Świat

Liban po wyborach: Hezbollah przegrywa, ale końca chaosu nie widać

15 maja Libańczycy ruszyli do lokali wyborczych, by wybrać swoich przedstawicieli parlamentarnych. Kraj od kilku lat zmaga się z potężnym kryzysem finansowym i politycznym, który według wielu mieszkańców wywołany został przez nieudolność kolejnych rządów.

Gdy po kilku dniach ogłoszono ostateczne wyniki wyborów, okazało się, że dotychczasowy układ sił znacząco się zmienił. Koalicja Hezbollahu i politycznych sojuszników straciła większość parlamentarną, a wśród chrześcijańskich partii Siły Libańskie zastąpiły na pozycji lidera Wolny Ruch Patriotyczny. Liczne mandaty trafiły też do kandydatów niezależnych, zapowiadających potrzebne krajowi reformy. Czy te zmiany mogą odmienić los Libanu?

Jaki jest podział władzy w Libanie?

Liban ma bardzo specyficzny system polityczny, który został scementowany po porozumieniu z Taif, kończącym krwawą wojnę domową trwającą w latach 1975–1990. Zmodyfikowano wówczas wcześniejszy układ sił między chrześcijanami a muzułmanami, zaprojektowany po uzyskaniu przez kraj niepodległości od Francji w 1943 roku.

Dotychczasowy system miał zapewniać równowagę, jednak z pewnym wskazaniem na chrześcijan. Od układu z Taif parlament Libanu był podzielony po połowie między chrześcijan (w Libanie głównie maronitów, ale także przedstawicieli innych Kościołów prawosławnych i katolickich) i muzułmanów, do których system polityczny zalicza zarówno szyitów i sunnitów, jak i druzów.

Co więcej, układ rozdziela najwyższe stanowiska w państwie według klucza wyznaniowego. Prezydentem zawsze jest chrześcijanin maronita, premierem – muzułmanin sunnita, a przewodniczącym parlamentu – szyita. Taki podział miał zagwarantować współpracę między wyznaniami i zapobiec kolejnej wyniszczającej wojnie domowej. Lecz wielu Libańczyków, zwłaszcza młodych, mówi, że jest on źródłem problemów takich jak korupcja, klientelizm czy nieefektywność władzy.

Ponadto opiera się on na spisie powszechnym z 1932 roku. Od tego momentu nie zdecydowano się na ponowne spisanie ludności, w obawie, że wyniki badania mogłyby naruszyć kruchy pokój w kraju.

Zespół wyrywający i neutralizujący miny pozostałe po licznych konfliktach, które przetoczyły się przez Liban. Fot. © Sean Sutton/MAG

Jakie są główne problemy Libanu?

W Libanie kluczowymi problemami dzisiaj są inflacja, bezrobocie, korupcja i wiążąca się z nimi niepewność co do przyszłości kraju. Według Organizacji Narodów Zjednoczonych ponad 70 proc. Libańczyków żyje dzisiaj poniżej granicy ubóstwa. Trudna sytuacja finansowa doprowadziła w 2019 roku do wybuchu masowych demonstracji, brutalnie tłumionych przez policję.

Przedłużające się protesty doprowadziły do rezygnacji premiera Sada al-Haririego, którego miejsce zajął Hassan Dijab. On także jednak ustąpił po eksplozji w bejruckim porcie 4 sierpnia 2020 roku, która zniszczyła znaczną część miasta, zabiła ponad 200 osób i zraniła 7 tys. Dijab pełnił obowiązki premiera aż do września następnego roku, gdyż nie udawało się wyłonić odpowiedniego kandydata na jego miejsce. Obecnie premierem jest kontrowersyjny miliarder Nadżib Mikati, którego nazwisko wypłynęło także w aferze Pandora Papers.

Bliskowschodnia puszka Pandory

Eksplozja w porcie nie była jednak przyczyną dzisiejszych problemów Libanu, a ich wypadkową. Obecnie wielu Libańczyków ma trudności z dostępem do podstawowych produktów, w miastach często dochodzi do przerw w dostawach elektryczności, a rosnące ceny paliwa utrudniają zasilanie wszechobecnych prywatnych agregatów prądotwórczych. Trudności z dostępem do paliwa według niektórych analityków przyczyniły się też do małej frekwencji wyborczej, która w tym roku wyniosła 41 proc., spadając o 8,7 proc. w stosunku do wyborów w 2018 roku. Wielu zwyczajnie nie mogło sobie pozwolić na podróż do odpowiedniego lokalu wyborczego.

Nadżib Mikati. Fot. Ricardo Stuckert/Wikimedia Commons

Symbolem problemów Kraju Cedrów stała się też ciągle spadająca wartość funta libańskiego. Mimo że istnieje oficjalny przelicznik waluty w stosunku do dolara amerykańskiego, to cały kraj – prywatny handel, kantory, sklepy, transakcje między ludźmi – polega na kursie czarnorynkowym, który zmienia się znacząco z dnia na dzień. W banku centralnym topnieją rezerwy walutowe, a ceny podstawowych produktów wciąż rosną.

Jak głosują Libańczycy?

W Libanie prawo wyborcze ma każdy pełnoletni obywatel, także mieszkający za granicą, o ile nie został pozbawiony praw obywatelskich. Kraj podzielony jest na okręgi wyborcze, z których każdy ma przypisaną określoną liczbę mandatów dla przedstawicieli poszczególnych wyznań. Tym samym kandydaci rywalizują nie ze wszystkimi politykami w danym okręgu wyborczym, lecz z konkurentami, którzy są tego samego wyznania co oni.

System wyborczy Libanu jest proporcjonalny, co zostało wprowadzone w 2018 roku zamiast systemu większościowego. Oznacza to, że z danego okręgu mandaty mogą otrzymać przedstawiciele kilku list, podczas gdy dawniej wchodzili jedynie parlamentarzyści reprezentujący ugrupowanie, które otrzymało najwięcej głosów.

Kto wyszedł z wyborów zwycięsko?

Hezbollah i sprzymierzony z nim Wolny Ruch Patriotyczny prezydenta Michela Aouna i inni sojusznicy stracili parlamentarną większość: uzyskali jedynie 58 mandatów w 128-osobowym Zgromadzeniu Narodowym. W 2018 roku ten blok wprowadził do izby aż 71 parlamentarzystów.

Liczącą się siłą pozostaje też szyicki Amal, Ruch Nadziei, którego liderem od 1980 roku jest obecny przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Nabih Berri i który zdobył 15 miejsc w parlamencie.

Największy sukces odnotowały Siły Libańskie, wśród chrześcijan główny rywal Wolnego Ruchu Patriotycznego. Wraz z sojusznikami zdobyły 19 mandatów, stając się tym samym największą chrześcijańską siłą w parlamencie. Nie oznacza to jednak wyraźnej przegranej Hezbollahu, opozycyjny wobec niego blok liczy bowiem jedynie 47 mandatów. Resztę stanowią parlamentarzyści, którzy sprzeciwiają się obecnemu establishmentowi, czy to z Hezbollahu, czy opozycji wobec niego.

Nabih Berri. Fot. EPP/Wikimedia Commons

Dużo mówi się też o niezależnych kandydatach opozycyjnych, którzy zyskali popularność na fali protestów po 2019 roku. Dzisiaj zdobyli oni ponad 10 proc. głosów, przejmując w niektórych przypadkach mandaty, które tradycyjnie zajmowali sojusznicy Hezbollahu. Wielu z nich obiecywało przede wszystkim walkę z korupcją i reformy systemu obarczanego winą za kryzys, w jakim pogrążony jest kraj.

Te zmiany nie sprawiły jednak, by Hezbollah czy Wolny Ruch Patriotyczny uznały wybory za porażkę. Wręcz przeciwnie, obie partie przedstawiają się jako zwycięskie.

Czym jest Hezbollah?

Partia Boga, uważana za organizację terrorystyczną między innymi w Stanach Zjednoczonych i Izraelu, jest w Libanie legalną partią polityczną wspieraną przez Teheran i bliską reżimowi Baszara al-Asada.

Grupa powstała podczas długiej wojny domowej i w kolejnych latach stała się główną szyicką siłą polityczną i militarną w kraju. Dziś dysponuje potencjałem wojskowym, z którym muszą liczyć się nie tylko inne ugrupowania w Libanie, ale także regionalni gracze tacy jak Izrael, pozostający wciąż w stanie wojny z Krajem Cedrów.

Hezbollah zastępuje państwo

Hezbollah zawiązał się 1982 roku jako bezpośrednia odpowiedź na wkroczenie do Libanu wojsk izraelskich – drugą z kolei inwazję przeprowadzoną przez Państwo Żydowskie podczas wojny domowej. Wsparcia udzielił im Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej, jedna z dwóch gałęzi irańskich sił zbrojnych, który wysłał 1,5 tys. żołnierzy z zadaniem szkolenia bojowników. W ciągu kilku miesięcy członkowie Hezbollahu zaczęli przeprowadzać zamachy samobójcze na izraelskie pozycje, włączając później do swojego repertuaru także porwania przedstawicieli państw zachodnich.

Pod koniec wojny domowej zaczął się ścierać z inną znaczącą szyicką siłą – Amalem (dzisiaj sojusznikiem) i chrześcijańskimi milicjami. Interwencja wojsk syryjskich doprowadziła do rozejmu między szyitami, ale przy cichej zgodzie Damaszku Hezbollah kontrolował południowy Liban, skąd ostrzeliwał Izrael, co sporadycznie robi do dzisiaj.

Po zakończeniu wojny domowej Hezbollah wprowadził ośmiu parlamentarzystów do Zgromadzenia Narodowego. Od tego momentu nieprzerwanie zdobywał mandaty, a jego członkowie pełnili także istotne funkcje rządowe.

Liban po eksplozji: od Szwajcarii Bliskiego Wschodu do bankruta w szponach Hezbollahu

Choć na Zachodzie jest kojarzony przede wszystkim z działalnością terrorystyczną i przestępczą (Hezbollah oskarża się między innymi o udział w międzynarodowym przemycie narkotyków), to w Libanie popularność zdobył także dzięki szeroko zakrojonym programom społecznym, prowadzeniu placówek medycznych, udzielaniu pomocy finansowej obywatelom i programom edukacyjnym. Pomógł też wyprzeć Izrael z kraju, kończąc w 2000 roku okupację Południowego Libanu.

Hezbollah jest częścią Sojuszu 8 Marca, o którym będzie w dalszej części tekstu.

Zwolennicy Hezbollahu w Bejrucie. Paul Keller/flickr.com

Czym są Siły Libańskie?

Siły Libańskie także są ugrupowaniem zakorzenionym w czasach wojny domowej. Powstały z inicjatywy Baszira Dżemajela, maronity, który postanowił zjednoczyć liczne chrześcijańskie milicje, w tym swoją macierzystą Falangę. Wówczas Siły Libańskie cieszyły się wsparciem Izraela, zarówno finansowym, jak i militarnym. Sam Dżemajel został w 1982 roku wybrany na prezydenta Libanu, którym ostatecznie nie został, gdyż niecały miesiąc później, jeszcze przed zaprzysiężeniem, zginął w zamachu bombowym na siedzibę Falangi.

Śmierć Dżemajela przyczyniła się do krwawej zemsty dokonanej przez falangistów na palestyńskich uchodźcach mieszkających w obozach Sabra i Szatila, za zgodą (a nawet we współpracy) izraelskich żołnierzy, o czym opowiada Ari Folman w Walcu z Baszirem.

Siły Libańskie w wojnie domowej walczyły jednak nie tylko z Palestyńczykami, ale także z muzułmańskimi milicjami Libanu. Ich obecny przywódca Samir Dżadża przejął kontrolę nad organizacją w 1986 roku i przez lata sprawnie utrzymywał jej pozycję jako najistotniejszej chrześcijańskiej formacji militarnej w Kraju Cedrów. Mimo to został w 1994 roku oskarżony o organizowanie zabójstw politycznych i zamach terrorystyczny na kościół Saidat an-Nadżat w Zuk Mikajil podczas niedzielnej mszy w lutym 1994 roku, w którym zginęło 11 osób, 54 zostały ranne. Dżadża został uniewinniony od zarzutu zamachu na kościół, ale jako jedyny przywódca milicji z czasów wojny domowej spędził 11 lat w więzieniu. Pozostali zostali objęci amnestią i w wielu przypadkach objęli stanowiska ministerialne.

Dzisiaj Siłom Libańskim nie jest już tak blisko do Izraela. Sprzymierzone są za to z Arabią Saudyjską, a przez twardą opozycję wobec Hezbollahu uważane są za głównego sprzymierzeńca Rijadu w kraju. Wrogość między ugrupowaniami jest wciąż bardzo żywa. 14 października ubiegłego roku w Bejrucie doszło do starć po wiecu Hezbollahu i Amalu, które przekonują, że ich zwolennicy zostali wówczas zaatakowani przez bojowników Sił Libańskich. Zginęło wtedy sześć osób, a 30 zostało rannych.

Siły Libańskie są główną siłą Sojuszu 14 Marca, którego liderem jest właśnie Samir Dżadża.

Sojusz 8 Marca i Sojusz 14 Marca

14 lutego 2005 roku w zamachu terrorystycznym zginął były premier kraju Rafik Hariri. Masowe demonstracje, które wybuchły po tym wydarzeniu, nazywa się Cedrową Rewolucją. Presja międzynarodowa sprawiła, że po wielu latach wycofały się z Libanu syryjskie siły wojskowe. Odpowiedzią na masowe demonstracje było zawiązanie przeciwstawnych bloków politycznych zrzeszających partie. Sojusz 8 Marca został tak nazwany na cześć prosyryjskich demonstracji, które wybuchły w odpowiedzi na Cedrową Rewolucję. Prowadzony obecnie przez prezydenta Michela Aouna, składa się właśnie z ugrupowań, które pozytywnie odbierają wpływy Damaszku w Libanie. Przeciwko niemu działa dzisiaj Sojusz 14 Marca.

Pracownica budowy w okolicach Bejrutu. Fot. ILO/flickr.com

Obie koalicje działają ponad konfesyjnymi podziałami. W skład każdej z nich wchodzą ugrupowania chrześcijańskie i muzułmańskie. Sojusz 8 Marca zrzesza więc zarówno Hezbollah i Amal, jak i Wolny Ruch Patriotyczny oraz mniejsze ugrupowania wraz z niezrzeszonymi parlamentarzystami.

Wolny Ruch Patriotyczny był jednak początkowo fundamentem Sojuszu 14 Marca, który swoją nazwę wywodzi od 14 marca 1989 roku, kiedy siły Michela Aouna rozpoczęły wojnę wyzwoleńczą przeciwko obecności Syryjczyków w Libanie. Ten projekt jednak uznały za zakończony wraz z wyjściem syryjskiej armii z kraju. Mimo odejścia tak znaczącej siły przed wyborami generalnymi w 2005 roku i przed oficjalnym uformowaniem Sojuszu koalicja przetrwała, opierając się na siłach chrześcijańskich. Później dołączył do niej także Strumień Przyszłości, partia założona przez Sada Haririego, syna zamordowanego Rafika Haririego, który później dwukrotnie sam miał zostać premierem. W tegorocznych wyborach nie brał jednak udziału i choć jego partia także się z nich wycofała, to powiązani z nią parlamentarzyści zdobyli osiem mandatów.

Ruch 14 Marca podczas Wojny Lipcowej, jak w Libanie nazywany jest konflikt zbrojny między Izraelem a głównie Hezbollahem w 2006 roku, oskarżał Partię Boga o doprowadzenie do wojny i wzywał do jej rozbrojenia, bezskutecznie.

Co dalej?

Straty sprzymierzeńców Hezbollahu nie oznaczają automatycznie, że władzę przejmie dotychczasowa opozycja, która proponuje alternatywne rozwiązania dla kryzysu, w jakim znajduje się Liban. Trudna sytuacja kraju sprawia jednak, że nowy parlament nie może się ociągać z mianowaniem nowego premiera i formowaniem nowego rządu. Impas może jednak potrwać długo, bowiem utworzenie obecnego rządu Nadżiba Mikatiego zajęło aż 13 miesięcy.

Hezbollah wzywa dzisiaj do utworzenia rządu jedności narodowej, choć Siły Libańskie wolałyby maksymalnie obniżyć wpływy swoich rywali. Skoro żaden z bloków nie ma oczywistej większości, rozpocznie się proces negocjacji z kandydatami niezależnymi i mniejszymi ugrupowaniami. Wszyscy będą musieli pójść na pewne kompromisy, co może ocierać się także o korupcję polityczną.

Nie wiadomo jednak jeszcze, na jakie ustępstwa gotowe są pójść największe polityczne formacje kraju. Tym bardziej że nawet utworzenie większościowej koalicji nie da Siłom Libańskim decydującej przewagi nad Partią Boga, która wciąż pozostanie istotną siłą militarną w kraju i w przewidywalnej przyszłości na pewno nie da się rozbroić.

Czas pokaże, co się wydarzy, ale Libańczycy powinni się przygotowywać na trudne miesiące parlamentarnego impasu.

**

Jakub Katulski – politolog, orientalista, absolwent Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ. Specjalizuje się w relacjach Izraela z sąsiadami i Europą. Współautor bloga Stosunkowo Bliski Wschód.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Katulski
Jakub Katulski
Politolog, kulturoznawca
Politolog, kulturoznawca, absolwent Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ. Specjalizuje się w relacjach Izraela z sąsiadami i Europą. Autor bloga i podcastu Stosunkowo Bliski Wschód.
Zamknij