Kraj

Ratujmy polskich mężczyzn!

Fot. Youtube/Newsflare.com. Edycja KP.

Dla rodziny ma być supermanem, dla konkurencji drapieżnikiem, sam ma na wszystko zarobić i nigdy się nie skarżyć. Przecież Rambo sam, na żywca zaszył sobie ranę na ramieniu, a potem jeszcze zestrzelił helikopter z łuku. Zapytacie, co za potwór promuje taki model męskości? Jedni nazwą to wychowaniem, inni tradycją, ja nazwę patriarchatem.

Gdy wpisałam w wyszukiwarce neutralnie brzmiące hasło „Polscy mężczyźni statystyka”, od razu rzuciły mi się w oczy szokujące informacje o tym, że nasi mężczyźni są w czołówce bardzo smutnego rankingu – liczby samobójstw. Codziennie życie odbiera sobie w Polsce piętnaście osób, dwanaście z nich to faceci. W naszym kraju więcej mężczyzn traci życie w ten sposób niż w wypadkach samochodowych, w których zresztą stanowią trzy czwarte ofiar.

Dysproporcja w liczbie odbierających sobie życie kobiet i mężczyzn jest tym bardziej zdumiewająca, że to kobiety zdecydowanie częściej zapadają na depresję i choroby psychiczne (a więc najważniejsze czynniki ryzyka, jeśli chodzi o samobójstwo) oraz więcej pracują (jeśli doliczy się czas poświęcony na pracę w domu i opiekę nad dziećmi). Tak zwany zdrowy rozsądek sugeruje zatem, że to kobiety będą dużo częściej samobójczyniami. Okazuje się, że nie.

Nawet lubię mężczyzn i chciałabym, żeby mieli się lepiej, spróbuję więc odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jest tak źle i czy można zrobić coś, żeby zmienić te potworne statystyki.

Mężczyzna nie je miodu, mężczyzna żuje pszczoły

Żartobliwe powiedzonka i memy, popkultura, wychowanie, poradniki, literatura, film, podręczniki szkolne, reklamy – zewsząd jesteśmy bombardowani specyficznym modelem męskości. Na obraz tego modelu składają się przede wszystkim cechy takie jak odwaga, waleczność, zaradność. Chłopcy od małego są socjalizowani do większego współzawodnictwa. Mają przy tym pozostać twardzielami. Nie płakać, nie skarżyć się. Niewskazane jest okazywanie emocji. Już w podstawówce chłopiec, który wystąpi przeciwko tej zasadzie, usłyszy, że jest pedałem. I najczęściej taka „terapia” ze strony rówieśników na całe życie skutecznie blokuje w nim chęć ekspresji.

Mężczyzna ma znosić ból. Nie wypada chłopcu płakać nad rozbitym kolanem, wuefista zaraz stwierdzi, że maże się jak baba i ma wracać na boisko. Złośliwy wuefista doda, że Ronaldo grał z zakrwawioną twarzą, a Trautmann ze złamanym karkiem (tak, 17 minut!).

Moja żona będzie feministką

czytaj także

Moja żona będzie feministką

Dariusz Żółtowski

Musi też przyswoić zbiór przykazań dotyczących tego, co powinien umieć mężczyzna, jak szerokie powinien mieć zainteresowania, jak dobrze powinien bić się/podrywać dziewczyny/jeździć samochodem czy rowerem/remontować dom/grać w piłkę itp., itd.

Wiadomo też, jak powinno wyglądać jego życie. Normalka: najpierw ma zdobyć najładniejszą dziewczynę, potem się z nią ożenić, spłodzić drzewo i posadzić syna. Do tego awansować, zostać szefem, wybudować dom, mieć bardziej zadbany trawnik i lepszy samochód niż sąsiad, utrzymywać familię i jeszcze mieć wypasione hobby. A po czterdziestce to wiadomo, jak nie motor, to przynajmniej samochód z więcej niż jedną rurą wydechową. Wolny czas ma spędzać czas z kolegami, koniecznie na męskich zajęciach: oglądając mecze, pijąc piwo, grając w pokera, jeżdżąc na motorze, grając w gry i do świtu łażąc po knajpach.

Dla rodziny ma być supermanem, opoką, dla pracowników liderem, dla konkurencji drapieżnikiem, dla swojej partnerki jednocześnie łobuzem, przystojniakiem, casanovą, seksmaszyną i oparciem, a dla dzieci wzorem tatusia. Ma być elegancki, ale jednocześnie nie wymuskany, bo to już trochę przegięte. Garnitur na miarę niech założy, ale koszuli pastelowej już nie, a spodnie nie za wąskie, nie jest pedałem, żeby chodzić w rurkach. Już? Porzygaliście się czy wymieniać dalej?

O dzielności. Mężczyźni walczą, kobiety sobie radzą

Ktoś pewnie zauważył, że opisywany przeze mnie modelowy mężczyzna to sprzeczność nad sprzeczności – jednego dnia ma być dla swojej partnerki zadbanym, romantycznym latino loverem, następnego dnia naprawić kran, zmienić pieluchy obsranemu bąbelkowi, pocieszyć smutną żonę i porozmawiać z nią o emocjach, po południu drzeć ryja na żylecie, a wieczorem łobuzować z kolegami, by potem wrócić do domu i razem z zachwyconą wybranką serca oglądać Dumę i uprzedzenie. A potem mieć jeszcze siłę na seks, godzinę przynajmniej. Oj tam, oj tam, że na ósmą do pracy – prawdziwy mężczyzna nie narzeka i nie powie swojej damie, że nie ma siły.

Tak, to jest właśnie model męskości, który mają reprezentować faceci, od dzieciństwa aż do śmierci. Tymczasem świat jest skomplikowany, rynek pracy dupny, kobiety wyemancypowane, dzieci trudne, a turbokapitalizm paskudny. Nic dziwnego, że chłopaki nie dają rady. Póki faceci nie ogarną, że nie muszą, nie mogą być wszystkim naraz – będą cierpieć. Będą żyli w poczuciu, że zawiedli siebie, innych i nie dają rady. Dlatego tak wielu posunie się do odebrania sobie życia.

Zapytacie, co za potwór promuje taki model męskości? Jedni nazwą to wychowaniem, inni tradycją, ja nazwę patriarchatem. Wikipedia mówi, że patriarchat to „pojęcie socjologiczne oznaczające dominację w stosunkach rodzinnych i społecznych mężczyzny będącego głową rodziny”. Widzicie, drodzy panowie, super było tak sobie dominować przez setki lat, ale świat się zmienił. Albo umrze patriarchat, albo będziecie umierać wy. Bo to właśnie on wykańcza facetów. Tak, sami faceci zgotowali swoim potomkom ten los.

Przyjrzyjmy się bliżej opisanemu przeze mnie modelowi. Już pobieżny szkic jest straszny, ale zawsze najgorsze są szczegóły i statystyki. Do tego dorzucę polski kontekst. Wiadomo, wszędzie jest źle, ale jeszcze gorzej jest w kraju, w którym wyjątkowo silny Kościół jest podporą patriarchatu i promuje, jak się tylko da, tradycyjny model rodziny, a więc i tradycyjną męskość.

Mężczyzna nie choruje, on walczy o życie

Pewnie znacie memy z narzekającymi na zdrowie mężczyznami. Pół internetu ma bekę z żony stojącej nad chorym mężem, która pyta: „Podać ci coś? Chusteczkę? Termometr? Twoje jaja?”. Faceci ewidentnie nie mają prawa chorować, źle się czuć i uskarżać na zdrowie.

Czy u was w rodzinie mężczyźni też zalecali leczenie gorączki ćwiartką, owinięciem się kocem i położeniem na słońcu? Czy wasi dziadkowie też unikali chodzenia do lekarza? Facet ma być twardy. Urazy? Ból? Musi wytrzymać. Rambo sam, na żywca zaszył sobie ranę na ramieniu, a potem jeszcze zestrzelił helikopter z łuku. Jak oglądasz takie rzeczy jako dzieciak, to chyba rozumiesz, że wzorcowi mężczyźni nie skarżą się na zdrowie. Jakie ma to konsekwencje?

Korolczuk: Opieka, oświata i zdrowie to pilniejsze potrzeby niż hub lotniczy na polu kapusty

Statystyczny Polak żyje przeciętnie osiem lat krócej niż statystyczna Polka. Rzadziej chodzi do lekarza, ale nie dlatego, że jest we wspaniałej formie (przeciwnie!). Wynika to z przekonania, że dbanie o zdrowie jest niemęskie, że nie przystoi się skarżyć, a przyznanie, że się nie daje rady, jest upokarzające.

Przerażające, bo przecież piszę o naszych dziadkach i ojcach. Stracimy ich szybciej niż babcie i matki dlatego, że ktoś im wpajał od małego, że „przychodzi baba do lekarza”, ale facetowi do lekarza przyjść nie wypada, chyba że jest umierający.

Polscy faceci wypadają najgorzej na tle zagranicznych kolegów w statystykach zachorowania na raka prostaty, w dodatku, przeciwnie do zagranicznych trendów, u nas śmiertelność z tego powodu wzrasta. Czy jest coś bardziej upokarzającego niż lekarz i lekarka, przed którymi trzeba się wypiąć i dać sobie włożyć palec w dupę? Najwyraźniej Polacy wierzą, że nie i że lepiej umrzeć na raka.

Jeśli chodzi o inne dziedziny zdrowia, też nie jest lepiej. Dwie trzecie wydatków ZUS-u idzie na kobiety, to one chodzą częściej do lekarza.

Polscy mężczyźni już w dość młodym wieku są w kiepskiej formie. Według badań dwie trzecie 38-latków ma nadwagę lub otyłość, co czwarty ma też nadciśnienie, 56 proc. zbyt wysoki poziom cholesterolu. Wiadomo, co to znaczy: choroby układu krążenia, cukrzyca i większe ryzyko wszystkich innych problemów ze zdrowiem. Nadwagę w Polsce ma 69 proc. mężczyzn i 57 proc. kobiet. Tymczasem mężczyźni wyraźnie częściej niż kobiety oceniają swój stan zdrowia jako bardzo dobry.

Jeśli chodzi o zdrowie psychiczne, wcale nie jest lepiej. Faceci wstydzą się iść do psychiatry, a jeśli już idą, mają większy problem z opisaniem swojego stanu. Kiedy jednak człowiekowi od dziecka wpaja się, że mówienie o emocjach jest dla bab, to potem nie ma co się dziwić, że rozpacz, poczucie beznadziei przy braku profesjonalnej pomocy psychiatrycznej kończą się samobójstwem.

Co ciekawe, kobiety podejmują próby samobójcze znacznie częściej niż mężczyźni, ale robią to dużo mniej skutecznie. Spotykając się z bagatelizowaniem problemów – wołają w ten sposób o pomoc.

Tymczasem faceci są śmiertelnie skuteczni. „Dla mężczyzn zaś nieudana próba to krańcowe upokorzenie, dlatego najczęściej popełniają samobójstwa wielokrotnie zabezpieczone: np. trują się i jednocześnie wieszają nad rzeką. Bo jak się zerwie sznur, to może się utopią, a jak ich ktoś odratuje, to powinny zadziałać leki” – mówi Agnieszce Sowie dr Sławomir Murawiec. Okropne, prawda? Wyłania się obraz faceta, który nawet samobójstwo musi popełnić jak Prawdziwy Mężczyzna, zdecydowanie, skutecznie i z odwagą. A najgorsze, co mogłoby go spotkać, to upokorzenie: jeśli przeżyje, zostanie uznany za tchórza i cieniasa.

Wiele i wielu z nas pisało przy okazji lektury Cierpień młodego Wertera rozprawkę o tym, czy samobójstwo to akt tchórzostwa, czy odwagi. Czyli już za gówniarza uczono nas myśleć w tych szkodliwych kategoriach.

Mężczyźni, dla których nie starczyło kobiet

Jacy mężczyźni najczęściej popełniają samobójstwo? „Samobójca najczęściej mieszka w małej miejscowości, jest rozwodnikiem, wdowcem lub osobą stanu wolnego”. Tymczasem liczba samotnych mężczyzn w małych miejscowości rośnie. Kobiety wyjeżdżają do miast – w miastach na 12 milionów kobiet przypada 10 milionów mężczyzn. Na wsiach proporcje są odwrotne – wyliczono, że w naszym kraju żyje ponad 100 tysięcy facetów, dla których po prostu nie starczy kobiet.

Gorzej wykształceni, mniej mobilni, w miejscowościach, w których nie ma perspektyw na dobry zarobek ani edukację, nie mają szans na znalezienie partnerki. W dodatku kobiety są dużo bardziej liberalne od facetów, a ci gorzej wykształceni, z małych miejscowości są najbardziej radykalni. Kobiety nie chcą faceta nacjonalisty i homofoba, wolą bardziej liberalnego gościa z miasta. Dla pań poziom wykształcenia partnera jest bardzo ważny, Polki są dużo lepiej wykształcone od Polaków, są też bardziej zaradne, wcześniej wyprowadzają się z domu. Statystyczny facet mieszka z rodzicami dwa lata dłużej, co – nie oszukujmy się – nie czyni go atrakcyjnym.

Mężczyźni do roboty (w domu)!

Polskie kobiety mają masę powodów do niezadowolenia ze swoich partnerów, coraz częściej rozwodzą się i rozstają, bo facet nie spełnia ich oczekiwań. Najczęściej tych dotyczących modelu relacji.

Polki są zmuszone zapieprzać za dwoje. W polskich gospodarstwach domowych tylko na ich barkach spoczywa między innymi gotowanie (65 proc.), pranie (82 proc.), prasowanie (81 proc.), sprzątanie (61 proc.) czy zmywanie (56 proc.). Trudno się dziwić frustracji dziewczyn, nie? Lepiej wykształcone, ambitne, zaradne, zadbane, w porażającej większości robią za kucharki, praczki i sprzątaczki. Wychowanie dzieci, odrabianie z nimi lekcji, opieka nad starszymi członkami rodziny – to również zajęcia „zarezerwowane” dla kobiet.

Większość Polek chciałaby związku partnerskiego, taki model preferuje aż 72 proc. kobiet, ale już tylko 45 proc. mężczyzn. Ci drudzy są częściej zwolennikami modelu tradycyjnego – aż 26 proc. facetów chciałoby, żeby wyłącznie panie zajmowały się domem, tymczasem taki stan rzeczy zadowalałby tylko 19 proc. kobiet. Widać wyraźną różnicę w tym, jakiego podziału obowiązków w gospodarstwie domowym chciałyby obie płcie. W tym kontekście znowu nie dziwi, że kobiety odrzucają facetów z tradycyjnym mindsetem. Uwierzcie, panowie, sprzątanie nie jest aż takie atrakcyjne, że chciałybyśmy je zatrzymać tylko dla siebie. Nie jest też trudne, nie trzeba kończyć specjalnego kursu, żeby umieć zmywać. Faceci wymawiający się brakiem kompetencji w zmywaniu to po prostu wygodnickie lenie.

Rodzinę trzeba utrzymać

Panie, co prawda, preferują bardziej partnerski model w relacjach, ale gdzieżby tam faceci mieli słuchać, co mówią ich partnerki. Obraz mężczyzny jako osoby odpowiedzialnej za utrzymanie rodziny tkwi w głowach bardzo głęboko. Tymczasem kobiety są coraz aktywniejsze zawodowo. Facetom coraz ciężej zarabiać więcej od nich, nie wspominając o tym, że w ogromnej ilości przypadków kobiety muszą iść do pracy, bo rodzina nie jest w stanie utrzymać się z jednej pensji. Aspiracje Polaków rosną szybciej niż zarobki, nie ma opcji, żeby faceci podołali im samodzielnie. Coraz częściej będą żyli w poczuciu, że nie spełniają swojego męskiego obowiązku.

Pracodawcy RP 1:0 Biedni Polacy

Masa mężczyzn uważa się za przegrywów, bo ich kobiety zarabiają więcej od nich. Chodzi tu tylko o urażoną męskość. Jednak jeśli od elementarza uczysz się, że mama siedzi w domu, a tata pracuje i przynosi do domu hajs, to nic dziwnego, że w warunkach turbokapitalizmu i rosnącej aktywności zawodowej kobiet będziesz czuł, w najlepszym wypadku, dysonans poznawczy.

Mężczyźni, których boli głowa

Seks jest ważny, tymczasem i w tej dziedzinie statystyki są straszne. Facet, który zawodzi w łóżku, czuje się okropnie. Niedyspozycja to jedno, o wiele gorzej jest, jeśli partnerka wyrazi swoje niezadowolenie z pożycia. Mężczyźni nie umieją rozmawiać o uczuciach, ale także o seksie, nie werbalizują swoich pragnień, ale tym bardziej nie są w stanie dyskutować o swoich porażkach. Z badania seksualności Polaków przeprowadzonych przez prof. Izdebskiego wyłania się obraz okropnej nierówności: 55 proc. mężczyzn uważa, że kobieta ma obowiązek zaspokoić seksualnie partnera, tymczasem to przekonanie podziela tylko 31 proc. kobiet. Co się dzieje z pozostałą jedną czwartą kobiet? W tych samych badaniach 28 proc. kobiet przyznało, że współżyło, chociaż nie miało na to ochoty. Skoro w co czwartym związku kobiety chodzą do łóżka w ramach spełniania obowiązku, na zgodę albo dla świętego spokoju, to raczej nie będą zachwycone pożyciem, prawda?

Drodzy mężczyźni, oto 15 rzeczy, których nie chcemy od was słyszeć

Według badań profesora Izdebskiego 31 proc. mężczyzn boryka się z nieprawidłowościami we współżyciu. Znany seksuolog Andrzej Gryżewski twierdzi, że nawet jedna trzecia mężczyzn w związkach w ogóle nie uprawia seksu. Powodów jest masa – od strachu przed porażką, przemęczenia pracą i tempem życia, po niezadowolenie ze swojego ciała. Bardzo często dotyczy to rozmiaru penisa. I tu znowu nie chodzi o to, co myśli i czuje partnerka, rozmiar penisa jest ważny dla aż 33 proc. mężczyzn i tylko dla 24 proc. kobiet. To samo się tyczy wyglądu.

A sam seks? Nie ma niespodzianek, sfery, które są ważne dla Polek, są ignorowane przez polskich facetów. Gra wstępna i intymność jest ważna dla 85 proc. kobiet, ale tylko 63 proc. mężczyzn. Co gorsza, z przeprowadzanych przez prof. Izdebskiego co kilka lat badań wynika, że od 2005 do 2017 roku czas poświęcany na grę wstępną skrócił się o pięć minut.

Co zrobić, żeby ratować mężczyzn?

Przede wszystkim brakuje rozwiązań systemowych. Nie mamy ani programu zapobiegania samobójstwom, ani programów aktywizacji mężczyzn z małych miejscowości. Państwo robi za to wszystko, żeby bronić tradycyjnego modelu rodziny. Oczywiście jedynej słusznej, chłopak i dziewczyna normalna rodzina, ostatnio nawet podano dokładne wytyczne, w jakim wieku Polki powinny rodzić. Rodzinie poza 500+ państwo też nie ma wiele do zaoferowania. Nie powstały te miliony mieszkań ani miliony miejsc w żłobkach. Pieniądze z 500+ idą na pokrycie tego, czego państwo, mimo że powinno, nie zapewnia: na prywatne żłobki, prywatnych lekarzy dla dzieci, opiekunki czy horrendalnie drogie podręczniki i zajęcia pozalekcyjne.

Ekonomia i wojna kulturowa

Rząd nie reaguje na psujący się rynek pracy. Coraz więcej osób ląduje na śmieciówkach, zatrudnienie jest coraz mniej stabilne, emerytury coraz gorsze. PiS chętnie szuka oszczędności w kieszeniach pracowników – od zamrożenia pensji budżetówce po zapowiedzianą ogromną redukcję zatrudnienia urzędników. O braku sensownego programu dla zwalnianych z kopalni górnikach nie wspomnę.

Niestabilnie zatrudniony lub tracący pracę facet nie jest w stanie sprostać modelowi żywiciela rodziny. Dla mężczyzn, którzy jak wspomniani wcześniej górnicy, spędzili pół życia w jednej branży, utrata pracy to utrata gruntu pod nogami i osobista tragedia. Mieszkań brakuje, kredyty drogie. Za niskie zarobki można co najwyżej sadzić drzewa, bo ani domu nie da się zbudować, ani zakładać rodziny i płodzić głodnych potomków nie ma za bardzo sensu.

Na rozwiązania systemowe wpływ mamy niewielki – pozostaje tylko głosować na partie, które nie mają w dupie praw pracowniczych, zapisywać się do związków zawodowych i chodzić na demonstracje.

Feminizm dla 99 procent [rozmowa z Nancy Fraser]

czytaj także

A co robić poza systemem? Przede wszystkim mądrze wychowywać dzieci. Większości 40-latków wychować się nie da, ale jeśli mądrze podejdziemy do kilkulatków, jest szansa, że za dekadę będą fajnymi partnerami. Tylko czy ten optymizm nie jest ponad stan?

Dzieciakom nie wystarczy przecież objaśnić świata – oglądanie rodziców, którzy praktycznie nic nie zmienili od czasu elementarza Falskiego, w którym mama zajmuje się domem, a tata chodzi do pracy, utrwala tylko zgubny wzorzec.

W dodatku trzeba nauczyć mężczyzn mówić. Spokojnie zachęcać do mówienia o tym, jak się czują. Słuchać. I chwalić. Nadwyrężone przez okrutny patriarchat, kruche, męskie ego potrzebuje ogromnej ilości pochwał, cierpliwości i ciepła.

Co mogę poradzić mężczyznom?

Wbijcie sobie do głowy raz na zawsze: wiemy, że nie jesteście Jamesami Bondami skrzyżowanymi z Rockefellerem, i już dawno to zaakceptowałyśmy. To was bardziej boli wypadnięcie z tradycyjnie męskiej roli, tak jak to was bardziej boli rzekomo zbyt mały rozmiar waszego penisa.

Najseksowniejsza w łóżku jest zgoda

Pamiętajcie, że przepaść między mężczyznami i kobietami rośnie. Będzie coraz więcej kobiet, które wezmą sprawy w swoje ręce. Przybywa singielek w okolicach trzydziestki, miejcie świadomość, że wiele z nich wybiera samotność jako alternatywę dla wiecznie zirytowanego marudy, który nie chce pomóc w domu, nie stara się w łóżku, nie dba o siebie i jest ciągle niezadowolony.

Last but not least, jeśli mężczyzn zabija patriarchat, zostańcie sojusznikami kobiet w walce z tym potworem. Gdyby na czarny protest przyszło tylu mężczyzn, co kobiet, to pewnie udałoby się wywieźć pisowski rząd na taczkach. Kobiety potrzebują was nie tylko w domu, w łóżku i przy rodzinnym stole, potrzebują was w walce. Spójrzcie na Białoruś – widać tam jak w soczewce siłę, determinację i aktywność kobiet. I widać, jak bardzo u ich boku brakuje mężczyzn. Nasz dyktator jest może łagodniejszy, ale chyba los nie musi Polsce fundować drugiego Łukaszenki, żebyście docenili Polki i zobaczyli, że jeśli nie powalczycie o lepsze jutro ramię w ramię z kobietami, to zostaniecie w tyle. Już zostajecie, dlatego tak wielu z was odbiera sobie życie. Zróbmy coś z tym wreszcie! Razem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Joanna Jędrusik
Joanna Jędrusik
Kulturoznawczyni, napisała „50 twarzy Tindera” i „Pieprzenie i wanilia”
Kulturoznawczyni, przez lata na etacie w korpo. Prowadzi fanpejdż Swipe me to the end of love. Lubi Balzaca i gry komputerowe. Autorka książek „50 twarzy Tindera” i „Pieprzenie i wanilia”, które ukazały się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij