Chińczyk” zabiera swoje ofiary falami. Najpierw długo, długo nic, a później od razu kilkanaście osób.
Rosję znowu toczy zabójczy α-Metylofentanyl (pochodna niesławnego fentanylu), czyli tzw. „biały Chińczyk”, określany też mianem narkotyku „idealnego dla samobójców”. Po jego zażyciu większość osób momentalnie zasypia, często by już nigdy się nie obudzić. Zdarza się, że w śpiączkę zapadają wszyscy uczestnicy imprezy, którzy akurat zdecydowali się na przyjęcie nawet niewielkiej dawki. Niektórzy zdążą wtedy powiedzieć tylko: „Jak mi dobrze”.
„Złoty strzał” z zaskoczenia
α-Metylofentanyl to syntetyczny lek opioidowy. Nazwę „biały Chińczyk” zawdzięcza krajowi swego pochodzenia. To właśnie w Hongkongu, jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku, po raz pierwszy przeprowadzono jego syntezę. W kolejnej dekadzie narkotyk stał się powszechnie dostępny i na krótki czas opanował czarny rynek całego kraju. Szybko stracił jednak na popularności, prawdopodobnie ze względu na siłę swojego działania. „Chińczyk” może być nawet 6300 razy silniejszy od morfiny i 352 razy silniejszy od heroiny. Dawka 250 mg uznawana jest już za śmiertelną, co może nie robić wrażenia póki nie dowiemy się, że zupełnie przeciętna działka heroiny wynosi od 1 do 3 gramów. Jeśli ktoś przyzwyczajony jest do dawkowania heroinowego i zachowa je po przejściu na Chińczyka, śmiertelnie ryzykuje. Mimo swojej śmiercionośnej siły, „Chińczyk” szybko przeniknął do Stanów Zjednoczonych, gdzie był przyczyną dużej ilości zgonów w wyniku przedawkowania na przełomie lat 70. i 80., by dopiero w latach 90., na fali postępującej pieriestrojki, na dobre zadomowić się w Rosji.
czytaj także
Kolejny „sukces” rosyjskich studentów
Jak do tego doszło? Kto by pomyślał, że jego recepturę, nie gorszą wcale od tej, z której lata wcześniej skorzystali Chińczycy, opracują piątkowi studenci wydziału chemii Uniwersytetu Kazańskiego i laureaci olimpiad chemicznych: Fiodor Aleksiejew i Rinat Miwtachow. Nawiązując kontakty z narkotykowym podziemiem przyczynili się do przetoczenia się przez kraj tzw. „pierwszej fali śmierci”, która w tajemniczych wtedy okolicznościach pochłonęła życia wielu ofiar. W sporządzonym wówczas protokole podsumowującym ekspertyzę medycyny sądowej możemy przeczytać, że seria tajemniczych zgonów w grupie ludzi między 20. a 35. rokiem życia spowodowana była przedawkowaniem silnej, nieznanej substancji.
Po raz drugi „biały Chińczyk” zaatakował dziesięć lat temu. O dziwo, znowu przyczyniło się do tego środowisko akademickie. Głównym inicjatorem i zarazem producentem narkotyku został były wykładowca Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. A.Hercena w Petersburgu, Michaił Rybin, który najwyraźniej postanowił potraktować „chińczyka” jako pomysł na życie. W wynajmowanym mieszkaniu stworzył profesjonalne laboratorium służące jedynie do syntezy narkotyku, dzięki czemu stał się pierwszą osobą w Rosji eksportującą go za granicę. Z przeprowadzonego w tej sprawie śledztwa wynika, że Chińczyk z laboratorium Rybina przyczynił się do śmierci setek osób na terenie Rosji i Finlandii.
czytaj także
Po zlikwidowaniu sekretnego laboratorium, skala problemu „białego chińczyka” znacząco zmalała. Przez kilka lat odnotowywano rocznie niewiele zgonów spowodowanych jego przedawkowaniem. Wszystko zmieniło się w 2017 r. Już w jego pierwszej połowie „chińczyk” przyczynił się do śmierci setek młodych Rosjan.
„Jak mi dobrze”
Chińczyk, fentanyl, opioidowy analgetyk, w celach anestezjologicznych stosowany jest od lat 60. (także w Polsce). Ze względu na swoje psychoaktywne właściwości (wraz z substancjami pokrewnymi, jak alfentanyl, butyrfentanyl, sufentanyl, remifentanyl i karfentanyl) legalnie produkowany jest na niewielką skalę, co odwzorowują dane udostępnione przez Rosyjski Państwowy Instytut Naukowo-Badawczy Technologii i Chemii Organicznej. Według statystyk z 2016 r., rocznie dokonuje się syntezy 1,6 kg fentanylu.
Jakie ilości narkotyku znaleźć możemy w podziemiu? Trudno ocenić, choć na wyobraźnię może podziałać fakt, że tylko w pierwszej połowie ubiegłego roku zabezpieczono 27,44 kg nielegalnie pozyskanego karfentanylu, uważanego ze względu na swoją budowę nie za narkotyk, ale broń chemiczną. Niezwykle krótki łańcuch cząsteczki pęka już podczas przechodzenia przez wątrobę, co sprawia, że przyjmująca narkotyk osoba zdąży, być może, pomyśleć jedynie „Och, jak mi dobrze”, by chwilę później zapaść w tak głęboki sen, że jej organizm nie jest w stanie monitorować jakichkolwiek czynności życiowych. Po prostu zapomina oddychać.
Fale śmierci
„Chińczyk” zabiera swoje ofiary falami. Najpierw długo, długo nic, a później od razu kilkanaście osób”, mówi Iwan Żaworonkow, wolontariusz programu redukcji szkód „Szans +” (Szansa +) z Jekaterynburga. I choć uważa się, że w Rosji wciąż królują „sole”, czyli nowe substancje psychoaktywne, nazywane w Polsce dopalaczami i „spice”, to jednak fentanyl zbiera jak na razie najbardziej krwawe żniwo.
czytaj także
„Ludzie są teraz ostrożniejsi, ogarnęli już co i jak z dawkami, wiedzą, ile mniej więcej mogą wziąć, żeby nie przesadzić. Mimo tego liczba zgonów nie zmalała. Ciągle słyszy się, że gdzieś za garażami przedawkowało siedem osób, w jakimś mieszkaniu dwie kolejne, jeszcze gdzieś ktoś inny”, opowiada Zona Żaworonkow.
Większość Rosjan kupuje narkotyki przez internet albo od lokalnych dilerów. Jeśli decydują się na ten drugi wariant, do transakcji często dochodzi na przedmieściach miast lub wręcz w lasach na ich obrzeżach. Często też tam przyjmują pierwszą dawkę, która zazwyczaj okazuje się być ich ostatnią. W takich przypadkach nie ma szans na otrzymanie jakiejkolwiek pomocy. Kilkanaście takich przypadków zarejestrowano w Czelabińsku, w którym to między styczniem a lipcem 2017 roku odnotowano 157 zgonów spowodowanych narkotykami syntetycznymi, z czego 90 „białym Chińczykiem”.
High na ciągłym głodzie
Brak wiedzy i świadomości sprawia, że nawet jednorazowa przygoda z substancjami psychoaktywnymi dla wielu Rosjan kończy się śmiercią. Większość osób tak naprawdę nie ma pojęcia, co przyjmuje. Nie wiedzą, czy biały proszek jest mieszanką „soli”, czy fentanylem. Sami dilerzy często określają sprzedawany towar jako „syntetyk”, który w swym działaniu różni się od heroiny nie tylko siłą, ale też tym, że ciągle chce się sięgnąć po kolejną działkę. Ze słów jednego z moskiewskich użytkowników „chińczyka” wynika, że tego narkotyku nie da się odłożyć „na później”. Pragnienie przyjęcia kolejnej dawki pojawia się natychmiast po użyciu substancji.
czytaj także
„To tak, jak gdyby ciągle być na głodzie. Po herze jest zupełnie inaczej. Weźmiesz trochę i spokój. Cieszysz się nawet, że zostało ci coś na kolejny raz i myślisz sobie, że zużyjesz jutro, za tydzień. Z chińczykiem tak się nie da. Trzeba tego zeżreć tyle, ile jest. Inaczej jest się chorym”.