Kinga Dunin czyta, Weekend

Rosyjska kultura gwałtu i małżeński fresk, niepiękny [„Kobieta na froncie” Alaine Polcz]

Rosjanie uważali, że kobiety to coś (bardziej niż ktoś), czego można w dowolny sposób używać, kiedy akurat ma się na to ochotę. Gwałty zbiorowe, gwałty, podczas których łamano kobietom kręgosłupy. Kobiety stale krwawiące, właściwie wszystkie zarażone chorobami wenerycznymi. Seks jako moneta, dzięki której można było od nich coś uzyskać.

Alaine Polcz, Kobieta na froncie, przeł. Karolina Wilmowska, Marginesy 2023

Życie na wojnie nie jest lekkie.
Tak samo małżeństwo.
Spróbuję ci wszystko opowiedzieć,
bo w końcu muszę to z siebie
wyrzucić.

27 marca 1944 roku (w czwartym roku wojny) w zborze na ulicy Farkasa w Koloszwarze János i ja wzięliśmy ślub.

Na początek może warto przypomnieć kilka faktów historycznych. Koloszwar to największe miasto Siedmiogrodu, obecnie Kluż w Rumunii. Siedmiogród został przyłączony do Rumunii po I wojnie światowej i klęsce Austro-Węgier, w wyniku traktatu w Trianon. Węgrzy wciąż nie potrafią tego przeboleć. W roku 1940 Węgry, które były sojusznikiem Hitlera, odzyskały region.

Alaine Polcz, autorka tych wspomnień, należała do mniejszości węgierskiej. Po wojnie prowincja powróci do Rumunii, jest jednak rok 1944. Admirał Horthy, który starał się zawrzeć separatystyczny pokój z aliantami, stracił władzę na rzecz strzałokrzyżowców, węgierskich (jeszcze bardziej) faszystów. Już przedtem obowiązywały na Węgrzech ustawy antyżydowskie, ale nie było wywózek do obozów śmierci, i było to miejsce schronienia dla wielu Żydów. Po dojściu do władzy strzałokrzyżowców na Węgry wkraczają Niemcy i przystępują do „ostatecznego rozwiązania” – deportacje do obozów zagłady objęły 430 tys. Żydów.

Najcichsza ze zbrodni wojennych

Armia Czerwona prze na Zachód. Rumunia przechodzi na stronę aliantów, przy okazji będzie się starała odzyskać Siedmiogród.

Alaine zakochała się w Jánosie, kiedy miała czternaście lat, biorąc z nim ślub, ma dziewiętnaście, może nieco więcej – ojciec w proteście przeciwko rumuńskiej administracji nie zarejestrował jej, więc nie ma pewności co do daty jej urodzenia. To dość bogata mieszczańska rodzina. János walczy od kilku lat na froncie wschodnim. Chyba nie jako zwykły żołnierz, skoro po wojnie przebywał w areszcie domowym z ostatnim wojennym premierem. Przysyła jej stamtąd prezenty – piękne walonki, filiżanki z chińskiej porcelany… Czy są proniemieccy? Na pewno nie wtedy, kiedy zaczynają się deportacje Żydów. Chronią znajomych, kilka osób udaje im się uratować. Przedtem też nie popierali antysemickiej polityki, ale chyba ich poglądy określane były głównie przez to, że byli węgierską mniejszością w Rumunii. Niewiele o tym się dowiadujemy, ale trudno się spodziewać, żeby wyczekiwali nadejścia Rosjan – z pewnością woleliby innych aliantów.

János (w tym momencie jest już dezerterem) z żoną chcą wyjechać z Koloszwaru, o mało nie giną podczas bombardowania dworca, ostatecznie jakoś przedzierają się na Węgry i znajdują schronienie w zamku Esterházych, gdzie matka Jánosa jest klucznicą. (Zamek ma 160 pokoi, więc raczej nie będą spotykać właścicieli). Polcz pomaga w szpitalu, gdzie widzi rzeczy potworne.

(Esterházyowie, sławny węgierski magnacki ród, to bohaterowie uznanej za arcydzieło literatury środkowoeuropejskiej powieści Pétera Esterházyego Harmonia caelestis (polskie wydanie – 2007). Dopiero po jej napisaniu autor dowiedział się, że ojciec, ważna postać w powieści, był przez lata współpracownikiem służby bezpieczeństwa. I temu poświecił następną powieść, Wydanie poprawione. Przy okazji sporo dowiedzieliśmy się o Esterházych, ale pewno już zapomnieliśmy).

Wojenna przemoc seksualna

czytaj także

Wojenna przemoc seksualna

Jakub Gałęziowski

Dzięki Esterházym, katolikom o potężnych koneksjach w Watykanie, János dostaje papiery poświadczające, że jest watykańskim dyplomatą. Raczej na niewiele się zdadzą. Następnym ich schronieniem jest ukryta głęboko w lesie, trudno dostępna leśniczówka. Mieszka tam z całą gromadką uciekinierów – matka Jánosa, para Żydów, para ukrywających swoje poglądy antysemitów, jugosłowiański ksiądz… Czasem wpadają tam partyzanci, pozbawiając ich jedzenia, ale dzięki polowaniom jakoś sobie radzą. Potem przychodzi oddział węgierski i chce rozstrzelać dezertera Jánosa. Potem Niemcy, którzy proponują, żeby zabrać się nimi na zachód, antysemici uciekają, ale Żydzi, co zrozumiałe, zostają. Nadchodzi wigilia i Sowieci. Wyprowadzają Jánosa i twierdzą, że go rozstrzelali, potem okaże się, że to nieprawda. Jej też w pewnym momencie grożono rozstrzelaniem, ostatecznie jednak strzały padły obok.

Po pewnym czasie pozostałych gdzieś wyprowadzają i dołączają do innych cywili. Jest zima, tych, którzy nie mogą iść, zabijają. A potem niespodziewanie wypuszczają, tyle że na linii frontu, gdzie do każdego strzela się bez ostrzeżenia. Alaine i jej teściowej cudem udaje się dotrzeć do niewielkiej miejscowości zajętej przez Rosjan – to będzie się zmieniać, czasem będą wracali Niemcy – z której nie da się wydostać.

To, o czym dotąd czytaliśmy, to wojenne przygody, wyglądają groźnie, są przerażające, ale Polcz jest dzielna, optymistyczna, lubi się śmiać, czasem robi rzeczy niebezpieczne, bo źle znosi ukrywanie się. Czas spędzony na zamku i w leśniczówce nazywa wojenną idyllą. To, co nastąpi dalej, będzie dużo gorsze.

Jej książka stała się znana i bardzo ważna z innych powodów. Ukazała się na Węgrzech w roku 1991 i jest jedną z pierwszych, o ile nie pierwszą na świecie, ujawniającą skalę gwałtów popełnianych na kobietach przez sowieckich żołnierzy. I świadectwem ich ofiary. Po wojnie Polcz zamieszkała na Węgrzech, została znaną psycholożką, twórczynią hospicjów dla dzieci, autorką wielu książek i artykułów o tanatologii. I dopiero po wielu latach, już z pewnego dystansu, postanowiła o tym opowiedzieć.

Zorganizowany gwałt w warunkach terroru

czytaj także

Trudno mi o tym pisać. Rosjanie uważali, że kobiety to coś (bardziej niż ktoś), czego po prostu można w dowolny sposób używać, kiedy akurat ma się na to ochotę. Gwałty zbiorowe, gwałty, podczas których łamano kobietom kręgosłupy. Kobiety stale krwawiące, właściwie wszystkie zarażone chorobami wenerycznymi. Seks jako moneta, dzięki której można było od nich coś uzyskać. Polcz wyszła z tego ze zrujnowanym zdrowiem, nie będzie mogła mieć dzieci, ale niewiele pisze o traumie i jak sobie z nią poradziła. I nie tylko to, co opisuje, ale też jak – właściwie bez emocji – jest przejmujące. Czasem taki opis działa mocniej niż krzyk.

Chyba ważne było to, że od początku oddzieliła seks od przemocy. To była po prostu brutalna przemoc fizyczna, kłopoty w życiu seksualnym miała z mężem. To wcale nie jest oczywiste, bo jednak przemoc seksualna dla wielu kobiet ma inne znaczenie. I co jeszcze bardziej zaskakujące, po latach nie pisze o rosyjskich gwałcicielach z nienawiścią. Widzi w nich ludzi, w których miesza się dobro ze złem. Bardzo prymitywnych, kulturowo odmiennych. Poza przemocą notuje też inne sytuacje. Niektórzy jej bronili, jeden się zakochał i nigdy jej nie zgwałcił, czasem pomagali, dzielili się jedzeniem, nawet jeśli mieli go mało.

Czasem okazywało się, że jednak gwałty są zakazane – chyba pozwalano na nie i na rabunki przez pierwsze trzy dni, choć, jak to z Rosjanami bywa, niczego nie dało się przewidzieć. Kiedyś wśród szeregu żołnierzy miała rozpoznać swego gwałciciela, który prawdopodobnie zostałby rozstrzelany. Rozpoznała go i nie wskazała. Ze współczuciem obserwowała warunki, w jakich żyją. Zauważała ich szacunek dla starych kobiet, babuszek, chociaż przecież jej teściowa też została zgwałcona. Trochę racjonalizowała – takie rzeczy na wojnie się dzieją, pewno Węgrzy robili to samo na froncie wschodnim. (Na pewno nie taką skalę!)

Gwałt jako wypadek przy pracy

Po wojnie nikt nie chciał wierzyć w to, co ją i inne kobiety spotkało, ani o tym mówić. One też nie.

Tak wyglądało jej pierwsze spotkanie z rodziną. Zasiedli do obiadu, podano ozór w sosie pomidorowym.

„Mówią, że Rosjanie gwałcili kobiety. U was też? – zapytała mama. „Tak, u nas też”. „Ale ciebie nie?” „Ależ tak, wszystkie” – powiedziałam. Mama patrzyła na mnie przez chwilę i zapytała ze zdziwieniem: „Jak mogłaś na to pozwolić?”. „Bo mnie bili” – rzuciłam krótko. Kwestia ta nie wydawała mi się ani ważna, ani ciekawa. Na to ktoś zapytał lekko, wręcz żartobliwie: „A dużo ich było?” „Trudno zliczyć” – powiedziałam, wciąż nie przerywając jedzenia.

Szybko zmieniono temat, a po obiedzie matka poprosiła ją, aby przyznała, że nie mówiła prawdy. „Dobrze – zgodziłam się – to nieprawda. Tak naprawdę zabierali mnie tylko do opatrywania rannych w szpitalu”.

Zbrodnie gwałtów wojennych na lata zostały zapomniane, zapomniano o ich ofiarach. Nigdy im nie zadośćuczyniono. Do dziś brakuje opracowań naukowych, właściwego upamiętnienia. Dopiero w 1998 roku Międzynarodowy Trybunał Karny uznał gwałty za zbrodnie przeciw ludzkości.

Książkę Polcz poprzedza przedmowa Oksany Zabużko, dużo bardziej emocjonalna. I trudno się temu dziwić, gwałty na kobietach w Ukrainie dzieją się teraz. Zabużko nazywa to rosyjską kulturą gwałtu. Czytając Polcz, trudno tak tego nie widzieć.

Skandal na rekolekcjach w Toruniu: „każdy z nas jest dziwką”

Jest jeszcze jeden ważny wątek tej wojennej opowieści. Na ścianie światowej historii Polcz maluje też prywatny fresk, opowieść o swoim małżeństwie. Widzimy ją na tle horroru gwałtów, ale to też jest horror. Ona jest młodziutka, zakochana w mężu i gotowa ratować go za wszelką cenę, on dość łatwo przechodzi do porządku nad tym, że ona i jego matka najprawdopodobniej nie żyją. Jest dzielny i honorowy w wielu sytuacjach, co Polcz zauważa, ale jako mąż jest potworem. Całkowicie zamknięty w sobie, milczący, jeśli się odzywa, to tylko po to, żeby ją strofować, albo kazać zamilknąć. Absolutnie nie liczy się z jej potrzebami seksualnymi, początki małżeństwa to dla niej nieustanny ból. Ugania się za kobietami, to on jako pierwszy zaraża ją rzeżączką. Lekarz radzi jej rozwód, ale on kłamie i wmawia jej, że zaraziła się w toalecie. W czasie polowań używa jej jako psa. Gdyby nie cała reszta, to czytalibyśmy tę książkę jako opis przemocy małżeńskiej. Dla Polcz jest to coś, na co się zgadzała, bo kochała. Gwałty i swoje małżeństwo widzi jakby oddzielnie, jako dwie oddzielne sprawy. Dziś chyba dostrzegamy już związek między gwałtami wojennymi a powszechnością przemocy wobec kobiet.

Po siedmiu latach rozwiodła się z mężem, mimo że groził jej samobójstwem, jeśli go zostawi, i próbowała zapomnieć. Poślubiła znanego węgierskiego pisarza. Zmarła w roku 2007.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij