Unia Europejska

Niemcy wpadają w gazową pułapkę. Nie podążajmy ich śladem

Naukowcy wskazują, że Niemcy i Europa nie potrzebują żadnej nowej infrastruktury gazowej, aby zagwarantować sobie dostawy energii − niezależnie od tego, jak szybko wycofamy się z przemysłu węglowego. Fakt, że Berlin mimo to pracuje nad znacznym zwiększeniem zdolności przesyłowych rosyjskich gazociągów i amerykańskiego gazu ze szczelinowania, wynika − jakże mogłoby być inaczej − z dobrego lobbingu ze strony branży.

W czasach, gdy dobre wiadomości to rzadkość, jedna pozytywna informacja rozeszła się w tym miesiącu bardzo szybko: z powodu pandemii zmniejszyła się gospodarka węglowa. Do czasowego zamknięcia niektórych elektrowni węglowych w 2020 r. przyczyniło się nie tylko niższe zużycie energii elektrycznej podczas lockdownów w poszczególnych państwach, bo np. Portugalia przyśpieszyła o kilka lat datę zakończenia korzystania z energii węglowej, ponieważ koszty były zbyt wysokie.

Pandemia wzmocniła przekonanie, że nadszedł czas, by skończyć z najbardziej zanieczyszczającą formą produkcji energii. Trend ten jest tak trwały, że nie zmieni go nawet sztuczne przedłużanie okresu eksploatacji elektrowni za pomocą pieniędzy podatników w niektórych częściach Europy Wschodniej. Jest on dodatkowo wzmocniony przez nowe cele klimatyczne UE, które nie są wystarczające do osiągnięcia granicy 1,5 stopnia, ale zgodnie z którymi Niemcy − państwo odpowiedzialne za największą objętość emisji w Europie − muszą przyspieszyć wycofanie się z węgla o osiem lat, do 2030 roku. Jednocześnie coraz bardziej jasne staje się, że uwaga − nie tylko niemieckiego rządu, ale także dużej części przemysłu − skupiona jest na gazie. Już dziś Niemcy są największym importerem gazu w Europie.

Sierakowski: Niemcy wciąż nie wiedzą, czego chcą

O sukcesie zrównoważonej transformacji systemu energetycznego zadecydują w dużej mierze ustawy i inwestycje w przemyśle energetycznym w najbliższych latach. W końcu żaden narodowy plan wycofywania paliw kopalnych nie miał tak dużego wpływu na ogólnoeuropejskie emisje.

Jak daleko posunie się Grosse Koalition (wielka koalicja SPD i CDU), aby nie narazić na szwank dzisiejszych inwestycji w rozbudowę infrastruktury gazowej, pokazuje list niemieckiego ministra finansów Olafa Scholza do byłego sekretarza skarbu USA w gabinecie Trumpa, Stevena Mnuchina. Socjaldemokratyczny minister i kandydat na kanclerza oferuje w nim amerykańskiemu rządowi miliard euro z pieniędzy podatników na pomoc w budowie terminali LNG do importu skroplonego gazu ziemnego z USA. W zamian Waszyngton powinien znieść sankcje wobec firm zaangażowanych w budowę gazociągu Nordstream 2. Pieniądze podatników na amerykański gaz łupkowy w celu dokończenia rosyjskiego gazociągu? Można by powiedzieć: transformacja energetyczna w praktyce.

Naukowcy wskazują, że Niemcy i Europa nie potrzebują żadnej nowej infrastruktury gazowej, aby zagwarantować sobie dostawy energii − niezależnie od tego, jak szybko wycofamy się z przemysłu węglowego. W całej Europie obecne moce produkcyjne gazu są wykorzystywane jedynie w połowie; niemieckie terminale skroplonego gazu ziemnego są wykorzystywane jedynie w jednej czwartej swoich możliwości. Fakt, że Berlin mimo to pracuje nad znacznym zwiększeniem zdolności przesyłowych rosyjskich gazociągów i amerykańskiego gazu ze szczelinowania, wynika − jakże mogłoby być inaczej − z dobrego lobbingu ze strony branży. Udało jej się skłonić rządy europejskie do wykorzystania prognoz firm gazowych dotyczących przyszłego zużycia jako podstawy do podejmowania decyzji politycznych. I ku zaskoczeniu wszystkich lobby gazowe uważa, że w przyszłości będzie potrzebne więcej gazu.

Aby jednak osiągnąć cele klimatyczne wyznaczone w Paryżu, musimy natychmiast ograniczyć zużycie gazu i sprowadzić je do zera jeszcze przed połową stulecia. Potwierdzają to ostatnie odkrycia dotyczące wpływu metanu (głównego składnika gazu) na klimat. Przez lata szkodliwość projektów gazowych była sztucznie bagatelizowana poprzez nieuwzględnianie w bilansach emisji spowodowanych wyciekami i celowym upuszczaniem lub spalaniem gazu. Tak więc, podczas gdy firmy energetyczne i rządy niestrudzenie wmawiają nam, że paliwa kopalne pomogą w przejściu na odnawialne źródła energii, gaz jest równie szkodliwy dla klimatu jak w określonych warunkach węgiel.

Decyzja jest zatem prosta: jeśli Europa chce wnieść swój międzynarodowy wkład w przestrzeganie limitu 1,5 stopnia, nie wolno rozpoczynać żadnych nowych projektów związanych z paliwami kopalnymi, a co więcej, należy wstrzymać realizację istniejących planów. Jeśli kraje takie jak Niemcy zobowiążą się do realizacji takich projektów przez najbliższe dziesięciolecia, zablokują przyjazną dla klimatu transformację UE. W całej Unii jesteśmy świadkami ostatnich tchnień systemu paliw kopalnych. Bardziej niż kiedykolwiek ważne jest, aby rządy państw europejskich nie poszły za przykładem niemieckiej polityki energetycznej.

**
Nick Heubeck zajmuje się strategią i komunikacją w niemieckim ruchu Fridays For Future, współpracuje z „Die Welt” i „Der Spiegel”.

Artykuł opublikowany w Forum.eu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij