Wąska grupa domagająca się absolutnego zakazu aborcji zdecydowała, że ma prawo skazywać kobiety noszące wadliwie rozwijające się płody na cierpienie w imię – powiedzmy wprost – satysfakcji, jaką daje im władza. Plakaty z płodem wpisanym serce mają na celu normalizację tego stanu rzeczy.
Czerwone serduszko, a w środku rozwinięty płód – miliony Polek i Polaków widziały już te plakaty. Na części z nich znalazło się jeszcze hasło „Jestem zależny, ufam Tobie” oraz informacja o hospicjach perinatalnych. Osobom przyzwyczajonym do tego, że środowiska antyaborcyjne zazwyczaj posługują się obrazami krwawych strzępów tkanek, może się wydawać, że kampania z płodem w sercu to jednak jakiś postęp. Ale jest wręcz przeciwnie: mamy do czynienia z jedną z najbardziej natarczywych i obrzydliwych kampanii społecznych w historii.
Gdy część autobusów krakowskiego MPK zostało oklejonych obrazami płodów, razem z Magdą Dropek i Tomkiem Leśniakiem wiedzieliśmy, co trzeba zrobić. Od razu napisaliśmy do prezydenta Jacka Majchrowskiego z prośbą o interwencję i zastopowanie akcji w publicznych środkach komunikacji. Magistrat przyjął nasze argumenty i zapowiedział kontrolę w MPK. Prawdopodobnie akcja reklamowa nie będzie rozszerzana, a istniejące grafiki powiszą na autobusach tylko do końca lutego.
Smak władzy nad ciałami kobiet
Ale dlaczego reklama z płodem nie powinna w ogóle się na nich znaleźć? Otóż ta zmasowana kampania, finansowana przez potentata produkcji okien Mateusza Kłoskę, jest częścią wielkiej ofensywy prawicy, której najważniejszym „osiągnięciem” było na razie doprowadzenie do niemal całkowitego zakazu aborcji w Polsce. Nie ma dziś innego kontekstu dla tych plakatów jak wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej i skazanie milionów kobiet na strach przed ciążą embriopatologiczną, a tysięcy z nich na rodzenie dzieci z wadami wrodzonymi, często takimi, które przesądzają o ich szybkiej śmierci.
Nie da się tego określić inaczej niż usankcjonowanie w polskim prawie tortur. Wąska grupa, licząca około 10 proc. społeczeństwa i domagająca się absolutnego zakazu aborcji, wspierana przez elity partii rządzącej, zdecydowała, że ma prawo skazywać kobiety noszące wadliwie rozwijające się płody na cierpienie w imię własnego dobrego samopoczucia oraz – powiedzmy wprost – satysfakcji, jaką daje im władza nad ciałem kobiet.
czytaj także
Plakaty z płodem wpisanym w serce mają na celu normalizację tego stanu rzeczy. Przedstawiają nieprawdziwy obraz płodu – niezależnie od tego, czy mówimy o płodzie z wadami wrodzonymi, czy po prostu płodzie do 12. tygodnia ciąży. Całkowicie za to pomijają kobiety z ich cierpieniem, z ich ciałem i prawem decyzji. Ukazują wreszcie hospicja perinatalne jako rodzaj medycznej odpowiedzi na zaistniałą sytuację przymuszania kobiet do rodzenia dzieci skazanych na cierpienie i niezdolnych do życia. To promocja tortur pomalowana na pastelowo.
Dlatego właśnie udostępnianie dla tej kampanii przestrzeni przez jakikolwiek publiczny podmiot, taki jak np. MPK w Krakowie, nie powinno mieć miejsca. To ekstremistyczna akcja wymierzona w prawa kobiet i nakierowana na umocnienie obecnego stanu prawnego. Żaden organ publiczny nie powinien stawać po stronie zwolenników przemocy wobec kobiet i udzielać im tym samym rodzaju świeckiego błogosławieństwa.
Musimy o to walczyć, nie ulegając szantażowi „wolności słowa” czy „otwartości” publicznej debaty. Prawica wykorzystuje różne liberalne wartości do walki z wolnością i prawami człowieka. Jeśli pozostaniemy pięknoduchami broniącymi tego rodzaju „swobodnej dyskusji”, to już niedługo zakwestionowane zostaną inne nasze prawa.
Nie wierzycie? To rozejrzyjcie się wokoło. Właśnie ruszyła kolejna kampania finansowana przez Kłoska – „Kochajcie się, mamo i tato”. Przecież chyba nikt nie popiera rozwodów, a państwo powinno bronić rodziny?