Kraj

O dzieciach, które chcą mówić po polsku

Stowarzyszenia Nomada od sześciu lat pracuje ze społecznością rumuńskich Romów we Wrocławiu. Początkowo pomagali im przetrwać zimę, przekazując najpotrzebniejsze rzeczy – ciepłe koce, pościel czy artykuły higieniczne. Potem wykwalifikowane edukatorki, uzbrojone w tony wrażliwości i cierpliwości przychodziły na osiedle przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu, by tworzyć w romskich domach nieformalną szkołę dla dzieci. Bardzo długo starały się, by dzieci romskich migrantów mogły korzystać z prawa do edukacji. Po czterech latach trudów i sporów około 40 dzieci zaczęło chodzić do dwóch wrocławskich szkół. Teraz Nomada zbiera pieniądze na kurs języka polskiego dla dzieciaków ze społeczności rumuńskich Romów.

Natalia Sawka: Dlaczego zorganizowaliście zbiórkę?

Maciej Mandelt: Bo choć sporo romskich dzieci już się uczy w dwóch wrocławskich szkołach, na koczowisko cały czas wprowadzają się nowe rodziny, a z nimi dzieci pięcio- i sześcioletnie. Chcemy te maluchy przyszykować na rozpoczęcie nowego roku szkolnego. Akurat mamy fajną sytuację, bo rodzice robią wszystko, by dzieciaki mogły korzystać z polskiego systemu edukacji. Przez lata wiele udało im się wyjaśnić. Dziś są bardzo otwarci, angażują się i nie mają obaw, że szkoła w czymś przeszkodzi dzieciakom.

Fot. Natalia Sawka

Ewa Jupowiecka: Pierwszą i największą barierą dla dzieci jest bariera językowa. Maluchy w szkole mają dwie dodatkowe godziny języka polskiego, ale to za mało, by odpowiednio szybko opanować język obcy. Opracowaliśmy więc plan zajęć wyrównawczych, który przygotuje je do edukacji i przystosuje do zwykłego funkcjonowania w szkole.

Dlaczego dzieci, choć urodziły się we Wrocławiu, nie znają języka polskiego?

M.M: Pierwszy język, którego uczą się w domu, to jeden z dialektów języka romani. Polski poznają jako drugi język, poza tym przekazywany jest ustnie, a nie pisemnie.

Jak będzie wyglądał kurs?

E.J: Kurs będzie dostosowany do ich potrzeb i możliwości. Zostanie także wzmocniony programem z podstaw wiedzy ogólnej. Dwa razy w tygodniu dzieciaki będą poznawać nowe słowa, struktury gramatyczne, doskonalić liczenie, nazywać rośliny, zwierzęta i przedmioty. Będą rozwijać swoje zainteresowania, umiejętności i kompetencje społeczne – czyli nauka współpracy i zasad obowiązujących w szkole. Kiedy zrobi się ciepło, po raz kolejny wyruszymy w miasto, by mali zerówkowicze i zerówkowiczki doświadczyły nowych przygód i sposobów twórczego uczenia.

Fot. Natalia Sawka

M.M: To będą zajęcia wyrównawcze przygotowujące dzieci pójścia do szkoły. Taki alternatywny kurs języka polskiego połączony z wycieczkami do miasta, wyjściem do bibliotek, galerii jak choćby BWA Wrocław, muzeum czy do kina. Chcemy zapoznawać dzieci z wrocławskimi instytucjami kultury, bo to pomoże przeciwdziałać ich poczuciu wykluczenia, wzmocni proces integracji z polskim społeczeństwem i poszerzy ich wiedzę. Celem kursu będzie również rozwijanie umiejętności współpracy oraz zdolności manualnych np. trzymania w ręku ołówka lub kredki, bo to będą dla nich pierwsze doświadczenia nauki. Kasę zbieramy na pracę edukatorek, materiały i wyjścia w miasto.

Wasza praca z dziećmi zaczęła się sześć lat temu. Część swojej aktywności skupialiście na współpracy ze społecznością, dzięki czemu rok później piętnaścioro dzieci rozpoczęło codzienną naukę w szkole. To był niezwykły sukces – nikt wtedy nie spodziewał się, że dzieci będą miały szansę prowadzić zupełnie inne życie niż to w barakach na koczowisku.

M.M: Dzieci w wieku od 7 do 15 lat zaczęły naukę w jednej klasie. Fajnie, że mogły uczyć się w prawdziwej szkole, siedząc w ławkach i korzystając z zeszytów i polskich podręczników. Dla nich każdy dzień był tam niezwykłym przeżyciem. Problem w tym, że wszyscy uczą się razem mimo zróżnicowanych kompetencji językowych, wiedzy i umiejętności. Dyrekcja szkoły nie zdecydowała się na włączenie uczniów romskich do klas z polskimi dziećmi. To, że w jednej klasie są małe dzieci i nastolatkowie, nie sprzyja dobrej edukacji i integracji. Dzieci romskie mocno odczuwają i przeżywają to, że są izolowane od polskich uczniów, a starsze niestety często odmawiają chodzenia na zajęcia z małymi dziećmi.

Fot. Natalia Sawka

E.J.: Nauka w szkole na pewno mogłaby być bardziej efektywna, gdyby większość chodziła do klas z polskimi dziećmi. Wtedy o wiele szybciej nauczyłyby się polskiego i nie miałyby zaległości. I tak osiągają postępy, ale to za mało.

Widać to na przykładzie dzieci, które uczą się w klasie razem z polskimi rówieśnikami. Szczególne osiągnięcia ma Elvis, chłopiec, który chodzi już do trzeciej klasy. Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie zaangażowanie i praca wychowawczyni, szkolnych pedagogów oraz rodziców.

Ale przecież uczniowie z tej jednej wspólnej klasy mają kontakt z polskimi dziećmi podczas przerw. Widzą się na korytarzu lub w stołówce.

E.J.: To za mało. Spotykają się na boisku, w parku czy na ulicy. Oczywiście konflikty między nimi się zdarzają, ale tak bywa wśród wszystkich dzieci. Na boisku grają razem w piłkę, dziewczyny preferują kabel, czyli skakanie ze skakanką. Praca podczas kursu będzie zindywidualizowana. Chcemy wzmocnić talenty dzieciaków, ich zainteresowania i poczucie własnej wartości. To ile dzieci będzie mogło uczestniczyć w zajęciach, zależy od zebranych funduszy. Planujemy zebrać środki, które pozwoliłyby na sfinansowanie pracy dwóch edukatorek i kurs dla dziesięciorga dzieci. Zbiórka trwa od marca do końca kwietnia, potem będzie można wpłacać na konto stowarzyszenia Nomada (40 1140 1140 0000 4690 1800 1001) z dopiskiem „Darowizna na cele statutowe – kurs języka polskiego dla dzieci romskich”. Dotychczas zebraliśmy ponad 6 tys. zł. Wsparcie pomoże dzieciom w nauce i integracji, a dla stowarzyszenia Nomada będzie bezcennym zastrzykiem energii do dalszej pracy.

M.M.: Liczymy, że za zebrane pieniądze sfinansujemy kurs dla dziesięciorga dzieci, ale w wycieczkach udział wezmą zdecydowanie większe grupy – do dwudziestu osób. Wyjścia będą połączone z nauką.

Fot. Natalia Sawka

Możesz opowiedzieć, jak wygląda takie wyjście?

M.M.: Przed odwiedzinami w Dolnośląskiej Bibliotece Publicznej we Wrocławiu najpierw wszyscy przygotowywaliśmy wspólny słownik romsko-polski z rysunkami. Dzieci rysowały takie podstawowe pojęcia jak: dom, rodzina, brat, siostra, mama, słońce, pies. Potem, dzięki uprzejmości biblioteki zorganizowaliśmy zajęcia przy komputerach. Dzieci dowiedziały się również, czym jest książka oraz jak ją się tworzy. W nagrodę poszliśmy zjeść pizzę zalaną litrami keczupu.

Były też wyjścia do ZOO.

M.M.: Zgadza się. Organizowaliśmy je, by wdrożyć maluchy i młodzież w pojęcia z zakresu biologii. Muszę powiedzieć, że to był hardkor (śmiech). Dzieciaki oszalały, bo wiele zwierząt widziały pierwszy raz w życiu. Szok przeżyły w oceanarium – najbardziej podobały im się zwierzęta morskie, ale też węże, bo bardzo się ich boją.

Ewa, dwa razy w tygodniu pracujesz z młodzieżą na koczowisku w ich domach. Jak odnoszą się do tego ich rodzice.

E.J.: Rodzice doceniają możliwość edukacji dzieci, mają świadomość, że to dla nich szansa, której oni sami często nie mieli. Coraz chętniej się angażują, zachęcają dzieci do nauki, chodzą na wywiadówki i dyskutują z nauczycielkami. Kiedy dzieci zaczęły chodzić do szkoły, codziennie je przyprowadzałam. Teraz prowadzę zajęcia wyrównawcze w ich domach. Przy tak wielu dzieciach, to trudna sprawa. Mamy po kolei parzą mi mocną kawę, ale chcą rozmawiać o bieżących problemach, a dzieci przede wszystkim pragną się bawić. Dlatego planujemy kurs, który umożliwi systematyczną i efektywną naukę w komfortowych warunkach.

Czy tak dyskutowana teraz reforma edukacji wpłynie negatywnie na naukę romskich dzieci?

E.J.: Nas martwi przede wszystkim to, że sporo nastolatków nigdy nie chodziło do polskiej szkoły. Ukończyli dwie lub trzy klasy podstawówki w Rumunii, ale pozostają poza naszym systemem edukacji. Myślimy o tym, jak o nich zadbać pod kątem aktywizacji zawodowej. Chcielibyśmy dla nich zorganizować kurs nauki języka polskiego połączony z przygotowaniem do przyszłego zawodu. Byłby ukierunkowany na ich zainteresowania i przygotowywał do pracy np. mechanika, fryzjera czy kosmetyczki.

**

Maciej Mandelt – w Nomadzie od 2013 roku, asystent rodzin romskich, autor przewodników dla przedstawicielek i przedstawicieli instytucji publicznych z zakresu pracy z migrantkami i migrantami z Unii Europejskiej oraz osobami szukającym azylu Polsce.

Ewa Jupowiecka – dr kulturoznawstwa, edukatorka, ekspertka w dziedzinie edukacji międzykulturowej, antydyskryminacyjnej oraz nauczania dzieci cudzoziemskich. Pracuje w stowarzyszeniu Nomada jako asystentka i tłumaczka międzykulturowa rodzin romskich migrantów. Współautorka publikacji: Romowie rumuńscy w Polsce. Przewodnik po pracy ze społecznością (NOMADA, Wrocław 2015) i Uchodźczynie i uchodźcy. Podręcznik dla kadry pedagogicznej (NOMADA, Wrocław 2016).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Avatar
Natalia Sawka
Zamknij