Film, Weekend

Obiecała umierającemu ojcu, że odnajdzie porwane do niewoli seksualnej siostry

Anioły Sindżaru kadr

W 2021 roku wciąż nieznane były losy 2763 kobiet, które uprowadzono do niewoli seksualnej podczas ataku na zamieszkany przez jezydów Sinżar w północno-zachodnim Iraku. Jedną z nich jest siostra Hanify, głównej bohaterki filmu „Anioły z Sindżaru”. Rozmawiamy z jego reżyserką Hanną Polak.

3 sierpnia 2014 roku bojownicy tzw. Państwa Islamskiego rozpoczęli szturm na Sindżar w północno-zachodnim Iraku, miasto zamieszkiwane przez jezydów – wyznawców synkretycznej religii łączącej elementy szyickiego islamu, chrześcijaństwa, zoroastryzmu i starych wierzeń kurdyjskich. Jezydzi wierzą, że Bóg nie interesuje się stworzonym przez siebie światem, dlatego powierzył ludzi opiece Anioła-Pawia, który był dawniej Szatanem. Żałując zła, które popełnił, Anioł-Paw zaczął płakać tak mocno, że swoimi łzami ugasił piekło. W wierze jezydzkiej nie ma już piekła, nieba, Sądu Ostatecznego – są gwiazdy i planeta Ziemia, o którą musimy szczególnie dbać. Dla skrajnie fundamentalistycznego ISIS jezydzi stali się czcicielami Szatana, przed którymi postawiono tylko jeden wybór: islam albo śmierć.

W sierpniowym ataku na Sindżar i sąsiadujące z nim jezydzkie wioski miało zginąć od czterech do pięciu tysięcy osób. Do niewoli porwano drugie tyle. W 2021 roku wciąż nieznane były losy 2763 kobiet i ich dzieci, które uprowadzono do niewoli seksualnej. Jedną z nich jest siostra Hanify, głównej bohaterki filmu Anioły z Sindżaru w reżyserii Hanny Polak.

***
Karolina Cieślik-Jakubiak: W swoim filmie nie koncentrujesz się na jezydach jako izolowanej grupie religijnej. Nie opowiadasz widzom, dlaczego to akurat jezydów ISIS wzięło na celownik w sposób szczególny. Dlaczego? 

Hanna Polak: Chciałam, żeby moi bohaterowie sami to opowiedzieli. Nie jestem zwolenniczką klasycznych filmów telewizyjnych, wolę takie, w których widz sam odkrywa jakąś historię. Nie lubię, kiedy odbiorca dostaje wszystko czarno na białym. Wolę, żeby widzowie przeżywali przygodę, odkrywali świat, wkraczali w nieznaną im wcześniej przestrzeń i nauczyli się w niej odnajdywać. Nie chcę ich prowadzić za rękę. W którymś momencie sami zrozumieją tę historię, a nawet jeśli nie, to mogą potem samodzielnie doczytać sobie to, czego im zabrakło. Ja chcę im dać doświadczenie.

W Aniołach z Sindżaru widzę dwa główne pierwiastki – historię oddolną i historię polityczną. Historię oddolną reprezentuje Hanifa, kobieta, która przysięga umierającemu ojcu, że odnajdzie porwane do niewoli seksualnej siostry. Od tego momentu całe swoje życie koncentruje na poszukiwaniu rodziny. Pierwiastek polityczny, bardziej globalny, zorientowany wokół walki o sprawiedliwość uosabia Sa’id. Zacznijmy od Hanify, która wciąż mieszka w Iraku, choć uratowana część rodziny jest już bezpieczna w Niemczech. Pozostanie w Iraku pozwala jej trzymać rękę na pulsie i współpracować z przemytnikami specjalizującymi się w odbijaniu porwanych przez ISIS kobiet. Jak wiele kobiet podobnych Hanifie poznałaś?

Hanifa jest unikatowa, a zarazem każdy jest Hanifą. Wiele osób dzieli z nią podobną historię, wciąż szukają swoich bliskich, przyjeżdżają za każdym razem, kiedy z niewoli wraca kolejna dziewczyna. Widzimy to, kiedy Hanifa odnajduje swoją siostrę Wadhę, a koło niej zbiera się grupa ludzi i od razu bombarduje ją pytaniami: „A widziałaś Sahirę? Wiesz coś o niej? Zaginęła pięć lat temu. Kiedy ostatni raz ją widziałaś?”.

Z drugiej strony Hanifa jest zupełnie wyjątkowa – jest tam przecież zupełnie sama, nie ma żadnej rodziny. My patrzymy na nią przez pryzmat Zachodu, więc widzimy zrozumiałą dla nas sytuację – kobieta działa na własną rękę. Ale w tym regionie to nie jest normalne, aby kobieta regularnie jeździła sama i nie miała żadnego opiekuna. Na dodatek Hanifa samodzielnie dogaduje się z przemytnikami, szuka ich, a nawet buduje własne kontakty z ISIS, żeby tylko wyciągnąć siostry. Jej determinacja jest więc czymś niezwykłym. Obiecała ojcu, że nie wyjdzie za mąż i nie ułoży sobie własnego życia, dopóki nie odnajdzie wszystkich pięciu porwanych sióstr. Samotność jest dla niej przekleństwem i błogosławieństwem zarazem. Z jednej strony nie ma nikogo, kto podtrzymywałby ją na duchu w momentach załamania, z drugiej – nikt jej nie dekoncentruje, nie odrywa od misji.

Anioły Sindżaru
Kadr z filmu „Anioły Sindżaru” / HBO Max

Hanifa opowiada ci, że na początku starała się utrzymywać bieżący kontakt ze wszystkimi porwanymi kobietami, którym udało się szczęśliwie wrócić do domu, ale teraz robi to coraz rzadziej, bo obciążenie emocjonalne związane ze słuchaniem tak traumatycznych historii jest dla niej trudne do uniesienia. Czy wiesz, jak radzą sobie przetrwanki, ale też społeczność, która je z powrotem przyjęła? Czy potrafi się nimi zaopiekować?

To jest społeczność, która dzieli wielką traumę. Wiele kobiet wraca z nadzieją, że zobaczy bliskich, a na miejscu okazuje się, że ich rodziny zostały zamordowane, domy zniszczone i czeka je pusty namiot. Nie mają przed sobą możliwości podjęcia nauki i pracy, nie mają perspektyw na opuszczenie obozu. Już samo zdobycie paszportu w Iraku jest trudne, często drogie, są ogromne kolejki. Irak jest też na szarym końcu państw w rankingu „mocy paszportu” – niżej jest tylko Afganistan. Nawet mając paszport, nie dostaje się wizy na wyjazd. Oznacza to, że nawet jeśli bliskim udało się uciec, załatwienie wizy jest potwornie trudne lub wręcz niemożliwe.

Jednak społeczność faktycznie niezwykle się wspiera, czemu sprzyja tradycja utrzymywania bliskich kontaktów z sąsiadami, kultura wzajemnego odwiedzania się. Widziałam kobiety, które ledwo co wróciły i nie mogły już tego wytrzymać, bo chciały wreszcie odpocząć, tymczasem wciąż odwiedzali je kolejni sąsiedzi – i znowu całowanie, opowieści, płacz. Patrzyły wtedy na mnie i przewracały oczami.

Wydaje się też, że obecność tej wspólnej traumy, w tym przemocy seksualnej, pozwala im przeżywać to razem, a nie indywidualnie, co daje poczucie wspólnoty i nieco pomaga psychicznie. Dziewczyny, które wracały, mówiły potem: „Myślałam, że moja historia jest najgorsza, ale kiedy słucham opowieści innych, widzę, że mogło być gorzej, mnie sprzedano tylko kilka razy, a inną kobietę kilkanaście…”. To są historie tak wstrząsające, że nigdy ich nie zapomnę. W filmie przedstawiłam tylko mały ułamek.

Oto prawdziwa broń masowego rażenia: gwałt wojenny

Chciałabym nawiązać do sceny, którą odczytuję jako symboliczną dla zjawiska powrotów kobiet. Sklep z ubraniami, Hanifa i jej siostra idą na zakupy. Porwana jako dziecko Wadha nie kieruje swoich pierwszych kroków do działów ze stereotypowo dziewczęcymi ubraniami, które – jak się nam wydaje – mogłyby pomóc jej zrekompensować utracone dzieciństwo, tylko do bardzo skromnego, religijnego stroju, zapewne podobnego temu noszonemu w niewoli. W końcu Hanifa namawia ją na bardzo obcisłe jeansy.

To zjawisko ma też dokładnie odwrotną stronę – tak zaburzonego postrzegania siebie, że prowadzi wręcz do chorobliwego upiększania się. Widać, że to nie jest zwykła próżność, tylko zupełny brak samoakceptacji, obsesyjna walka z samą sobą, straszliwa potrzeba ciągłego sprawdzania, co jeszcze dałoby się fizycznie poprawić.

Kiedy Wadha wraca do domu, mówi zaskakującym, wręcz lekko kpiącym tonem, żeby rodziny porwanych nie liczyły na zbyt dużo, bo wiele kobiet wcale nie chce do nich wracać – dzisiaj są już innymi osobami, często po konwersji na islam, na dodatek taki spod fundamentalistycznego znaku ISIS. Czy spotkałaś się również z takimi historiami?

Tak, to prawda, niektóre nie chcą wracać. Wyobraźmy sobie taką sytuację – jest dziewczyna, która w niewoli urodziła dzieci, przyjęła islam, stworzyła rodzinę z bojownikiem ISIS. Kocha swoje dzieci, nie może ich porzucić i wyjechać sama, boi się, że dzieci nie zostaną zaakceptowane. To jest problem dla jezydzkiej społeczności, bo jezydem się rodzisz, nie możesz dokonać konwersji. Dlatego między innymi ISIS wykorzystywało gwałty jako narzędzie wojenne, to jeszcze jedna z twarzy ludobójstwa. Po pierwsze, w tym regionie szczególnie ważna jest tzw. czystość przedmałżeńska, tu odebrana gwałtem, po drugie, narusza się zasady zawierania małżeństw w obrębie religii. Kto zmieni swoją wiarę i przyjmie islam, ten może nie stanie się od razu wrogiem, ale nie jest już „nasz”, nie jest jezydem.

A dziecko muzułmanina jest z automatu muzułmaninem. 

I nie masz prawa wychować go jako jezyda. Na Zachodzie to nikogo nie obchodzi, nie mamy wyznania wpisywanego do dowodu tożsamości. Zresztą my w Europie uważamy się przecież za wielce progresywnych, a i tak żyjemy w kulturze, w której stygmatyzuje się zgwałconą kobietę.

Oczywiście społeczność jezydzka zdaje sobie sprawę z wyzwań, jakie zostały przed nią postawione. Dlatego baba szajch [zwierzchnik w religii jezydzkiej – przyp. K.C.-J.] pobłogosławił kobiety, które wróciły, uznając je formalnie za czyste, a jezydzi się z nimi żenią. Społeczność ich nie odrzuca, co oczywiście nie oznacza, że nie wydarza się to na poziomie indywidualnym. Są takie wioski jak Koczo, gdzie praktycznie nie ma mężczyzn, bo wszyscy zostali wymordowani, z wyjątkiem kilku rannych, którym udało się wyczołgać z masowych grobów, i jednego niepełnosprawnego chłopca, bo dyshonorem było go zabić, a kobiety próbują jakoś razem żyć. Zdarzają się wzajemne złośliwości typu „ja to nie miałam dziecka w niewoli, a ty miałaś”. To są świadectwa ogromnych traum.

W 2014 roku Niemcy zdecydowały się na utworzenie mostu powietrznego między Stuttgartem a Irakiem, co pozwoliło uratować 500 kobiet i 60 dzieci. Odpowiedzialnym za ten projekt był m.in. dr Michael Blume, który mówił potem: „Najtrudniej było zdecydować się, kogo zostawić, a kogo wziąć. Jak dokonać wyboru między kobietą, która straciła dwoje dzieci, a taką, która straciła tylko jedno, ale na swoich oczach? Kobiety miały myśli samobójcze albo umarłyby bez leczenia: miały uszkodzenia ginekologiczne lub były potwornie poparzone po próbie samospalenia”.

Dwie siostry Hanify znalazły się właśnie wśród tych najbardziej straumatyzowanych ofiar. Jedna z nich, Alia, mówiła mi, że regularnie traciła przytomność, idąc ulicą, bo nagle coś jej się przypomniało. Kiedy byłam w Niemczech, poznałam też kobietę, która zapewniła dwojgu jezydzkich dzieci psychoterapię. Opowiadała mi potem, że najpierw zabiera te dzieci na ich terapię, a potem idzie na własną – tak przerażające są te opowieści.

Mieszkające w Niemczech jezydki są jednak w o tyle dobrej sytuacji, że stoją przed nimi jakieś perspektywy, mogą się uczyć i rozwijać. Tak jak zrobiła to Nadia Murad, jezydka porwana przez ISIS, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, czy Lamijja Hadżi Baszar, której przyznano Nagrodę Sacharowa. Dając tym kobietom perspektywy, oferuje się im możliwość znalezienia celu, sensu w życiu, bo po powrocie z niewoli większość z nich go utraciła. Okazało się, że ich bliscy nie żyją, dom został zniszczony, nie mają żadnych pieniędzy na start, a w Iraku są dyskryminowane. Muzułmanie się z nich śmieją, że wierzą w zabobony, albo zarzucają, że wierzą w szatana.

Do tego w Sindżarze długo nie było żadnej pomocy medycznej. Dopiero niedawno otworzył się malutki szpital, ale w przypadku komplikacji medycznych, na przykład trudnego porodu, kobietę trzeba zawieźć albo do Dohuk, albo do Mosulu. To bardzo daleko, a wszędzie są check-pointy, czasem są zamknięte i nieprzejezdne, czeka się godzinami. Nie wiadomo, czy taka kobieta przeżyje. Zdarza się też, że kobiety kategorycznie odmawiają przewiezienia do Mosulu, bo tam przetrzymywano je w niewoli.

Wiele kobiet nie chce też wracać do Sindżaru, bo nie dość, że wszystko przypomina im tam o tragedii, to po prostu się boją – sąsiadów albo samego ISIS, bo problem z nim wcale nie został rozwiązany.

Jak zauważyć zwiastuny ludobójstwa? [rozmowa z Konstantym Gebertem]

Przejdźmy do postaci Sa’ida, brata Nadii Murad, który sam również jest działaczem i aktywistą na rzecz jezydów, a w ataku ISIS stracił większość rodziny, w tym rodzonych braci i matkę. Podobnie jak jego siostra nie szczędzi słów krytyki wobec tych, którzy jego zdaniem jezydów zawiedli. Ostro krytykuje na przykład Peszmergów, którzy mieli jezydów bronić, ale uciekli z posterunku.

Sindżar był wówczas pod wpływem rządów autonomicznego Regionu Kurdystanu. Na miejscu stacjonowało 12 tysięcy Peszmergów, czyli duża militarna siła, która zobowiązała się do obrony społeczności jezydzkiej. Sami jezydzi na kilka dni przed atakiem zostali rozbrojeni, a Peszmergowie uciekli – mało tego, uciekli po kryjomu, tłumacząc, że koncentrują się na walce w innej wiosce. Dziś jezydzi mówią, że gdyby chociaż mieli broń, to sami próbowaliby walczyć o siebie i swoje rodziny.

Poznałam też historię dziewczyny, która uciekała przed ISIS, ale Peszmergowie zamknęli jej check-point, więc nie wydostała się w porę i trafiła potem do niewoli. Jeśli kiedyś dojdzie do procesu przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości – chociaż wiemy, że procesy o ludobójstwo są zawsze długie i trudne – Peszmergowie mogą zostać pociągnięci do częściowej odpowiedzialności.

Anioły Sindżaru
Kadr z filmu „Anioły Sindżaru” / HBO Max

Czy to uczucie żalu, rozgoryczenia, porzucenia przez cały świat było wśród twoich rozmówców silne?

Bardzo. Każdy ma tam swoje pretensje. Do Kurdów, do rządu irackiego, ale też do Amerykanów. Ludzie mówią tak: „Zanim Stany Zjednoczone przyszły do Iraku, żyliśmy zgodnie, nie wiedziałem nawet, że dzielimy się na sunnitów, szyitów czy inne religie, bo te rzeczy nie były tak mocno eksponowane”. Potem Stany obaliły Saddama Husajna i zastąpiły go rządem szyickim, a sunnici musieli zejść do podziemia, gdzie częściowo się zradykalizowali.

Po powstaniu ISIS w regionie pojawił się prawdziwy tygiel interesów: ktoś dostarcza broń, ktoś przepuszcza bojowników przez swoje terytoria, ktoś prowadzi podwójną politykę, ktoś kupuje od ISIS ropę, ktoś przymyka oko na nieoznakowane ciężarówki jadące przez cały kraj. W mętnej wodzie dobrze łowi się ryby. Dlatego jezydzi uważają, że zostali zdradzeni przez różne strony. Koczo, które przez kilkanaście dni prosiło świat o pomoc, tej pomocy nie uzyskało – choć atakujących nie było wielu, tylko byli dobrze uzbrojeni. Ta obojętność trwa. Hanifa wciąż szuka swojej siostry i nikogo to nie obchodzi.

Sasnal: Czego nas nauczyło 20 lat „wojny z terrorem”

Ludobójstwo jezydów jest pod pewnym względem bezprecedensowe. Ze względu na strategię medialną, jaką miało tzw. Państwo Islamskie, zbrodnie zostały szczegółowo udokumentowane – z naciskiem na najokrutniejsze wydarzenia, które bojownicy z lubością wręcz filmowali i wrzucali do mediów społecznościowych. Czy wszystkie te zachowane materiały mogą pomóc nam nie zapomnieć, walczyć o sprawiedliwość? 

Byłam przy odkrywaniu grobów przez ONZ i grupę śledczą Karima Khana, którego zapytałam, jak wysokiego szczebla mogą sięgnąć te procesy. Ukaranie człowieka z sąsiedniej wsi, którego Sa’id wskaże palcem jako oprawcę, nie jest ostatecznie takie trudne. Trudniejsze jest skazanie tych, którzy stali najwyżej w hierarchii. Jeśli teraz ich nie zatrzymamy, w sprzyjających okolicznościach dokonają kolejnych zbrodni. Natomiast takie procesy zawsze trwają długo, są bardzo skomplikowane i nigdy nie jest tak, że wszyscy są zadowoleni z efektów.

Co więcej, jezydzi do dziś nie dostali żadnych reparacji, podczas gdy miasta takie jak Mosul dostały jakąś formę wsparcia finansowego na odbudowę. Przecież domy jezydzkie też zostały zburzone. Dopiero niedawno iracki parlament przyznał indywidualne odszkodowania zgwałconym kobietom, choć nie wiem, jak wysokie. To jest przestrzeń na działania dla rządu w Bagdadzie, który, nawiasem mówiąc, najpierw z Mosulu wycofał się bez jednego strzału. Jeśli chcemy tworzyć świat, w którym wreszcie szanowane będą prawa człowieka, to Sindżar jest jednym z miejsc, w którym niewątpliwie należy zacząć. I bardzo uważnie patrzeć politykom na ręce.

**
Hanna Polak – reżyserka, producentka i operatorka. Nominowana do Oscara i nagród Emmy za Dzieci z Leningradzkiego. Laureatka kilkudziesięciu nagród za film Nadejdą lepsze czasy zrealizowany w koprodukcji z HBO. Jej film Anioły z Sindżaru od 30 września 2022 roku jest dostępny na platformie HBO Max.

Karolina Cieślik-Jakubiak – związana z Zakładem Iranistyki Uniwersytetu Warszawskiego, naukowo zainteresowana irańskim nacjonalizmem oraz teorią nacjonalizmu bliskowschodniego. Najchętniej pisze o Iranie i historii islamu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij