Kraj

Gwałt jako wypadek przy pracy

Osoby, które doświadczyły przemocy, ciągle słyszą, że są bezbronne, zbyt wrażliwe. Że robią z siebie ofiarę. Ale jednocześnie przedstawiane są jako bezwzględne, zarzuca im się, że fałszywie oskarżyły, mszczą się, chcą zniszczyć karierę sprawcy lub same zrobić karierę. To logika, zgodnie z którą sprawca przemocy za wszelką cenę musi pozostać bezkarny.

W 2015 r. żołnierka złożyła przełożonym meldunek o tym, że na zgrupowaniu poligonowym zgwałcił ją żołnierz. Sprawa miała miejsce po grillu, w nocy, w jednym z namiotów. Kobieta zeznawała, że nalegała, by mężczyzna wyszedł z jej miejsca zakwaterowania. On tego nie przyjmował. Próbowała się bronić, ale był silniejszy. Straciła przytomność. Nic więcej nie pamiętała. Następnego dnia opowiedziała o tym koledze, licząc, że poinformuje on przełożonych. Nie zrobił tego. Przez kolejne dni odczuwała ból w okolicach intymnych. Ból nie mijał, pięć dni później została zawieziona karetką do szpitala. Badania w szpitalu wykazały silne zaczerwienienie okolic intymnych zewnętrznych i wewnętrznych. Wtedy postanowiła zgłosić gwałt. Następnego dnia złożyła oficjalny meldunek dowódcy zgrupowania.

Według zeznań dowódcy kampanii podczas rozmowy po otrzymaniu meldunku mężczyzna potwierdził, że zgwałcił żołnierkę. Sprawa trafiła do prokuratury. Kobieta dostarczyła nagranie rozmowy z oskarżonym. Opinie lekarzy i biegłych sądowych z zakresu psychologii i psychiatrii były jednoznaczne. U kobiety stwierdzono zaburzenia stresowe pourazowe i zaburzenia adaptacyjne. Zeznania innych żołnierzy wzajemnie się wykluczały. Zeznania poszkodowanej były spójne i logiczne. Mimo to prokuratura oddaliła wnioski o przesłuchanie świadków wariografem i przeprowadzenie badania kryminalistycznego telefonu oskarżonego, po czym umorzyła postępowanie ze względu na brak dowodów. W ocenie prokuratora doszło do dobrowolnego kontaktu seksualnego.

Dziś miałaby 27 lat, czyli banalizacja gwałtu

Sprawa karna skończyła się zatem podobnie jak 67% spraw dotyczących zgwałcenia w Polsce – umorzeniem.

Ale żołnierka się nie poddała i odwołała się od tej decyzji. Sprawa trafiła do sądu rejonowego – jako sprawa dotycząca wypadku przy pracy. Sąd cywilny pierwszej instancji odmówił przyznania odszkodowania. Kobieta złożyła apelację do sądu okręgowego. Dopiero kilka miesięcy temu sąd apelacyjny przyznał żołnierce jednorazowe odszkodowanie. Niedawno wyrok z uzasadnieniem został opublikowany. W notce autorstwa Katarzyny Wójcik poinformowała o tym „Rzeczpospolita”.

Teza wyroku dotyczącego wypadku przy pracy brzmi: „Nie można osoby pozostającej pod wpływem alkoholu doprowadzać wbrew jej woli do obcowania seksualnego, a odgłosów kobiety traktować bezkrytycznie jako dobrowolne poddanie się kobiety temu obcowaniu”. To opis gwałtu. W zakładce „Orzeczenia podobne” na portalu orzeczeń Sądu Okręgowego w Suwałkach znajduje się kilkanaście spraw dotyczących gwałtu – z dopiskiem „podobna tematyka”. Wszystkie to sprawy karne. A jednak sprawa karna została umorzona, a ta teza dotyczy sprawy cywilnej – wypadku przy pracy. Zgodnie z prawem wypadek to „nagłe zdarzenie wywołane przyczyną zewnętrzną powodujące uraz lub śmierć, które nastąpiło w związku z pracą”.

Gwałt został uznany za wypadek przy pracy.

Walka o odszkodowanie za gwałt

Ale nawet o taki wyrok kobieta musiała miesiącami walczyć. W 2017 r. Sąd Rejonowy w Suwałkach nie uznał zdarzenia za wypadek przy pracy ze względu na niemożność przesądzenia, czy doszło do stosunku wbrew woli poszkodowanej. Sąd nie miał wątpliwości, że żołnierka podczas wydarzenia wykonywała obowiązki służbowe – znajdowała się na zgrupowaniu służbowym. Nie zaprzeczał też zdrowotnym konsekwencjom – czyli podstawie do wypłacenia odszkodowania. Zaprzeczał samemu wydarzeniu: „Zdarzenia z dnia 19.05.2015 r. nie można uznać za wypadek pozostający w związku z pełnieniem czynnej służby wojskowej. Nie można bowiem uznać, aby tego dnia poddała się pod przymusem stosunkowi seksualnemu”.

W sprawie legalizacji gwałtów

Sąd zarzucał też kobiecie, że po gwałcie przez kilka dni go nie zgłosiła i wykonywała swoją pracę – mimo iż zgłosiła go od razu koledze. Na jej niekorzyść przemawiały także zeznania innych żołnierzy: mówili, że nie widzieli oporu z jej strony i przymusu ze strony sprawcy. Nic dziwnego: kobieta była pijana, a potem nieprzytomna. Żołnierze podkreślali, że żołnierka biernie poddawała się mężczyźnie. Sąd Rejonowy utożsamił „biernie” z „dobrowolnie”. Żaden z żołnierzy nie zeznał, że kobieta wykonywała jakiekolwiek działania, jak przytulenie czy pieszczenie. Brak niezgody ze strony kobiety prokuratura i sąd utożsamiły ze zgodą, a jęki służyły im za dowód na to, że odczuwała rozkosz. A nie na przykład ból.

Wszystkie te argumenty obalił Sąd Okręgowy w Suwałkach i przyznał rację żołnierce po tym, jak odwołała się od wyroku sądu rejonowego. W uzasadnieniu czytamy, że brak oporu nie oznacza zgody, a fakt, że kobieta nie zgłosiła tego od razu, nie neguje jej słów: mogła czuć zażenowanie, wstyd i bojaźń. Sąd stwierdza wprost, że wierzy słowom kobiety: „Sądowi zaś Okręgowemu w Suwałkach w składzie trzech sędziów nie budzi jednak żadnych wątpliwości, że do aktu seksualnego K. K. z R. K. doszło przy użyciu przemocy ze strony K. K. Nie potrzeba żadnych konfrontacji świadków, aby w świetle powyżej wykazanych okoliczności uznać, że K. K. przemocą doprowadził R. K. do czynności seksualnych wbrew jej woli. Organy wojskowe natomiast chyba uważały, że w wojsku polskim podczas obecności zawodowej kadry podoficerskiej i oficerskiej nie może dojść do takiej sytuacji. Dla dobra wojska polskiego należy takie sytuacje wyjaśnić do samego końca, choćby prawda była brutalna”.

Sąd przyznał, że doszło do gwałtu. Nie spowodowało to jednak, że sprawca został uznany za winnego i poniósł konsekwencje. Umorzenie postępowania przez prokuraturę pozostało w mocy. Jednorazowe odszkodowanie wyniosło 3,9 tys. zł. Nie zapłacił go gwałciciel. Za wypadek przy pracy nie płaci „przyczyna zewnętrzna”. Zapłacił go organ rentowy. 3,9 tys. zł za gwałt po wielu latach walki – i zero konsekwencji dla gwałciciela.

Gwałt w Polsce: Ucinanie języka

czytaj także

Żołnierka wywalczyła tyle, ile mogła – otrzymała odszkodowanie, o które się ubiegała. Ponieważ prokuratura umorzyła sprawę o gwałt, zgwałcona była zmuszona walczyć o uznanie gwałtu za wypadek przy pracy, by w ogóle otrzymać odszkodowanie. Udało się jej.

Żyjemy w kraju, w którym uznanie gwałtu za wypadek przy pracy to sukces, o który trzeba walczyć.

Mądra pracownica pilnuje drinka

Wyrok pokazuje jasno: pracownice muszą być gotowe na to, że może im się zdarzyć „wypadek” i doświadczą gwałtu. Gwałciciel w pracy to „przyczyna zewnętrzna”, z którą muszą się liczyć, gdy podejmują pracę, podobnie jak z uszkodzoną maszyną czy śliską podłogą. I w najlepszym wypadku otrzymają za to odszkodowanie – jeśli będą miały czas i siły, by latami o nie walczyć. W najgorszym – zostaną oskarżone o zniesławienie lub składanie fałszywych zeznań. W ten sposób kończy się część spraw dotyczących przemocy. Z poszkodowanej osoba staje się oskarżoną.

Od lat słyszymy, że mamy być przygotowane na możliwość gwałtu jak na możliwość wypadku. Że nie powinnyśmy wychodzić z domu w krótkiej spódniczce. Że „mądra dziewczynka pilnuje drinka”. Że niedopilnowanie którejś z miliona zasad ochrony przed gwałtem to jak niezałożenie płaszcza, gdy zanosi się na deszcz. Gwałt po prostu jest – to norma. Nienormalne jest niezabezpieczanie się przed nim – to my tu jesteśmy odpowiedzialne. Nikt nie mówi gwałcicielom, żeby nie gwałcili. Sprawca jest w pełni poczytalny, gdy chodzi o pochwałę za wyniki w pracy albo otrzymanie nagrody za osiągnięcia – ale gdy ma ponieść konsekwencje gwałtu, jego decyzyjność nagle znika. Okazuje się równie odpowiedzialny i świadomy jak deszcz.

Do tego stopnia, że gdy się przyzna do gwałtu, prokuratura i tak mu nie uwierzy. Gwałt „się” wydarza. Sprawca znika.

Pracownice przez 8 godzin są zależne od decyzji przełożonego – jak każdy pracownik. Ale wiele z nich także przez 8 godzin w każdej chwili może zostać klepniętych w tyłek, usłyszeć seksistowski tekst, który ma je poniżyć albo wytrącić z poczucia bezpieczeństwa.  Molestowanie jest zdefiniowane tylko w kodeksie pracy i tzw. ustawie „równościowej”. Nie ma jednak zapisów o molestowaniu w kodeksie karnym czy cywilnym, zupełnie jakby mogło się wydarzyć wyłącznie w pracy. W innych sytuacjach osoby zdane są na przepisy o ochronie dóbr osobistych i procesy, w których same muszą udowadniać, co się stało. W kodeksie pracy nie znajdziemy za to nic na temat gwałtu – to sprawa dla prokuratury. Chyba że gwałt zostanie uznany za wypadek przy pracy.

Wyrok sądu w Sandomierzu dowodzi, że pracownica może zostać zgwałcona w pracy, a sprawca za to nie odpowie.

Bądź twarda

Ale przecież to wojsko. Kobiety w wojsku powinny być silne. Twarde. Osoby, które doświadczyły przemocy, ciągle słyszą, że są słabe, bezbronne, zbyt wrażliwe. Że robią z siebie ofiarę. Ale jednocześnie przedstawiane są jako bezwzględne i okrutne: zarzuca im się, że fałszywie oskarżyły, mszczą się, chcą zniszczyć karierę sprawcy lub same zrobić karierę. Że to one czegoś nie dopilnowały lub popełniły błąd. Są ofiarami i winnymi naraz. To przedziwna logika, zgodnie z którą sprawca przemocy za wszelką cenę musi pozostać bezkarny. Gdy twierdzi, że nie zgwałcił, sąd mu ufa. Gdy jednak przyzna się do winy, sąd nie przyjmuje jego słów.

Polski Fritzl? Nie, polski Kowalski

Gwałt w wojsku – i gwałt w społeczeństwie – służy do dyscyplinowania i utrzymywania władzy.

Kobiety, które doświadczyły przemocy, nie są słabe. Nie są też silne. Są takie, jakie są – bardzo różne. Ale łączy je jedno: nie są winne. Winny jest tylko sprawca przemocy. Gwałt to nie wypadek przy pracy. Gwałciciel to nie deszcz ani przyczyna zewnętrzna. Gwałt to przestępstwo ścigane z urzędu, a gwałciciel to przestępca.

Wróg wcale nie jest obcy. To nasz kolega, współpracownik, nasz wymiar sprawiedliwości. Gwałt nie dzieje się za granicą, gdzieś na zewnątrz: dzieje się tu, w Polsce. I tu pozostaje bezkarny. Obrona kraju brzmi pięknie. Tyle że codziennie tysiące kobiet nie otrzymują tej obrony. „Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy” – a co z przemocą naszą, polską?

**
Doświadczyłaś przemocy? Potrzebujesz wsparcia? Napisz lub zadzwoń do Fundacji Feminoteka: 573 670 874 – czynna od wtorku do czwartku od 13:00 do 19:00. Mail: [email protected].

Poradnia Telefoniczna „Niebieskiej Linii” dla Osób Pokrzywdzonych Przestępstwem: 22 668 70 00 – czynna od 12:00 do 18:00 każdego dnia.

Chciałabyś się podzielić swoją historią? Możesz napisać do autorki tekstu: [email protected].

Wpłać na Krytykę #pozdrowGlinskiego

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maja Staśko
Maja Staśko
Dziennikarka, aktywistka
Dziennikarka, scenarzystka, aktywistka. Współautorka książek „Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?” oraz „Gwałt polski”. Na co dzień wspiera osoby po doświadczeniu przemocy. Obecnie pracuje nad książką o patoinfluencerach.
Zamknij