Kraj

Odmowa mandatu to czasem wręcz obowiązek

Posłowie rządzącej koalicji planują zlikwidować możliwość odmowy przyjęcia mandatu. Od decyzji policjanta będzie można się odwołać, ale w sposób, który narusza zasadę domniemania niewinności. Posłowie argumentują, że chcą odetkać sądy. Zakusy władzy demaskuje prof. Monika Płatek: to wprowadzanie najgorszych standardów państwa policyjnego.

Projekt nowelizacji, która zelektryzowała obywateli, trafił do Sejmu 8 stycznia. W piśmie oznaczonym jako Druk 866 posłowie Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski proponują, by zlikwidować możliwość odmowy przyjęcia mandatu. Cel ten chcą osiągnąć przede wszystkim poprzez uchylenie jednego, krótkiego paragrafu: „Sprawca może odmówić przyjęcia mandatu karnego”.

I proponują dalsze zmiany. Po tym jak policjant stwierdzi, że popełniliśmy wykroczenie, będziemy musieli przyjąć mandat i zapłacić grzywnę. Posłowie w prosty sposób chcą też zapobiec sytuacji, że ktoś mimo wszystko zechce odmówić odebrania mandatu. Jak czytamy w projekcie nowelizacji, w takim przypadku „funkcjonariusz sporządza na mandacie odpowiednią wzmiankę; wówczas mandat uznaje się za odebrany”.

W nowym reżimie ukarani mieliby siedem dni na zaskarżenie mandatu w sądzie. A kto się na to zdecyduje, będzie musiał wskazać wszystkie „dowody na poparcie swoich twierdzeń”. Co więcej, do spotkania z sądem lepiej dobrze się przygotować już na samym początku, bo w postępowaniu sądowym ukarany nie będzie mógł zgłaszać już kolejnych dowodów. No, chyba że te nie były znane w chwili wniesienia odwołania.

Mimo złożenia odwołania mandat i tak trzeba opłacić, bo odwołanie się od decyzji policjanta nie powstrzyma wykonalności. Uchylić go będzie mógł dopiero wymiar sprawiedliwości. A sąd może nie tylko utrzymać w mocy zaskarżony mandat, ale i nałożyć karę surowszą.

Kafkowski scenariusz

Monika Płatek, profesorka prawa na Uniwersytecie Warszawskim i ekspertka od prawa karnego, nie ma wątpliwości, że przerzucenie odpowiedzialności zebrania materiału dowodowego na obywatela to pogwałcenie zasady domniemania niewinności. – Stwierdzenie, że obywatel ma udowadniać swoją niewinność, i wyznaczenie mu siedmiu dni na zebranie dowodów to nie są standardy z państwa, które rzetelnie przestrzega praworządności. Zastosowanie takiego podejścia oznacza realizowanie kafkowskiego scenariusza, w którym człowiek ma udowadniać, że nie dopuścił się czynów, które przypisuje mu władza.

Prof. Płatek krytykuje perspektywę zniesienia odmowy także dlatego, że może być ono nadużywane przez funkcjonariuszy policji. A przez pozostałe zmiany zawarte w projekcie nadużycia będzie trudno udowodnić. Nakładanie mandatów nabierających natychmiastowej mocy może stać się też mechanizmem przemocy ekonomicznej.

Przedstawienie projektu nowelizacji prof. Płatek opisuje jako wprowadzanie najgorszych standardów państwa policyjnego. – Tego pojęcia używał Karol Modzelewski na przybliżenie sytuacji, w której to swobodna ocena władzy decyduje o tym, czy jesteśmy winni, czy nie. I to nie władzy sądowniczej, tylko wykonawczej.

Ustawa „mandatowa” to nie tylko kij na protestujące kobiety

To nie sprawa władzy, dlaczego obywatel odmawia

Po co to wszystko? Autorzy projektu argumentują w uzasadnieniu, że celem nowelizacji jest odciążenie sędziów od rozpatrywania spraw, które na wokandę trafiają tylko dlatego, że obywatel odmówił przyjęcia mandatu. Piszą także, że celem jest usprawnienie działania policji. Bo kiedy ukarany odmawia, to funkcjonariusz ma więcej pracy związanej z przekazaniem sprawy wymiarowi sprawiedliwości.

W intencję opisaną w uzasadnieniu mało kto wierzy, bo odciążanie sądów i policji poprzez wprowadzanie niekonstytucyjnych i antyobywatelskich zmian nie brzmi wiarygodnie. – Pomysł ten ma zwiększyć poczucie niepewności obywateli i pokazać im, że w relacji z państwem są coraz słabsi – komentuje Maciej Gdula, poseł Lewicy. A państwo umacnia się poprzez zwiększanie uprawnień policji. – Ta ostatnio nie patyczkuje się z ludźmi i pokazuje, że bardziej ceni sobie dobre relacje z rządem niż prawa obywatelskie. W tej koncepcji obywatele mają być posłuszni i nie protestować. A jak już będą to robić, to mają się bać.

Posłanka z legitymacją kontra policjant z gazem

Nawet jeśli obywatele nie będą się bać, to według Gduli zniesienie odmowy przyjęcia mandatu spowoduje dalszy spadek zaufania społecznego do policji. A to w zeszłym roku poszybowało w dół. W 2017 roku w sondażu badającym zaufanie do instytucji publicznych zaufanie do policji zadeklarowało 62 proc. ankietowanych. W podobnym sondażu w listopadzie zeszłego roku odsetek ten spadł do 44 proc. – Jeśli to policja będzie siłą definiującą winę, to wszyscy zaczną nagrywać wszystko to, co się dokoła nich dzieje. A wtedy i sami policjanci będą bardziej kontrolowani. W dłuższej perspektywie będzie to oznaczać jeszcze mniej zaufania na linii obywatel–państwo.

Posłowie, którzy złożyli projekt nowelizacji, w treści jej uzasadnienia piszą, że „odmowa przyjęcia mandatu przez sprawcę niejednokrotnie ma charakter impulsywny i nieprzemyślany”. A konsekwencją obywatelskich afektów jest więcej pracy dla funkcjonariuszy. Gdula komentuje: – Odmowa to realizacja praw obywatelskich. To nie jest sprawa władzy, jakie są jej powody.

Brak Porozumienia

Poselskiemu projektowi sprzeciwiają się przedstawiciele innych partii zasiadających w parlamencie. Adam Szłapka z Nowoczesnej uważa, że propozycje zmian zostały przedstawione w formie projektu poselskiego po to, by uniknąć konsultacji społecznych. Poseł zaznacza, że projekt jest niekonstytucyjny, a jego celem jest zastraszenie obywateli, tak żeby nie protestowali przeciwko władzy. I zapowiada, że o szczegółową opinię prawną zwróci się do Rzecznika Praw Obywatelskich.

Posłowie Koalicji Obywatelskiej zażądali wycofania projektu. „To jest ograniczenie praw obywatelskich, pomysł rodem z najciemniejszych dyktatur” – mówiła na konferencji prasowej Kamila Gasiuk-Pihowicz, posłanka KO.

Projektowi sprzeciwia się nie tylko opozycja, ale i Porozumienie Jarosława Gowina, które współtworzy rządzącą koalicję. „Porozumienie sprzeciwia się planom zniesienia możliwości odmowy przyjęcia mandatu karnego” – napisał w niedzielę na Twitterze Gowin.

– Ten projekt to nie tylko koncepcja określonych zmian, ale też kolejny element rozgrywek w obozie władzy. Poza interesami politycznymi stawką jest przywództwo duchowe na prawicy, o które trwa ciągła walka PiS-u z frakcją Ziobry i frakcją Gowina – komentuje Gdula.

Po kryzysie. Czy możemy już przestać zajmować się problemami Zjednoczonej Prawicy?

Bat na wielu

Szłapka przypuszcza, że nowelizacja może stać się batem na przedsiębiorców. „Jeśli zostaną niesłusznie ukarani mandatem za złamanie obostrzeń, zostaną pozbawieni możliwości skorzystania z tarczy antykryzysowej” – zauważył poseł Nowoczesnej. A przedsiębiorcy intensywnie protestowali przeciwko pandemicznym obostrzeniom i warunkom udzielania wsparcia przez rząd. Jak podkreśla w swoim komentarzu Michał Sutowski, nowe prawo może być wymierzone nie tylko w niechętnych restrykcjom przedsiębiorców, wśród których są choćby walczący o przetrwanie drobni restauratorzy. Dostać się może też uczestnikom manifestacji, którym nie podoba się rządowa polityka. „Bo dobrym kijem, a czymś takim jest to rozwiązanie, równie dobrze można przywalić za politykę, za warcholstwo, ale i za niewłaściwy wygląd. Elastycznie, w zależności od potrzeby” – pisze Sutowski.

Co na to sami policjanci? Łódzka „Gazeta Wyborcza” pisze, że do redakcji zgłosiło się wielu policjantów nieukrywających, „że pomysłem PiS-u są po prostu zachwyceni”. Anonimowi funkcjonariusze narzekali na obywateli, którzy wobec oczywistego naruszenia przepisów odmawiają przyjęcia mandatu, co mundurowym przysparza ogromnej ilości pracy. A to nie pozostaje bez znaczenia wobec braków kadrowych, z którymi mierzy się policja.

„W końcu będzie bat na cwaniaczków” – tak zaczął swój wpis policjant prowadzący blog Psy Dają Głos. Autor argumentował, że zmiany uderzą w „cwaniaczków wykorzystujących obecne niedoskonałe przepisy”. Niedoskonałością według niego jest właśnie możliwość odmowy przyjęcia mandatu, która każdorazowo pociąga za sobą ogrom biurokratycznej pracy.

Obywatel mówi: nie

Prof. Monika Płatek wyjaśnia natomiast, że odmowa przyjęcia mandatu jest prawem, które przysługuje obywatelom na mocy konstytucji. Tłumaczy też, że w określonych sytuacjach odmowa staje się obowiązkiem. – Policja jest przedłużeniem władzy sądowej w takim sensie, że może nakładać środek karny. Jeśli uznajemy, że przekroczyliśmy prawo, to przyjmujemy mandat. Natomiast jeśli zakładamy, że poprzez nałożenie mandatu policja chce ograniczyć nasze prawa, np. do wolności zgromadzeń, to odmowa przyjęcia mandatu jest nie tylko kwestią naszej woli, ale wręcz odpowiedzialności za porządek prawny. W takiej sytuacji należy powiedzieć: nie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Mateusz Kowalik
Mateusz Kowalik
Dziennikarz Krytyki Politycznej
Dziennikarz, stały współpracownik Krytyki Politycznej. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i europeistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Wcześniej dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Zamknij