Świat

Czarni, Latynosi, Chińczycy i kobiety. Dlaczego oni wszyscy głosowali na Trumpa?

Fot. Gage Skidmore/Flickr.com

Trump zyskał silne poparcie grup, które przez całą kadencję oczerniał, obrażał i krzywdził. Zagłosowało na niego więcej czarnych, Latynosów, Azjatów i muzułmanów niż cztery lata temu, a także 55 proc. kobiet. Aby zrozumieć, dlaczego tak się stało, zapytajmy najpierw: co ci wyborcy mają ze sobą wspólnego?

Za niecały miesiąc Donald Trump spakuje się i opuści Biały Dom. Zdążył już jednak wywołać u ogromnej grupy Amerykanów autorytarne przebudzenie – a ono będzie trwać długo po tym, jak odejdzie 20 stycznia. Jako prezydent Trump nie tylko używał rasistowskiej, seksistowskiej, homofobicznej, ksenofobicznej i islamofobicznej retoryki, ale wręcz wmontował ją w prowadzoną przez siebie politykę. Mimo to w listopadzie tego roku zagłosowały na niego ponad 74 miliony Amerykanów.

Szczególnie zaskakujące może być to, że według sondaży Trump zyskał w tych wyborach poparcie u grup, które nieustannie oczerniał, obrażał i krzywdził. Zdobył w tym roku więcej głosów osób czarnych, Latynosów i muzułmanów niż przed czterema laty. Zagłosował na niego większy niż w 2016 roku odsetek Amerykanów pochodzenia azjatyckiego. Trumpowi udało się również przekonać do siebie około 55 proc. białych kobiet. W dwóch kolejnych wyborach prezydenckich większość białych kobiet wolała nieskrywanego mizogina od konkurenta, razem z którym kandydowała kobieta ubiegająca się o urząd wiceprezydentki.

Bernie Sanders: Odzyskać klasę robotniczą

Fareed Zakaria dowodził w „Washington Post” tuż po tegorocznych wyborach, że mniejszości etniczne i religijne nie mają punktów stycznych. Chciał przez to powiedzieć, że członkowie każdej tych mniejszości popierają Trumpa z odmiennych powodów. Zakaria podszedł jednak do tej kwestii z niewłaściwej strony. Trump stworzył swoją własną tęczową koalicję, a jego zwolennicy są dużo bardziej lojalni wobec niego niż wyborcy prezydenta elekta Joe Bidena. Należy więc zadać pytanie, co połączyło mniejszości głosujące na Trumpa, zarówno między sobą, jak i z jego białymi zwolennikami.

Oczywiście, Biden też ma swoją tęczową koalicję. Zapracował na nią wysiłkiem, szczerością i sumiennością. Startował w duecie z niebiałą kobietą i obiecał zachować program DACA [Deferred Action for Childhood Arrivals – program odraczający deportację imigrantów, którzy przybyli do USA jako dzieci, by umożliwić im zdobycie pozwolenia na pracę i legalne pozostanie w kraju – przyp. tłum.]. Tymczasem to Trump został obdarzony wsparciem przez ludzi, których wściekle atakował i krzywdził. Przybyszów z Ameryki Łacińskiej nazywał „dilerami, przestępcami, gwałcicielami”. Zdecydował o rozdzielaniu rodzin migrantów na granicy z Meksykiem. A mimo to w trakcie tegorocznych wyborów pozyskał hiszpańskojęzycznych zwolenników w decydujących okręgach.

Jego wojna handlowa z Chinami wyniszcza amerykańską wieś. Nie przeszkodziło mu to jednak wygrać w Iowa i innych stanach rolniczych, i to ze zdrową przewagą. Za Trumpem stoją murem również niektórzy chińscy imigranci pierwszego pokolenia (z doktoratami i dyplomami z Ligi Bluszczowej) – mimo że złośliwie nazywa on COVID-19 „chińskim wirusem”.

Rasizm, postprawda i teorie spiskowe – tego chce prawie połowa Amerykanów

Spoiwem tego ogromnego trumpistowskiego zbioru wyborców, w którym mieszczą się biali mieszkańcy wsi, Latynosi z Teksasu, amerykańscy przedsiębiorcy chińskiego pochodzenia, białe mieszkanki przedmieść i niewielka, ale rosnąca grupa czarnych mężczyzn, jest głęboko zakorzeniona wiara w autorytet – bardziej pierwotna od etnicznej plemienności, wyznania religijnego czy tożsamości seksualnej. Ci wyborcy czczą władzę i ludzi możnych. Wybrany przez nich przywódca może wykorzystywać swoją władzę, jak chce, a oni się z tym utożsamią.

Taka perspektywa tłumaczy bardzo wiele postaw wyborców Trumpa. Jego rasistowskie, seksistowskie, homofobiczne, ksenofobiczne i islamofobiczne wypowiedzi stanowią potwierdzenie władzy. Rasizm to pokaz siły białych nad innymi grupami etnicznymi; seksizm to też pokaz siły – mężczyzn nad kobietami. Nie inaczej jest z nietolerancją religijną i ksenofobią. Hasło „Make America Great Again” obiecuje przywrócenie utraconych przywilejów i statusu tym, których razi zmieniający się świat.

Nacjonalizm, demagogia, rasizm, ksenofobia, autorytaryzm. Co nazywamy populizmem?

W ekonomii pojęcie „okrężnego obiegu pieniądza” opisuje fakt, że w ramach gospodarki to, co dla jednej osoby jest kosztem, dla drugiej stanie się dochodem. Kupno bochenka chleba to koszt dla mnie, a dla piekarza – dochód. Przełóżmy tę koncepcję na politykę. Biała kobieta pada ofiarą mizoginii. Ale w trumpistowskiej wizji świata ona też może należeć do klasy zwycięzców i pokazywać swoją dominację: poprzez rasizm czy ksenofobię. W hierarchicznej wizji świata białe kobiety może i sprowadza się do roli „podręcznych”, ale przynajmniej mogą one sprawować władzę nad innymi, np. czarnymi i imigrantami. W tym scenariuszu raz ktoś rządzi nią, raz ona rządzi kimś.

Na tego rodzaju okrężny obieg władzy zwrócono moją uwagę w 2016 roku. Po moim wystąpieniu na temat tego, dlaczego tak wielu Amerykanów chińskiego pochodzenia popiera Trumpa, młoda absolwentka MIT opowiedziała o swojej rozmowie z kolegą ze studiów. Kolega stwierdził, że nie ma żalu do Trumpa za jego przekonanie o wyższości ludzi białych, jeśli on sam, jako młody imigrant z Chin, będzie mógł dyskryminować osoby czarne oraz Latynosów i Latynoski.

W jaki sposób mechanizm ten może wyjaśnić wsparcie dla Trumpa wśród wyborców czarnych i hiszpańskojęzycznych? Otóż konserwatywni biali, trumpiści azjatyckiego pochodzenia oraz znaczna liczba czarnych Amerykanów i Latynosów też mają ze sobą coś wspólnego: skłonność do prawicowego autorytaryzmu. Prawicowy autorytaryzm bierze się z pewnych cech psychicznych występujących u ludzi z osobowością autorytarną. Ten typ osobowości ma wiele wymiarów, a jej kluczowy składnik dotyczy postrzegania władzy i jej wykorzystywania.

To właśnie prawicowy autorytaryzm spaja tęczową koalicję Trumpa. Jak wykazał politolog Matthew C. MacWilliams z Uniwersytetu Massachusetts w Amherst, ci głosujący prawyborach Partii Republikańskiej w 2016 roku, którzy otrzymali wysoki wynik w teście na prawicowy autorytaryzm, chętniej wybierali na Trumpa niż któregokolwiek innego kandydata tej partii.

W artykule z listopada 2016 roku pod tytułem American Authoritarianism in Black and White [Amerykański autorytaryzm czarno na białym], MacWilliams stwierdził, że w testach na prawicowy autorytaryzm czarni Amerykanie zdobywają więcej punktów niż biali. Ważny dla tego wyniku jest kontekst społecznej i organizacyjnej funkcji religii w życiu czarnych Amerykanów. MacWilliams odkrył, że osoby regularnie praktykujące mają średnio większą tendencję do prawicowego autorytaryzmu. Prowadzone od lat 50. XX wieku podobne badania wykazały, że Amerykanie meksykańskiego pochodzenia także mają silniejsze skłonności autorytarne niż biali Amerykanie, prawdopodobnie ze względu na religijność.

Obywatelu, czyście oszaleli?! [Sierakowski rozmawia z Lederem]

Zamiast więc sortować wyborców Trumpa według koloru skóry czy płci, może warto sięgnąć po bardziej zniuansowany ogląd ich psychiki. To tłumaczy, dlaczego 45. prezydent przemawia do wielu z tych obywateli, których tożsamością etniczną, religijną i seksualną tak bezlitośnie gardzi. Powinniśmy postarać się zrozumieć, że ludzie ci po pierwsze i najważniejsze utożsamiają się z władzą, z jej posiadaniem i wykorzystywaniem – a przy tym sami skrycie jej pragną. W przeciwnym razie prawicowy autorytaryzm może nas znowu zaskoczyć.

**
Copyright: Project Syndicate, 2020. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij