Kultura, Weekend

Jak branża komediowa używa humoru, by uciszać kobiety

Gdy kobieta wskazuje na problematyczne zachowanie mężczyzn w sferze zawodowej, często wytyka się jej brak poczucia humoru i dystansu do siebie. A gdy dzieje się to w świecie kabaretu, taki osąd może się okazać zawodowym wyrokiem śmierci.

Od dziesięciu lat badam bariery utrudniające kobietom wejście do brytyjskich kręgów komediowych. Przez ten czas zrozumiałam, że świat komedii na żywo wyjątkowo dobrze sprzyja potencjalnym nadużyciom i wykorzystywaniu.

Niedawno o oskarżeniach pod adresem komika Russella Branda donosiły „Sunday Times”, „The Times” i program Dispatches na Channel 4. Brand w nagraniu opublikowanym na swoim koncie na Instagramie zaprzeczył zarzutom.

W dyskusji na temat oskarżeń wobec Branda często przewijał się motyw nadużywania przez osoby sławne swojej pozycji do wykorzystywania i uciszania kobiet. Jednak niewiele uwagi poświęcono temu, w jakim stopniu zaistniała sytuacja stanowi pokłosie satyrycznej postaci stworzonej przez Branda i specyfiki branży komediowej.

To nie gwałt. To spisek. Szursko-onucowata mizoginia według Russella Branda

W świecie stand-upów i kabaretu (tak samo jak w wielu innych branżach kreatywnych) pracuje bardzo dużo freelancerów na śmieciówkach. Dlatego niestety nie dziwi nierównowaga sił między impresariami, producentami, gwiazdorami i tymi, którzy dopiero stawiają swoje pierwsze satyryczne kroki.

Komedia w formie występów na żywo i w mediach to wciąż branża zdominowana przez mężczyzn, dlatego wspomniane nierówności mają również aspekt płciowy. Kabarecistki i niebinarni artyści kabaretowi zadziwiająco regularnie spotykają się z zachowaniami agresywnymi seksualnie i z mizoginią.

Jednak jest jeszcze coś, co sprawia, że jest to branża, w której panują szczególnie toksyczne warunki, a mianowicie sam kabaret. Interakcje wszczepione w materię, z której utkany jest świat kabaretu na żywo (na scenie i poza nią), sprawiają, że z jednej strony osobom mającym władzę (głównie mężczyznom) łatwiej jest zawoalować zachowania agresywne seksualnie i mizoginię, z drugiej zaś – utrudniają kobietom sprzeciwianie się tego typu zachowaniom.

Jedyna na afiszu

Do niedawna kabarecistki, o ile w ogóle trafiały na afisz, występowały pojedynczo. Od lat 60. XX wieku i brytyjskich kabaretów pod szyldem Working Men’s Club na wieczorach kabaretowych dominuje (zresztą w niektórych lokalach do dziś) męska obsada.

Kiedy miały pojawić się kobiety, zazwyczaj występowały jako „jedyna kobieta”, co niesprawiedliwie stawiało te artystki w roli przedstawicielek całej płci. Niedostępność kabaretów dla artystek satyrycznych wiąże się ze stereotypami na temat kobiet i poczucia humoru, głoszącymi np., że „kobiety nie są zabawne”, „kabaret w wykonaniu kobiet jest śmieszny tylko dla kobiet”, „wszystkie kabarecistki mówią o tym samym” itp.

Koniec zarabiania na biciu, molestowaniu, groźbach karalnych? Trwają prace nad ustawą o patostreamerach

Ponieważ kobiety pracują w odosobnieniu, są łatwiejszym kąskiem dla tych, którzy chcą je wykorzystać. Nie mają możliwości wymiany doświadczeń. Tym trudniej jest wykryć problemy i próbować je rozwiązywać. Niższa pozycja kobiet w branży rozrywkowej (gdzie trudna sytuacja jest następstwem długotrwałej, niekwestionowanej męskiej dominacji), to, że prawie zawsze wśród męskiej obsady jest tylko jedna kobieta, oraz praca w późnych godzinach nocnych stwarzają warunki sprzyjające złemu traktowaniu i wykorzystywaniu.

Licencja na humor

Żeby robić stand-up, trzeba oczywiście mieć solidne poczucie humoru. Oprócz kwestii natury artystycznej czy estetycznej najważniejsze jest to, czy ktoś potrafi rozśmieszać. Trzeba nie tylko umieć popisywać się talentem komediowym na scenie, ale posiadać również umiejętność nawiązywania osobistych relacji z dyrektorami programowymi i impresariami, gwarantującymi kolejne zlecenia.

W związku z budowaniem takich relacji (co w przeszłości oznaczało zawsze relacje między kabareciarzami i impresariami płci męskiej) powstał bardzo nieformalny schemat interakcji, któremu nieodłącznie towarzyszy zakulisowe dowcipkowanie i błazenada.

W komedii bardzo często chodzi o przesuwanie granic, mówienie tego, czego nikt nie odważy się powiedzieć, igranie z tabu. Dlatego nierzadko pewne problematyczne zachowania zostają znormalizowane lub ukryte pod płaszczykiem żartu.

Doskonale było to widać w programie Dispatches na brytyjskim Channel 4, gdzie dawni współpracownicy Branda opowiadali o tym, jak regularnie brał udział w spotkaniach tylko w bieliźnie lub nago, co zbywano zwykłym „cóż, typowy Russell” – czyli ten bezczelny, impertynencki komik, jakiego wszyscy znamy.

Nieustanne testowanie i przesuwanie granic oznacza, że kiedy jakieś zachowanie stanowi przekroczenie pewnych ram i staje się obraźliwe, wystarczy sięgnąć po wyświechtane alibi: „to był przecież tylko żart”. A to, jak wiadomo, argument powszechnie stosowany przez mężczyzn we wszystkich aspektach życia społecznego dla usprawiedliwienia skutków tego, co mówią lub robią.

„Świętoszka bez dystansu”

Kabarecistkom z wielu powodów trudno mówić o doświadczanych przez siebie nadużyciach lub wykorzystywaniu seksualnym.

Po pierwsze – tak jak w przypadku wielu kobiet w 2017 roku, kiedy na światło dzienne wyszły rewelacje z branży rozrywkowej w ramach ruchu #MeToo, kobiety paraliżuje obawa, że zaszkodzą własnej karierze, że zyskają w branży łatkę „trudnej osoby”.

Siedź cicho i nie krytykuj

Co więcej, jeżeli w świecie kabaretu kobieta wskaże na jakieś problematyczne zachowanie, może zostać posądzona o brak dystansu do siebie. Niewiele jest ludzi, których praca zależy od tego, czy ma się poczucie humoru i potrafi postrzegać różne sytuacje z dystansem.

Jako akademiczka wiem, że jeżeli moi studenci lub ktoś z kadry przekroczy jakąś granicę, na pewno nie muszę przejmować się, że reagując, zostanę posądzona o brak poczucia humoru. Jednak podobne oskarżenie w przypadku kabarecistki trafia w najczulszy punkt jej tożsamości zawodowej, tożsamości, która jest już i tak obarczona ciężarem związanym ze stereotypami o kobietach i komedii.

Stereotyp pruderyjnej świętoszki bez poczucia humoru szczególnie wyraźnie zdaje się rezonować z tym, jak lekceważy się feministki próbujące zwalczać szerzej pojęty seksizm w społeczeństwie.

Molestowanie: śmieszny temat do żartów, gdy nie masz o nim pojęcia

A środowisko komediowe stało się bardzo nieprzyjazne dla kobiet właśnie dlatego, że pracują same w świecie, gdzie znormalizowano przesuwanie granic i gdzie zgłaszanie zastrzeżeń może zagrażać karierze freelancerek, podważając ich tożsamość zawodową jako kabarecistek.

**
dr Ellie Tomsett – starsza asystentka na wydziale medialno-filmowym Birmingham City University. Zanim podjęła karierę akademicką, pracowała w brytyjskim sektorze edukacji filmowej. Szkoliła nauczycieli, wychowawców młodzieży i zawodowych filmowców, organizowała praktyczne i teoretyczne projekty filmowe dla dużych organizacji, takich jak BFI, The Industry Trust czy Film London. W swoim doktoracie i późniejszych badaniach skupiła się na współczesnych feminizmach i stand-upie. W 2017 roku została współzałożycielką grupy Mixed Bill, zajmującej się badaniami nad komedią i problematyką gender.

Artykuł opublikowany w magazynie The Conversation na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij