Wydawało się, że najgorsze już za Italią. Aż Putin napada na Ukrainę i wybucha kryzys inflacyjny.
W środę okaże się, czy rząd jedności narodowej Mario Draghiego przetrwa do planowanych wyborów wiosną przyszłego roku.
Premier Mario Draghi przedstawił swoją dymisję prezydentowi Włoch, Sergio Matterelli, już w czwartek, gdy Ruch 5 Gwiazd – populistyczna partia, która po wyborach w 2018 roku stała się największym ugrupowaniem we włoskim parlamencie – zbojkotował w Senacie kluczowe dla rządu głosowanie, uruchamiające kolejne 26 miliardów euro na programy mające załagodzić skutki drożyzny.
Draghi, technokrata bez własnej partii politycznej, zgodził się pokierować rządem pod warunkiem poparcia go przez wszystkie najważniejsze partie – i faktycznie, poza skrajnie prawicowym ugrupowaniem Bracia Włosi jego rząd nie miał istotnej opozycji w parlamencie. Wyłamanie się Ruchu 5 Gwiazd z koalicji oznaczałoby powrót normalnej politycznej walki do parlamentu – a Draghi nie pisał się na kierowanie rządem uwikłanym w partyjne spory.
Bracia Włosi biorą szturmem Italię. Czego chcą, skąd się wzięli i czy jesteśmy straceni?
czytaj także
Matterella nie przyjął jednak dymisji Draghiego. Polecił premierowi, by na początku tego tygodnia zwrócił się do parlamentu i sprawdził, jakie ma w nim realnie poparcie. Jeśli głosowanie pójdzie nie po myśli premiera, możliwe są nawet wcześniejsze wybory. Już mówi się o prawdopodobnej dacie 2 października.
Cały główny nurt europejskiej polityki trzyma kciuki, by Draghiemu udało się przekonać włoski parlament do wsparcia rządu. Draghi jest traktowany jako gwarancja przewidywalności i odpowiedzialnych rządów w Rzymie w czasach, gdy Europa bardzo ich potrzebuje. Instytucje unijne, ale też rynki finansowe, widzą w jego dalszych rządach gwarancję, że Włochy będą realizować kamienie milowe zapisane w swoim KPO, w ramach którego mają otrzymać 200 miliardów euro.
Z kolei z punktu widzenia naszego regionu Draghi gwarantuje utrzymanie obecnej linii wobec Rosji i Ukrainy. Nie jest ona może jastrzębia, ale biorąc pod uwagę, jak wygląda włoska scena polityczna, trudno sobie wyobrazić włoski rząd bardziej wrażliwy na interesy Ukrainy i Europy Wschodniej.
Aborcja we Włoszech nie działa. Nadchodzi prawicowa kontrrewolucja
czytaj także
Drożyzna i inne problemy
Skąd się wzięły polityczne problemy rządu Draghiego z Ruchem 5 Gwiazd? Najkrócej mówiąc – z drożyzny. Wzrost cen przesłonił zupełnie umiarkowany optymizm, z jakim Włosi kończyli 2021 rok.
Poprzedni, 2020, był szczególnie ciężki dla mieszkańców Italii. Na COVID-19 zmarło tam wtedy 73 tysiące osób, pod względem śmierci na liczbę mieszkańców Włochy zajęły czwarte miejsce na świecie. Gospodarka skurczyła się o 9 proc. – to najgorszy wynik od końca drugiej wojny światowej.
W styczniu 2021 roku upada rząd Giuseppe Contego z Ruchu 5 Gwiazd, po tym, gdy swoje poparcie – w sprzeciwie wobec polityki pandemicznej – wycofuje mała partia byłego centrolewicowego premiera Matteo Renziego.
W kryzysie politycznym, z inicjatywy prezydenta Mattarelli, klasa polityczna przekazuje w lutym 2021 władzę technokracie Draghiemu. W jego rządzie na 25 ministrów 10 to technokraci spoza polityki: między innymi były dyrektor Banku Włoch, była prezes sądu konstytucyjnego, były prezes Vodafone.
W ciągu roku rządów Draghiego gospodarka odbija się od dna, rośnie o 6,6 proc. Gdy program szczepień zaczyna buksować, Draghi wprowadza paszporty covidowe, liczba chętnych do szczepienia rośnie – w pełni zaszczepionych jest dziś trochę ponad 80 proc. Włochów. Wydaje się, że najgorsze już za Italią.
Aż Putin napada na Ukrainę i rusza wzrost cen.
Inflacja w ujęciu rok do roku w maju wyniosła we Włoszech 6,8 proc., w czerwcu około 8 proc. Podstawowym problemem są rosnące ceny energii, zwłaszcza gazu. Według danych Enerdata przeciętny rachunek gospodarstwa domowego za elektryczność w okresie lipiec 2021 – lipiec 2022 będzie wyższy o 83 proc. niż w tym samym okresie w latach 2020–2021. Rachunek przeciętnej rodziny za prąd w tym samym czasie ma być wyższy o 71 proc.
Włoska gospodarka jest uzależniona od rosyjskiego gazu podobnie jak niemiecka. Według danych „Financial Times” aż 16 proc. ogólnej energii we Włoszech wytwarzane jest z rosyjskiego gazu, a dalsze 24 proc. z gazu z innych źródeł. W całej Unii Europejskiej to odpowiednio 9 i 16 proc. Aż 40 proc. importowanego do Włoch gazu pochodzi z Rosji.
Inwestycje w odnawialne źródła energii są zapisane we włoskim KPO i jest na nie finansowanie, ale minie trochę czasu, zanim będą one w stanie realnie zasilić włoską gospodarkę. Podobnie jak gaz z Algierii, z którą włoski gigant energetyczny Eni podpisał w maju umowę o zwiększeniu dostaw. Coraz częściej słychać we Włoszech obawy, że w zimie gazu może po prostu zabraknąć, konieczne może być jego racjonowanie zarówno dla gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorstw – co pogrążyłoby konkurencyjność włoskiej gospodarki.
Na razie rząd Draghiego stara się przede wszystkim łagodzić skutki wzrostu cen dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Już przeznaczono na to 14 miliardów euro. Pomoc finansowana jest ze specjalnego podatku od nadmiarowych zysków firm energetycznych. Wprowadzono go w marcu na poziomie 10 proc., w maju podniesiono go do 25 proc.
Fenomen Sycylii, czyli jak pozbyć się państw narodowych i niczego nie żałować
czytaj także
Partia protestu płaci cenę za władzę
Wielu we Włoszech uważa jednak, że to wszystko za mało. Myśli tak zwłaszcza Ruch 5 Gwiazd.
W poprzednią środę, przed czwartkowym głosowaniem w Senacie, były premier z Ruchu, Giuseppe Conte spotkał się z Draghim. Na spotkaniu podnoszone były kwestie, które szczególnie bolą Ruch. Wśród nich były obawy o to, że Draghi będzie chciał znieść wprowadzony przez gabinet Contiego mechanizm dochodu obywatelskiego (reddito di cittadinanza). Co prawda mechanizm ten z dochodem obywatelskim wspólną ma głównie nazwę, bo inaczej niż różne formy dochodu podstawowego, włoski dochód obywatelski nie jest uniwersalny (przysługuje głównie bezrobotnym), jest warunkowy (beneficjenci składają zobowiązania dotyczące przyjęcia przyszłych ofert pracy), przyznawany jest nie indywidualnie, ale gospodarstwom domowym. Niemniej jednak środowiska biznesowe krytykują program za tworzenie „sztucznych niedoborów na rynku pracy” i domagają się jego zniesienia. Conte chciał gwarancji, że to się nie stanie.
Jak widać po czwartkowym głosowaniu, nie poczuł się wysłuchany. Teraz Ruch 5 Gwiazd postawił rządowi Draghiego niemało warunków, od których uzależnia to, czy „będzie dalej w stanie dzielić się odpowiedzialnością za władzę”. Znajdują się wśród nich między innymi waloryzacja płacy minimalnej, zobowiązanie do zachowania dochodu obywatelskiego, zmniejszenie klina podatkowego dla pracowników.
Luigi di Maio, minister spraw zagranicznych i były lider Ruchu, zarzuca Contemu, że szuka osobistej zemsty za to, że Draghi z Mattarellą „odebrali mu” władzę w lutym 2021 roku. Conte liczył wtedy, że uda się mu zmontować koalicję bez partii Renziego, ale polityczna układanka ułożyła się inaczej.
Sam Di Maio opuścił Ruch w maju tego roku, zabierając ze sobą 60 posłów. Poszło o politykę zagraniczną. Conte sprzeciwia się wysyłaniu przez Włochy broni Ukrainie, stojąc na stanowisku, że prowadzi to do eskalacji i niepotrzebnego przedłużania konfliktu. Di Maio popiera w tej kwestii rząd, w którym zasiada.
Dziś Ruch znów jest podzielony. Są posłowie gotowi dalej popierać rząd, jest też frakcja, która chce z niego wyjść. Powodem nie są nawet konkretne posunięcia gabinetu Draghiego, ale polityczna cena, jaką Ruch płaci za udział w rządach. W 2018 roku Ruch zdobył ponad 32 proc. głosów. Dziś uśrednione poparcie sondażowe dla partii wynosi według poll of polls Politico 11 proc.
Jak wiele ruchów protestu, formacja Contego płaci cenę za udział we władzy. Trudno dziwić się części jego członków kalkulującym, że topniejące poparcie partii może uratować przejście do opozycji, w której Ruch będzie mógł stawiać rządowi Draghiego żądania w imieniu swoich wyborców, nie troszcząc się o konieczność ich realizacji.
W sprawie Rosji najbezpieczniejsi jesteśmy z Draghim
Wyjście Ruchu 5 Gwiazd z koalicji pozwoliłoby mu też głośno artykułować sprzeciw wobec polityki rosyjskiej i ukraińskiej Draghiego. Z polskiego punktu widzenia najważniejsze pytanie związane z Włochami brzmi dziś: czy wcześniejsze wybory nie wyłonią rządu, który będzie próbował wymusić na Ukrainie pokój za wszelką cenę, a na Europie rozluźnienie sankcji?
Włochy od dawna były jednym z najbardziej prorosyjskich państw w Europie. Związki gospodarcze obu państw sięgają jeszcze czasów ZSRR, gdy z pomocą Komunistycznej Partii Włoch Związek Radziecki negocjował z Fiatem licencje na budowę Łady. Po upadku ZSRR rosyjska oligarchia pokochała włoskie towary luksusowe oraz nieruchomości w najbardziej atrakcyjnych miejscach Półwyspu Apenińskiego. Wielu włoskich liderów politycznych publicznie i z dumą obnosiło się ze swoją przyjaźnią z Putinem.
Po aneksji Krymu były włoski premier i oligarcha Silvio Berlusconi – wtedy chwilowo poza polityką – pojechał na zajęty półwysep, spotkał się tam z rosyjskim prezydentem i w zasadzie udzielił poparcia dla jego polityki w Ukrainie. Lider Ligi, Matteo Salvini, biegał po Moskwie w koszulce z Putinem, a jego partia podpisała porozumienie o współpracy z Jedną Rosją. Giorgia Meloni, liderka prawicowej, wywodzącej się ze środowisk neofaszystowskich partii Bracia Włosi, gratulowała Putinowi zwycięstwa w „wyborach” z 2018 roku, nazywając jego wygraną „prawdziwym wyrazem woli Rosjan”.
Wojna w Ukrainie osłabiła podobne głosy w głównym nurcie włoskiej polityki. Rząd Draghiego zajął ruchomości (takie jak jachty) i nieruchomości rosyjskich oligarchów we Włoszech o wartości około miliarda euro. Mimo uzależnienia włoskiej gospodarki od rosyjskiego gazu Draghi przyjął stanowisko, że Włosi nie będą blokować sankcji, jeśli zgodzi się na nie Unia Europejska.
Włochy wysłały Ukrainie broń wartości około 150 milionów euro. Jedyna istotna opozycja wobec rządu, Bracia Włosi, popiera jego stanowisko w sprawie Ukrainy. Jak twierdzi w swojej analizie Politico, Meloni chce w ten sposób złagodzić swój wizerunek, przesunąć się do centrum, zaprezentować międzynarodowym partnerom jako przedstawicielka odpowiedzialnej prawicy, z którą można robić międzynarodową politykę.
Z drugiej strony aż połowa Włochów według sondaży jest przeciw wysyłaniu broni Ukraińcom. Elektorat niechętny wschodniej polityce Draghiego rekrutuje się z kilku na co dzień wrogich sobie politycznych obozów. Składa się na niego nieufna wobec Stanów i NATO radykalna lewica, pacyfistyczni katolicy zainspirowani tym, co o wojnie mówi papież Franciszek, wreszcie skrajna prawica zapatrzona w Rosję Putina jako idealny model ustrojowy, „ostoję normalności” w świecie opanowanym przez „multi-kulti” i „ideologię gender”.
Bracia Włosi prowadzą dziś w sondażach ze średnim poparciem (według Poll of Polls) na poziomie 22 proc. Nie można wykluczyć scenariusza, w którym przyszły rząd tworzy Meloni z poparciem Berlusconiego, Salviniego i tego, co zostanie z Ruchu 5 Gwiazd. Niezależnie od tego, co mówią liderzy tych partii dziś, trudno będzie zaufać wschodniej polityce takiego gabinetu. Dlatego Draghi jest dziś dla naszego regionu bezpieczniejszą opcją.
Następne wybory terminowo mają odbyć się wiosną 2023 roku – w najgorszym wypadku Draghi tylko odroczy zmianę polityki. Ale te kilka miesięcy dzielących jesień 2022 od wiosny 2023 może bardzo wiele zmienić w międzynarodowej układance. Spolegliwy wobec Rosji rząd w Rzymie może nie być wtedy aż tak szkodliwy, jak byłby dziś.
W Kijowie złożono Ukrainie historyczne obietnice. Jak będzie z ich realizacją?
czytaj także
Granice technokracji
Koniec rządu jedności narodowej i przywrócenie we Włoszech normalnego politycznego sporu byłyby przy tym powrotem do normalności. Rząd prawie wszystkich kluczowych partii poza jedną, kierowany przez technokratę nie jest i nie powinien być normą w demokracji, choć bywa niekiedy koniecznym rozwiązaniem na czasy kryzysu.
W lutym 2021 roku Włochy bez wątpienia znalazły się w środku kilku kryzysów: gospodarczego, zdrowotnego i politycznego. Rząd Draghiego zawiesił, czy raczej zamiótł na chwilę pod dywan, kryzys polityczny i zaczął radzić sobie z dwoma pierwszymi. Przynajmniej dotąd, aż gospodarczej sytuacji ponownie nie zdestabilizowała wojna.
czytaj także
Część europejskich elit liczyła, że Draghi nie tylko wyprowadzi Włochy z postcovidowego dołka, ale także zajmie się bardziej strukturalnymi problemami kraju: długiem publicznym (Włosi mają najwyższy dług w stosunku do PKB w UE po Grecji), transformacją energetyczną, konkurencyjnością włoskiej gospodarki.
Nawet jeśli rząd Draghiego przetrwa do jesieni, to widzimy, że technokratyczny gambit napotyka w końcu swoje granice. Ze strukturalnymi problemami Włoch będą musieli zmierzyć się politycy, zdolni dostarczyć autentycznego demokratycznego przywództwa. Niestety nikogo takiego we Włoszech dziś nie widać – dlatego myśli o odejściu Draghiego wśród wielu Włochów i w wielu europejskich stolicach wywołuje wręcz panikę.