucili je do koszy na śmieci”.
To nie wszystko. Pracownicy dworca mówili też, że zgodnie z „regulaminem”, który okazał się jedynie umową słowną, romskich kobiet nie można wpuszczać do Pokoju Matki z Dzieckiem:
„Pracownicy cytują słowa wiceprezydenta Przemyśla, który nakazał im, by nie wpuszczać romskich kobiet i dzieci. Wystosowaliśmy prośbę o to, by się do tego odnieśli, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. W naszej obecności mówili, że niepełnosprawni i Romowie nie są tu mile widziani”.
czytaj także
Autorzy raportu donoszą też o powielaniu retoryki antyromskiej lub stereotypizującej ze strony osób zarządzających ośrodkami recepcyjnymi, „nawet jeżeli była ona podyktowana odmienną intencją (np. organizacją porządku w punktach)”. Mowa tu między innymi o utrudnianiu lub nawet niewpuszczaniu osób pochodzenia romskiego do ośrodków, a także podwójnych standardach i rozdzielaniu Romów od nie-Romów. To właśnie dlatego część z nich była zmuszona do nocowania na dworcu. Autorzy przytaczają słowa jednego z wolontariuszy:
„Widziałem romskie rodziny, które dziesiątkami, a nawet czasem ponad setką osób były zmuszone spać na podłodze dworca, bo centra uchodźcze oraz NGO-sy odmawiały im noclegu […] Widziałem, jak są wyrzucani z dworca, żeby spać na ziemi, przez władze dworca i miasta, bo są »zbyt brudni, żeby tu spać«. I jak wspomina dalej: Widziałem, jak odmawia im się jedzenia, bo ktoś podobnie wyglądający – czyli niebiały – właśnie skończył posiłek”.
Jest jednak światełko w tunelu – z czasem, po licznych interwencjach Fundacji w Stronę Dialogu, Romowie z Ukrainy wreszcie zaczęli być traktowani lepiej, tak na dworcu, jak i w ośrodkach. Fundacja przywołuje też nieliczne przykłady miejsc, prowadzonych przez NGO-sy, w których Romowie byli traktowani bardzo dobrze.
Co jednak, gdyby nie działania trzeciego sektora?
„Nie chcemy Cyganów”
Dziś, po prawie półtora roku od początku wojny, wiele ośrodków dla uchodźców jest już zamkniętych – nie tylko w Przemyślu, ale w całej Polsce. Większość uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy, którzy nie wrócili do kraju i nie wyjechali gdzieś dalej, wynajęła mieszkania lub nadal przebywa w domach rodzin goszczących. I znów – Romowie znaleźli się w najgorszym położeniu. Uchodźcy ze społeczności romskiej dużo częściej spotykają się z odmową lub ryzykiem eksmisji, po części z powodu uprzedzeń, po części z obawy, że w przypadku niepłacenia czynszu uchodźców nie można eksmitować (co jest nieprawdą).
„W przeciwieństwie do uchodźców z Ukrainy, jest znacznie mniej przypadków zakwaterowania Romów w prywatnych mieszkaniach. Osoby prywatne, które zgłaszają się do ośrodków recepcyjnych w celu przyjęcia rodzin ukraińskich, reagują czasem w sposób rasistowski, mówiąc, że »nie chcemy Cyganów«” – czytamy.
czytaj także
Raport przywołuje relację Oksany, Romki, która wraz z rodziną, w tym 7-letnią córką z objawami PTSD, nie była w stanie znaleźć w Polsce zakwaterowania: „Zazwyczaj wynajmujący byli pozytywnie nastawieni podczas rozmowy, ale kiedy widzieli, że rodzina jest pochodzenia romskiego, zmieniali zdanie. »Nie wynajmujemy Romom, mamy złe doświadczenia«, »Bardzo przepraszamy, ale jednak wynajmiemy komuś innemu« – tłumaczyli”.
Badacze fundacji wskazują, że wykluczenie z rynku najmu osób pochodzenia romskiego z Ukrainy ma charakter długoterminowy. Cały czas brakuje rozwiązań czy choćby chęci pochylenia się rządu i samorządów nad tym problemem. Jeśli już ktoś interesuje się sytuacją romskich uchodźców i uchodźczyń, to są to inni Romowie, niektóre fundacje i NGO-sy oraz nieliczni wolontariusze.
Co więc można zrobić?
Fundacja w Stronę Dialogu rekomenduje szereg rozwiązań, które mogą poprawić sytuację i warunki życia romskich uchodźców z Ukrainy. Konieczne jest między innymi monitorowanie i natychmiastowe reagowanie na wszelkie przejawy rasizmu lub dyskryminacji w zakresie dostępu do oferty humanitarnej, zarówno ze strony wyznaczonych funkcjonariuszy władz, jak i organizacji międzynarodowych i społecznych oraz służb granicznych i porządku publicznego.
Fundacja rekomenduje też, by przedstawiciele administracji publicznej byli okresowo szkoleni z pracy z mniejszością romską na poziomie miejskim i samorządowym. Niezbędna jest też integracja i przeciwdziałanie wykluczeniu Romów i Romek. Rząd powinien z kolei poczynić wszelkie kroki, by przeciwdziałać mowie nienawiści wymierzonej w tę i tak już zmarginalizowaną grupę. „Praktyka ta powinna być rozpoznawana, zgłaszana i ścigana z art. 256 Kodeksu karnego”.
***
Cały raport „To nie są uchodźcy, tylko podróżnicy”. Sytuacja romskich osób uchodźczych w województwie podkarpackim jest dostępny tutaj.