Kraj

„To Żydzi, a nie Polska, są ofiarami Zagłady”

Podpinanie polskich ofiar pod ludobójstwo dokonane na Żydach jest po prostu manipulowaniem historią, i to specyficznym, bo ma służyć partii rządzącej. W pewnych sytuacjach można schodzić z linii strzału, ale ciągłe pokazywanie pleców to godzenie się z sytuacją, że tutaj w kwestii moralności zawsze będziemy bronić imienia JP2, dobrego imienia Polski tak, jak to interpretuje prawica. Nie zgadzam się na to – mówi poseł Nowej Lewicy Maciej Gdula.

Katarzyna Przyborska: W mediach społecznościowych awantura. Z kolejnych hejterskich postów wynika, że odbierasz Polakom męczeństwo, choć zginęło ich w czasie II wojny światowej 6 milionów. Ale dojechałam do początku dyskusji, a tam informacja prosta i, wydawałoby się, niepodlegająca dyskusji, bo odnosząca się do konkretnych terminów opisujących ludobójstwo Żydów: „Zagłada, Holokaust, Shoah to ludobójstwo dokonane na Żydach. Każdy, kto stara się dowodzić, że ofiarami był tu ktoś inny niż Żydzi, manipuluje prawdą historyczną”. O co chodzi?

Maciej Gdula: Początkiem dyskusji był jeszcze wcześniejszy mój tweet, odpowiedź na wpis Pawła Jabłońskiego, w którym pisałem, że to Żydzi, a nie Polska, są ofiarami Zagłady, a Polska może być uznana za ofiarę tylko na przykład w tym sensie, że straciła wielokulturowy charakter. To uruchomiło taką falę oburzenia. Ludzie się chcieli oburzyć, wyrazić swój pogląd w sprawie, która od kilku dni emocjonuje opinię publiczną.

Mówisz o reakcji premiera Morawieckiego i ministra Czarnka na słowa prof. Barbary Engelking, która w programie Moniki Olejnik powiedziała, że polscy Żydzi byli zawiedzeni postawą Polaków w czasie Zagłady.

Władza chce zamknąć usta wszystkim tym, którzy mówią prawdę o Zagładzie. Premier Morawiecki zaatakował prof. Engelking, stwierdził, że to obrażanie Polaków, nieprawda, atak na Polskę. W tym samym tonie od kilku dni wypowiadają się minister Czarnek oraz minister Jabłoński, który pisze, że Polska była ofiarą Zagłady i należą się jej reparacje.

Wykorzystuje swoje pięć minut, bo na ogół o ministrze Jabłońskim słychać niewiele.

Zareagowałem na ten wpis, bo to nie jest prawda o Holokauście. Podpinanie polskich ofiar pod ludobójstwo dokonane na Żydach jest po prostu manipulowaniem historią, i to bardzo specyficznym, bo ma służyć partii rządzącej i pokazywać, kto tu rządzi, kto ma prawo się wypowiadać o przeszłości, a kto tego prawa ma być pozbawiony. Ta dyskusja oprócz kwestii historycznych jest wojną o to, kto może w Polsce mówić, kto może dociekać prawdy, na co idą publiczne środki.

Powiedzmy, na czym to podpinanie się polega. W czasie obchodów 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim trudno było usłyszeć wypowiedź, w której nie wspominano by o Polakach ratujących Żydów. Premier Morawiecki wystosował też całkiem już prowokacyjny tweet o kilku narodowcach i członkach ONR, którzy bohatersko ratowali Żydów. Antysemityzm ONR był i jest oczywisty, nic się tu nie zmieniło.

Tu sprawa jest naprawdę poważna, a w tle jest długa, sięgająca wielu dziesiątków lat rywalizacja między polską prawicą a pamięcią żydowską, dążenie do udowodnienia, że polska ofiara nie jest gorsza, a być może nawet lepsza niż żydowska. Mamy do czynienia z polonizacją Holokaustu, o czym pisał Michał Bilewicz, którego tekst atakował minister Jabłoński. Pisał o tym, że podczas 80. rocznicy powstania mamy do czynienia z promowaniem polskiej prawicowej opowieści o tym, że wszyscy Polacy pomagali Żydom, że byliśmy bohaterskim narodem, który pomagał, wspierał na każdym kroku.

Tak jakby cały polski naród był teraz Grupą Granica.

Tak, to świetne porównanie, choć oczywiście inna skala.

Ale systemowi, który wartość życia jednych uznaje, a innych nie, opiera się zaledwie grupka obywatelek i obywateli.

Nie ma powszechnego oburzenia na to, co dzieje się na polsko-białoruskiej granicy. To bardzo wstydliwa kwestia: widać, jak ludzie zachowują się w tego typu sytuacjach, jak łatwo jest odwrócić wzrok.

Strona rządowa mogłaby jednak sprawę przemilczeć, bo po co kłócić się z faktami, negocjować przyjęte terminy historyczne. Tymczasem najpierw prowokuje, podpinając się pod Zagładę, a potem buduje front przeciw lepiej wykształconym, sprzyjającym opozycji. Znowu my i oni?

Władza idzie dużo dalej. Minister Czarnek zapowiedział, że wyciągnie konsekwencje finansowe wobec IFIS PAN, gdzie zatrudniona jest prof. Engelking. Zamykaniu ust służą też nagonki, taka jak ta internetowa pod moim postem. Żeby nikt się nie odważył konfrontować z rządem, nikt się nie odważył mówić prawdy. Żeby się dziesięć razy zastanowić, czy warto z rządem i PiS-owskimi wyborcami zadzierać. Dyskusja o Holokauście i manipulowanie historią, by była wygodna dla władzy i części Polaków, wpisuje się w różne zabiegi, które mają miejsce. Na przykład minister dezinformacji Stanisław Żaryn pisze w swoich mediach społecznościowych, że działania mniejszości śląskiej są działaniami, które służą Putinowi i sprzyjają Rosji.

Władza z aspiracjami autorytarnymi woli wielkie opowieści o jedności narodowej, nie lubi różnorodności. Ale mam też wrażenie, że politycy prawicowi występują właśnie w imieniu milczącej większości, by mogła trwać w fałszywej niewinności, bierności, odwracać wzrok, a władza podejmie za nich moralnie trudne rozstrzygnięcia?

Jest to dość cynicznie rozgrywany środek mobilizacji swoich wokół wizji Polski niewinnej i atakowanej, której trzeba bronić, a ta obrona uzasadnia używanie coraz ostrzejszych narzędzi takich jak nagonki, zastraszanie. To cyniczne mobilizowanie własnego elektoratu.

Przed chwilą był Jan Paweł II, którego niewinności też broniliśmy.

Właśnie. Władza mówi: nie macie prawa dociekać, co się działo na Franciszkańskiej 3, nie macie prawa dociekać, czy JP2 był, czy nie był uwikłany w ukrywanie pedofilii.

W przedwojennej Polsce antysemityzm to pogląd ludzi grupy uprzywilejowanej, rządzącej, tak samo w Polsce Ludowej.

Oczywiście w endecji, później też coraz bardziej sanacji. To wciąż ten sam mechanizm budowania więzi, wspólnoty przez wyznaczanie wroga, pokazywanie, że samemu jest się czystym, niewinnym i zagrożonym przez obce wpływy. Mnie w tej sprawie niepokoi, że o ile strona prawicowa bardzo łatwo, w powtarzalny sposób mobilizuje tak ludzi, o tyle druga strona bardzo często w takich sytuacjach się wycofuje. Nie stara się zmobilizować swoich zwolenników wobec innej wizji Polski, mówienia prawdy o przeszłości.

Halo, tu rządowa policja historyczna, przyjechaliśmy po panią Engelking!

Ale nasza strona często to robi: naukowcy dociekają prawdy, dziennikarze piszą i mówią, ale nie w formie ofensywnej, z inną emocją.

Zgadzam się, że naukowcy i dziennikarze wykonują swoją pracę, ale często liderzy opinii w takich sytuacjach wycofują się, nie chcąc brać udziału w awanturze, niby polemice, w której jedna strona gra bez zasad, manipuluje, naciąga fakty, a druga broni warsztatu historycznego, dziennikarskiego. Nie zgadzam się z taką postawą. W pewnych sytuacjach można schodzić z linii strzału, ale ciągłe pokazywanie pleców to oddawanie pola i godzenie się z sytuacją, że tutaj w kwestii moralności nigdy nie będzie inaczej, zawsze będziemy bronić imienia Jana Pawła II, dobrego imienia Polski, polskiego interesu narodowego tak, jak go interpretuje prawica. Nie zgadzam się na to i dlatego się z nimi konfrontuję.

Getto ławkowe: „Szanowny Panie Kolego, przesyłam do wglądu, tak sprawę rozwiązaliśmy w Warszawie”

Czy to nie jest pewien objaw tego, co powraca przy dyskusji o reparacjach – że opozycja ma poczucie, że PiS w mniejszym czy większym stopniu ma rację, albo przynajmniej – ma klucze do serc zwykłych ludzi? Nawet jeśli te „racje” oznaczałyby antysemityzm?

Jeśli uwierzymy, że nasza wizja etyczna jest tak naprawdę elitarna, to już przegraliśmy. Po pierwsze wtedy nie poszukujemy języka, który łączy różnych ludzi i oferuje wspólnotę opartą o inne wartości niż strach, niewinność i poczucie krzywdy. Po drugie ludzie stają za tymi, którzy walczą o to, w co wierzą. Jeśli się wycofujemy, to komunikujemy, że nie mamy pełnego przekonania co do własnych wartości.

Jaka powinna być odpowiedź lewej i liberalnej strony?

Pewne liberalne minimum to zagwarantowanie możliwości mówienia prawdy przez dziennikarzy i naukowców − tego musimy bronić bezwzględnie. Po drugie powinniśmy bronić wrażliwości etycznej, która jest skierowana na grupy mniejszościowe, którym większość robi krzywdę albo od której krzywdy większość się odwraca. Grupa Granica zaangażowana w pomoc ludziom, tracącym na granicy zdrowie i życie pokazuje, że jest możliwa taka etyka, etyka stania po stronie słabszych. Sytuacja osób, które ujawniały pedofilię w Kościele, też była trudna, ale odważyły się stanąć po stronie ofiar przeciw potężnej instytucji, uprzywilejowanej grupie. Dziś w Polsce tą uprzywilejowaną grupą jest kasta rządząca i nasza strona powinna stanąć wyraźnie po stronie wartości, po stronie praw człowieka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij