Kraj

W ataku Ziobry na Frasyniuka problem nie w tym, kto tu jest zerem, a kto bohaterem

Mamy prawo krytykować zarówno postępowanie żołnierzy, jak to, jakie rozkazy wydają im politycy. Zaufanie społeczeństwa jest czymś, co armia i inne służby mundurowe muszą w demokracji stale zdobywać i potwierdzać. Model „murem za mundurem i morda w kubeł” właściwy jest krajom autorytarnym.

W czwartek sąd warunkowo umorzył sprawę Władysława Frasyniuka, oskarżonego o znieważenie żołnierzy służących przy granicy Polski i Białorusi w trakcie kryzysu uchodźczego z lata zeszłego roku. Frasyniuk powiedział wtedy między innymi: „Mam wrażenie, że to jest wataha psów, która otoczyła biednych, słabych ludzi. […] Śmiecie. To nie są ludzkie zachowania. Trzeba mówić wprost. To antypolskie zachowanie. Ci żołnierze nie służą państwu polskiemu. Przeciwnie – plują na te wszystkie wartości, o które walczyli pewnie ich rodzice albo dziadkowie”.

Sąd uznał, że wypowiedź ta – poza sformułowaniem „śmiecie” – mieści się w granicach wolności słowa, wyrażania poglądów i krytyki, gwarantowanej m.in. przez artykuł 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

W ciągu najbliższych dwóch lat PiS może zmienić się w partię otwarcie eurosceptyczną

Na decyzję sądu zareagował natychmiast minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Komentując wyrok napisał na swoim twitterze: „Polski Żołnierzu, pamiętaj, żaden śmieć nie jest w stanie Cię obrazić. Bronisz nas, naszych dzieci, domów, Ojczyzny. Na polskie sądy może nie masz co liczyć, ale na Polaków zawsze. Jesteśmy z Ciebie dumni. Chwała Ci, polski Żołnierzu!”. Słowa te wywołały zrozumiałe oburzenie i krytykę. Najczęściej sprowadzała się ona do tego, że minister sprawiedliwości o wątpliwym – ujmując rzecz najuprzejmiej – dorobku w polityce, atakuje bohatera polskiej opozycji demokratycznej. „Zero nie ma prawa obrażać bohatera” – można by podsumować głosy płynące po twicie Ziobry z niepisowskiej strony opinii publicznej.

Nawet jeśli zgodzimy się, że tak jest faktycznie, to problem z wypowiedzią Ziobry tkwi jednak zupełnie gdzie indziej niż w zasługach Frasyniuka dla Polski i w marnej jakości polityki, uprawianej od ponad dwóch dekad przez lidera Solidarnej Polski.

Minister naciska

Największym problemem w słowach Zbigniewa Ziobry jest to, że prokurator generalny i minister sprawiedliwości stawia się ponad sądem. Zachowuje się, jakby sam w sprawie Frasyniuka był jednocześnie oskarżycielem, sędzią, ławą przysięgłych i głosem oburzonej opinii publicznej. Nie robi tego bynajmniej po raz pierwszy.

W 2007 roku na konferencji prasowej po zatrzymaniu doktora G., kardiochirurga oskarżonego nie tylko o przyjmowanie korzyści majątkowych od pacjentów, ale także działania mogące sprowadzić na nich zagrożenie życia, Ziobro stwierdził: „już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”. Przegrał później proces cywilny z oskarżonym lekarzem i musiał zapłacić mu 30 tysięcy odszkodowania. Jeszcze więcej kosztowało go wykupienie czasu antenowego w ogólnopolskich telewizjach, gdzie sąd nakazał mu opublikowanie przeprosin.

Wtedy Ziobro – choć skarżył się, że wyrok „zabiera mu majątek życia” – zapewniał, że wykona „wyrok niezawisłego sądu”. Teraz ruga niezawisły sąd za wyrok, który mu się najwyraźniej nie podoba.

Oczywiście, wyroki sądów podlegają krytyce społecznej. Prokurator generalny i minister sprawiedliwości powinien zachować tu jednak znacznie dalej idącą powściągliwość niż jakakolwiek inna osoba w państwie. Nie może stwarzać wrażenia, że używa swojej pozycji politycznej do tego, by naciskać na sąd, by orzekł po jego myśli. Zwłaszcza w sprawie, która ma oczywisty charakter polityczny – bo choć Władysław Frasyniuk od dawna nie jest już w sensie ścisłym aktywnym politykiem, to wciąż jest rozpoznawalnym liderem opinii, jednoznacznie kojarzonym ze swojego krytycznego stosunku do obozu politycznego, którego przedstawicielem jest Zbigniew Ziobro.

Ziobro rugając sąd jednocześnie posługuje się takim samym językiem, za jaki domaga się ukarania Frasyniuka – choć nie wprost nazywa byłego działacza opozycji demokratycznej „śmieciem”. Nietrudno z tego wszystkiego wyciągnąć wniosek, że w działaniu ścigającej Frasyniuka podległej Ziobrze prokuratury nie chodzi o sprawiedliwość, walkę z językiem nienawiści itp., a o plemienną zemstę na kimś z obcego politycznego plemienia, kto krytycznie – i faktycznie bardzo ostro – wypowiedział się o armii, instytucji aktualnie kontrolowanej przez „polityczne plemię” ministra Ziobry.

Kolejne polityczne zwycięstwa Ziobry nie kończą sporu o praworządność

Prokuratura zapowiada apelację od decyzji sądu o warunkowym umorzeniu sprawy – trudno powiedzieć, czy dlatego, że prokuratorzy realnie widzą w tym interes publiczny, czy dlatego, że ich szef jest najwyraźniej skonfliktowany z Frasyniukem i na razie, w oczekiwaniu na „słuszny” wyrok sądu chłoszcze go i próbuje obrazić przy pomocy twittera.

Nie tak powinna działać prokuratura w dobrze urządzonej demokracji. I to zupełnie niezależnie od zasług Frasyniuka z okresu Solidarności – przed podobnym zachowaniem należałoby bronić nawet najbardziej politycznie nam niesympatyczne figury.

Murem za mundurem i morda w kubeł

W zachowaniu Ziobry jest jeszcze jedna rzecz, którą warto skontrować: próba rozpętania paniki moralnej wokół jakiejkolwiek krytyki „polskiego munduru” i polskiego żołnierza. Politycy obozu rządzącego próbowali rozpętać ją od samego początku kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Jako obywatele w żadnym wypadku nie powinniśmy się godzić na podobny szantaż moralny.

Mamy dziś rzecz jasna do czynienia z wojną tuż za naszą wschodnią granicą. Przypomina to nam wszystkim, jak ważną instytucją dla samego przetrwania państwa jest armia. Wojsko nie może jednak stać w dobrze działającej demokracji ponad społeczną krytyką. Armia ma działać w interesie społeczeństwa i musi podlegać kontroli opinii publicznej – na tyle, na ile nie wchodzi to w konflikt z kwestiami najbardziej żywotnymi dla bezpieczeństwa państwa.

Łętowska: Oszczędzajmy przymiotniki na określenie władzy, żeby nam się za szybko nie skończyły

Mamy prawo krytykować zarówno postępowanie żołnierzy, jak to, jakie rozkazy wydają im politycy. Zaufanie społeczeństwa jest czymś, co armia i inne służby mundurowe muszą w demokracji stale zdobywać i potwierdzać. Żołnierz, policjant, strażnik graniczny powinien z jednej strony czuć, że społeczeństwo mu ufa, nie jest mu wrogie, szanuje jego służbę, z drugiej musi mieć świadomość, że podlega kontroli społecznej, że jeśli w swojej pracy, nawet wykonując rozkazy, łamie prawa człowieka czy narusza zasady przyzwoitości, to czekają go co najmniej sankcje społeczne, jeśli nie służbowe i prawne.

Można się oczywiście spierać, czy Władysław Frasyniuk nazywając żołnierzy służących przy granicy z Białorusią „śmieciami” i porównujący ich postępowanie do „watahy psów” otaczających ofiarę mądrze skorzystał z prawa do obywatelskiej krytyki postępowania służb mundurowych i polityki polskiego rządu wobec sytuacji z uchodźcami przy granicy z Białorusią. Z pewnością jakaś część opinii publicznej, nawet najgłębiej niezgadzająca się z tym, jak PiS upolitycznił kryzys na granicy i histerycznie na niego zareagował, może odczuwać opór wobec środków retorycznych, jakie Władysław Frasyniuk zastosował, by wyrazić swój sprzeciw. Jakie nie byłoby jednak nasze zdanie, czy to o słowach Frasyniuka czy na temat tego, jak należało zareagować na sprowokowany przez Łukaszenkę kryzys, to z pewnością należy przeciwstawić się próbie wyjęcia polityki bezpieczeństwa spod swobodnej demokratycznej debaty, moralnym szantażom spod znaku „murem za mundurem”.

W tym szaleństwie nie ma metody

Model „murem za mundurem i morda w kubeł” właściwy jest krajom autorytarnym. Trudno więc dziwić się, że podoba się Konfederacji, PiS i Solidarnej Polsce. Strona demokratyczna jasno musi powiedzieć: w wielkim cywilizacyjnym sporze walczymy o model, gdzie to społeczeństwo kontroluje armię, straż graniczną i policję, a nie odwrotne. A to oznacza, że żołnierze usłyszą czasem o sobie nieprzyjemne rzeczy. I nawet jeśli oceniamy, że Władysław Frasyniuk niezbyt fortunnie skorzystał w tym konkretnym wypadku z prawa do wolności słowa, to trzeba go bronić, zwłaszcza, gdy ataki na niego służą tak autorytarnej politycznej agendzie, jak ta Zbigniewa Ziobro.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij