Jeżeli jesteś właścicielem maszyny albo należysz do górnych 5 procent w strukturze rozkładu kapitału ludzkiego, AI uczyni cię bogatszym i bardziej produktywnym. Jeżeli należysz do nisko lub średnio wykwalifikowanych pracowników fizycznych lub umysłowych, AI z czasem wpłynie na obniżenie twoich dochodów i zabierze ci pracę.
Nikt nie wie, ile czasu minie, zanim głębokie strukturalne bezrobocie technologiczne spowoduje, że większość pracowników stanie się zbędna, jednak nawet poprzedzający ten moment okres przejściowy wydaje się najeżony zagrożeniami i podatny na występowanie negatywnych wstrząsów popytowych. Wszystko wskazuje na to, że kolejne rozwiązania AI będą skutkować obniżaniem zarobków i wynagrodzeń, a to nałoży się na problem, który występuje już dzisiaj.
Ludzie będą zarabiać mniej, więc narastać będą nierówności. Innowacje technologiczne są bardzo kapitałochłonne, wymagają specjalistycznych kompetencji i wiedzy, natomiast pozwalają oszczędzać na pracy. Jeżeli jesteś właścicielem maszyny albo należysz do górnych 5 procent w strukturze rozkładu kapitału ludzkiego, AI uczyni cię bogatszym i bardziej produktywnym. Jeżeli należysz do nisko lub średnio wykwalifikowanych pracowników fizycznych lub umysłowych, AI z czasem wpłynie na obniżenie twoich dochodów i zabierze ci pracę. Ten trend jest już dzisiaj zauważalny w krajach rozwiniętych, w których stabilność społeczna jest uzależniona od powszechnej możliwości osiągnięcia sukcesu. Z danych zebranych przez CIA wynika, że nierówności dochodowe w Stanach Zjednoczonych są mniej więcej zbliżone do tych występujących w Argentynie i Turcji.
Królewna Śnieżka w stylu Beksińskiego, czyli kogo zastąpi sztuczna inteligencja
czytaj także
Także Daniel Susskind zauważa, że nierówności majątkowe w Stanach Zjednoczonych wymykają się spod kontroli. W latach 1981−2017 „udział górnego 0,1 procent w dochodzie narodowym wzrósł ponad trzyipółkrotnie i to z poziomu, który już był nieproporcjonalnie wysoki. Udział górnego 0,01 procent w dochodzie narodowym wzrósł ponad pięciokrotnie”. Susskind powołuje się na badania nad nierównościami prowadzone przez Anthony’ego Atkinsona, który ustalił, że dochody 10 procent najlepiej zarabiających na świecie rosły szybciej niż dochody 10 procent najgorzej zarabiających. Susskind przypomina nam również, że dochody prezesów amerykańskich spółek, które początkowo były 18 razy większe od średniego wynagrodzenia pracowników, w roku 2000 osiągnęły 376-krotność tegoż średniego wynagrodzenia.
Nierówności toczą również drugą co do wielkości gospodarkę świata. Chińskie władze są zaniepokojone narastającą nierównowagą między swoimi najzamożniejszymi i najuboższymi obywatelami. We wrześniu 2021 roku „Nikkei Asia” donosił, że chińskie koncerny medialne znalazły się w centrum uwagi w związku z narastającymi nierównościami. „Chińscy giganci technologiczni trafili pod lupę władz w związku z podejrzeniami o stosowanie praktyk uznawanych za monopolistyczne albo sprzecznych ze wspólnym interesem. Na celowniku znalazły się nawet cieszące się największą popularnością chińskie gwiazdy”.
Gdy zamożni się bogacą, a ubodzy otrzymują mniej, gospodarka zaczyna mieć problemy natury konsumpcyjnej – tej konsumpcji zaczyna brakować. Wzrost gospodarczy może zostać wyhamowany, gdyż ubogie gospodarstwa domowe będą wydawać niemal całość uzyskiwanego dochodu, a zamożni będą więcej oszczędzać. „Wraz z postępującą automatyzacją pracy i dochodu”, przestrzega Martin Ford w Świcie robotów, „dużej części konsumentów w końcu zabraknie dochodów i siły nabywczej, by kreować popyt niezbędny do podtrzymania wzrostu gospodarczego”.
Co prawda nie istnieją dowody na to, że do rozmowy przypisywanej Henry’emu Fordowi i Walterowi Reutherowi, przewodniczącemu związku zawodowego United Auto Workers, rzeczywiście doszło, ale mimo wszystko stanowi ona znakomitą ilustrację tego dylematu. Panowie rozmawiali o początkach automatyzacji. Ford pytał Reuthera, jak niby roboty będą płacić składki członkowskie, na co Reuther zapytał go, jak on nakłoni te roboty, by kupowały jego samochody. Dokładnie na tej zasadzie AI może spowodować, że kapitalizm zafunduje sobie samozagładę. To historia o zbyt niskiej konsumpcji, w ujęciu neomarksistowskim spowodowanej narastającymi nierównościami, dodatkowo pogłębianymi przez technologię.
Gdy gwarantowany dochód zakończy erę pracy, nadejdzie czas surferów
czytaj także
Wróćmy jednak do naszych zależności między megazagrożeniami, ponieważ to w tym momencie dochodzi do kolizji sztucznej inteligencji i zadłużenia. W świecie w coraz większym stopniu opartym na AI ekonomiczny tort do podziału może urosnąć do olbrzymich rozmiarów, ale tylko dla tych, którzy dysponują bardzo specjalistycznymi kompetencjami niepodlegającymi automatyzacji, oraz dla właścicieli środków produkcji.
„Karol Marks miał rację”, powiedział przedsiębiorca Jerry Kaplan obeznanym z technologią słuchaczom w Google. „Konflikt posiadaczy kapitału z robotnikami jest dla tych drugich przegrany. Oznacza to tyle, że korzyści płynące z automatyzacji w naturalny sposób przypadają tym, którzy mogą inwestować w nowe systemy”.
Olbrzymie zadłużenie stanowi nieproporcjonalnie duże obciążenie dla tych, którzy zostają w tyle i muszą żyć za coraz mniej albo wręcz korzystać z pomocy publicznej. To również poważne zagrożenie dla krajów rozwijających się. Ludzie dysponujący kapitałem mogą generować dochód i obsługiwać zadłużenie, kontrolować je. Większość pracowników pozostanie jednak w tyle za maszynami i w ich przypadku większy tort ekonomiczny do podziału nie rozwiąże problemu zadłużenia – będzie tylko gorzej.
Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o sztucznej inteligencji, ale baliście się zapytać
czytaj także
Jako człowiek kibicuję w tym wszystkim ludziom, natomiast jako ekonomista muszę zastanawiać się nad najbardziej efektywnym sposobem wykorzystania zasobów. W jaki sposób możemy zapewnić podtrzymanie postępu w długim terminie i jednocześnie zadbać o pracowników? Cóż, te cele są sprzeczne.
W najbliższych dziesięcioleciach można się spodziewać sukcesów w Europie, Chinach, Ameryce Północnej, wiele innych krajów dołączy jednak do grona przegranych. Utoną pod ciężarem technologicznego bezrobocia i narastającego długu, którego nie będą w stanie obsłużyć, a co dopiero spłacić. Polaryzacja spowoduje, że bogaci i biedni znajdą się po przeciwnych stronach barykady.
Nastanie nowy prekariat. Wykształceni i średnio wykwalifikowani pracownicy, którzy stracą pracę na rzecz AI, będą się imać pojedynczych zleceń, żyć z niestabilnych dochodów, pozbawieni świadczeń. Będą co chwila zmieniać zajęcia bez żadnej przyszłości. Co się wtedy stanie? Skoro będą zarabiać coraz mniej, mogą próbować więcej pożyczać. Powiększy się zadłużenie, powiększą się nierówności dochodowe. Nieciekawa sytuacja, z którą już dzisiaj nie wiadomo, co zrobić, dodatkowo się pogarsza, a rozwiązania dalej nie widać.
Przed trzecią wojną światową uratuje nas ekosocjalizm [rozmowa z Edwinem Bendykiem]
czytaj także
Być może ratunkiem dla części dochodów byłaby edukacja zorientowana na coraz bardziej zautomatyzowany świat, choć potencjał w tym zakresie z pewnością ogranicza kurczący się rynek pracy. Niestety lepsza edukacja nie stanowi panaceum na cios, jaki zada nam AI. Korzyści z edukacji były większe, gdy nawet niewielki przyrost kompetencji umożliwiał znalezienie lepszej i lepiej płatnej pracy. Kiedy najniższe stanowiska wymagają już dyplomów uniwersyteckich, awans edukacyjny poniżej tego poziomu nie zrobi żadnej różnicy.
Nie wszyscy mają dość talentu czy też skłonności, by programować, eksplorować bazy danych, rozwijać AI, pisać poczytne powieści albo zostawać przedsiębiorcami. Gdy AI zastąpi wykwalifikowanych pracowników, korzyści płynące z edukacji będą mniejsze niż dziś.
Jeżeli ludzie nie będą mogli pracować, to co wtedy? Rozwiązanie wydaje się politycznym polem minowym: trzeba będzie opodatkować zwycięzców. Niewielka część społeczeństwa będzie czerpać olbrzymie korzyści uzyskiwane dzięki AI. Opodatkowanie robotów na tych samych zasadach, na jakich opodatkowywałoby się ludzi, wydaje się kuszącą propozycją, ale w ostatecznym rozrachunku niczego to nie zmienia – byłoby to nałożenie podatku na właścicieli maszyn.
Jeżeli opodatkujemy ten nowy wspaniały świat, pojawi się kwestia redystrybucji niezbędnej do podtrzymania popytu na dobra wytwarzane przez roboty. Jedna z możliwości ujrzała światło dzienne podczas kampanii prezydenckiej w USA w 2020 roku: powszechny dochód podstawowy, dzięki któremu konsumenci mogliby konsumować. Oprócz zwracania utraconych dochodów inne propozycje uwzględniają wzmocnienie usług publicznych pod hasłem powszechnej opieki podstawowej. Wariantów tych rozwiązań jest mnóstwo, na przykład prace społeczne w zamian za powszechny dochód podstawowy. Każdy obywatel mógłby też otrzymać udział we wszystkich przedsiębiorstwach, otrzymywałby wtedy dochody kapitałowe, uzupełniające niższe dochody z pracy.
Jeżeli nad tym się zastanowić, byłaby to jakaś forma socjalizmu, w którym wszyscy pracownicy są właścicielami środków produkcji. Nietrudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym ludzie demonizujący dzisiaj te rozwiązania jako socjalistyczne sami się na nie rzucą, gdy algorytmy zajmą się neurochirurgią i prowadzeniem restauracji fast food.
Każde z tych rozwiązań będzie miało swoich zajadłych przeciwników politycznych, ale jeżeli będziemy się o to zbyt długo sprzeczać, komputery mogą w końcu same zadecydować, jak podzielą ekonomiczny tort. Wtedy pozostanie nam już tylko liczyć na to, że wykształcą również empatię.
ChatGPT, czyli sztuczna inteligencja w twoim domu. Czas na regulacje
czytaj także
*
Fragment książki Megazagrożenia. 10 trendów niebezpiecznych dla naszej przyszłości, która ukazała się nakładem wydawnictwa Poltext w przekładzie Bartosza Sałbuta. Tytuł od redakcji. Pominięto przypisy.
**
Nouriel Roubini jest emerytowanym profesorem ekonomii w Stern School of Business Uniwersytetu Nowojorskiego oraz założycielem i przewodniczącym rady dyrektorów Roubini Macro Associates, a także głównym ekonomistą w Atlas Capital Team. Autor bestsellerowej książki Ekonomia kryzysu. Pracuje w Białym Domu oraz w Departamencie Skarbu Stanów Zjednoczonych. Mieszka w Nowym Jorku.