Czytaj dalej, Historia

Wyspa, na której nawet kawa jest polityczna

Wyspa trzech ojczyzn okładka

Rozmowa z Thomasem Orchowskim, autorem książki „Wyspa trzech ojczyzn. Reportaż z podzielonego Cypru”.

Joanna Wiśniowska: Ile jest rodzajów kawy na Cyprze?

Thomas Orchowski: Trzy. „Cypryjską” pije zwolennik jedności Cypru, „grecką” – ten, kto uważa, że wyspa jest grecka, a „turecką” zamówi rzecznik zbliżenia z Ankarą.

Czy one jakoś inaczej smakują?

Moim zdaniem nie.

Skoro kawa jest na Cyprze polityczna, to czy miejsce, w którym się ją spożywa, także?

Nawet w najmniejszych wioskach, przysłowiowych dziurach zabitych dechami, wszystko jest albo lewicowe, albo prawicowe. Tak jest też z kafenijo, czyli kawiarnio-barami, w których toczy się życie. Zawsze, gdy się z kimś umawiałem na kawę, mówiło się, że idziemy albo do prawicowego, albo lewicowego kafenijo.

Mieszkańcy wyspy sami tak je określają?

Tak, właśnie po to, żeby je rozróżnić. Już na miejscu można zorientować się, gdzie się trafiło. W lewicowym jest herb AKEL-u (Postępowa Partia Ludzi Pracy – przyp. red.) z młotem i na przykład plakaty miejscowej drużyny piłkarskiej. Ale za to w prawicowym lokalu będzie portret Jeorjosa Griwasa, lidera podziemnej organizacji EOKA, czyli grecko-cypryjskiej armii krajowej, która walczyła z Brytyjczykami.

Czyli na Cyprze większość rzeczy jest albo prawicowa, albo lewicowa?

Tak, nawet te kluby piłkarskie! Zdziwił mnie ten podział, bo w dzisiejszych czasach to się zaciera. A na Cyprze jest żywe.

A zdziwiło cię to, że cypryjskimi nacjonalistami są lewicowcy?

Tak. Tylko lewicowcy uważają, że cypryjska tożsamość jest nadrzędna wobec greckości i tureckości. Problem w tym, że to bardzo nieostra tożsamość. Niewielu zresztą mówi o sobie wyłącznie jako o Cypryjczykach, ludzie określają się głównie jako greccy albo tureccy Cypryjczycy. Kiedy pytałem, co to znaczy być Cypryjczykiem, to odpowiadali mi tak ogólnymi pojęciami, jak „wspólna historia”. Trudno do czegoś takiego przekonać młodych. Nacjonalizmy grecki i turecki są silniejsze, tożsamościowe.

Stary konflikt jeszcze śpi. Problem cypryjski

To ustalmy, kiedy Cypr był grecki, a kiedy turecki.

Grecki nie był nigdy! Co zresztą jest argumentem tureckiej strony. Ale cofnijmy się szybko do XVI wieku, wówczas nastąpił osmański podbój, wtedy zaczął się „turecki czynnik cypryjski”. Teraz szybki przeskok do XIX wieku. W drugiej połowie tego stulecia wyspa trafiła pod kontrolę Wielkiej Brytanii. Po II wojnie światowej, w której licznie brali udział i greccy, i tureccy Cypryjczycy, Winston Churchill mówił tym pierwszym, że Wielka Brytania im tego nie zapomni, że Cypr przestanie być kolonią, że będą mogli połączyć się z Grecją.

I obietnicy nie spełnił.

Oczywiście, że się z niej nie wywiązał, bo dla Brytyjczyków była i jest to strategicznie superważna wyspa. I tak Cypr został po wojnie pod kontrolą Brytyjczyków. Ale greccy Cypryjczycy nie chcieli tego odpuścić i w 1955 roku wybuchło narodowowyzwoleńcze powstanie greckich Cypryjczyków przeciwko Brytyjczykom. Miejscowych było bardzo mało, ale niezwykle dzielnie walczyli.

Jak się zakończyło to powstanie?

Nie udało się Cypru przyłączyć do Grecji, nie zgodzili się na to Turcy. Za to w 1960 roku powstała niepodległa Republika Cypryjska. To efekt działalności Makariosa, czyli ówczesnego zwierzchnika Kościoła, który później zostanie prezydentem Republiki. Przyjęto wówczas konstytucję, a w jej ramach Traktat o Gwarancji, w którym mowa była o tym, że Wielka Brytania, Grecja i Turcja są gwarantem ładu konstytucyjnego, że rozdział władzy między greckich i tureckich Cypryjczyków będzie trwał i będzie respektowany. I, co okaże się ważne później, w tym Traktacie dopuszczona jest interwencja zbrojna w przypadku, gdyby ład konstytucyjny został naruszony.

Jak długo Republika przetrwała we względnym pokoju?

Trzy lata, bo greccy i tureccy Cypryjczycy pokłócili się o władzę. Ci pierwsi twierdzili, że tym drugim przyznano jej za dużo, nieproporcjonalnie do liczby ludności. Zaproponowane poprawki nie spodobały się tureckim Cypryjczykom. Po 1963 roku mniej więcej połowa z nich trafiło do enklaw, będących de facto gettami. Wówczas dla tureckich Cypryjczyków zaczęło się 11 długich lat, które przywołują jako przykład prześladowań prowadzonych przez greckich sąsiadów. To nadal żywa sprawa, ciągle rozmawia się o tym w kafenijo!

A jak to się stało, że na wyspę wkroczyło wojsko inspirowane przez Ateny, skoro greckim Cypryjczykom chyba nie było tak źle?

Tu trzeba powiedzieć trochę więcej o Makariosie, dosyć kontrowersyjnej postaci. Był zarazem zwierzchnikiem Kościoła, jak i głową państwa, ale gdy o tym mówię, pewnie nikt nie pomyśli, że był też socjalistą…

…na pewno prawie nikt w Polsce.

Dokładnie. A przeciwnicy uważali go wręcz za komunistę. Nazywano go „czerwonym księdzem”. Chciał, żeby Cypr był częścią Ruchu Państw Niezaangażowanych, pomiędzy ZSRR a USA. Zradykalizowana grecka junta czarnych pułkowników – przy pomocy grecko-cypryjskiej skrajnej prawicy – postanowiła więc go obalić. Udało się.

I tutaj zaczyna się cała sekwencja zdarzeń, które doprowadziły do podziału, jaki mamy obecnie. Po puczu Turcy stwierdzili, że ład konstytucyjny został naruszony, więc w ramach Traktatu o Gwarancji mają prawo wejść na wyspę. Zrobili to. Rozpoczęły się rozmowy pokojowe, ład konstytucyjny został przywrócony, bo puczyści stracili władzę. Interwencja turecka straciła rację bytu, ale Turcy postanowili, że idą dalej.

Tak doszło do drugiej fazy tureckiej interwencji. Gdyby Ankara chciała, pewnie dotarłaby do końca wyspy. Istnieją jednak teorie, że Amerykanie jej tego zabronili. O tej drugiej fazie interwencji mówi się jako o inwazji. Zdaniem greckich Cypryjczyków to niezgodna z międzynarodowym prawem okupacja. I tak od 1974 roku wyspa podzielona jest pomiędzy greckich i tureckich Cypryjczyków. Są tam jeszcze brytyjskie bazy wojskowe, które zajmują około 3 procent terytorium.

Dwie części Cypru dzieli granica?

To nie jest granica! Gdybyś powiedziała tak przy greckich Cypryjczykach, toby cię zjedli. Państwo jest jedno – Republika Cypryjska. A granicy w państwie być nie może – proste.

Tak mówią i greccy, i tureccy Cypryjczycy?

Jedynie ci pierwsi, którzy rządzą Republiką Cypryjską. Powtarzają, że na Cyprze nie ma granicy, a gdy któryś z nich jedzie na północ, to mówi, że jedzie na „okupowane tereny”. Choć ci najbardziej prawicowi w ogóle się tam nie wybierają, by „nie wspierać finansowo okupacji”. Ale de facto jest to granica, posterunek stoi tam zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie. Po obu sprawdza się dokumenty.

Ta granica nazywana jest Zieloną Linią. Jak wygląda?

Nazywa się „zieloną”, bo podobno takim kolorem ołówka dysponował brytyjski żołnierz, który ją wytyczył. Jak wygląda? W niektórych miejscach jest całkiem szeroka, w niektórych w Nikozji – ma kilka metrów. W stolicy są druty kolczaste, posterunki, w górach i na równinie tego tak nie widać. Możesz trochę zapomnieć o podziale.

A w Nikozji nie?

Są takie miejsca, gdzie siedzisz po tureckiej stronie, sączysz kawę i patrzysz, jak po drugiej stronie chodzą ludzie.

Kto najczęściej przekracza Zieloną Linię?

Turyści. Ale jeśli chodzi o miejscowych, to z moich obserwacji wynika, że ludzie młodzi. Gdy umawiałem się z nimi, po prostu woleli spotkać się po stronie, po której jest tańsze piwo. Ale są tacy, którzy mówią, że na drugą stronę nie pójdą, bo się boją, bo ich rodzina ucierpiała w konflikcie.

Cypr: jedna wyspa, dwa bieguny

czytaj także

Cypr: jedna wyspa, dwa bieguny

Julia Aleksiejewa

Bardzo zdziwiło mnie w twojej książce, że żadna z rodzin ofiar, z którymi rozmawiałeś, nie ma pretensji do drugiej strony, tylko do morderców.

Na początku myślałem, że mówią tak, bo tak wypada. Ale po rozmowie z kilkudziesięcioma osobami zauważyłem, że wszyscy myślą w podobny sposób. Nie zdarzyło mi się, żeby ktoś powiedział, że nienawidzi drugiej społeczności, mimo że zginęła bliska mu osoba. Tak, przyznawali, że nienawidzą sprawców, ale całej społeczności – nie.

To wyjaśnijmy, o co mogliby mieć pretensje.

Przywołanie dat pozwoli zrozumieć, kto ma o co żal. Greccy Cypryjczycy zarzucają tureckim, że w okresie antybrytyjskiej rewolucji ci stanęli po stronie Brytyjczyków. Po 1963 roku tureccy Cypryjczycy mieli pretensje, że greccy Cypryjczycy zamykali ich w enklawach, dochodziło też do mordów. 11 lat później już każdy do każdego miał żal, ale największy mieli greccy Cypryjczycy o turecką inwazję. Wejście tureckich wojsk sprawiło, że musieli uciekać ze swoich domów na południe.

Do tego doszły mordy i gwałty dokonywane przez tureckie wojsko. W książce opisuję na przykład masakrę w Asii, gdzie Turcy wywieźli starców i ich wymordowali. Do dziś wielu ciał nie odnaleziono. Tyle że w 1974 roku greccy Cypryjczycy też mordowali. W Wyspie przytaczam rozmowy z turecko-cypryjskimi rodzinami, które straciły wtedy bliskich.

Ile osób uznaje się za zaginione?

W sumie zaginęło około dwóch tysięcy. Nadal nieznane są losy mniej więcej tysiąca. Pamiętajmy, to wyspa, którą zamieszkuje prawie 1,3 mln ludzi, więc to sporo. Do tego byli też zaginieni po drugiej stronie.

I nikogo nie ukarano?

Nie, bo kto miał to zrobić? Turecki sąd miał sądzić greckich Cypryjczyków, a grecki sąd tureckich Cypryjczyków? Nikt zresztą nie przekroczy Zielonej Linii, żeby wziąć udział w procesie. Zresztą obie strony są niechętne, żeby prowadzić jakiekolwiek próby wyjaśnienia tych wydarzeń. Żadna organizacja też się tym nie zajmuje. Na przykład ONZ stworzył komitet, który prowadzi poszukiwania osób zaginionych na Cyprze, ale nie zajmują się analizą tamtych wydarzeń, tym, dlaczego do nich w ogóle doszło. Oni mają tylko szukać szczątków. Do tego wzajemnych pretensji po obu stronach konfliktu jest bardzo dużo i niewiele dzieje się, żeby przepracować tę traumę. A ona jest bardzo silna.

Szkoła też nie jest miejscem, które mogłoby tu pomóc?

Niestety, podobnie jak w Polsce to miejsce ideologicznej walki. Na przykład na południu jest zwyczaj, że ministra edukacji „przyklepuje” Kościół. W tamtejszych szkołach o masakrach popełnionych przez greckich Cypryjczyków się nie wspomina. Za to ciągle mowa jest o tym, że to Cypryjczycy z południa są ofiarami. Są tacy, którzy próbują to zmienić. Na północy spotkałem się z autorami prodialogowych podręczników, próbowali przemycić to, co obie części wyspy łączy. Ale gdy do władzy doszła tam prawica, podręczniki trafiły na śmietnik. „Zobaczcie, my wprowadzamy takie książki, a ci na południu co robią? Dlaczego tylko my mamy zmieniać podręczniki?” – uzasadniano.

Kto ma większy wpływ na Cypr, Grecja czy Turcja?

Turcja. Północ jest państwem nieuznawanym, więc jej sytuacja zależy od zapomóg z Ankary. Choć poprzedni, lewicowy prezydent Mustafa Akıncı, sprzeciwiał się zaangażowaniu na wyspie Recepa Tayyipa Erdoğana.

Balcer: Erdoğana od władzy „odpiłować” może już chyba tylko śmierć. Albo rewolucja

A jak rządy Erdoğana zmieniły politykę Turcji wobec północy Cypru?

To odmieniło się na przestrzeni lat. Gdy Erdoğan doszedł do władzy na początku wieku, uznawany był za polityka islamskiej trzeciej drogi, „żadnej teokracji, ale jesteśmy dumni z naszej islamskiej tożsamości, którą godzimy z demokracją”. Pierwsze reformy, które przeprowadził, dotyczyły odsunięcia wszechwładnego wojska od władzy. Chciał, żeby Turcja była częścią Unii Europejskiej. I między innymi poprzez swoje postępowanie wobec Cypru próbował pokazać, że jest człowiekiem dobrej woli. Głośno sprzyjał nawet pokojowemu planowi Kofiego Annana odrzucanemu przez greckich Cypryjczyków.

Ale teraz Erdoğan prowadzi neoosmańską politykę zwiększania tureckich wpływów w regionie. Na cypryjskie warunki oznacza to, że rozwiązaniem problemu jest stworzenie na wyspie dwóch państw. Greccy Cypryjczycy – których jest więcej – nigdy się na to nie zgodzą. Oni chcą jednego kraju.

Czy jest w takim razie na wyspie jakieś miejsce wolne od tego konfliktu, gdzie obok siebie żyją i greccy, i tureccy Cypryjczycy?

Jest taka wioska, nazywa się Pila i znajduje się w oenzetowskiej strefie buforowej. Ale to oznacza, że są tam trzy kafenijo, greccy Cypryjczycy mają lewicowe i prawicowe, a trzecie należy do tureckich Cypryjczyków.

Czyli żyją w jednej miejscowości, ale osobno?

No, nie ma między nimi przyjaźni. Mówią sobie „dzień dobry”, ale inaczej widzą przeszłość. Chodziłem po tamtejszych kafenijo, pytałem o te same rzeczy, w każdym odpowiadano mi co innego. W Pili udało się znaleźć zgniły kompromis, żyją obok siebie, lecz nie wspólnie.

Ale jest jeszcze kwestia religii, o której nie do tej pory wspomnieliśmy. Przecież to kolejna płaszczyzna podziału, kolejne pole do konfliktu. Jednak ten konflikt nie jest aż tak ważny, jak ten narodowościowy. W rozmowach z moimi bohaterami właściwie ten temat się nie pojawiał. Więc pewnie dlatego mówimy o nim tak późno…

Jest sposób na rozwiązanie konfliktu na Cyprze?

Odpowiedź jest bardzo banalna i naiwna, trzeba prowadzić dialog, a wszystko zaczyna się od edukacji. Na zwalczenie toksycznego nacjonalizmu potrzeba czasu. Dopiero potem można mówić o rozwiązaniu problemu cypryjskiego.

Brzmi to pięknie, ale naiwnie.

Dlatego mówiłem, że to jest naiwne. Ale nie widzę innego sposobu rozwiązania tego kryzysu.

Czyli jesteś pesymistą w tej sprawie?

Tak. Te traumy są zbyt żywe w społeczeństwie. A na strachu budować się nie da.

**
Wyspa trzech ojczyzn okładkaThomas Orchowski (ur. 1992) – dziennikarz radia TOK FM specjalizujący się w tematyce zagranicznej. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Krytyce Politycznej” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor książki reporterskiej Rzeź na Tarlabaşi. Opowieść o nowej Turcji. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu. Wyspa trzech ojczyzn ukazała się w marcu 2021 roku nakładem wydawnictwa Czarne.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Joanna Wiśniowska
Joanna Wiśniowska
Dziennikarka
Dziennikarka związana z „Gazetą Wyborczą Trójmiasto” i „Wysokimi Obcasami”, publikowała m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, newonce.sport i magazynie „Kopalnia. Sztuka Futbolu”.
Zamknij