Unia Europejska

Królowa na emeryturze, niech żyje socjaldemokratyczny król

Wyższa pensja minimalna, potrojenie liczby nowych mieszkań społecznych, przyspieszenie rozbudowy zielonej energetyki, ułatwienia dla osób trans, legalizacja marihuany – nowa niemiecka koalicja rządząca prezentuje się jako ambitna „koalicja postępu”. Czy socjalno-ekologiczno-liberalnemu rządowi Olafa Scholza uda się skutecznie zreformować Niemcy?

Oczy świata zwrócone były na salę posiedzeń Bundestagu – to właśnie w ten chłodny grudniowy dzień, krótko po godzinie dwunastej, niemiecki parlament przyjął przysięgę od nowego kanclerza federalnego – Olafa Scholza.

Chadeczkę Angelę Merkel, która po 16 latach kierowania rządem odchodzi na polityczną emeryturę, zastąpił socjaldemokrata, były burmistrz Hamburga i dotychczasowy minister finansów.

Wraz z odejściem Merkel zakończyła się także era Wielkiej Koalicji, czyli wspólnych rządów chadecji z socjaldemokratyczną SPD. Od środy Niemcy rządzone są przez sojusz sił centrolewicy: SPD i Partię Zielonych oraz liberalną FDP.

Gabinet Scholza to pierwszy rząd federalny od 1957 roku, który opiera się na koalicji więcej niż dwóch frakcji parlamentarnych.

Fot. MEAphotogallery/flickr.com

Miłe początki „koalicji postępu”

W przeciwieństwie do początków odchodzącego rządu, które przebiegały w – jak na warunki niemieckie – wyjątkowo burzliwy sposób, tegoroczne negocjacje koalicyjne były wręcz wzorcowym przykładem profesjonalizmu politycznego.

Proces utworzenia rządu przebiegał w pięciu aktach. Najpierw średnie partie – Zieloni (14,8 proc. głosów) i FDP (11,5 proc.) – ustaliły wspólną linię negocjacyjną wobec większych partnerów, czyli SPD (25,7 proc.) i sojuszu partii chadeckich CDU/CSU (24,1 proc.).

Po wyborach do Bundestagu: Kto zastąpi Merkel? Kto będzie rządził w Niemczech?

Następnie średnie ugrupowania zasiadły do rozmów z potencjalnymi partiami kanclerskimi, po których podjęły decyzję, że preferują koalicję z socjaldemokracją. W trzecim kroku SPD, Zieloni i FDP wynegocjowali dokument zawierający zarys programu przyszłego rządu. Następnie 295 negocjatorek i negocjatorów pracowało przez miesiąc w 22 grupach roboczych nad ostatecznym kształtem umowy koalicyjnej, która została przedstawiona 24 listopada.

Kongresy SPD i FDP potwierdziły program nowego rządu w pierwszy grudniowy weekend, w mikołajki zaś ogłoszono wyniki referendum wśród członkiń i członków Partii Zielonych (ponad 86 proc. głosujących zagłosowało za przyjęciem umowy koalicyjnej).

Niemieckie media, przyzwyczajone do przecieków z ważnych gremiów politycznych (dostarczanych głównie od polityczek i polityków chadecji), odeszły z kwitkiem: poza paroma pomniejszymi wyjątkami negocjatorki i negocjatorzy wykazali się sporą dyscypliną i milczeli aż do samego końca.

Nowy rząd prezentuje się jako „koalicja postępu”, nie dziwi zatem jego motto: „Odważyć się na więcej postępu”. Jest to parafraza słów Willy’ego Brandta wypowiedzianych w 1969 roku podczas exposé pierwszego socjalliberalnego rządu. Wówczas legendarny socjaldemokratyczny kanclerz nawoływał społeczeństwo niemieckie do tego, by odważyło się na więcej demokracji. Ale czy nowy socjal-ekologiczno-liberalny rząd naprawdę będzie obiecaną „koalicją postępu”? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy przyjrzeć się bliżej ustaleniom zawartym w umowie koalicyjnej.

Rozpakujmy koalicyjny deal

Program nowego rządu skonstruowany jest w taki sposób, by realizować najważniejsze postulaty każdej z partii, jednocześnie nie przekraczając czerwonych linii nakreślonych przez pozostałe koalicjantki. Jest to pokłosie negocjacji po wyborach w 2017 roku: FDP zerwała wówczas rozmowy z CDU/CSU i Zielonymi, ponieważ uznała, że jej postulaty nie zostały w wystarczający sposób uwzględnione w trakcie negocjacji.

Pewnie by chcieli pójść bardziej radykalnym kursem, ale niemiecki system polityczny na to nie pozwala

Kierując się tą logiką, SPD udało się wpisać do umowy koalicyjnej jej najważniejsze postulaty kampanijne: godzinowa pensja minimalna ma zwiększyć się do 12 euro (w 2022 roku ustawowa pensja minimalna miała wynosić 9,82 euro za godzinę; podwyżka do 12 euro oznacza podwyżkę pensji dla 10 milionów pracowników i pracowniczek); utrzymany zostanie wskaźnik świadczeń emerytalnych (średnia emerytura po 45 latach opłacania składek ma wynosić co najmniej 48 proc. średniej pensji), a wiek emerytalny (67 lat) nie wzrośnie.

Dalej: liczba oddanych rocznie mieszkań ma wzrosnąć do 400 tys. (w 2020 roku zbudowano 306 tys. lokali), z tego co najmniej 100 tys. mają stanowić dotowane mieszkania na wynajem (w 2020 roku zbudowano ok. 24 tys. lokali tego typu). Dotychczasowe zasiłki dla długotrwałych bezrobotnych, które zostały wprowadzone w 2005 roku przez rząd Gerharda Schrödera, mają zostać zastąpione nowym „świadczeniem obywatelskim”: przez pierwsze dwa lata państwowa agencja pracy nie będzie już weryfikowała majątku świadczeniobiorców i adekwatności ich mieszkania. Dotychczasowy system sankcji pieniężnych za brak kooperacji z agencją ma zostać zreformowany, sankcje nie będą mogły obejmować na przykład czynszu za mieszkanie. Umowa koalicyjna nie definiuje jednak wysokości nowego świadczenia, co może doprowadzić do tarć i z liberalną FDP, i partnerkami społecznymi SPD.

Pod naciskiem młodzieżówki partyjnej socjaldemokratyczny zespół negocjacyjny przeforsował także tak zwaną gwarancję szkolenia zawodowego – każdy młodociany i każda młodociana otrzymają prawo do szkolenia zawodowego. Przywrócony zostanie status dobroczynny i wiążące się z nim ulgi podatkowe dla podmiotów budujących mieszkania społeczne (na przykład przedsiębiorstw komunalnych albo spółdzielni mieszkaniowych), który został zlikwidowany w 1989 roku przez rząd Helmuta Kohla.

SPD wprawdzie nie udało się wpisać do umowy koalicyjnej moratorium czynszowego, które ograniczałoby maksymalny wzrost czynszów do wysokości inflacji, niemniej ustalono, że do 2029 roku czynsze na „napiętych rynkach mieszkaniowych” nie będą mogły rosnąć o więcej niż 11 proc. w ciągu trzech lat (dotychczasowy maksymalny wskaźnik wzrostu to 15 proc.).

Niemcy wpadają w gazową pułapkę. Nie podążajmy ich śladem

Także Zieloni mogą pochwalić się sukcesami negocjacyjnymi. Przyspieszone zostanie odejście od węgla w energetyce – „w idealnym przypadku” ma ono nastąpić w 2030 roku (a nie – jak planowano dotychczas – w 2038 roku), przy jednoczesnym podtrzymaniu programów wsparcia dla regionów dotkniętych dekarbonizacją. Wzrosnąć ma także udział odnawialnych źródeł w produkcji energii: z 46 proc. w 2020 roku do 80 proc. w 2030 roku.

Nowy rząd nie wycofa się z decyzji o rezygnacji z energii jądrowej (do 2022 roku wyłączone zostaną ostatnie trzy niemieckie elektrownie atomowe), jako „technologię przejściową” przewidziano elektrownie gazowe, które mają działać do 2040 roku.

W przypadku nowych inwestycji mieszkaniowych ustawodawca będzie dążył do tego, aby na wszystkich dachach zainstalowane były instalacje fotowoltaiczne, dla inwestycji komercyjnych panele słoneczne mają być obowiązkowe. Wszystkie ustawy mają zostać weryfikowane pod kątem wpływu na klimat.

Reforma zasiłków rodzinnych, postulat szczególnie ważny dla Annaleny Baerbock, kandydatki Zielonych na urząd kanclerki, także znalazł się w umowie koalicyjnej. Dotychczasowe świadczenie, którego wysokość jest równa dla każdego dziecka, ma zostać uzupełnione o dodatkową kwotę dla dzieci dorastających w rodzinach dotkniętych biedą.

Zaczęło się urządzanie Niemiec i Europy na nowo. Bez Angeli Merkel

Choć Robert Habeck, współprzewodniczący Partii Zieloni, nowy wicekanclerz oraz minister gospodarki i ochrony klimatu, zarzeka się, że działania zapisane w umowie koalicyjnej są kompatybilne z celami porozumień paryskich (a więc dążeniem do utrzymania globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza), nie zdołał on przekonać do tego środowiska ekologów i ekolożek. To wprawdzie cieszy się z propozycji zakreślonych w nowym programie rządu, ale uważa je za niewystarczające.

W przeciwieństwie do SPD i Zielonych, sukces FDP definiuje się raczej w tym, czego nie wpisano do umowy koalicyjnej.

Partia należąca do obozu centroprawicy i będąca tradycyjnie sojuszniczką chadecji, z dumą zablokowała wszelkie pomysły fiskalne swoich lewicowych sojuszniczek, w tym ponowne wprowadzenie podatku majątkowego czy podwyżki podatków dla najbogatszych.

Także postulaty Zielonych dotyczące samochodów (zakaz sprzedaży pojazdów spalinowych po 2030 roku i limit prędkości na niemieckich autostradach) oraz pomysł wprowadzenia ubezpieczenia obywatelskiego (czyli włączenie samozatrudnionych, dobrze zarabiających pracowniczek i urzędniczek do publicznego systemu ubezpieczeń zdrowotnych) poległy dzięki bohaterskiemu zaangażowaniu liberałek i liberałów.

Christian Lindner, lider FDP, który w nowym rządzie piastować będzie urząd ministra finansów, jest świadomy tego, że jego partia przejęła część mieszczańskiego elektoratu chadecji. Dlatego prezentuje się jako strażnik stabilności niemieckich finansów – to jego „zasługa”, że od 2023 roku Niemcy znów mają spełniać wymogi „hamulca zadłużenia”, czyli zasady, że roczny deficyt budżetowy nie może przekraczać 0,35 proc. PKB.

A gdyby tak… lewica przejęła władzę w Niemczech?

Ten fragment umowy koalicyjnej stoi w sprzeczności z obietnicą nowego rządu, że zmobilizuje on dodatkowe środki finansowe na osiągnięcie celów porozumień paryskich i ekologiczną transformację niemieckiej gospodarki.

Wysokość nakładów na zielone inwestycje oraz źródła ich finansowania będą stanowić główną oś konfliktu między partiami tworzącymi koalicję rządzącą.

W zamian za podwyższenie pensji minimalnej FDP udało się uzyskać pewne uelastycznienie ustawowego czasu pracy, które może nastąpić w porozumieniu ze związkami zawodowymi lub radami zakładowymi. Pomysł Zielonych i FDP, aby wydzielić z Deutsche Bahn, koncernu kolejowego należącego do państwa niemieckiego, spółkę odpowiedzialną za infrastrukturę w celu przekształcenia jej w agencję rządową, został skutecznie zablokowany przez SPD, która jest tradycyjną sojuszniczką związku zawodowego pracowniczek i pracowników kolei.

Nowa koalicja nie tylko planuje usprawnić proces pozyskania obywatelstwa niemieckiego, między innymi poprzez legalizację posiadania dwóch paszportów (dotychczas z tego prawa mogli skorzystać jedynie obywatele i obywatelki Unii Europejskiej) oraz automatyczne nadanie obywatelstwa dzieciom urodzonym w Niemczech (o ile jeden z rodziców przebywa na terenie kraju od co najmniej pięciu lat), ale chce także ułatwić trwałą legalizację pobytu cudzoziemek i cudzoziemców (kto przebywa w Niemczech dłużej niż pięć lat, otrzyma roczne prawo do pobytu, aby mógł/mogła znaleźć sobie pracę i zostać na stałe w Republice Federalnej).

Obyczajowy postęp bez udawania

Choć w kwestiach gospodarczych umowa koalicyjna jawi się jako dokument oscylujący między umiarkowanym postępem a dążeniem do utrzymania statusu quo, nie sposób powiedzieć tego o ustaleniach dotyczących praw człowieka i swobód obywatelskich. W tym zakresie nowy rząd SPD, Zielonych i FDP kreśli ambitne plany zmierzające w kierunku daleko idącej liberalizacji ustawodawstwa.

Dwie (lub więcej niż dwie) osoby dorosłe niebędące w relacji miłosnej lub małżeńskiej otrzymają prawo do utworzenia „wspólnoty opieki”, dzięki której będą połączone pewnym rodzajem wzajemnej odpowiedzialności prawnej.

Obowiązująca dziś ustawa o osobach trans zostanie zastąpiona nową ustawą o samookreśleniu – w przyszłości osoby trans będą mogły uzgodnić swoją płeć w oficjalnych dokumentach na podstawie oświadczenia złożonego w urzędzie stanu cywilnego.

Niemcy obierają kurs na legalizację marihuany

Nowa koalicja chce usunąć zakaz pobierania krwi dla mężczyzn utrzymujących stosunki homoseksualne (w Polsce zakaz ten zniesiono w 2004 roku); także artykuł 219a Kodeksu karnego, penalizujący informowanie o możliwości przerwania ciąży, ma odejść do historii.

W programie rządu znalazło się również prawo do szyfrowanej komunikacji cyfrowej oraz anonimowego korzystania z usług cyfrowych, co stanowi w dużej mierze zasługę FDP.

Zalegalizowana ma zostać przysłowiowa podróż do Tijuany: ku uciesze niemieckiego odpowiednika ruchu Wolnych Konopi rząd Scholza chce zezwolić na sprzedaż rekreacyjnej marihuany. Narkotyk ma być dostępny dla dorosłych w „licencjonowanych sklepach”. Nie podano jednak daty, kiedy miałaby nastąpić owa legalizacja.

Krytyka z lewa i z prawa. Co mówi opozycja?

Przeciwniczki i przeciwnicy polityczni zareagowali na umowę koalicyjną zgodnie z oczekiwaniami. Socjalistyczna Linke, która ledwo dostała się do Bundestagu, skrytykowała dokument za zbyt daleko idące ustępstwa na rzecz FDP.

Lewicowy komentariat również wyraził swoje niezadowolenie, zwłaszcza w kwestii polityki fiskalnej (brak podwyżek podatków, wstrzemięźliwość w kwestii nowego zadłużenia). Jednak rzeczywistość polityczna jest taka, że bez spełnienia tych warunków nie dałoby się utworzyć rządu z Christianem Linderem, co w najgorszym przypadku mogło się skończyć koalicją CDU/CSU, FDP i Zielonych albo nową edycją niepopularnej Wielkiej Koalicji.

Opozycyjnej chadecji nie spodobała się zaś zbyt liberalna polityka migracyjna oraz – jakże mogłoby być inaczej – legalizacja marihuany.

Kształt nowego gabinetu

Nancy Faeser, nowa ministra spraw wewnętrznych Niemiec

W gabinecie Olafa Scholza SPD obsadzi sześć ministerstw – resorty spraw wewnętrznych, obrony, pracy i polityki społecznej, zdrowia, współpracy gospodarczej oraz nowo utworzone Ministerstwo Budownictwa (dodatkowo szef kancelarii kanclerza będzie zasiadał w rządzie w randze ministra).

Partia Zielonych będzie kierowała pięcioma ministerstwami: spraw zagranicznych, gospodarki i ochrony klimatu, środowiska, rolnictwa oraz rodziny.

FDP odpowiadać będzie za finanse, sprawiedliwość, naukę oraz transport.

Pierwszy raz w historii Niemiec stanowisko federalnego ministra spraw wewnętrznych obejmie kobieta (Nancy Faeser, SPD), to samo dotyczy szefowej niemieckiego MSZ (wspomniana już Annalena Baerbock z Partii Zielonych). Kwestią sporną pozostaje, czy udało się – zgodnie z obietnicą Scholza – zachować parytet płci: wśród 16 ministrów jest osiem kobiet i ośmiu mężczyzn, ale w rządzie zasiada również kanclerz, co przechyla szalę na korzyść panów. (Zieloni nominowali więcej kobiet niż mężczyzn, SPD tyle samo kobiet, co mężczyzn, lecz parytetu nie dochowała FDP, która mianowała trzech mężczyzn i tylko jedną kobietę).

Co to oznacza dla Polski?

Annalena Baerbock, nowa szefowa MSZ Niemiec

Utworzenie nowego rządu SPD, Zielonych i FDP prawdopodobnie nie wpłynie znacząco na aktualne stosunki polsko-niemieckie.

Umowa koalicyjna milczy na temat gazociągu Nord Stream 2, a wobec Rosji prezentuje ambiwalentny stosunek: chęć współpracy w przyszłości idzie w parze z krytyką władz rosyjskich w kwestii naruszeń praw człowieka i destabilizacji Ukrainy.

Unia Europejska i Sojusz Północnoatlantycki pozostaną w centrum niemieckiej polityki zagranicznej, podkreślona została również rola stosunków polsko-niemieckich. Praworządności w Unii Europejskiej poświęcony jest cały rozdział umowy koalicyjnej – nowy rząd widzi się jako strażnik europejskich traktatów i będzie dążył nie tylko do uszanowania wyroków TSUE, ale i konsekwentnego wykorzystania „istniejących instrumentów zagwarantowania praworządności”, co jest złą wiadomością dla rządu Prawa i Sprawiedliwości w Polsce oraz Viktora Orbána na Węgrzech.

Koniec mistrza eksportu? Przyszłość handlowej potęgi Niemiec

Ministra Baerbock sygnalizowała już w kampanii wyborczej, że będzie dążyła do polityki zagranicznej, w której większą rolę odegrają kwestie ochrony klimatu, feminizmu i poszanowania praw człowieka, co może być potencjalnym źródłem turbulencji w napiętych stosunkach polsko-niemieckich.

Po 16 latach rządów chadecji nowa koalicja zasłużyła sobie na miesiąc miodowy – niestety podróż poślubna została odwołana przez czwartą falę pandemii COVID-19. Choć SPD, Partia Zielonych i FDP zgodziły się na daleko idące ograniczenia dla osób niezaszczepionych oraz obowiązkowe szczepienia dla pracujących w szpitalach i sektorze opieki, to nie podjęto jeszcze ostatecznej decyzji co do powszechnego obowiązku szczepień.

Kanclerz Scholz, jego SPD i Zieloni popierają to rozwiązanie, bardziej wstrzemięźliwa jest FDP. Jej lider Lindner ogłosił, że w przypadku głosowania w Bundestagu w tej kwestii zniesiona będzie dyscyplina partyjna. Ta decyzja, która ma zostać podjęta już w nowym roku, będzie więc chrztem bojowym nowej koalicji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kamil Trepka
Kamil Trepka
Socjolog, członek zespołu KP
Absolwent socjologii na Uniwersytecie Warszawskim, członek zespołu Krytyki Politycznej. Pisze o Niemczech i polityce mieszkaniowej.
Zamknij