Kraj

Ustawa o ochronie cywilnej. Partia Razem: wystarczy odświeżyć wiedzę z czasów PRL

Państwo powinno dać ludziom ramy i jasne wytyczne. A my takie wytyczne mamy, bo w czasach PRL Polska była jednym z najlepiej rozwiniętych krajów na świecie, jeśli chodzi o OC – mówią Bartosz Grucela i Marcin Gulczyński.

„Na ten moment nie wiadomo, kto w razie wojny na terenie Polski powinien informować ludzi, gdzie jest najbliższy schron, kto miałby skoordynować zaopatrzenie cywili w żywność, zorganizować ewakuację. Nie wiadomo, kto byłby odpowiedzialny za ochronę infrastruktury krytycznej, szkół czy zakładów pracy, kto miałby grzebać ścielące ulice trupy” – pisałam w styczniu w artykule poświęconym obronie cywilnej.

Zniknęła ona z obiegu prawnego w 2022 roku, gdy wraz z przyjęciem ustawy o obronie ojczyzny uchylono wiele starych aktów. Ponad dwa lata od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie oraz ponad pięć miesięcy od wygrania wyborów przez tzw. koalicję 15 października pojawiła się nadzieja na uzupełnienie tej luki. Co prawda nie ma jeszcze projektu ustawy o ochronie cywilnej i obronie ludności [z ochroną mamy do czynienia w czasie pokoju, obroną – w czasie wojny – przyp. aut.], ale poznaliśmy jej główne założenia.

Lewica powinna walczyć o obronę cywilną

W piątek 23 marca na konferencji prasowej przedstawili je wspólnie szef MSWiA Marcin Kierwiński oraz szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Zapowiedzieli powstanie sieci powiązań pomiędzy instytucjami państwa, władzami samorządowymi i służbami (ze szczególnym uwzględnieniem straży pożarnej). Na czele OC stanąć ma szef MSWiA, a nie, jak wcześniej, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej. Ponadto powstać ma tzw. Korpus Obrony Cywilnej, czyli ewidencja ludzi – np. byłych policjantów – którzy w razie wybuchu wojny zostaliby zwolnieni z obowiązku służby wojskowej, a w zamian wykonywaliby konkretne zadania z zakresu OC.

Nowa ustawa ma pozwolić ponadto na dokonanie audytu ewidencji istniejących schronów i miejsc ochrony doraźnej, które PSP uwzględniła w aplikacji Schrony. Kierwiński obiecuje również zmiany w prawie budowlanym, które narzucą deweloperom normy dotyczące schronień w nowych budynkach.

Zgodnie z zapowiedziami ministrów nowa ustawa ma trafić do Sejmu do końca maja. Przed wakacjami powinny zacząć się prace „nad konkretnymi rozwiązaniami, które z tej ustawy wynikają”. Ponadto – jak obiecuje Kosiniak-Kamysz – budżet przeznaczony na rozwój OC ma być „przynajmniej pięciokrotnie większy, niż planował poprzedni rząd”. Jako że rząd PiS planował przeznaczyć na OC 0,1% PKB, można wywnioskować, że mowa o 0,5 proc. PKB. Czyli – jeśli brać pod uwagę PKB liczony w cenach bieżących z 2023 roku – ok. 17 miliardów złotych.

Partia Razem podejmowała temat fatalnego stanu schronów od wybuchu wojny pełnoskalowej w Ukrainie. W sierpniu 2023 roku przedstawiła swój pomysł na odbudowę OC w „stanowisku ws. obronności”, a po wyborach naciskała rządzących na zajęcie się tym tematem. Dlatego postanowiłam zapytać jej przedstawicieli, co sądzą o zapowiadanej ustawie.

Szkoły, szpitale, strzelnice. To lewica ma klucz do budowy prawdziwej odporności państwa

Kaja Puto: Rząd przedstawił główne założenia ustawy o ochronie cywilnej oraz obronie ludności. Jak oceniacie te plany?

Bartosz Grucela: 0,5 proc. PKB to za mało. W naszej opinii powinien być to nawet 1 proc. Dopiero taka kwota pozwalałaby na sfinansowanie nowego systemu obrony cywilnej, w tym – co postulujemy w zaprezentowanej przez klub Lewicy małej ustawie schronowej – schronień dla przynajmniej 50 proc. ludności Polski. Opublikowany w ubiegłym tygodniu raport NIK-u jasno wskazuje, że schronów wystarczy obecnie dla zaledwie 4 proc. Polaków i Polek.

Marcin Gulczyński: W przeciwieństwie do rządu postulujemy stworzenie oddzielnego pionu zajmującego się obroną cywilną. Na jego czele powinien stanąć inspektor obrony cywilnej w randze ministra. Byłaby to osoba chroniona przed politycznym wpływem, jaki wywiera się na ministerstwa. Pozostawienie obrony cywilnej w rękach MSWiA ma swoje minusy. Jeden minister może interesować się tematem, ale inny może zostawić temat odłogiem.

B.G.: Oddanie obrony cywilnej w ręce osoby na stanowisku ministerialnym to krok w dobrą stronę. Jednak negatywnie oceniamy przekazanie dodatkowych zadań na głowę konkretnego ministra. Zależałoby nam na tym, żeby pojawiła się osoba, chociażby w charakterze wiceministra, która byłaby odpowiedzialna wyłącznie za tę działkę.

No ale przecież w MSWiA jest taka osoba – wiceminister Wiesław Leśniakiewicz.

B.G.: No i właśnie ta osoba budzi nasze wątpliwości, ponieważ jako komendant główny PSP pełnił on już funkcję osoby odpowiedzialnej za system obrony cywilnej w latach 2008–2015. Jako przedstawiciel strażaków skupiał się raczej na zagrożeniach w rodzaju klęsk żywiołowych. Nie myślał natomiast o obronie ludności w czasie konfliktów zbrojnych i doprowadził do poważnego niedofinansowania tej sfery.

Bzycząca nad uchem partia Razem potrafi się uczyć [rozmowa]

M.G.: Dwa tygodnie temu byliśmy na Kongresie Odporności w Warszawie i mieliśmy tam okazję porozmawiać ze strażakami. Byli grillowani praktycznie przy każdej wypowiedzi, ponieważ nie ogarniają tej specjalistycznej dziedziny. Ile razy się ich pytaliśmy, czy mają świadomość, że w związku z obroną cywilną będą mieli takie a takie obowiązki, rozkładali ręce, bo po prostu mają inne, równie zresztą ważne zadania, jak wyciąganie ludzi spod gruzów, usuwanie zniszczeń z ciągów komunikacyjnych czy przywracanie uszkodzonej infrastruktury krytycznej.

Jednak dyrektor Biura Ochrony Ludności Komendy Głównej PSP, st. bryg. Mariusz Lenartowicz, mówił niedawno w wywiadzie udzielonym Infosecurity24, że straż pożarna jest w stanie zaoferować „bardzo realny i skuteczny system [obrony cywilnej], charakteryzujący się wysoką gotowością do natychmiastowego użycia”. Nie wie, co mówi?

M.G.: Straż pożarna patrzy na wąski wycinek, tymczasem obrona cywilna jest bardzo szerokim tematem. W ramy obrony cywilnej powinny zostać wciągnięte wodociągi, elektrownie, wszystkie zakłady komunalne. Szansa na to, że do Polski wjadą rosyjskie czołgi, jest bardzo niska. Bardziej prawdopodobne jest to, że nasza infrastruktura krytyczna zostanie ostrzelana.

Równie istotna jest rola wszystkich szczebli samorządów. Kwestie schronów czy dróg ewakuacyjnych powinny być organizowane na jak najniższym szczeblu typu wójt czy rada osiedla. Ludzie, którzy blisko siebie mieszkają, najlepiej znają swoje uwarunkowania. Najlepiej wiedzą, który sąsiad jeździ na wózku i potrzebuje pomocy w ewakuacji. Państwo powinno dać im ramy i jasne wytyczne.

Zwolnienia w mediach? A co z wojną?

A my takie wytyczne mamy, bo w czasach PRL Polska była jednym z najlepiej rozwiniętych krajów na świecie, jeśli chodzi o OC. Wystarczy wyciągnąć stare podręczniki i odświeżyć zawartą w nich wiedzę. Na przykład o tym, jak przystosować bloki z wielkiej płyty do tego, by służyły w razie konfliktu – jak zbudować wały ziemne przy okienkach piwnicznych czy zainstalować prowizoryczną wentylację. Czy to jest rola dla strażaków?

Jednak sposób prowadzenia wojen zmienił się nieco od czasów PRL. W starych podręcznikach nie znajdziemy recept na walkę z dezinformacją w internecie. Rząd też o tym nic nie wspomniał. A wy postrzegacie to jako element obrony cywilnej?

M.G.: W stanowisku ds. obronności postulujemy powołanie instytucji w ramach Wojska Polskiego, którego zadaniem byłby monitoring otoczenia informacyjnego i utrzymanie kanałów komunikacji z obywatelami. Taka instytucja funkcjonuje już na poziomie NATO, my proponujemy utworzenie jej na poziomie krajowym. Ponadto ważne są działania edukacyjne na poziomie obywatelskim, to jednak w naszej opinii oddzielny temat.

Koniec antyimperializmu idiotów

We wspomnianym stanowisku postulowaliście również stworzenie lokalnych formacji Służby Obrony Cywilnej. Czy zaproponowany przez rząd Korpus Obrony Cywilnej was zadowala?

B.G.: Nie do końca, bo ministrowie mówią o powoływaniu do Korpusu strażaków czy policjantów. A nam chodzi o to, by wykorzystać niewykorzystane zasoby ludności. Wszyscy widzieliśmy, jak ludzie garnęli się do tego, by dołączyć do WOT-u…

Ale moment, przecież na konferencji była mowa o tym, że do Korpusu mogliby zgłaszać się byli, a nie obecni funkcjonariusze służb.

B.G.: Chodzi o to, że przykładowo my dwaj jako politycy do WOT-u czy do wojska wstąpić nie możemy. Ale chętnie działalibyśmy w takiej Służbie Obrony Cywilnej. W sytuacji konfliktowej obroną cywili nie powinny zajmować się osoby powiązane z wojskiem czy innymi resortami siłowymi, bo atakowania celów cywilnych zabrania konwencja genewska. Z kolei byli funkcjonariusze służb są częścią rezerwy mobilizacyjnej.

M.G.: Nie każdy pójdzie na front, gospodarka będzie musiała funkcjonować, a OC – wykonywać pewne zadania, np. rozdzielać pomoc humanitarną, ewakuować osoby starsze czy niepełnosprawne, pomagać w odgruzowywaniu. Będzie tak nawet wtedy, gdy Polska znajdzie się pod okupacją. Przykładowo nasz ZUS będzie musiał wypłacać emerytury. Dlatego mówimy, że OC jest szerokie jak państwo polskie. I zasługuje na oddzielną strukturę, która będzie myślała kategoriami innymi niż traktowanie wojny jak klęski żywiołowej, bo to nie zadziała. W naszej opinii w Służbie Obrony Cywilnej powinni służyć urzędnicy i przeszkoleni obywatele – np. członkowie rad osiedli czy społecznicy.

Sikorski ‒ Sierakowski: Ukraina w oblężeniu, Europa na rozdrożu

A czy my mamy czas i pieniądze, żeby zbudować taką oddzielną służbę od zera? Nie lepiej skupić się na jak najlepszej reorganizacji zasobów, które już mamy?

B.G.: No właśnie dlatego, że nie mamy czasu, a mamy marne resztki po obronie cywilnej, powinniśmy zacząć działać już teraz. Stąd nasz – jako klubu Lewicy – pomysł na małą ustawę schronową. Chcemy nią zobligować samorządy do działania, żeby nie było jak w Warszawie, gdzie ratusz mówi, że nie przystosuje nowo budowanych stacji metra do pełnienia funkcji schronów, bo nie jest do tego zobligowany ustawowo. Mamy nadzieję, że projekt nie trafi do zamrażarki sejmowej marszałka Hołowni.

Zajrzałam do waszej ustawy. Chcecie między innymi ułatwić budowanie schronów przy domach jednorodzinnych na zgłoszenie. To nie jest zwalanie odpowiedzialności na obywateli?

M.G.: Nie, to jest wychodzenie naprzeciw potrzebom obywateli. Wiele osób chce zabezpieczyć swoją rodzinę, ma na to środki. Chcemy im dać taką możliwość, by mogli to zrobić zgodnie z prawem i pewnymi normami. W czasie pokoju pomieszczenie takie może pełnić zupełnie inne funkcje – np. pieczarkarni czy pokoju dla zbuntowanego nastolatka. Dla państwa byłoby to odciążenie, bo po otrzymaniu takiego zgłoszenia urzędnik może założyć, że ta rodzina już sama o siebie zadbała i nie trzeba dla niej projektować miejsca w schronie.

B.G.: To oczywiście dotyczy małych, przydomowych schronów. W żaden sposób nie rozwiązuje to problemu schronień dla mieszkańców bloku wielorodzinnego.

M.G.: Chcemy, by miejsca w schronach starczyło przynajmniej dla 50 proc. społeczeństwa. Zakładamy bowiem, że część z nas ewakuuje się z Polski. Musimy też przemyśleć to, jak projektujemy przestrzenie między budynkami. Projektując nowe osiedle, powinniśmy myśleć o tym, by budynki nie znajdowały się w jednej linii, tylko jedno wyżej, drugie niżej, tak by można było w razie czego ukryć się przed odłamkami. To znów są rzeczy, które musimy sobie tylko przypomnieć, bo tak już projektowano osiedla w Polsce.

B.G: Przede wszystkim jednak ustawa wprowadza definicję budowli ochronnej, schronu i ukrycia. W polskim prawodawstwie obecnie takiej definicji nie ma, dlatego też tego rodzaju obiekty nie powstają. To jest łatka na systemie, która pozwoli to zmienić, zanim wejdzie w życie ustawa o obronie cywilnej.

Wojna. Niebezpieczny moment

A nie żałujecie, że nie weszliście do rządu? Partia Razem była w awangardzie politycznej dyskusji o obronie cywilnej. Dziś moglibyście mieć na to wpływ z poziomu ministerstw.

M.G.: Partia Razem w rządzie nie jest, ale mamy naszych kolegów z klubu Lewicy, którzy wzięli nasz projekt ustawy o schronach i teraz go wspólnie promujemy. Co oznacza, że mamy rzeczywiste przełożenie na rzeczywistość. Gdy na czymś nam bardzo zależy, robimy wszystko, by zostało to zrealizowane.

B.G.: To dzięki nam do umowy koalicyjnej weszło odnowienie obrony cywilnej. A gdyby nasze wejście do rządu zależało wyłącznie od tej kwestii, to z pewnością byśmy do niego weszli.

**

Bartosz Grucela – kandydat KKW Lewica na prezydenta miasta Olsztyna, członek Zarządu Krajowego partii Lewica Razem.

Marcin Gulczyński – kandydat KKW Lewica do Rady Miasta Olsztyna, współkoordynator koła obronności przy Radzie Krajowej partii Lewica Razem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.
Zamknij