Kraj

Na wojnach są korespondenci. Czemu na obszarze stanu wyjątkowego ma ich nie być?

Lewica i RPO upominają się o dopuszczenie mediów do relacjonowania sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Lewica pisze do Andrzeja Dudy, RPO do Mateusza Morawieckiego.

W poniedziałek Sejm nie uchylił decyzji prezydenta o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w miejscowościach przy granicy z Białorusią. Stan wyjątkowy zawiesza prawo dostępu do informacji publicznej i do obecności mediów na obszarze nim objętym. „W parlamencie przegraliśmy bitwę, ale nie przegraliśmy wojny o wolność i prawa obywatelskie” – mówił po głosowaniu Krzysztof Gawkowski, przewodniczący klubu Lewicy.

Lewica złożyła pismo do prezydenta Andrzeja Dudy z projektem rozporządzenia, które pozwalałoby dziennikarzom przebywać na obszarze objętym stanem wyjątkowym i relacjonować to, co się tam dzieje, a także otrzymywać dostęp do informacji publicznej.

Opozycja w imadle stanu wyjątkowego

„Podczas wojny w byłej Jugosławii, w konfliktach na Bliskim Wschodzie, w Iraku i Afganistanie – wszędzie tam byli dziennikarze oraz media. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby na polskiej granicy znajdowały się media, które będą relacjonowały, co się tam dzieje. Nie chcemy, aby prawda o tym, co się dzieje na granicy, była ukrywana” – mówił podczas konferencji prasowej Gawkowski.

Szef klubu Lewicy dodał jeszcze: „Minister Kamiński mówił dzisiaj, że chodzi wyłącznie o to, aby zabezpieczyć granicę przed wpływem projektowanego w Mińsku lub w Moskwie incydentu, który ma wpłynąć na polskie bezpieczeństwo. Jeżeli tak jest, chociaż nic tego nie potwierdza, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby prezydent zmienił swoje rozporządzenie, aby dziennikarze mogli relacjonować to, co się dzieje na 100 metrach kwadratowych, aby te 32 osoby nie zniknęły, żebyśmy wiedzieli, co się z nimi stało. Czy mają jedzenie i picie? Czy posiadają środki higieny osobistej? Czy ci ludzie nie są przepychani na stronę białoruską? Wolne media powinny być obecne w Usnarzu i relacjonować, aby wzrosło bezpieczeństwo osób, które zostały tam pozostawione bez żadnej pomocy”.

O prawo mediów do relacjonowania wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej upomina się także rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek. I podobnie jak Lewica ma wątpliwości dotyczące ograniczenia prawa dostępu do informacji publicznej.

RPO poinformował, że oczekuje wyjaśnienia, czy rozważane jest wydawanie przedstawicielom mediów przepustek. Wiącek sugerował „mechanizm przepustkowy”, który umożliwiałby „np. na podstawie decyzji właściwego komendanta placówki straży granicznej – udzielenie choćby ograniczonej i kontrolowanej przez odpowiednie służby państwowe możliwości wstępu na obszar objęty stanem wyjątkowym”.

Ponadto RPO pisze: „Rzecznik dostrzega racje przemawiające za ograniczeniem w stanie wyjątkowym dostępu do informacji publicznej z uwagi na konieczność ochrony bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego. Powstaje jednak pytanie, dlaczego nie rozważono środków łagodniejszych niż generalny i abstrakcyjny, bezwzględny zakaz udostępniania informacji”.

Więcek zwraca uwagę na kwestie bezpieczeństwa. „Całkowite wyłączenie dostępu do informacji publicznej dla profesjonalnych dziennikarzy zwiększa ryzyko niekontrolowanego rozprzestrzeniania się nieprawdziwych i niezweryfikowanych informacji lub spekulacji, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Paradoksalnie może to w efekcie prowadzić do dodatkowego zagrożenia bezpieczeństwa i porządku publicznego, a także do osłabienia zaufania obywateli do organów państwa, które zdecydowały o wprowadzeniu stanu wyjątkowego”.

Rzecznik swoje stanowisko przedstawił premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, prosząc o wyjaśnienia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij