Kraj

Młodzi faceci nie mogą znaleźć wzorca męskości, więc szukają opiekuna. Przytula ich Konfederacja

No dobrze, a czy istnieje w Polsce inne ugrupowanie polityczne, które chciałoby zawalczyć o młodych mężczyzn?

„Okazuje się, że najgłupsza grupa to mężczyźni w wieku 18–39”. To jedna z reakcji na 37-procentowe poparcie w tej grupie dla Konfederacji. Sondaż Tok FM i OKO.press obnażył smutną prawdę o kolejnym zaniedbaniu naszego społeczeństwa. Młodzi mężczyźni są zagubieni i osamotnieni. Postępująca sekularyzacja, walka o prawa kobiet i mniejszości oraz lawina zmian proklimatycznych (zalecenia, żeby jeść mniej mięsa i jeździć zbiorkomem) nie pomagają w poszukiwaniu miejsca na świecie – nowej, własnej tożsamości, która byłaby wzorcem męskości nietradycyjnej i niepatriarchalnej. Pozostawieni jak dzieci we mgle mężczyźni czują lęk. Tylko Konfederacja to dostrzegła. I się nimi zaopiekowała.

Wkurzeni? Ja też

Od publikacji sondażu opowiedziano o całym spektrum objawów konfederacjozy. Fascynacja antysystemowością, obietnicami uproszczenia i obniżenia podatków, uniezależnieniem Polski od wszystkich, a także walka ze zmianami, tradycjonalizm, egoizm, agresja. To wszystko objawy. Przyczyna leży głębiej. W kryzysie tożsamości młodych mężczyzn.

W debatach padało hasło uwielbianie przez portale: „kryzys męskości”. To uproszczenie, którym coraz częściej opisuje się najważniejszy problem młodego pokolenia mężczyzn, czyli poszukiwanie tożsamości, która nie będzie opierała się na agresji, przemocy, walce o dominację i skrywaniu emocji. Nie jest to jedyny znany w kulturze model męskości, więc precyzyjniej będzie mówić o kryzysie męskości tradycyjnej, patriarchalnej, hegemonicznej.

Szybcy, wściekli i samotni. Czy mężczyźni są w Polsce emocjonalnie dyskryminowani?

Mężczyźni, którzy nie marzą o życiu w patriarchacie, też zderzają się z kryzysem męskiej tożsamości. A każdy kryzys to fundamentalna trudność w dokonywaniu wyborów i odpowiednim zachowaniu.

To świat jest zły, a nie ty, kolego!

Kryzys przeżywamy na co dzień, co roku. Wchodząc w dorosłość – a raczej opuszczając bezpieczne dzieciństwo – zderzamy się ze ścianą. Jednak dziewczyny i kobiety są emocjonalnie zaopiekowane. W mediach codziennie czytamy teksty o prawach kobiet, walce o własne ciała, o odważnych kobietach, które domagają się prawa do aborcji, o nierównościach płciowych i licznych pomysłach na ich wyrównanie.

Tymczasem my – chłopaki – wychodzimy z wami na ulicę w obronie waszych praw do podmiotowości, a gdy wracamy do domu, jesteśmy osamotnieni. Nie wiemy, jak się zachować, co myśleć, jakie podejmować decyzje.

W internecie odpowiedź znajdziemy szybko. Trafimy na fora pełne podobnych nam lub na młodego i energicznego polityka, który nas przekona, że nie musimy się zmieniać. To świat jest zły, a nie ty, kolego! Mogę, ba!, mam się zachowywać tak, jak przez setki lat mnie uczono. Janusz Korwin-Mikke (obecnie schowany) powiedział lata temu: „Żyjemy w świecie, w którym agresja jest czymś złym. Ja żyję w świecie, w którym mężczyzna musi być agresywny”. I jest to język, który gdzieś w głębi siedzi, który – my, mężczyźni – znamy, a nawet – niekoniecznie akceptując – rozumiemy.

Piątka z Konfederacją

Ugrupowanie Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena ma dla młodych panów ofertę, którą w prosty sposób obrazuje „piątka Konfederacji”. Zgodnie z nią Polska ma być bez: Żydów, „gejów”, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. Tak im wyszło w badaniach.

Ta wyliczanka potwierdza nastrój panujący wśród wyborców Konfy. Streszczając, przedstawia się on tak oto: UE i Żydów nie lubimy, bo są naszym wrogiem i zagrożeniem własności i wolności (a więc praw świętych); gejów, bo podważają tradycyjny model heteroseksualnej męskości; aborcji, bo może i jesteśmy za, ale jednak chcemy mieć wpływ (na decyzje kobiet); podatków, bo nie chcemy dzielić się pieniędzmi, a wolność rozumiemy egoistycznie jako prawo do tego, żeby było, jak ja chcę.

Mężczyźni cierpią w świecie zorganizowanym przez mężczyzn. A z kobiet robią kozły ofiarne

W takim pomyśle na świat nie ma miejsca na kwestionowanie najgorszych patriarchalnych cech. Bo dla Konfederacji patriarchat to po prostu tradycja, której trzeba bronić. Ten resentyment dotyczy również kobiet, których aż 11 proc. w grupie wiekowej 18–39 popiera Konfederację. Mało? To 9 punktów procentowych mniej niż popierających Lewicę. Kobiety też mogą popierać patriarchat.

Kto da więcej

No dobrze, a czy istnieje w Polsce inne ugrupowanie polityczne, które chciałoby zawalczyć o młodych mężczyzn. Czy jest oferta dla tych, którzy nie chcą patriarchatu, ale nie potrafią się odnaleźć we współczesnym świecie, którzy potrzebują pomocy, którzy są samotni i w tej samotności staczają się w stronę toksycznej męskości proponowanej przez Sławomira Mentzena?

Gdzie są politycy, którzy chcieliby zostać wzorami nowoczesnej i pozytywnej męskości? Nietoksycznej, wrażliwej, wykazującej troskę o siebie, partnerkę lub partnera, dzieci, odrzucającej przemoc i walkę o dominację.

Czy partie idące z hasłami skierowanymi do „młodych” dostrzegą, że ich połowę stanowią mężczyźni, którzy w dużej mierze mogą wspierać walkę o prawa kobiet i jednocześnie mieć swoje własne, inne problemy? Trzeba ich zapytać, co jest dla nich ważne oraz czego się boją, i pokazać, że partiom na nich zależy.

Może gniew młodych mężczyzn należy wykorzystać na barykadach walki o równość, nietoksyczne modele męskości, w których mężczyznom (i wszystkim) będzie się żyło lepiej.

Bez takiej refleksji ruchy poświęcone młodym będą Campusem Polska (bez) Przyszłości, (ślepym) Okiem młodych i Lewicą bez lwa.

No ale czego oczekiwać po partiach, którymi rządzą faceci po sześćdziesiątce…

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij