Kraj

Gdula: Wobec Lewicy są dziś formułowane sprzeczne oczekiwania

Maciej Gdula

Wyborcy niegodzący się na duopol polityczny w drugiej turze chętniej poprą kandydaturę Rafała Trzaskowskiego niż Andrzeja Dudy. Dlaczego? Bo głównym motywem kierującym tą rozgrywką jest zatrzymanie koncentracji władzy w rękach jednej, dotychczas rządzącej partii – mówi w rozmowie z Pauliną Januszewską poseł Maciej Gdula.

Paulina Januszewska: Czy cokolwiek zaskoczyło pana w tym, jak głosowali Polacy?

Maciej Gdula, Lewica: Wybory prezydenckie potwierdziły to, co wiedzieliśmy od dawna. Ten wyścig przebiega wedle określonej logiki i stałego schematu. W powtarzającej się co pięć lat strukturze zawsze znajdują się trzy najważniejsze figury: obrońca pałacu, główny pretendent, czyli ktoś, kto ten pałac chce odbić, i czarny koń, czyli antysytemowiec spoza układu.

Poparcie i popularność reszty kandydatów wobec powyższej trójki się spłaszcza. I tak było też tym razem. Liczyli się przede wszystkim Duda, Trzaskowski i Hołownia. Jedyne odchylenie to dość dobry wynik Bosaka. Może oznacza to, że prawica ma stabilniejszy elektorat niż lewica, a może silna pozycja Dudy sprawiła, że cześć wyborców prawicy czuła się na tyle pewnie, że nie widziała potrzeby wzięcia udziału w plebiscycie „Duda czy Trzaskowski” już w pierwszej turze.

Ewolucyjna lewica Hołowni

O czyje głosy będą teraz walczyć Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski?

W drugiej turze Duda, choć pierwszą rundę wyraźnie wygrał, znajduje się w gorszej sytuacji niż Trzaskowski. Cała polityka w Polsce sprowadzała i sprowadza się w obu turach do pytania, czy Andrzej Duda powinien odejść. Mamy do czynienia w zasadzie z meczem „Duda kontra reszta świata”, w którym niemal wszystkie elektoraty są mu przeciwne. Widać również, że wyborcy niegodzący się na duopol polityczny chętniej poprą kandydaturę Rafała Trzaskowskiego. Dlaczego? Bo głównym motywem kierującym tą rozgrywką jest zatrzymanie koncentracji władzy w rękach jednej, dotychczas rządzącej partii. Nie będzie więc zaskoczeniem, jeśli duża część wyborców Bosaka, Hołowni, Kosiniaka-Kamysza i Biedronia odruchowo poprze Trzaskowskiego.

Z kolei dla kandydata KO jedynym problemem i wyzwaniem jest pogodzenie bardzo różnych elektoratów. Temu mają służyć polityczne szpagaty, które już teraz wykonuje Trzaskowski. Próbuje połączyć np. wyborców Konfederacji i Lewicy. Tym pierwszym mówi o wspólnych poglądach na wolność gospodarczą i obiecuje niepodnoszenie podatków. Drugich zaś zapewnia, że bardzo ceni wrażliwość społeczną Biedronia i jest przeciwko wykluczaniu mniejszości. Uważam, że to może się źle dla niego skończyć – rozmyciem przekazu. Strategia „dla każdego coś miłego” prawdopodobnie wywoła poczucie, że ten kandydat nie ma żadnego własnego pomysłu, a zamiast tego stara się mówić różnymi językami. To może spowodować, że zacznie być postrzegany jako politykier i cynik.

Prezydencki Paryż wart jest konfederackiej mszy

Co poszło nie tak w kampanii Biedronia? Po jego wyniku wielu wieszczy koniec Lewicy w Polsce.

Wobec Lewicy są dziś formułowane sprzeczne oczekiwania. Z jednej strony pojawiają się głosy, że Biedroń i Lewica byli zbyt idealistyczni i powinni twardo deklarować przejęcie władzy. Grać ostro jak starzy wyjadacze. Z drugiej strony słychać było głosy, że jesteśmy za mało obywatelscy, nie tak jak Hołownia. Cześć zarzuca nam pójście za bardzo w lewo i porzucenie liberalnych wyborców, a inni z kolei rozliczają za brak lewicowej krytyki Unii Europejskiej.

Osobiście jestem bardzo zadowolony z tego, jak wyglądała kampania Roberta Biedronia. Wynik oczywiście mnie nie cieszy, ale sama jasność przekazu dotyczącego postulatów Lewicy zasługuje na docenienie. Lewica zgłosiła bardzo wyraziste postulaty światopoglądowe, które nigdy dotąd w Polsce nie wybrzmiały w żadnej kampanii prezydenckiej. Złożyliśmy projekt ustawy o równości małżeńskiej. Podczas kampanii miało też miejsce historyczne wydarzenie: występ Heleny Biedroń pod pałacem prezydenckim i włączenie do debaty publicznej rodziców osób nieheteroseksualnych. Były też mocne akcenty socjalne. Robert Biedroń jako jedyny mówił o konieczności budowy mieszkań na wynajem, a nie dopłacaniu do kredytów w bankach i deweloperów.

Ale to nie przekonało wyborców.

Uważam, że był to bardzo ważny socjaldemokratyczny przekaz i w tym sensie kampania Biedronia była udana. Fakt, że tylko 400 tys. osób opowiedziało się za tym programem, jest smutne, ale trzeba też wziąć pod uwagę realia kampanijne. Miała ona bowiem charakter głównie antypisowski. Nie można zatem wyciągać pochopnych wniosków, że program Lewicy nie jest przez ludzi kupowany i należy go diametralnie zmienić, by upodobnić się do Platformy. Moim zdaniem należy dążyć do realizacji lewicowej agendy, coraz skuteczniej przekonywać do niej ludzi i rzeczywiście budować w Polsce lewicę, a nie godzić się z sytuacją, w której istnieje w polityce jedynie kilka prawicowych partii i jedna nieprawicowa. Czy to powinno wyczerpywać spektrum wyboru? W moim przekonaniu – nie.

Co dalej? Jaka jest przyszłość Lewicy?

Jest taki dowcip, który mówi, że jeśli gdzieś zwalniają ludzi, to znaczy, że będą też przyjmować. Można tak samo popatrzeć na wybory. Były odpływy elektoratu, więc na pewno pojawią się też przypływy. To oczywiście nie jest tylko żart, bo widzieliśmy, że bardzo dużo – 50 proc. – wyborców zmieniło kandydata w trakcie trwania kampanii. To oznacza, że o poparcie trzeba walczyć cały czas, bo nic nie jest dane z góry i raz na zawsze. My na lewicy również rozumiemy, że każde wybory toczą się niejako od nowa. Od nowa trzeba walczyć o wyborców, ich głos i zaufanie. Nie chcę też, by to, co mówię, było odebrane jako obrażanie się na ludzi. Nie jest jednak tajemnicą, że specyfika wyborów prezydenckich nie działała na naszą korzyść. Być może tak po prostu w Polsce jest, że prawica ma twardy elektorat, a lewica – nie i dlatego jest jej trochę trudniej. Jest nam trudniej, więc bardziej się staramy!

Konieczny: Trzeba docenić imponujący wynik Szymona Hołowni

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij