Kraj

Uciec od przemocy: jakich zmian potrzebują domy dziecka i DPS-y?

W Jordanowie w 2020 roku urzędnicy wojewody małopolskiego przeprowadzili kontrolę (dotyczącą nieprawidłowości w dokumentacji dotyczącej stosowania przymusu bezpośredniego), wydali zalecenia pokontrolne i uznali sprawę za załatwioną. Bicie, wiązanie rajstopami i trzymanie dzieci w klatkach umknęło ich uwadze.

Co zrobić, żeby skutecznie wyeliminować przemoc wobec podopiecznych w domach dziecka i domach pomocy społecznej? Czy państwo robi to, co powinno, dla dzieci i osób z niepełnosprawnościami, które muszą z jego opieki skorzystać – i czego nie robi?

Wspólnie z Robertem Biedroniem szukaliśmy odpowiedzi na te pytania, od kiedy w czerwcu, dzięki śledztwu dziennikarskiemu Szymona Jadczaka i Dariusza Farona z Wirtualnej Polski, w osłupieniu czytaliśmy o biciu, wiązaniu, trzymaniu w klatkach i zmuszaniu do jedzenia pomyj, czyli metodach pracy, stosowanych wobec dzieci przez siostry prezentki w Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie.

Kontrole od wielkiego dzwonu

Ta historia łączy w sobie dwa mroczne motywy. Jednym z nich jest fakt, że los dzieci i dorosłych w sytuacji wymagającej państwowego wsparcia to temat niepopularny i – poza momentami uniesienia społecznych emocji po kolejnym upublicznionym skandalu – zbyt chętnie odkładany na bok. Drugim – fakt, że polityka społeczna to obszar, w którym państwo przekazało część swoich zobowiązań do realizacji Kościołowi katolickiemu, co w kontekście niezdrowej relacji między państwem a Kościołem w Polsce może negatywnie wpływać na standardy opieki nad dziećmi. Dobitnie pokazały to historie z Jordanowa i Zabrza (sprawa niesławnej siostry Bernadetty i boromeuszek). W obydwu sprawach przemoc trwała długo i nie była wykrywana, choć ośrodki teoretycznie podlegały regularnym kontrolom.

Państwo grozy

Postanowiliśmy dowiedzieć się od tych, którzy w imieniu państwa mają obowiązek troszczyć się o podopiecznych domów dziecka i domów pomocy społecznej, czyli wojewodów, o szczegóły związane z prowadzeniem tych instytucji. Zapytaliśmy zatem o liczbę instytucji prowadzonych przez Kościół katolicki (zakony, księży, związane z Kościołem katolickim organizacje pozarządowe), liczbę podopiecznych w tych instytucjach, odstępy czasu między kontrolami i ich formę, skargi z ostatnich 10 lat dotyczące instytucji prowadzonych przez Kościół i o to, czy sprawa z Jordanowa skłania ich do zarządzenia dodatkowych kontroli w instytucjach, których podopieczni nie mają możliwości sami zgłosić łamania swoich praw.

Dostaliśmy dwanaście odpowiedzi, które potwierdzają, że dziennikarstwo śledcze to zawód dużej użyteczności publicznej: po ukazaniu się tekstu o znęcaniu się nad dziećmi w Jordanowie, na zlecenie Ministerstwa Rodziny i Pomocy Społecznej wszyscy prowadzą teraz w podległych sobie ośrodkach niezapowiedziane kontrole doraźne.

To dobra wiadomość, bo wygląda na to, że odstępy czasu między kontrolami mogą sprawiać, że ewentualne cierpienie krzywdzonych może trwać naprawdę długo. Jak zgodnie poinformowali nas wojewodowie, według rozporządzeń Ministra Rodziny i Polityki Społecznej oraz Ministra Pracy (w zależności od typu instytucji) kontrole kompleksowe mają odbywać się co trzy lub cztery lata! (Oprócz nich w rozporządzeniach zapisano też kontrole problemowe i doraźne, o których decyduje wojewoda).

Jak przyznają niektórzy wojewodowie, w niektórych województwach pandemia oraz inne czynniki sprawiły, że nawet czteroletnia norma jest trudna do spełnienia. A kiedy już dojdzie do kontroli, to sam sposób jej prowadzenia może sprawić, że kontrolerzy zignorują słonia w pokoju. Tak było w Jordanowie, gdzie w 2020 roku urzędnicy wojewody małopolskiego przeprowadzili kontrolę (dotyczącą nieprawidłowości w dokumentacji dotyczącej stosowania przymusu bezpośredniego), wydali zalecenia pokontrolne i uznali sprawę za załatwioną. Bicie, wiązanie rajstopami i trzymanie dzieci w klatkach umknęło ich uwadze.

Ten ostatni fakt niepokoi w kontekście odpowiedzi wojewodów na nasze pytania o skargi z ostatnich dziesięciu lat, dotyczące instytucji prowadzonych przez Kościół. W 11 województwach, które odpowiedziały na to pytanie, odnotowano ich 48. W jednym wypadku zwrócono się do Sądu Okręgowego o kolejną kontrolę, w jednym zawiadomiono policję, a w trzech – prokuraturę. W dwudziestu pięciu wypadkach wydano zalecenia pokontrolne i aż w dwudziestu trzech skargi uznano za niezasadne.

Torturowanie dzieci, pedofilia, wspieranie Putina. Co jeszcze ma zrobić Kościół, żebyście odeszli?

Z danych GUS wynika, że pod koniec 2021 roku w Polsce działały 1273 instytucje zajmujące się instytucjonalną pieczą zastępczą wobec kilkunastu tysięcy dzieci, i około tysiąca domów pomocy społecznej, zajmujących się kilkudziesięcioma tysiącami dorosłych podopiecznych. Pytanie o skuteczność państwowych kontroli oraz rozwiązań prawnych w polityce społecznej dotyczy więc dobrostanu ogromnej grupy bezbronnych dzieci i dorosłych.

Deinstytucjonalizacja potrzebna od zaraz

O ile z samych liczb podanych przez wojewodów trudno wyciągnąć konkretne wnioski, głosy ekspertów, którym sprawa Jordanowa znów dała odrobinę uwagi w mediach, nie pozostawiają wątpliwości, że szokujące wieści z kolejnego ukrytego piekła dzieci lub dorosłych, powierzonych podobnym instytucjom, to tylko kwestia czasu. Przywołam kilka z nich.

Przemysław Kazimirski, szef Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, czyli zespołu ekspertów w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, który od lat dokumentuje przemoc w DPS-ach, w wywiadzie dla Oko.Press po wydarzeniach w Jordanowie mówił wprost o tym, że „przemoc w więzieniach, szpitalach psychiatrycznych czy domach opieki nie jest winą konkretnych ludzi. Jest cechą miejsc pozbawionych normalnej kontroli społecznej. “Out of sight – out of mind”, jak mawiają pracownicy tych instytucji w różnych krajach”. Opowiadał o stosowanej przez jego zespół metodzie niezapowiedzianych wnikliwych wizytacji, podczas których dzięki specjalistom wysłuchuje się nie tylko pracowników, ale też samych podopiecznych.

Kazimirski wskazuje też nieodzowne systemowe kroki, bez których nie uda się zmienić sytuacji. To m.in. praca terapeutyczna z opiekunami czy wypełnienie luk prawnych dotyczących tego, w jaki sposób można czasowo unieruchamiać podopiecznego. Niezwykle ważna jest również ogólnospołeczna edukacja dotycząca niedopuszczalności bicia jako sposobu dyscyplinowania innych osób (świadomość zapisów kodeksu karnego i kodeksu rodzinnego w tej kwestii jest wciąż w Polsce niska). I wreszcie sprawa kluczowa, czyli deinstytucjonalizacja pieczy zastępczej.

A ty widzisz w dziecku człowieka?

Deinstytucjonalizacja to słowo klucz, które pojawia się też w wypowiedziach Anny Krawczak, badaczki i członkini Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW, która w obszernych komentarzach, m.in. w TOK.FM, ale także w mediach społecznościowych, na konkretnych liczbach pokazywała, co i jak bardzo nie działa:

„NIK opublikowała wyniki kontroli 21 domów dziecka […] Garść danych:

– w 17 domach dziecka (81%) nie diagnozowano prawidłowo dzieci pod kątem potrzeb psychologicznych, sporządzano wadliwe diagnozy psychofizyczne i plany pomocy dzieciom,

– w 15 placówkach (71%) przekroczono ustawowy limit czternaściorga dzieci, dochodząc do 31 dzieci na placówkę,

– w większości kontrolowanych placówek nie przestrzegano ustawowego limitu wieku dzieci, umieszczając w nich „nawet miesięczne niemowlęta”,

– uwaga, perełka: w 10 placówkach nie sprawdzono pracowników pod kątem figurowania w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym, a więc prawie połowa domów dziecka nie zadała sobie trudu sprawdzenia czegoś tak nieistotnego jak to, czy personel był skazany za przestępstwo seksualne wobec dziecka czy nie;

– W 3 domach dziecka (14%) dochodziło do niedopuszczalnych i nagannych zachowań pracowników (niewłaściwe, przemocowe działania, psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dziećmi).

Teraz chciałabym przypomnieć swoje ulubione zestawienie: średni miesięczny koszt utrzymania dziecka w domu dziecka wyniósł w 2020 roku 5457 zł, zaś w niezawodowej rodzinie zastępczej – 1180 zł (prawie pięciokrotnie mniej). Kontekstowo dodam, że 79% dorosłych dzieci, które opuszczają rodziny zastępcze, zakłada własne gospodarstwa domowe, a tylko 4% dorosłych dzieci wychodzących z rodzin zastępczych wraca do rodzin biologicznych. Dla wychowanków placówek kończących 18 lat ten ostatni wskaźnik wynosi 31% (źródło: Informacja Rady Ministrów o realizacji w roku 2020 ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej).

Może prostszym językiem: co trzecia młoda osoba opuszczająca dom dziecka wraca do dysfunkcyjnego środowiska pochodzenia, zaś w przypadku młodych osób opuszczających rodziny zastępcze – co dwudziesta piąta osoba”.

To piorunujące zestawienie faktów to komentarz Krawczak do nowelizacji ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej, która podnosi wynagrodzenie minimalne dla zawodowych rodzin zastępczych z 2200 zł do 3100 zł (na umowę zlecenie!). Te liczby dosadnie tłumaczą, dlaczego takie rodziny stanowią tylko 5,9 proc. rodzin zastępczych (większość to dalsi krewni dzieci), a w Polsce wciąż powstaje więcej domów dziecka, w których upatruje się lepszego rozwiązania sytuacji niż w takich rodzinach.

Drogi odejścia

Kolejny ważny głos po sprawie Jordanowa należy do prawnika, Krzysztofa Kurowskiego, który na łamach „Więzi” także wskazuje konkretną drogę odejścia od generującej przemoc instytucjonalizacji opieki nad osobami z niepełnosprawnościami. Ta droga to asystencja osobista i mieszkalnictwo wspomagane.

„Ten rodzaj mieszkalnictwa polega na utworzeniu w zwykłych budynkach mieszkalnych jednego lub kilku odrębnych mieszkań. Po pierwsze, chodzi o zapewnienie dostosowanego do potrzeb osoby z niepełnosprawnością mieszkania i odpowiedniego wsparcia jego lokatora. Po drugie – o ulokowanie zarówno mieszkania, jak i jego lokatora w zwykłej tkance mieszkaniowej, wśród innych ludzi. Tu może niektórych zaskoczę, ale – jak pokazują fakty – jest możliwe mieszkalnictwo wspomagane także dla osób wymagających całodobowego, bardzo intensywnego wsparcia. Umożliwia ono niezależne życie i może tworzyć skuteczny system jakościowo inny niż DPS-y. W realizacji tego projektu konieczna jest oczywiście asystencja osobista, czyli forma indywidualnego wsparcia osoby z niepełnosprawnością w wykonywaniu czynności, których nie może ona wykonywać na równi z osobami bez niepełnosprawności. Zaznaczmy, że o sposobie i zakresie wsparcia asystenta osobistego decyduje osoba korzystająca z jego pomocy. Asystent osobisty zobowiązany jest więc do takiego postępowania, aby działania człowieka, na rzecz którego świadczy swoje usługi, nie były krępowane przez jego indywidualne poglądy czy preferencje” – opisuje Kurowski, i wskazuje lokalne realizacje tego pomysłu w Polsce, które udowadniają, że da się tę zmianę wprowadzić.

Przywołane powyżej eksperckie głosy pokazują, że podobnie jak w wielu innych dziedzinach sytuacja jest rozpoznana. Dzięki pracy wielu ludzi w trzecim sektorze czy w środowisku uniwersyteckim– i w instytucjach samego państwa – wiemy, co nie działa i co należy zrobić. Wiemy też, że część zmian nie wymaga ogromnego zwiększenia nakładów, tylko zmiany struktury finansowania obszaru polityki społecznej. Ta wiedza dociera przecież także do Ministerstwa Polityki Społecznej i Rodziny, a jednak można odnieść niezmienne od lat wrażenie, że w dużej mierze odbija się od zamkniętych drzwi i umysłów legislatorów.

Jak srogo należy karać „zdemoralizowane” dzieci?

Na stronie prezydenta Dudy można do tej pory znaleźć relację z jego wizyty w 2015 roku w DPS „Chemik”, odbywanej z okazji Dnia Pracownika Socjalnego. W swojej płomiennej przemowie Andrzej Duda przekonywał, że poziom, na jakim państwo dba o sprawy opieki socjalnej, o godność życia potrzebujących opieki, „jest świadectwem o tym państwie – czy jest to państwo silne, czy jest to państwo, w którym zasada solidaryzmu społecznego jest realizowana”. Po siedmiu latach nie mamy wątpliwości, jakie są odpowiedzi na te pytania. Pracownicy opieki społecznej dalej mogą liczyć głównie na „najserdeczniejsze życzenia”, a jej podopieczni – na nieustępliwość sfrustrowanych ekspertów i dociekliwość dziennikarzy śledczych tam, gdzie zły system i toksyczne sploty państwa i kościoła powodują systemową krzywdę.

Zjednoczona Prawica naprawdę intensywnie pracuje nad tym, żeby każda mieszkanka Polski umiała perfekcyjnie rozpoznać różnicę między solidaryzmem społecznym a populizmem. Dlatego myślę, że nadchodzące wybory zakończą mroczny pisowski karnawał w Polsce, a karnawałowi nominaci ustąpią w końcu w ministerstwach miejsca ekspertkom. Oby jak najszybciej, bo w instytucjach opieki, ale także szkołach, szpitalach i nieogrzewanych domach te miesiące mogą się bardzo dłużyć. Jako polityczki i politycy, ekspertki i eksperci, jako wyczerpane społeczeństwo obywatelskie naprawdę mamy co naprawiać po hucznej zabawie prawicy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Diduszko-Zyglewska
Agata Diduszko-Zyglewska
Polityczka Lewicy, radna Warszawy
Dziennikarka, działaczka społeczna, polityczka Lewicy, w 2018 roku wybrana na radną Warszawy. Współautorka mapy kościelnej pedofilii i raportu o tuszowaniu pedofilii przez polskich biskupów; autorka książki „Krucjata polska” i współautorka książki „Szwecja czyta. Polska czyta”. Członkini zespołu Krytyki Politycznej i Rady Kongresu Kobiet. Autorka feministycznego programu satyrycznego „Przy Kawie o Sprawie” i jego prowadząca, nominowana do Okularów Równości 2019. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą" i portalem Vogue.pl.
Zamknij