Świat

USA po kolana w wirusie

Fot. Biblioteka Kongresu CC0, CDC/Unsplash. Edycja KP

Tylko 33 proc. obywateli pozytywnie ocenia odpowiedź Trumpa na pandemię. Trump, który na spotkaniach kampanijnych występuje bez maseczki, wyśmiewa się z kandydata demokratów Joe Bidena, mówiąc, że w masce wygląda „słabo”. 47,2 procent Amerykanów jest bez pracy, a Arizona notuje 15 tysięcy zachorowań dziennie.

Gdyby Floryda była osobnym krajem, byłaby dzisiaj czwarta na liście państw z największą liczbą zarażeń koronawirusem dziennie – po USA, Brazylii i Indiach. W niedzielę 12 lipca stan pobił rekord 15 tys. dziennych zachorowań. Liczba przypadków rośnie na całym południowym zachodzie: w olbrzymiej Kalifornii, ludnym Teksasie, starzejącej się Arizonie i rasowo zróżnicowanej Georgii.

Zdaniem prezydenta Trumpa, który właśnie odwiedził dom w stolicy „słonecznego stanu” Miami, gdzie bez maseczki zbierał pieniądze na kampanię – te nowe infekcje to „niedopałki” pierwszej fali. Jednak doktor Anthony Fauci, który teoretycznie odpowiada za reakcje Białego Domu na kryzys, mówi:„tkwimy w pandemii po kolana”. Fauci w wywiadzie dla „Financial Times” przyznał, że nie widział się z prezydentem od ponad miesiąca.

Po otwierającym kampanię Donalda Trumpa wiecu w stanie Oklahoma, który odbył się 20 czerwca, również tam, dokładnie trzy tygodnie później, odnotowano rekordową liczbę zachorowań. Maseczek nie było ani tam, ani na wiecu Trumpa w Phoenix w Arizonie 24 czerwca.

Koronawirus w USA i plaga trumpizmu

Arizona pobiła rekord śmierci na COVID-19 we wtorek, 7 lipca. Na oddziałach intensywnej opieki brakuje łóżek. Na wynik testu na koronawirusa pacjenci czekają do 12 dni, a departamenty zdrowia publicznego przy rządach powiatowych nie nadążają z monitorowaniem kontaktów osób chorych. Część bezrobotnych rezydentów Arizony nigdy nie otrzymała zasiłków od stanu, który nie daje sobie rady z ogarnianiem świadczeń.

Sam Trump założył maseczkę dwa razy od początku pandemii, po raz pierwszy publicznie podczas prywatnej wizyty w fabryce Forda 21 maja, a później 11 lipca w wojskowym szpitalu w Bethesdzie pod Waszyngtonem. Wcześniej prezydent oskarżył zamaskowanych dziennikarzy o polityczną poprawność, a na Twitterze wyśmiewał się z kandydata demokratów Joe Bidena, mówiąc, że w masce wygląda „słabo”.

Kampanijna gorączka

Mimo to presja, żeby kontynuować kampanię prezydencką, trwa, bo „niewidzialny” w mediach Joe Biden wyprzedza Trumpa w sondażach na prezydenturę 2020. Według ankiety ABC News tylko 33 proc. obywateli ocenia pozytywnie odpowiedź Trumpa na pandemię. Progresywna lewica może i nie jest zachwycona Bidenem, ale z sondaży partii wynika, że zarówno ludzie Berniego Sandersa, jak i Elizabeth Warren, czyli najbardziej progresywne skrzydło partii, stoją murem za opcją demokratyczną, modląc się o bardziej inspirującego kandydata na wiceprezydenta.

W sierpniu na Florydzie ma się odbyć konwencja republikańska, tymczasem kilkoro republikanów, m.in. senator Mitt Romney z Utah, Susan Collins z Maine i Lisa Murkowski z Alaski już oświadczyło, że nie przyjedzie.

Dotychczas Trump bazował na dobrej kondycji gospodarki, teraz nie ma specjalnie się czym chwalić. Największym problemem jest brak pracy, który dotknął już – 47,2 proc. Amerykanów. Po wakacjach demokraci będą próbowali przepchnąć kolejny stymulator ekonomiczny, a spiker Senatu, Mitch McConnell będzie próbował go blokować. Z drugiej strony, podobnie jak wielu republikanów, McConnell chce finansowej ochrony dla biznesów i Kościołów, więc jakaś forma kompromisu z demokratami może się udać.

Kolejny wielki dylemat dotyczy edukacji. Teoretycznie wszystko zależy od tysięcy tzw. szkolnych dystryktów, na które podzielona jest Ameryka, a które mają pełną władzę na poziomie lokalnym. I to właśnie z tego powodu Trump grozi odcięciem federalnych funduszy dla tych szkół, które się nie otworzą. To forma walki ze związkiem zawodowym nauczycieli. Oraz z Centrum Kontroli Chorób (CDC), które opublikowało rekomendacje dla szkół. Trump stwierdził, że te rekomendacje są zbyt ostre i zbyt kosztowne, a wiceprezydent Pence zapowiada, że zostaną zmienione.

Sondaże tymczasem pokazują, że większość Amerykanów uważa, że ich stany wróciły do normalnego trybu życia zbyt wcześnie, a rekordowa liczba przypadków zachorowań jest tego konsekwencją.

Konserwatyści widzą zaś w nowym kryzysie szkolnym szansę, żeby rozmontować niefunkcjonalny system szkół publicznych na rzecz tzw. wolnego wyboru. Rodzice dzieci w wieku szkolnym otrzymywaliby pewną kwotę, np. 10 tysięcy dolarów na dziecko, co miałoby dać im szansę na alternatywę dla „marksistowskiej indoktrynacji”, powiedzieli 13 lipca członkowie Kliki Wolności w Izbie Reprezentantów, posłowie Andy Biggs i Paul Gosar na spotkaniu z wyborcami w Arizonie. Przekonywali też o konieczności blokowania możliwości głosowania korespondencyjnego, co ma być typową strategią demokratyczną, służącą sfałszowaniu wyborów.

USA: Strajkują, bo wysłano ich na wojnę bez broni

Spotkanie zgromadziło 150 osób, głównie po siedemdziesiątce – wszyscy w jednej, napakowanej sali. Byłam jedną z dwóch osób w maseczce.

– Jeśli Biden wygra, to tylko na skutek oszustwa wyborczego – powiedział Biggs, wzywając republikanów do buntu. Gosar i Biggs zasugerowali również, że Ameryka jest na skraju „wojny domowej”, która wybuchnie, jeśli Trump przegra.

Andy Biggs na spotkaniu z wyborcami w Arizonie, fot. Agata Popęda

Administracja Trumpa chce, żeby życie w kraju wróciło do normy jak najszybciej, bo jego zdaniem utrzymywanie finansowej zapomogi zatrzyma ludzi w domu i nie pozwoli na szybką odbudowę gospodarki. Republikanie liczą na to, że podobnie jak w 2016 roku i w przypadku Hilary Clinton demokraci przejadą się na tzw. polityce tożsamości, czyli nawoływaniu o równość rasową, płciową i tak dalej.

Ale Biden wydaje się nie wzbudzać tak negatywnych emocji jak Clinton, a zamieszki rasowe z ostatnich tygodni stawiają rasizm w Ameryce w centrum dyskusji.

Wirus również i tutaj dolewa oliwy do ognia – ponad 1000 obecnych pracowników (8 proc. wszystkich zatrudnionych) w Centrum Kontroli Chorób podpisało się pod listem protestacyjnym przeciw systemowemu rasizmowi, który zabija mniejszości rasowe – obywateli, wśród których są też lekarze i pracownicy „niezbędni”: pielęgniarki, kierowcy, pracownicy sklepów spożywczych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij