Amerykańskie reality shows przedstawiają bezwzględny krajobraz społeczny, gdzie ryzyko podejmowane kosztem innych jest najbardziej opłacalne.
Premierowy odcinek Repo Games, jednego z najohydniejszych reality show w historii amerykańskiej telewizji, został wyemitowany w stacji Spike w 2011 roku – bez wielkich fanfar, za to z następującym odczytywanym przez lektora oświadczeniem: „Nikt nie chce spotkać repo mana [człowieka, który odbiera samochód w przypadku zaprzestania spłaty rat – przyp. tłum.]. Ale jeśli on jednak przyjdzie – będziesz miał szansę, żeby raz na zawsze pozbyć się wszelkich zobowiązań”. Kilka minut później widzimy mężczyznę o posturze zawodowego zapaśnika i towarzyszących mu kamerzystów, wbiegających przed dom pewnej kobiety niczym ekipa SWAT. Na ekranie pojawia się „Repo Report” dotyczący bohaterki: „Nazwisko: Wallace, Wiek: 44, Samochód: Dodge Caravan rocznik ’96”. W tle gra heavy metal. Ku niezadowloenu Wallace samochód holowniczy parkuje tuż przy vanie, a zapaśnik, czyli współprowadzący Tom DeTone, zaczyna jej opisywać sytuację. Otóż Tom zamierza odebrać jej samochód, ale jeśli Wallace odpowie na trzy z pięciu prostych pytań, pojazd zostanie u niej, a całe zadłużenie będzie w pełni spłacone. Kiedy kobieta odpowiada źle, laweta podjeżdża bliżej jej auta, a oddala się, kiedy pada dobra odpowiedź. W obecności sześciorga członków rodziny Wallace pomyślnie przechodzi test. Radośnie tańczy z Tomem, a potem rzuca do kamery: „Nie zamierzam teraz, kurwa, nawet szukać pracy”.
Następny uczestnik, mieszkający z matką chudy ćpun bez koszulki, ma po wygranej podobną wiadomość dla widzów: „Wiesz, czego mnie nauczyłaś, Ameryko? Nawet jeśli nie płacimy rachunków, ktoś inny zrobi to za nas”.
Ostatni uczestnik, zabiedzony pięćdziesięcioośmioletni mężczyzna, przegrywa, ale zaczyna się podlizywać: „Nawet jeśli przegrałem, daliście mi szansę na uratowanie samochodu i jestem wam bardzo za to wdzięczny, ponieważ w tych czasach trudno liczyć na taką pomoc”. Tom odpowiada: „Życzymy ci wszystkiego najlepszego, John. Chciałbym spłacić samochody wszystkim – ale to niestety niemożliwe”.
Nawet „w tych czasach” – w latach płytkiego ożywienia gospodarczego nabudowanego na kompletnie wyjałowionej ekonomii, ponad dekadę od czasów największej popularności amerykańskich reality shows – i nawet biorąc pod uwagę bardzo niską jakość produkcji Spike, spodziewałem się znaleźć w internecie jakieś głosy sprzeciwu wobec wyjątkowego okrucieństwa, wykorzystywania ludzi i promowania stereotypów, jakiego dopuszczają się twórcy Repo Games. Jedyne, co znalazłem, to komentarz na konserwatywnej stronie American Thinker, w którym napisano, że „głupi i wulgarni uczestnicy” programu są typowymi wyborcami Obamy. Przedstawiając tych ludzi, będących ucieleśnieniem koszmaru sennego Tea Party – leniwa królowa żyjąca z zasiłku, gnuśny fan gier wideo zalegający z czynszem, zniewieściały starzejący się biały mężczyzna, który „nigdy nie powinien był upaść tak nisko” – program „niepostrzeżenie przestaje być po prostu niewyrafinowaną rozrywką, a staje się ostrym społecznym komentarzem”.
Programy typu reality show – choć prawie nigdy nie traktowano ich poważnie – na początku swojego istnienia bywały przedmiotem poważnych analiz, prawie zawsze negatywnych. Niektóre wczesne produkcje, jak na przykład emitowany od 1992 roku w MTV The Real World – przedstawiający grupę młodych nieznajomych umieszczonych przez kilka miesięcy pod jednym dachem – zostały docenione ze względu na otwarte prezentowanie ludzi społecznie stygmatyzowanych. Ale etyczna i artystyczna jakość reality show została zdefiniowana raczej przez Who Wants to Marry a Multi-Millionaire, jednorazowo wyemitowany w FOX TV w lutym 2000 roku. Wyglądało to jak konkurs piękności, zupełne przeciwieństwo Randki w ciemno: kobiety paradowały na scenie przed widocznym tylko zza zasłony bogaczem, który miał wybrać szczęśliwą zwyciężczynię i poślubić ją jeszcze tego samego wieczoru. National Organization of Women potępiła ten program, podobnie jak uczyniła to panna młoda w licznych wywiadach. (Okazało się zresztą, że mężczyzna miał zakaz zbliżania się do swojej poprzedniej narzeczonej, nie wspominając już o tym, że wcale nie był taki bogaty). Małżeństwo zostało unieważnione w kwietniu. Latem na antenie zadebiutowały, przyciągając ogromną publiczność, amerykańskie odpowiedniki europejskich formatów Survivor i Big Brother. Przedstawiały „zwykłych” ludzi walczących o różne nagrody, a także o piętnaście minut sławy. Ustaliły także standardy:
intymne wyznania, dzika konkurencja, bezgraniczny narcyzm, dobór uczestników mający na celu podsycanie konfliktów, na wpół wyreżyserowane sceny. Wszystko to zdefiniowało gatunek.
Krytycy wyrażali zaniepokojenie źródłami popularności reality shows. Być może chodziło o uwodzicielską obietnicę, że każdy może być (przez krótką chwilę) sławny – a sceptycznie nastawiona widownia czuła, że zasługuje na to bardziej niż typy spod ciemnej gwiazdy, które pomyślnie przechodziły castingi. Być może widzowie byli już znudzeni i zniecierpliwieni fikcyjną ekranową przemocą – i tęsknili za czymś prawdziwszym. Może naoglądaliśmy się już tyle telewizji, że wszyscy zachowujemy się jak postacie z programów, ktoś tylko musiał to uwiecznić na taśmie. A może telewizja była tak kiepska, że każda nowość była witana entuzjastycznie?
Wróżąc z fusów opinii publicznej, można by znaleźć wiele powodów do niepokoju. Jednak koncentrowanie się wyłącznie na widzach jest wyrazem przekonania, że kształt telewizji jest zdeterminowany wyłącznie przez oczekiwania odbiorców.
Nie ma wątpliwości, że reality shows pozostałyby zupełnym marginesem, gdyby nie telewidzowie chcący je oglądać, ale zarazem nie rozwinęłyby się do takiego stopnia – wraz z rozmaitymi podgatunkami, które skolonizowały cały telewizyjny krajobraz – gdyby nie kwestie ekonomiczne związane z ich produkcją.
Według Charlesa B. Slocuma, reżysera z Writers Guild of America, West: „W każdej dosłownie linijce budżetu producenckiego programy typu reality show są tańsze niż tradycyjne. Nie potrzeba tak dużo sprzętu – a ten, którego się używa, jest tańszy. Ekipa jest mniejsza. Płaci się mniejszej liczbie ludzi. Jest mniej planów. Ekonomiczną rolą tego typu programów jest obniżenie kosztów produkcji w obrębie całej primetime’owej ramówki”.
I – jak dowiedzieliśmy się tej wiosny dzięki scenarzystom show Fashion Police – scenarzyści tego rodzaju programów są przeważnie niezrzeszeni, co jest korzystne pod względem finansowym. Nawet gdyby szefowie od rozrywki nie przestraszyli się, że internet przesuwa w tym względzie granice, tanie i skandalizujące programy byłyby zupełnie oczywstym wyborem.
***
Kulturowa panika związana z reality show osłabła, kiedy ten gatunek stał się wszechobecnym i przynoszącym dochody telewizyjnym formatem. W międzyczasie niewielka ilość inteligentnych i doskonale napisanych telewizyjnych seriali, od Rodziny Soprano po Breaking Bad, stała się oczkiem w głowie krytyków, wyznaczając pierwszy w historii moment, kiedy medium telewizyjne prześcignęło amerykańskie kino w konkurencji artystycznej.
W rezultacie sporo nowych programów typu reality show, włączając w to niektóre najbardziej popularne nadawane przez kablówki w ciągu ostatnich pięciu lat, nie zwróciło na siebie szczególnej uwagi. Krytycy odnotowali narodziny tak zwanej telewizji błękitnych kołnierzyków – gdzie „błękitny kołnierzyk” oznacza krzepkiego rybaka (Deadliest Catch), albo drwali ryzykujących życiem, żeby zarobić na utrzymanie rodziny (Swamp People). Repo Games również przedstawia ludzi wykonujących swoją pracę – prowadzący to autentyczni repo men – ale jest częścią innego zjawiska: to obsesyjnie skupiony na pieniądzach, idealizujący rynek reality show zanurzony w zabawowej wersji kultury długu i kredytu.
Chociaż dług konsumencki utrzymywał amerykańską ekonomię przez całe dekady, zanim kryzys obnażył wszystkie jej słabości – tego rodzaju programy są fenomenem postkryzysowym. Skupiają się na przejętej własności i niespłaconych rachunkach, promują etos drobnego ciułacza, w którym wszystko ma swoją cenę, a odkrywanie i porównywanie tych cen jest źródłem przyjemności.
Promują konkurencję w sposób charakterystyczny dla większości reality shows – ale w tym przypadku rozgrywa się ona w autentycznych dekoracjach. Wcielają – na małą skalę – popularne wyobrażenie wolnego rynku.
***
Dwa programy określiły ten gatunek jak żadne inne: Pawn Stars, emitowane w History Channel latem 2009, oraz Storage Wars, które ruszyły na A&E w grudniu 2010. Te charakterystyczne, gatunkowe produkcje poprawiły oglądalność swoich kanałów i zainspirowały szefów stacji kablowych do uruchomienia całej masy własnych imitacji.
W Pawn Stars podglądamy pewien lombard z Las Vegas, obsługujący zarówno ludzi, którzy nie mają jak dobrnąć do końca miesiąca, jak i regularnych hazardzistów. Większość sklepowych transakcji to pożyczki pod zastaw, z typową dla tego biznesu wysoką marżą. Ale w programie klienci przypominają przeważnie ludzi, którzy sprzedają swoje pamiątki rodowe w Antiques Roadshow – czasem bywają nawet bardziej gburowaci. A większość transakcji to w tym przypadku sprzedaż albo kupno, nie zaś pożyczki. (Producenci twierdzą, że brak typowych lombardowych klientów wiąże się ze szczególnym charakterem tego akurat sklepu, jak również z potrzebą prywatności klientów oraz wrażliwością widowni).
Jeśli chodzi o strukturę, Pawn Stars tak naprawdę zdecydowanie przypominają Antiques Roadshow, stary format PBS. Obydwa programy żerują na wyobrażeniu, że skarb może być zakopany w każdym ogródku. Ale różnice pomiędzy Roadshow, a tym, co producenci History Channel nazywają „rozrywką artefaktualną”, są wymowne. Wygląd lombardu (inaczej niż w kręconym w studiu Roadshow) mówi wyraźnie, że po pierwsze chodzi tu o biznes, a po drugie, że program pretenduje do autentyczności. W programie PBS pojawia się cała masa ekspertów z różnych dziedzin, podczas gdy w Pawn Stars rzeczoznawcy są przedstawicielami rodzinnego biznesu: ojciec Richard Harrison, jego syn Rick (gwiazda show), syn Ricka, Corey, i przyjaciel Corey’a, Austin „Chumlee” Russell. Czasami wzywają swoich „przyjaciół” specjalistów, żeby ocenić wartość, albo odnowić jakiś przedmiot, często jadą na strzelnicę, żeby przetestować zabytkową broń – na przykład dziewiętnastowieczną strzelbę w pierwszym odcinku. Poza tym Pawn Stars zwracają się przede wszystkim do młodych ludzi (skutecznie, jak pokazują badania oglądalności – większość widowni to osoby poniżej 35. roku życia), co podkreśla hardrockowa muzyka i oprawa graficzna.
Mimo oficjalnie deklarowanej historycznej i dokumentalnej treści Pawn Stars opiera się przede wszystkim na ludziach. Harrisonowie i Chumlee kłócą się i wyśmiewają z siebie nawzajem prawie bez przerwy, a sceny z ich udziałem wydają się mniej lub bardziej wyreżyserowane. Bohaterów przedstawia się zazwyczaj jako ciepłych i rodzinnych, ale skrytych za fasadą twardzieli. To ludzie, którzy zrobią wszystko, żeby zdobyć to, czego potrzebują ich klienci, ale sami także muszą mieć co włożyć do garnka i też muszą płacić swoim pracownikom, których kamery nie pokazują. Ich domatorski tryb życia, fascynacja zabytkowymi gadżetami, a także to, że nigdy nie widzimy ich prywatnych mieszkań (bardzo rzadka sytuacja w całym formacie) ani żadnego naprawdę zdesperowanego klienta – wszystko to sprawia, że biznes komisowy robi wrażenie uczciwego: to właściwie taka lichwa z ludzką twarzą. Nie ma żadnych skomplikowanych systemów zadłużania ani skandalicznych manipulacji, a każdy zysk jest w prosty sposób przedstawiony na ekranie: cena sprzedaży minus cena zakupu równa się zysk. Kiedy Harrisonowie i ich pracownicy wygrali nagrodę Międzynarodowego Stowarzyszenia Właścicieli Lombardów w 2010 roku, w uzasadnieniu napisano, że w ciągu jednego roku przyczynili się do poprawy wizerunku lombardów znacznie bardziej, niż wieloletnie działania Stowarzyszenia.
W Storage Wars na głównym planie jest naga rynkowa wojna, ale pojawiają się od czasu do czasu elementy rodzinne oraz wstawki emocjonalne – głównie po to, żeby bohaterowie nie sprawiali wrażenia kompletnych socjopatów. Show przedstawia męża i żonę prowadzących wspólny interes polegający na organizowaniu wyprzedaży rzeczy pochodzących od ludzi, którzy nie są w stanie spłacać długów. Rozmaite postacie, chcąc ubić intratną transakcję, próbują się nawzajem wkurzyć i zastraszyć. Zwycięzcy przekopują się przez magazyny i wyznaczają kompletnie nieadekwatne ceny dla wszystkiego, co tylko można kupić. W pierwszym sezonie pojawia się na przykład Dave, bezczelny facet, który prowadzi second hand na tyle duży, że przyprowadza ze sobą całą grupę pracowników, żeby wynieśli jego zdobycz; Jared i Brandi, małżeństwo, walczące o utrzymanie wysyłkowego sklepu; Barry, kolekcjoner amator, który używa najróżniejszych sztuczek (między innymi zatrudniając małego człowieczka na szczudłach), żeby zyskać przewagę; a także Darrell, opalony i głupkowaty gość, który razem z synem stara się odkryć tajemnicę „czynnika wow”. Jeden z uczestników przestrzega, że „za tymi drzwiami nie ma przyjaciół i uprzejmości. Każdy walczy dla siebie, a wygrywają najlepsi”, a na koniec dnia zwycięzcę wyznacza się na podstawie deklaracji o zyskach. Mimo agresywnych licytacji – program stara się nadać temu wszystkiemu ciepłe, ironiczne zabarwienie.
Pawn Stars i Storage Wars zapoczątkowały cały osobny podgatunek z całą masą epigonów na kanałach kablowych, takich jak TLC, Discovery, Travel, Spike i oczywiście History oraz A&E. Istnieją bezpośrednie klony produkowane na licencji, jak Cajun Pawn Stars i Storage Wars: Texas, programy nawiązujące do konwencji, jak American Restoration (w którym występuje konserwator zabytków, będący konsultantem w Pawn Stars) oraz bezlik mniej lub bardziej oczywistych imitacji. W American Pikers dwójka przyjaciół jeździ po całym kraju w poszukiwaniu starych farmerów i kolekcjonerów, którzy znaleźli się w trudnym położeniu – i oferuje im transakcje ostatniej szansy. W Barter Kings prowadzący zamieniają mały i tani przedmiot w drogocenny za pomocą serii transakcji z ludźmi, których znajdują na craiglist.org [największy na śwecie darmowy serwis internetowy – przyp. tłum.]. Inne programy modyfikują ideę aukcji i przenoszą ją w inne okoliczności, np. Baggage Battles (niezadeklarowany bagaż na lotnisku), Containter Wars (magazynowanie towaru na sprzedaż), Texas Car Wars (na wpół zezłomowane samochody typu hot rod) oraz Flip Men i Property Wars (domy przejęte przez banki). W Picker Sisters i Pawn Queens występują kobiety.
Jednym z najważniejszych programów typu dług-i-kredyt reality show, powstałych na fali popularności Pawn Stars i Credit Wars, jest Hardcore Pawn – najbardziej popularny program truTV, który wypuścił wiele swoich klonów, takich jak Hardcore Pawn: Chicago oraz szaleńczy Combat Pawn. Chociaż chodzi tutaj niewątpliwie o to, żeby zarobić na popularności Pawn Stars, producenci i scenarzyści postanowili zdecydowanie odciąć się od swojego w miarę statecznego poprzednika. Podobnie jak inne programy z tego podgatunku Hardcore Pawn wychwala właścicieli małych firm i stawia na swojską obsadę („Może kłócimy się ze sobą bardziej niż inni pracodawcy, ale staramy się nawzajem wspierać”) oraz w oczywisty sposób wyreżyserowane sceny. Ale program stara się przede wszystkim przyciągnąć widzów swoją nieprzewidywalnością. Harrisonowie to poczciwcy bawiący się zabawkami, podczas gdy rodzina Goldów funkcjonuje w atmosferze rodem z The Jerry Springer Show – tylko w pierwszym odcinku mieliśmy feerie strasznych przekleństw, bójkę przerwaną przez ochroniarzy oraz taniec na rurze.
Pomimo oczywistych telewizyjnych manipulacji lombard w Detroit prowadzony przez Lesa Golda, właściciela w trzecim pokoleniu, zatrudniającego swoje dzieci Setha i Ashley, przyjmuje autentycznych klientów, którzy wyglądają na tak szczęśliwych, jak można by się tego spodziewać po człowieku zmuszonym do odwiedzenia tego rodzaju sklepu. A Les dumnie oświadcza: „Nie dzwonimy do ekspertów, bo sami nimi jesteśmy”. Klienci kłamią i są okłamywani – są też w stanie skrajnej desperacji. „Nie jesteśmy Antiques Roadshow”, mówi Les w wywiadzie i dodaje, że Hardcore Pawn pokazuje, „jak żyje ta druga połowa”, zamieszkująca świat będący odwrotnością Lifestyles of the Rich and Famous. (David Paulin, autor współpracujący ze stroną American Thinker, otwarcie porównuje ludzi z Repo Games z biedakami przedstawionymi w The Other America Michaela Harringtona – widząc obie grupy jako cierpiące nie tyle z powodu braku pieniędzy, ile z powodu braku wartości charakterystycznych dla klasy średniej). „TruTV skupia się na pokazaniu tego, co naprawdę dzieje się w lombardach” – powiedział Gold w wywiadzie dla „Detroit Free Press”. I znowu – to
uroszczenie do przedstawiania autentycznych realiów jest śmiechu warte. Ale show przedstawia z pewnością to, co jest typowym stosunkiem petit bourgeois do biednej klasy pracującej: albo protekcjonalizm, albo wściekła pogarda.
***
Oglądane zbiorczo te programy ujawniają mnóstwo znanych tropów. Przedstawiają bezwzględny krajobraz społeczny, gdzie ryzyko podejmowane kosztem innych jest najlepiej opłacalne. Promują przebiegłe psychologiczne techniki pomagające osiągnąć sukces: zasugeruj swoim konkurentom w aukcji, że wyrzucają pieniądze na kiepski towar, skłoń ludzi, którzy chcą ci coś sprzedać, żeby pierwsi podali cenę, wykorzystaj ich problemy osobiste, żeby uzyskać lepszą cenę i nigdy nie wahaj się, czy zawrzeć lepszą transakcję. Wykorzystują rodzinę i przyjaciół, żeby uwiarygodnić się moralnie, i używają argumentów z „ekonomii” oraz „takich czasów”, żeby wytłumaczyć, dlaczego ludzie są zmuszani do tego, co robią. Z fascynacją opowiadają o starych, ukrytych, albo porzuconych bogactwach i tęsknią za prostym kapitalizmem. A za zasłoną prowincjonalnego małego biznesu i konserwatywnej etyki ukrywają przepełnione pychą osobowości, małe wojenki, banały i kłamstewka charakteryzujące większość reality shows. Te programy oraz ciemne zaułki rynku, które w nich oglądamy, nie pokazują wygranych i przegranych, ale raczej prących do celu i przegrywających, bezczelnych i złamanych przez życie.
Niektóre podejrzane aspekty łatwo przejrzeć. Mało znani aktorzy są zatrudniani do ról ekspertów; pierwsze wejście do zamkniętego, przejętego przez bank domu pokazuje kamera, która już jest w środku; dialogi sprawiają wrażenie napisanych wcześniej; transakcje, które można by przeprowadzić online, przeprowadzane są osobiście; właściciele sklepów stosują klasyczne marketingowe triki, żeby zarobić kilka dolarów ekstra.
Ale pozew sądowy złożony jesienią przez Dave’a Hestera, prawdopodobnie najbardziej nielubianego bohatera Storage Wars, po tym jak został zwolniony, zawierał oskarżenie znacznie poważniejsze: mianowicie, że producenci sprzedawali niektóre rzadkie i drogie antyki jeszcze przed nagraniem. Podobno niektóre przedmioty stawały się własnością zwycięzcy jeszcze przed aukcją, inne natomiast były dostarczane przez duże sieci antykwariatów z Los Angeles. Aukcje, twierdził Hestery, były ustawiane przez producentów, którym zależało, żeby konkretni ludzie wchodzili w posiadanie konkretnych przedmiotów. Niektóre części pozwu zostały odrzucone przez Sąd Najwyższy Los Angeles, a A&E wszystkiemu zaprzecza. Biorąc jednak pod uwagę nieprawdopodobną częstotliwość odnajdywania w szafach niezwykle cennych przedmiotów, trudno uwierzyć, żeby Hester to wszystko zmyślił. Niektórzy amatorscy internetowi tropiciele (jak osoba prowadząca stronę www.storagewarsisfake.com) postawili sobie za cel wynajdywanie nieścisłości w tym i innych programach tego typu.
Jednym z największych, choć przypadkowych odkryć przy tej okazji, był jednak fakt, że kiedy pozew był składany, Hester zarabiał dwadzieścia pięć tysięcy dolarów za odcinek plus sporo dodatkowych pieniędzy. Prawdziwe pieniądze zarabiało się nie na kupnie i sprzedaży, ale na telewizyjnym reżyserowaniu aukcji tak, żeby sprawiały wrażenie maksymalnie ekscytujących. Na forach internetowych pisali ludzie, którzy uczestniczyli w tych aukcjach – gigantyczne kolejki i strata pieniędzy w pogoni za kolekcją kart z bejsbolistami, rzadkimi monetami, pamiętnikami celebrytów i dziwacznymi antykami, których pełno w Storage Wars i podobnych programach. Inni opisywali swoje rozczarowanie wizytą w lombardzie Harrisonów w Las Vegas, który wygląda dziś jak sklep z gadżetami Pawn Stars.
Nie chodzi o to, żeby zaprzeczać oczywistym faktom – że na rynku można wykupić zajęte nieruchomości, a lombardy i komisy wyrastają w czasach postkryzysowych jak grzyby po deszczu. Jak powiedział Richard Harrison w wywiadzie dla „Las Vegas Sun”: „Musicie zrozumieć, że od 17 do 20 procent ludzi w USA nie posiada czynnego konta bankowego, i to jest właśnie miejsce, do którego mogą przyjść po pożyczkę”. Te same argumenty podnosi przemysł pożyczkowy. Mogą sobie pozwolić na pożyczanie na bardzo wysoki procent – coś, co nazywane bywa „kosztem biedy” – ponieważ zaspokajają potrzebę, której nie wychodzą naprzeciw inne instytucję, od banków poczynając, a na pracodawcach kończąc.
Czy te programy naprawdę tę potrzebę zaspokajają? Tanie, żerujące na ekonomii reality shows nie istniałyby, gdyby nie niskie koszty ich produkcji, a ich popularność może wynikać z całej masy przerażających powodów, dla których tego typu formaty w ogóle cieszą się dzisiaj powodzeniem. Ale wydaje się, że wchodzi tu w grę także mnóstwo czynników związanych z praktykami drapieżnego biznesu, które wydają się niezwykle proste w czasach kryzysu finansowego, którego przyczyn ludzie nie rozumieją.
Dla widowni wychowanej w atmosferze indywidualizmu i ciągłych zagrożeń dla wolnego rynku – te programy mogą być wręcz pokrzepiające.
Rick Harrison w ciągu ostatnich miesięcy otwarcie mówił o swoich założeniach. W wywiadzie dla Mark Levin Show, programu prowadzonego przez jednego z najbardziej popularnych prawicowych radiowców, oskarżył państwo o nieudzielenie mu zgody na nakręcenie jednego z odcinków Pawn Stars w budynkach należących do rządu i napadł na Obamę za politykę pracowniczą wymierzoną w pracodawców. Po tym jak ciekawie, nawet jeśli niezbyt merytorycznie, skrytykował rząd Obamy za złe traktowanie małych i wspieranie dużych banków, przeszedł do prostszego, złowieszczego oświadczenia: „Nasz rząd niszczy biznes, czyli ludzi, którzy mają pieniądze. Był ktoś, kto postępował podobnie. Nazywał się Lenin. Według niego wszystkiemu winne były banki, czyli Żydzi, oraz inteligencja. Poddajmy więc wszystkich reedukacji”.
Tego rodzaju sformułowania nie są po prawej stronie amerykańskiej sceny politycznej niczym nowym i – razem z głośną tyradą Ricka Santelli przeciwko „nieudacznikom”, którzy nie byli w stanie spłacić swoich hipotek – tworzą światopogląd prawicy skupionej wokół Tea Party: klasa średnia broni się przed niższymi warstwami społecznymi i ich elitarnymi sprzymierzeńcami. Ale gdy padają z ust gwiazdy Pawn Stars wywołują skojarzenie z dialogiem z filmu Alexa Coxa z 1984 roku Repo Man. Bud, grany przez Harry’ego Deana Stantona, mówi swojemu podopiecznemu Otto (Emilio Estevez):
Kredyt to świętość, na której zbudowane jest wolne społeczeństwo. Myślisz, że w Rosji ktokolwiek przejmuje się rachunkami?”.
Otto: W Rosji nikt nie płaci rachunków, wszystko jest za darmo?
Bud: Wszystko za darmo? Co ty jesteś jakimś pieprzonym komuchem?
Otto: Nie jestem komuchem.
Bud: Lepiej nie bądź. Nie chcę żadnych komuchów w moim samochodzie. Ani chrześcijan.
Te programy oraz ciemne zaułki rynku, które w nich oglądamy, nie pokazują wygranych i przegranych, ale raczej prących do celu i przegrywających, bezczelnych i złamanych przez życie. W tym świecie niektórzy ludzie są po prostu po właściwej stronie niesymetrycznego podziału, a inni są skazani na przegraną. I żadna pomoc nie jest bezinteresowna.
Przeł. Tomasz Stawiszyński
Tekst ukazał się na stronie „Dissent Magazine”.