Świat

Biden kontra Trump, czyli stary człowiek i moron

Ani to nie była debata, ani prezydencka. Ale Amerykanie i tak już wiedzą, na kogo zagłosują, a Trump ostrzega, że jeśli przegra wybory, może nie uznać ich wyniku. Agata Popęda podsumowuje dla was agonalny taniec dwóch podstarzałych kogutów.

Mogło być gorzej. Kandydat republikanów i urzędujący prezydent Donald Trump mógł szturchnąć kandydata demokratów Joego Bidena. Albo Biden mógł zapomnieć, gdzie jest, i przysnąć, a jednak dokonał niemożliwego – przeżył 90-minutowe starcie z szarżującym bykiem i udawało mu się kończyć zdanie częściej niż zwykle.

A oprócz tego, że wszyscy żyjemy, debata była oczywiście tragedią – czymś między agonalnym tańcem dwóch podstarzałych kogutów a nieporozumieniem w piaskownicy albo, jak podsumował „The Guardian”, ani to nie była debata, ani prezydencka. Merytorycznie wszystko odbyło się na takim właśnie poziomie, niestety, i trudno uwierzyć, że jeden z tych dwóch osobników, z których żaden nie potrafił sformułować pełnej myśli na choćby jeden temat, na który się wypowiadali, będzie rządził Ameryką przez następne cztery lata.

 

Po debacie: Czy Trump się wreszcie zamknie?

Trump raz za razem przerywał Bidenowi, tak że Chris Wallace, moderator z telewizji Fox News, zajmował się głównie uciszaniem i przywoływaniem do porządku obecnego prezydenta – z mizernym skutkiem. Biden burknął Trumpowi, żeby się zamknął, a Trump poprosił Bidena, żeby się nie wypowiadał o inteligencji.

Tematycznie zaczęło się od Sądu Najwyższego, w kontekście śmierci Ruth Bader Ginsburg i pospiesznej nominacji Amy Coney Barrett. Jednak żaden z kandydatów nie umiał wytłumaczyć Amerykanom, dlaczego prezydent ma prawo mianować sędziów najwyższej instancji w ostatnich tygodniach urzędowania albo dlaczego takiego prawa nie ma. Trumpowi udało się kilkukrotnie podkreślić, że jego kadencja jest „transformacyjna” dla sądownictwa.

Sąd pod prąd. Skrajna konserwatystka na miejsce Ruth Bader Ginsburg

Biden nie miał odwagi podpisać się pod progresywnym pomysłem rozszerzenia składu Sądu Najwyższego. Od wzmianek o radykalnej lewicy kandydat demokratów w ogóle odganiał się jak od muchy; zapytany wprost, nie stanął ani za zniesieniem filibusteru w amerykańskim Senacie (mechanizmu w stylu liberum veto, który pozwala przedłużać obrady w nieskończoność i blokować podjęcie decyzji, jeśli wynik głosowania zapowiada się dla jednej z partii niepomyślnie), ani za zielonym nowym ładem – wielkim, federalnie dotowanym planem nowej zielonej ekonomii, budowanym przez progresywną lewicę. Trump z kolei nie miał odwagi – znów, zapytany wprost – odżegnać się od rasistów i zwolenników wyższości białej rasy.

Sporo czasu pochłonął wątek pandemii. Tu Trump był w defensywie, a Bidenowi udało się wielokrotnie i ze spokojem powiedzieć, że prezydent zawiódł i że już ponad 200 tysięcy Amerykanów zmarło na koronawirusa. Trump odpowiadał, że Biden lepiej by sobie nie poradził i że nie dałby rady wyprodukować respiratorów. Prezydent stwierdził, że aż do wybuchu pandemii amerykańska gospodarka była „najlepsza w historii” (żeby użyć terminów trumpowskich), a szczepionka pojawi się już za kilka tygodni. Biden na to, że szczepionki nie będzie za kilka tygodni, nikt w to nie wierzy i nikt nie powinien wierzyć temu kłamczuchowi Trumpowi, który proponował wybielacz jako lek na koronawirusa. Prezydent nie miał i nie ma planu na nic, mówił Biden, a zwłaszcza na służbę zdrowia – chce wycofać reformę Obamy, ale przez cztery lata nie zaproponował własnej, co zakażeni odczuwają i będą dalej odczuwać na własnej skórze.

Trump rewanżował się atakami na Huntera Bidena, syna swojego oponenta, za jego interesy na Ukrainie. Biden nie dał się wciągnąć w tematy rodzinne, ale przekonująco wytłumaczyć pieniędzy Huntera też nie umiał. Kwestia skandalicznie niskich podatków Trumpa w latach 2016 i 2017 zabrała zaskakująco mało miejsca, głównie dlatego, że Trump zapytany wprost przez Wallace’a, poszedł w zaparte i zaprzeczył doniesieniom „New York Timesa”.

Biden oskarżał Trumpa o rasizm, a Trump oskarżał Bidena o to, że nie szanuje prawa. Obaj zarzucali sobie wzajemnie brak szacunku dla wojska. Polityka zagraniczna nie odegrała w debacie żadnej roli. Ostatnią część starcia wypełniła dyskusja nad głosowaniem pocztą, które przyczynia się do napięcia wokół nadchodzących wyborów. Amerykanie będą w tym roku masowo głosować za pośrednictwem poczty – według niektórych szacunków z tej opcji zamierza skorzystać ponad jedna trzecia wyborców, a w większości będą to ci, którzy zamierzają głosować na demokratę. To znaczy, że na ostateczne wyniki wyborów prezydenckich możemy czekać przez kilka dni, o czym ostrzegł Biden. Natomiast Trump spędził ostatnie minuty debaty, mówiąc o tym, że głosowanie pocztą to wielkie oszustwo, zwłaszcza w Filadelfii, gdzie oszukują, wyrzucają głosy z nazwiskiem Trump do śmietnika albo do rzeki.

Prezydent USA namawia do oszustwa wyborczego

Trump powtórzył również, że jeśli głosowanie będzie sfałszowane, być może nie odda władzy, a o tym, kto zostanie następnym prezydentem USA, być może będzie musiał zdecydować Sąd Najwyższy – w którym strona konserwatywna ma teraz przewagę sześciu głosów do trzech.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij