Amerykański prezydent może faktycznie zastrzelić kogoś na Piątej Alei i nie ponieść żadnych konsekwencji.

3 listopada 2020 roku odbyły się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Śledziliśmy je od momentu prawyborów, przez wyłonienie kandydatów – Donalda Trumpa i Joe Bidena, kampanię wyborczą tocząca się w wyjątkowym, pandemicznym 2020 roku, po same wybory, przerywane szturmem zwolenników Trumpa na Kapitol kolegium elektorów i zaprzysiężenie 20 stycznia Joe Bidena na 46. Prezydenta USA, a Kamali Harris na wiceprezydentkę.
Amerykański prezydent może faktycznie zastrzelić kogoś na Piątej Alei i nie ponieść żadnych konsekwencji.
Joseph R. Biden jr został zaprzysiężony na 46. prezydenta USA, a Kamala Harris została pierwszą czarną Amerykanką i pierwszą osobą pochodzenia południowoazjatyckiego na stanowisku wiceprezydenckim.
Chaotyczne nagrania i obrazy z korytarzy Kongresu służą teraz głowom autorytarnych państw za argument, że USA to nie jest kraj, który może innych pouczać w sprawie demokracji.
Zarzut jest jeden i konkretny: podżeganie do buntu przeciwko legalnie wybranej władzy. Co zrobi Senat i co zrobią wyborcy Trumpa na ulicy?
Jeśli nie dokona się natychmiastowa i całkowita detrumpizacja Partii Republikańskiej, sprawy przybiorą dużo, dużo gorszy obrót.
Dwupartyjny system wyborczy sprzyja polaryzacji, a ubożenie klasy średniej i przemiany kulturowe wywołują u mniej zamożnych białych niepokój. Wzrastające nierówności społeczne są zaś zarzewiem buntu wśród mniejszości etnicznych.
Nie ma co snuć opowieści, że Kaczor to Trump, a Trump to Kaczor, a więc za chwilę poseł Fogiel w przebraniu szamana będzie szturmować siedzibę PKW.
Skrajnie prawicowe grupy posługujące się przemocą nie znikną wraz z Trumpem. Co się stanie, jeśli zjednoczy je nowy populista, ktoś politycznie zdolniejszy od Trumpa?
Zanim na Kapitol wtargnęli zwolennicy Trumpa, proces zatwierdzania wyniku wyborów przerwał senator z Arizony, który odmówił uznania głosów elektorskich swojego stanu.
„Wielka lekcja z prezydentury Trumpa jest taka: demokracja jest krucha i niedoskonała. Wszędzie”. Rozmowa z prof. Davidem Ostem.
W czwartek rano czasu polskiego Kongres uznał Joe Bidena zwycięzcą wyborów prezydenckich w USA. Jeszcze nigdy procedura ta nie wywołała tylu emocji.
Wyborcy z grup, które Trump oczerniał, obrażał i krzywdził przez całą kadencję, w tym roku głosowali na niego chętniej niż cztery lata temu. Jest coś, co łączy te grupy.