Zdrowie

Renesans psychodeliczny. Jak to się robi w Czechach?

– Już w latach 60. i 70. w Czechosłowacji prowadzono badania dotyczące wpływu psychodelików na pacjentów ze stanami lękowymi, depresją i uzależnieniami – mówi Filip Tylš, neuronaukowiec i psychiatra zatrudniony w czeskim Narodowym Instytucie Zdrowia Psychicznego w rozmowie z Maciejem Lorencem.

Maciej Lorenc: Jest pan młodym naukowcem i pracuje pan m.in. w Narodowym Instytucie Zdrowia Psychicznego. Jak to się stało, że zainteresował się pan substancjami psychodelicznymi?

Filip Tylš: Już we wczesnej młodości byłem zafascynowany transformacjami psychicznymi i odmiennymi stanami świadomości. Duże znaczenie miały dla mnie moje osobiste eksperymenty z psychodelikami i prawdopodobnie to głównie za ich sprawą postanowiłem pójść na studia medyczne, a następnie zająć się psychiatrią i badaniami nad mózgiem.

Od samego brania psychodelików świat się nie zmieni. Ale mogą w tym pomóc

W trakcie studiów poznałem dr. Tomasa Palenicka, który został promotorem mojej pracy doktorskiej. W tamtym czasie był w Czechach jedyną osobą, która mogła przechowywać substancje psychodeliczne i używać ich podczas eksperymentów klinicznych na zwierzętach. Nawiązałem z nim współpracę, co miało ogromny wpływ na moją późniejszą karierę akademicką. Po ukończeniu studiów spędziłem dwa lata w laboratorium i mniej więcej w tamtym czasie dr Palenicek zdobył państwowy grant na użycie psylocybiny w ramach badań z udziałem zdrowych ochotników. Nikt inny w Europie nie dysponował wówczas rządowymi dotacjami na projekty dotyczące wpływu psychodelików na ludzi.

Skoki przez okno, Lenin wiecznie grzybem i inne mity o psylocybinie

Dr Palenicek od długiego czasu prowadził badania oparte na zwierzęcych modelach psychozy i podczas nich podawał szczurom substancje wpływające na układ serotoninergiczny, czyli związany z serotoniną, która jest jednym z najważniejszych neuroprzekaźników i odpowiada m.in. za regulację snu, apetytu i nastroju. Przygotował wówczas badanie translacyjne [typ badania mający na celu przełożenie odkryć z badań laboratoryjnych i przedklinicznych na praktykę kliniczną – przyp. ML], aby udowodnić, że pod wpływem psylocybiny u zwierząt i ludzi zachodzą podobne zmiany w odczytach EEG.

W okienku ciągle można wymienić igły i strzykawki

Jego celem było porównanie tych dwóch modeli i ukazanie zasadności badań na zwierzętach, żeby umożliwić późniejsze badania na szczurach dotyczące nowych substancji. Wyszliśmy również z założenia, że po ukończeniu tego pierwszego badania klinicznego łatwiej będzie nam zdobyć zgodę na przeprowadzenie eksperymentów z udziałem pacjentów. W projekcie początkowo wzięło udział 20 osób, a później został rozszerzony i objął 40 osób. Od 2012 roku byłem w pełni zaangażowany w jego realizację i zajmowałem się prowadzeniem dalszych rozmów z władzami i pisaniem niezbędnych protokołów z badań o psylocybinie. Musiałem przejrzeć całą dostępną literaturę i przygotować szczegółowy artykuł przeglądowy na temat tej substancji i wywoływanych przez nią efektów ubocznych. Przez dwa lata zajmowałem się wyłącznie psylocybiną.

Czescy naukowcy prowadzili eksperymenty z użyciem psychodelików jeszcze w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Czy pańskim zdaniem w jakikolwiek sposób pomogło to w zdobywaniu zezwoleń na wasze współczesne badania?

Jeszcze w latach 60. i 70. w Czechosłowacji prowadzono badania dotyczące wpływu psychodelików na pacjentów ze stanami lękowymi, depresją i uzależnieniami, a najważniejszymi pionierami w tej dziedzinie byli Milan Hausner i Stanislav Grof. Nie mam jednak pewności, czy te historyczne kwestie pomogły nam w uzyskaniu pozwoleń. Być może zapisały się gdzieś w mentalności naszego narodu.

Mózg na psychodelikach pod obserwacją

Czechy nie są zbyt postępowe w nowych badaniach, ale z drugiej strony rzeczywiście istnieje tutaj swego rodzaju tradycja badań nad psychodelikami. W epoce komunizmu w latach 50. i 60. ważnym powodem do prowadzenia tego rodzaju eksperymentów był fakt, że przedstawiciele władzy wspierali poszukiwanie biologicznych podstaw ludzkiego umysłu, ponieważ było to zgodne z ich materialistycznym światopoglądem.

Sprawdziliśmy, jak w Europie Środkowo-Wschodniej traktuje się użytkowników narkotyków

Czechosłowacja prawdopodobnie dostała w tamtym czasie od firmy Sandoz najwięcej LSD spośród wszystkich europejskich krajów. Właśnie z tego powodu badania nad psychodelikami prowadziło wielu czeskich naukowców takich jak Milan Hausner, który w ciągu swojej kariery zawodowej przeprowadził aż trzy tysiące sesji psychodelicznych. Inną ważną postacią był oczywiście Stanislav Grof, który rozpoczął swoje eksperymenty dokładnie w tym samym pomieszczeniu, w którym wraz z dr. Palenickiem podaliśmy ochotnikowi pierwszą dawkę psylocybiny po czterdziestoletniej przerwie w badaniach. Niewykluczone, że to właśnie za sprawą tego szerszego kontekstu historycznego otrzymaliśmy wsparcie ze strony środowisk akademickich, a przez to również ze strony władz. Nasza instytucja jest dumna nie tylko ze Stanislava Grofa, ale również z jego brata Paula Grofa, który jest obecnie znanym psychiatrą w Kanadzie. Obydwaj zaczynali karierę właśnie w Narodowym Instytucie Zdrowia Psychicznego, który przed 2015 rokiem nosił nazwę Praski Ośrodek Psychiatryczny.

Amerykańscy naukowcy zapowiadają nową erę badań nad psychodelikami

Jakiego rodzaju badania nad substancjami psychoaktywnymi są obecnie prowadzone w Czechach?

W latach 2012–2014 przeprowadziliśmy wspomniane już badanie dotyczące psylocybiny z udziałem zdrowych ochotników, a wyniki opublikowaliśmy w 2016 roku. Jeszcze wcześniej uzyskaliśmy pozwolenia na eksperymenty na ludziach z użyciem konopi. W pewnej mierze zajmowaliśmy się ich medycznymi zastosowaniami, ale nasze projekty dotyczyły również osób, które intensywnie używają marihuany w celach rekreacyjnych. W odróżnieniu od dr. Palenicka przestałem jednak zajmować się tą dziedziną i obecnie skupiam się przede wszystkim na substancjach wpływających na układ serotoninergiczny, takich jak klasyczne psychodeliki czy MDMA. Po ukończeniu doktoratu przestałem prowadzić badania na zwierzętach i skoncentrowałem się na psychoterapii w nurcie gestalt.

Undergroundowe terapie z użyciem MDMA

Jest pan jednym ze współzałożycieli Czeskiego Towarzystwa Psychodelicznego (Česká psychedelická společnost – CZEPS), które powstało w 2015 roku. Jakie są wasze cele?

Założyłem tę organizację wraz z grupką przyjaciół i studentów z różnych części Czech. Zajmujemy się przede wszystkimi popularyzowaniem wiedzy o korzyściach i zagrożeniach używania psychodelików, a także redukowaniem potencjalnych szkód związanych z przyjmowaniem tych substancji w niekontrolowanych warunkach. Jednym z naszych celów jest również doprowadzenie do zmian w prawie, a dokładniej do dekryminalizacji środków psychodelicznych. Nie dążymy jednak do ich pełnej legalizacji, czyli wprowadzenia ich do powszechnej sprzedaży. Przypuszczam, że pewnego dnia wszystkie środki psychoaktywne staną się w pełni legalne. Według mnie społeczeństwo nie jest jednak jeszcze gotowe na taki krok i wolałbym, żeby sytuacja zmieniała się powoli, ponieważ mam obawy, że ludzie mogliby zacząć traktować psychodeliki po prostu jako używki służące wyłącznie do zabawy. Potrzeba trochę czasu, aby nauczyć się ich używać, więc uważam, że zbyt szybkie dążenie do pełnej legalizacji nie byłoby dobrym pomysłem.

Psychiatra tłumaczy, czym jest „psychodeliczny renesans”

CZEPS przez cały czas się rozrasta i obecnie tę organizację tworzy mniej więcej sto pięćdziesiąt osób. Udało nam się nawiązać kontakt z wpływowymi ludźmi i uzyskać środki finansowe na szkolenie w ośrodku terapii i badań z użyciem psychodelików w California Institute for Integral Studies, dzięki czemu zdobyłem podstawową wiedzę o używaniu tych środków w eksperymentach klinicznych z udziałem ludzi. Członkowie CZEPS podzielili się na grupy, które koncentrują się na różnych zagadnieniach. Na przykład jeden z moich kolegów organizuje obecnie wraz z MAPS (Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies w Kalifornii) badania kliniczne z użyciem MDMA, a kilka innych osób skupia się na działaniach związanych z redukcją szkód.

Redukcja szkód? Po twoim trupie

Jest pan również głównym twórcą pierwszego w Czechach psychodelicznego ośrodka psychoterapeutycznego o nazwie Psyon, który rozpoczął działalność w Pradze w styczniu tego roku. Czy mógłby pan opowiedzieć o tym projekcie?

Od dawna marzyłem o założeniu takiego ośrodka i stworzyłem go w styczniu wraz z kilkoma innymi osobami. Jest to pierwsze w Czechach fizyczne miejsce, w który możemy się spotkać i porozmawiać o kwestiach związanych z psychoterapią.

Czy psychodeliki uratują świat? Na razie pomagają leczyć depresję [rozmowa]

W ramach CZEPS od dawna istniała grupka ludzi zastanawiających się nad tym, w jaki sposób możemy włączyć psychodeliki do naszego systemu opieki zdrowotnej. Psyon ma w tym pomóc. Jest to projekt prywatny i mamy nadzieję, że w przyszłości przekształci się w oficjalną klinikę psychodeliczną. Na chwilę obecną jest to ośrodek skupiający dziesięciu psychoterapeutów, którzy od dawna są członkami CZEPS i współpracowali ze sobą w nieformalny sposób już od dwóch lat. Niektórzy z nas wcześniej zajmowali się redukcją szkód, a inni pracowali przy badaniach klinicznych z użyciem środków psychoaktywnych, takich jak psylocybina i ketamina.

Farmaceutyczny gigant oskarżony o wywołanie fali śmiertelnych przedawkowań

W końcu postanowiliśmy sformalizować nasze wspólne działania i założyć oficjalny ośrodek. Oferujemy w nim konsultacje psychoterapeutyczne i zajmujemy się redukcją szkód – przede wszystkim pomagamy w integracji trudnych doświadczeń psychodelicznych. Nie możemy jeszcze podawać psychodelików w ramach terapii, ponieważ bardzo trudno jest uzyskać niezbędne pozwolenia, ale mam nadzieję, że w ciągu kilku miesięcy założymy klinikę i rozpoczniemy pracę terapeutyczną z użyciem ketaminy w ramach pozarejestracyjnego stosowania [ang. off-label use, czyli podawania leku poza wskazaniami określonymi w charakterystyce produktu leczniczego – przyp. ML].

Co będzie później? Zobaczymy. Sytuacja stanie się bowiem naprawdę skomplikowana i będzie zależeć od wielu czynników – m.in. od nastrojów politycznych i reakcji ze strony opinii publicznej. Nasz ośrodek jest platformą zrzeszającą ekspertów. Co prawda ja sam mam pozwolenie na posiadanie psychodelików i używanie ich w mojej pracy, ale mogę to robić wyłącznie w Narodowym Instytucie Zdrowia Psychicznego.

Cała prawda o mikrodawkowaniu

W jakich projektach badawczych uczestniczy pan obecnie?

Przygotowujemy m.in. projekt badawczy dotyczący porównania wpływu psylocybiny i ketaminy na pacjentów z depresją. Wstępny plan napisałem już dwa lata temu i przedstawiłem go władzom, a one go zaakceptowały i odesłały go razem ze swoimi uwagami. Wciąż pracujemy nad protokołem i wymaga to od nas dużo energii. Obecnie nie dysponujemy finansowaniem ze strony instytucji rządowych ani jakichkolwiek innych organizacji, co w pewnej mierze może wynikać z kwestii politycznych. Oprócz wspomnianych wcześniej organizacji współpracuję również z fundacją Psyres, która wraz z CZEPS gromadzi środki finansowe na badania z użyciem psychodelików. Pozyskiwanie pieniędzy od instytucji rządowych jest niezwykle trudne, ale alternatywną opcją jest realizowanie projektów klinicznych z użyciem psychodelików sponsorowanych przez jakąś inną organizację. Niedługo w Czechach ruszą eksperymenty dotyczące używania MDMA w leczeniu zespołu stresu pourazowego sfinansowane przez MAPS, a także eksperymenty dotyczące używania psylocybiny w leczeniu depresji sfinansowane przez firmę Compass Pathways. Oczywiście mamy znacznie więcej pomysłów i liczymy na to, że w najbliższych latach uda się zainicjować więcej projektów dotyczących psychodelików.

Czy grzybki i kwas uratują ludzkość przed zagładą?

Jakie jest podejście do psychodelików w czeskich kręgach akademickich? Czy postrzega się je jako zagrożenie dla porządku społecznego, jako element naiwnej newage’owej duchowości czy może jako wartościowe narzędzie do badania świadomości?

Gdybyśmy zapytali o psychodeliki na Akademii Nauk Republiki Czeskiej, prawdopodobnie udałoby się znaleźć grupę osób zainteresowanych ich właściwościami. Pracuje tam bowiem wielu naukowców, którzy opierają się na twardych danych i wiedzą, że wiele badań nad psychodelikami może ich dostarczyć – m.in. danych dotyczących neuroplastyczności albo efektów antydepresyjnych. Na przykład firma Compass Pathways realizuje obecnie duży projekt dotyczący używania psylocybiny w leczeniu depresji i prowadzi swoje badania w wielu różnych ośrodkach badawczych z udziałem niemal stu osób. Środowisko naukowe wydaje się więc popierać badania nad psychodelikami i dostrzegać sens w ich prowadzeniu. Gdybyśmy jednak poszli do różnych klinik psychiatrycznych w Czechach, rozmowy o psychodelikach byłyby zapewne bardziej problematyczne. Lekarze pracujący w tego rodzaju ośrodkach czasami patrzą na nas w taki sposób, jakbyśmy pochodzili z Marsa i byli kompletnymi szaleńcami. Wielu z nich jest zaznajomionych z ogólnym mechanizmem działania leków i wywoływanymi przez nie efektami ubocznymi, ale w małym stopniu interesuje się ich wpływem na receptory i sposób działania mózgu. Wraz z CZEPS próbujemy popularyzować wiedzę o tego rodzaju zagadnieniach i zajmujemy się m.in. organizowaniem wykładów dla szpitali psychiatrycznych, a oprócz tego prowadzę na Uniwersytecie Karola zajęcia poświęcone psychodelikom. Podejście do tych substancji powoli się zmienia, zwłaszcza w młodym pokoleniu, ale trudno jest dokonać dużych zmian na poziomie systemowym.

Nic nie nauczyła nas walka z narkotykami. Dlaczego tak samo walczymy z dopalaczami?

W ramach CZEPS zajmujecie się m.in. redukcją szkód związanych z przyjmowaniem psychodelików w kontekście pozamedycznym, czyli przede wszystkim udzielaniem psychologicznego wsparcia osobom, które przechodzą przez trudne doświadczenia psychodeliczne np. na festiwalach muzycznych, a także edukacją dotyczącą bezpiecznego dawkowania środków psychoaktywnych i potencjalnie niebezpiecznych interakcji pomiędzy różnymi substancjami. Jakie korzyści dostrzega pan w tego rodzaju działaniach?

Oczywiście trudno jest jednoznacznie ocenić ich skuteczność, ale opieramy się na danych gromadzonych podczas międzynarodowych festiwali takich jak Boom. Wydają się potwierdzać, że tego rodzaju działania zmniejszają liczbę komplikacji i hospitalizacji związanych z używaniem psychodelików w celach rekreacyjnych. Nie zajmuję się organizacją działań związanych z redukcją szkód w CZEPS, ale kilka razy uczestniczyłem w nich jako wykładowca albo ochotnik i uważam, że wiele się podczas nich nauczyłem. Niewątpliwie dzięki nim zdobyłem znacznie większe doświadczenie w pomaganiu ludziom, którzy znajdują się w odmiennych stanach świadomości wywołanych przez psychodeliki. Od 2014 roku w Czechach w legalnych badaniach klinicznych nad psychodelikami uczestniczyło zaledwie kilkadziesiąt osób, a więc raczej niewiele – zwłaszcza w porównaniu z trzema tysiącami sesji przeprowadzonych przez Milana Hausnera w ubiegłym wieku. Według mnie zajmowanie się redukcją szkód jest więc bardzo dobrym sposobem na zdobycie dodatkowych kwalifikacji w legalnym i akceptowanym kontekście. Wraz z innymi badaczami i psychiatrami chcemy włączyć psychodeliki do systemu opieki zdrowotnej, więc tego rodzaju doświadczenie jest dla nas niezwykle ważne.

Ketamina to nie magiczna pigułka

czytaj także

Prawo antynarkotykowe w Czechach jest stosunkowo łagodne w porównaniu z innymi krajami – zwłaszcza w odniesieniu do posiadania małych ilości narkotyków na własny użytek. Jakie jest pańskie zdanie na temat obecnie obowiązujących przepisów?

Z mojej perspektywy kluczowe znaczenie ma dążenie do dekryminalizacji i reklasyfikacji psychodelików przez wzgląd na badania naukowe. Moim celem jest podawanie tych substancji pacjentom i stosowanie ich w ramach terapii. W niewielkim stopniu interesuję się więc tym, jakie ilości poszczególnych środków psychoaktywnych można obecnie posiadać w naszym kraju bez narażania się na poważne konflikty z prawem. Wiele badań pokazuje, że dekryminalizacja narkotyków zmniejsza przestępczość i wpływa korzystnie na dobrostan społeczeństwa, ale według mnie obecnie ważniejsze jest dążenie do zmiany mentalności i do tego, aby ludzie zaczęli inaczej podchodzić do psychodelików.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maciej Lorenc
Maciej Lorenc
członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego
Ukończył socjologię na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, autor książki „Czy psychodeliki uratują świat?” (Krytyka Polityczna, 2019), członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego, współpracownik Narkopolityki, tłumacz wielu książek poświęconych psychodelikom, m.in. autorstwa Alberta Hofmanna, Jamesa Fadimana, Torstena Passie, Stanislava Grofa i Ricka Strassmana.
Zamknij