Kinga Dunin

Ewolucyjna lewica Hołowni

Fot. Monika Bryk

Poza przyszłym rezultatem wyborczym najbardziej interesuje mnie, jak poradzi sobie w przyszłości lewica. Rozliczeniami jej za niski wynik oraz dawaniem dobrych rad zajęli się już inni. Ja zastanawiam się nad Szymonem Hołownią i ludźmi, których udało mu się zmobilizować. Może to on jest nadzieją lewicy?

Po pierwszej turze wyborczych zmagań wszyscy nerwowo przeliczamy głosy i procenty, zastawiając się nad tym, co wydarzy się w drugiej. Czy nie zawiedzie frekwencja i jaka część z tych, którzy nie zagłosowali na Dudę, przekaże swoje głosy Trzaskowskiemu? Przez najbliższe dwa tygodnie będziemy czytać dziesiątki analiz i scenariuszy, wróżyć z sondaży i denerwować się, bo rezultat jest bardzo niepewny.

Kto zadecyduje o przyszłości Polski? Między innymi młodzi narodowcy

Według pisowskiej propagandy czeka nas bitwa między obozem konserwatywnym, który ma większość, a skrajną lewicą. Do obozu konserwatywnego poza Dudą zapisano Konfederację, PSL i prawicowy plankton. Trzaskowski i jego elektorat to podobno skrajna lewica. Chciałabym, żeby tak było! Chociaż z pewnego punktu widzenia lewica rulez! 500+, trzynasta emerytura, wiek emerytalny i wiele innych obietnic socjalnych. Duda prawdopodobnie jeszcze podbije stawkę, dodając, że mówi w imieniu rządzącej większości, a Trzaskowski nie może zostać w tyle. Jednak bardziej skrajną lewicą może okazać się Duda.

W sprawach polityki zagranicznej na poziomie zrozumiałym dla przeciętnego wyborcy kandydaci też już się spozycjonowali. Unia Europejska vs. Stany Zjednoczone. Natomiast w kwestiach światopoglądowych ultrakonserwatyzm będzie walczył z konserwatyzmem (o tzw. kompromis aborcyjny i z trudem wmuszone PO związki partnerskie), chociaż Trzaskowski będzie starał się omijać ten front.

PiS i anty-PiS. Chęć zmiany i niechęć do zmian, skoro wszystko jakoś się jednak kręci. Emocje, podsycany gniew i rozdmuchiwany entuzjazm. Różne estetyki. Młode i stare. Sprawy godnościowe. Stosunek do tradycji. Kwestia stosunku do demokracji, ale czy to naprawdę dla wyborców jest takie istotne? Afery, które uda się przypomnieć – tu Trzaskowski ma więcej atutów w ręku, ale wydaje się, że jeszcze na dobre nimi nie zagrał. Duda będzie powtarzał mantrę o katastrofalnych rządach PO, ale już nie PSL. To chyba trochę nudne?

Taki to mniej więcej krajobraz przed bitwą, w której albo postawimy na Trzaskowskiego, albo pojedziemy na wakacje i zostaniemy z ręką w nocniku.

Poza przyszłym rezultatem wyborczym najbardziej interesuje mnie jednak to, jak poradzi sobie w przyszłości lewica. Rozliczeniami jej za niski wynik oraz dawaniem dobrych rad zajęli się już jednak inni. Ja zastanawiam się nad Szymonem Hołownią i ludźmi, których udało mu się zmobilizować. Może to on jest nadzieją lewicy? Niekoniecznie Lewicy, ale lewicowości, takiej jak intuicyjnie ją rozumiemy.

Czy to koniec lewicy w Polsce?

Wszyscy w tej kampanii pod pewnymi względami są/byli lewicowi (pomijając Konfederację) w kwestiach socjalnych. Hołownia jest jednak lewicowy w sposób nowocześniejszy – bardzo proekologiczny, życzliwy imigrantom, autentycznie zainteresowany prawami zwierząt, nie używa w nadmiarze języka nacjonalistycznego, proeuropejski, gotów zająć się wykluczonymi… Jest w tym bardziej wiarygodny niż PO. I dużo ostrzej wypowiada się w sprawie rozdziału Kościoła od państwa, chyba nawet Biedroń nie potrafił tak ostro o tym mówić. Za to różnili się w kwestii religii w szkole, bo tu radykalizm Hołowni już się kończył.

Jego kandydatura wzbudziła jednak po lewej stronie ogromną falę niechęci, właściwie zrozumiałej: człowiek bez doświadczenia politycznego, celebryta, zdeklarowany katolik, którego wcześniejsze poglądy były, delikatnie mówiąc, dogmatyczne. Dziś deklaruje dokładnie to samo co Trzaskowski – związki partnerskie, kompromis aborcyjny – na którego zagłosowało tak wiele feministek, mimo że sprawa liberalizacji prawa aborcyjnego podobno jest dla nich zasadnicza. Jasne, wierzymy, że tak naprawdę Trzaskowski to obyczajowy liberał, no ale jeśli ma wygrać… Nawet jeśli wyrzekł się już „wiary Spinozy” (to tylko taka jego fascynacja filozoficzna) i musiał zdeklarować się jako człowiek wierzący, to tak tutaj trzeba. Ateista nie ma szans.

Darth Trzaskowski: ekstremista, satanista, demon

Pewno tak jest, tylko Trzaskowski to polityk, który nawet jeśli prywatnie ma liberalne odruchy, to kwestie te nie są dla niego ważne, zawsze można je poświęcić. A u Hołowni widzimy, jak w jego światopoglądzie coś się rusza, i jeśli mówi, że w jakichś kwestiach zmienił zdanie, to jest dość wiarygodny. Można odnieść wrażenie, że dokonuje się w nim autentyczna przemiana. Bardziej niż inni może dać przykład i towarzyszyć podobnym sobie, inspirować. Takiej pracy nad świadomością społeczną nie zapewni nikt, w tym najsłuszniejsza lewica, która ma to dawno przerobione. Ani ktoś, dla kogo nie jest to temat istotny politycznie. Dlaczego Hołownia może być wiarygodny? Bo od lat celebruje swój światopogląd, każdy jego niuans. Próbuje zdefiniować dla siebie swój katolicyzm poza oklepanym językiem Kościoła, nawrócił się na weganizm…

Szymon Hołownia: List do ludzi lewicy

czytaj także

Przykłady owej przemiany z czasów kampanii?

Stosunek do związków partnerskich, których potrzebę jednak zrozumiał.

Już w trakcie kampanii zmienił zdanie na temat pigułki dzień po. Na początku był przeciw, ale – to jego stały tekst – mówił, że musi o tym porozmawiać. Porozmawiał i wymyślił kompromis: po 18. roku życia bez recepty.

Cześć, Szymon, podobno chciałbyś wiedzieć, jak to jest z tabletkami 72 po

Nie jest człowiekiem, który gdyby położono mu na biurku zdjęcia młodych osób nieheteroseksualnych, które popełniły samobójstwo z powodu homofobii, wzruszyłby ramionami jak Duda. Wrażliwość na ludzką krzywdę jest istotną częścią jego persony.

Czasem wręcz widać, jak stare walczy w nim z nowym, wygląda, jakby docierały do niego nowe informacje, i jakoś je w głowie przetwarza.

Zacytuję dłuższy fragment wywiadu z Oko.press, który mnie trochę rozbawił.

„Michał Danielewski, Agata Szczęśniak: Mówi pan, że jest przeciwko adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Zabierałby pan dzieci lesbijkom, które w tej chwili je wspólnie wychowują?

Szymon Hołownia: No w życiu. Nie ma takiej możliwości.

To nie jest logiczna konsekwencja?

Nie. Mamy do czynienia z pewnym stanem zastanym. Pewne rzeczy już się wydarzyły, więzi się stworzyły, są relacje. To jest bardzo poważny problem, o którym coraz częściej słyszę i nad którym coraz poważniej się zastanawiam: jak uregulować sytuację, z którą przychodziło też wielu ludzi i wiele par jednopłciowych: jest para, umiera rodzic biologiczny i zostaje rodzic społeczny, druga strona, która formalnie jest osobą obcą. Dziecko z tą osobą spędziło całe życie, jest dla niego kimś niezwykle bliskim, wytworzyły się więzi, więc jak można to dziecko zabierać, stawiać do jakiejś pieczy zastępczej, czekać na decyzję sądu rodzinnego? To jest krzywdzenie dziecka.

Nie wiem jeszcze, jak to zrobić, natomiast jestem przekonany, jako człowiek, który z dziećmi dużo pracował i był w bardzo różnych sytuacjach życiowych, i wie, jak czasami powikłane są ludzkie losy, że musi być w prawie państwowym mechanizm, który te dzieci będzie chronił, zaoszczędzi im każdej minuty niepewności, cierpienia. Pozostaje kwestia przełożenia tego na system prawny. Nie wiem na obecnym etapie, jak to zrobić, ale wiem, że trzeba to uregulować dla dobra tych dzieci. Ich interes musi być nad kwestiami ideologicznymi”.

Po co lesbijkom małżeństwo? Żeby mogły się rozwieść

Hołownia już wie, że to nie jest żadna abstrakcja, tylko realne sytuacje. I czuje, że coś z tym trzeba zrobić. Oczywistym wyjściem jest tu adopcja, nie trzeba niczego wynajdować, kombinować, no ale kiedy z jednej strony jest rzeczywistość, a z drugiej dogmaty, to logika wysiada. Nie wykluczam jednak, że z czasem mógłby wpaść na pomysł, że co prawda małżeństwa nie, ale w wypadku par jednopłciowych wychowujących biologiczne dziecko jednego z partnerów można w drodze wyjątku dopuścić adopcję, tylko trzeba ją jakoś inaczej nazwać. Przysposobienie partnerskie?

Mamy już dużo bardziej liberalnie myślące młode pokolenie, ale czy Hołownia, który znalazł wyborców również w małych miejscowościach, nie byłby dobry do przyspieszenia obyczajowej zmiany w sposób, powiedzmy, ewolucyjny wśród bardziej konserwatywnych odłamów polskiego społeczeństwa?

Był moment, kiedy z Kosiniakiem-Kamyszem ścigali się o drugie miejsce. Po pojawieniu się Trzaskowskiego wyborcy Kosiniaka, których podebrał Platformie, natychmiast od niego odpłynęli. Hołownia – sporo jego elektoratu pochodziła z PO – utrzymał swój. Czyli nie był tylko wyborem zastępczym.

Czy coś z tego będzie? Zapowiedziany ruch społeczny? Czy może wycofać się ze swojej antypartyjności, bo jednak w demokracji parlamentarnej nie ma zbawienia poza partiami?

7 lekcji z pierwszej tury wyścigu o prezydenturę

Wybory parlamentarne pewno dopiero za trzy lata, chociaż kto wie. Wydaje się, że bez takiego oczywistego celu trudno będzie taki ruch utrzymać. Ale może jest inaczej i znajdą się wokół Hołowni ludzie na tyle sprawni organizacyjne, że podtrzymywani jego charyzmą (dla mnie nieoczywistą, ale chyba naprawdę istnieje) zbudują do tego czasu całkiem mocną organizację. Jeśli udałoby się im zaistnieć w wyborach, to dla szeroko rozumianej lewicowej wrażliwości nie byłoby to wcale takie złe. I dla układu sił w przyszłym Sejmie, jeśli nie chcemy, żeby rządził PiS w koalicji z Konfederacją.

W każdym razie lewica nie powinna Hołowni źle życzyć ani hejtować go ponad miarę. Przyznaję, że początkowo sama zareagowałam na jego kandydaturę silną, odruchową niechęcią, ale teraz myślę, że lewicowy hejt na Hołownię był może zrozumiały, choć niepotrzebny. Tym bardziej niepotrzebny, gdyby Hołownia stał się realnym graczem. Warto za to poważne przemyśleć, co takiego w jego propozycji zapewniło mu całkiem spore poparcie i dzięki czemu przejął część lewicowego i potencjalnie lewicowego elektoratu. Bo jeśli nawet obiecany przez niego ruch społeczny okaże się efemerydą, to pozostaje jego elektorat. Czy było to tylko telewizyjne celebryctwo, czy może Hołownia wie coś o polskim społeczeństwie, z czego lewica mogłaby skorzystać?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij