Raz dwa trzy, chłopem możesz zostać ty, czyli transvestigators w akcji

Prawie wszystkie olimpijskie zawodniczki „podejrzane” o bycie trans to osoby o ciemniejszej karnacji, co może sugerować nie tylko transfobiczne i mizoginistyczne, ale również rasistowskie uprzedzenia.
Imane Khelif podczas walki z Lucą Hamori, Paryż 2024; Fot. Andy Miah/Flickr

Gdy w sieci pojawiły się zdjęcia jednej z „oskarżanych” o „bycie mężczyzną” zawodniczek w stroju kąpielowym, ludzie zaczęli pisać, że są przerobione. Ci sami ludzie chętnie podają dalej faktycznie przerobione zdjęcia zawodniczek z dorobionym zarysem penisa. Ta obsesja nie ma żadnych granic.

Przy okazji Igrzysk Olimpijskich w Paryżu obsesja na punkcie identyfikowania osób transpłciowych przybrała niespotykane dotąd rozmiary, ale sama w sobie nie jest niczym nowym. Komentarze w rodzaju „przecież to facet!” od lat pojawiają się pod publikowanymi w sieci zdjęciami kobiet, również cispłciowych (czyli nie trans). Czasem wystarczy, że mają płaską klatkę piersiową, wyrazistą szczękę, krótkie włosy, widoczne mięśnie. Bo, jak wiadomo, „prawdziwa kobieta” jest cytata, ma pełne usta, wcięcie w talii i delikatne rysy. Z kolei w przypadku cispłciowych mężczyzn wystarczą długie włosy, makijaż, różowe ubranie czy stereotypowo kobiece zainteresowania, o spódnicy nie wspominając, by ich męska tożsamość była podważana.

Pamiętam, jak dwa lata temu tzw. terfki, czyli radykalne feministki anty-trans, publikowały zmienione logo pewnej organizacji na rzecz kobiet, w którym ukazane były trzy zacieniowane profile – jeden, mniej stereotypowo kobiecy od pozostałych, dodano niedawno. Osoby te twierdziły, że jest to propaganda środowisk trans, a dodana twarz należy do „biologicznego mężczyzny” (bo tak określają transpłciowe kobiety). Nieco spuściły z tonu, gdy aktywistka Maja Heban przyrównała profil jednej z nich do tego umieszczonego w zmienionym logo – okazało się, że idealnie wpisuje się w „męskie” kontury.

Ciekawy jest też przypadek nieistniejącej już aplikacji Giggles for Girls, dedykowanej wyłącznie kobietom, by mogły w „bezpiecznej przestrzeni” dzielić się swoimi doświadczeniami, m.in. związanymi z seksizmem. By się zarejestrować, należało przesłać swoje zdjęcie, potwierdzające płeć żeńską – testu nie przeszło wiele cispłciowych kobiet, o czym pisały w sieci.

Transfobią w cispłciowe kobiety

czytaj także

Transfobią w cispłciowe kobiety

Kajetan Woźnikowski

Z „oskarżeniami” o „bycie facetem” mierzy się też Aleksandra Herzyk, moja przyjaciółka i współpracowniczka Krytyki Politycznej. Na portalu X co jakiś czas jest atakowana z uwagi na niestandardowe rysy twarzy, a nawet wygląd dłoni. Postanowiła z tym nie walczyć, a wykorzystać do ośmieszenia tzw. transvestigators – internetowych „detektywów”, których celem jest „zdemaskowanie mężczyzn przebranych za kobiety”, twierdzących, że „transa” rozpoznają z kilometra.

Wytykają oni Herzyk m.in. to, że ma widoczne jabłko Adama (zapewne nie wiedząc, że mamy je wszyscy, cispłciowe kobiety mniej wyraźnie zarysowane), szeroką szczękę, płaską klatkę piersiową. Co dosyć zabawne, Herzyk przeszła jakiś czas temu operację redukcji piersi ze względów estetycznych – po prostu nie lubiła swojego dużego biustu.

Gdy dowiedzieli się o tym transvestigators, zapanowała konfuzja. Po co „facet chcący uchodzić za kobietę” miałby ucinać sobie cycki? Szybko jednak znaleźli wyjaśnienie. Ktoś wymyślił, że Herzyk przyjmowała za dużo kobiecych hormonów, przez co tkanka tłuszczowa na klatce piersiowej nadmiernie się rozrosła i konieczna była operacja. Do dziś czyta więc porady na temat tego, jak mogłaby nieco „sfeminizować” swój wygląd (poprzez makijaż bądź  operacje) i dywagacje o tym, co ma między nogami, a także zapewnienia, że „chłop przebrany za babę nadal jest chłopem”.

Nie pomogło opublikowanie zdjęcia dowodu z wpisanym „K” ani zdjęć z wczesnej młodości. Herzyk nie udało się również zarejestrować w aplikacji Giggles for Girls – jej twarz została zidentyfikowana jako należąca do mężczyzny.

Herzyk takie komentarze nie ruszają – nie ma dysforii płciowej i jest zadowolona ze swojej androginicznej urody. Ale transvestigators prowadzą szeroko zakrojone poszukiwania, które obejmują również osoby nieakceptujące swoich ciał, marzące o „passingu”, czyli byciu widzianymi przez innych zgodnie ze swoją identyfikacją płciową. Dyskryminacja na tym tle prowadzi do wyobcowania, izolacji, fobii społecznej, depresji, a nawet samobójstw, które w środowiskach anty-trans również stanowią przedmiot żartów (przypomnę mem krążący w sieci po tym, jak niebinarna działaczka Milo odebrała sobie życie, skacząc z mostu – na zdjęciu ukazana była hop cola, podpisana „ulubiony napój warszawskich transaktywistów”).

Olimpijska paranoja

Seria olimpijskich „skandali” zaczęła się od pochodzącej z Meksyku judoczki Prisci Awiti Alcaraz. Zawodniczka ma krótkie włosy i rysy dość typowe dla swojej nacji. To, a także pokonanie Polki, Andżeliki Szymańskiej, wystarczyło, by transvestigators rozpętali burzę, kwestionując jej płeć i nazywając „sprawcą przemocy wobec kobiet”. Do nagonki dołączył m.in. poseł PiS Paweł Jabłoński, zamieszczając na swoim profilu na X zdjęcie Prisci, pytając obserwujących, co o „tym” sądzą, i dodając: „komentatorzy w TV nie odważyli się na jedno słowo krytyki – chyba boją się, że poniosą konsekwencje, jak Przemysław Babiarz”.

Alcaraz nie oblała żadnych „testów płci”, nie została dotąd zdyskwalifikowana z żadnych zawodów. Gdy w sieci zaczęły krążyć jej zdjęcia z plaży, w stroju kąpielowym, uwidaczniającym  typowo kobiece kształty, ludzie zaczęli pisać, że są przerobione. Ci sami ludzie chętnie podają dalej faktycznie przerobione zdjęcia zawodniczek z dorobionym zarysem penisa – ta obsesja nie ma żadnych granic.

„Niestety komunizm”. Polacy zasłużyli na Przemysława Babiarza

Podobne insynuacje – a mowa o setkach filmików i tysiącach komentarzy – kierowane są pod adresem Laury Fazliu, judoczki z Kosowa, która na olimpiadzie zajęła trzecie miejsce. U niej również nie stwierdzono żadnych „cech męskich”, poza krótkimi włosami i nie dość „kobiecymi” rysami twarzy. Można na tym zgarnąć niezłe zasięgi. Przykładowo filmik tik-tokera Jakuba Kuranowskiego, w którym sugeruje, że Alcaraz i Fazliu to mężczyźni, zdobył 58 tys. polubień. A mówimy tylko o polskim transfobicznym poletku.

W Kosowie ani medyczna, ani prawna korekta płci nie jest legalna. Inaczej niż w Meksyku, choć i tam dostęp do zabiegów jest bardzo ograniczony, a transfobia ma się świetnie –  każdego roku śmierć na tle nienawiści wobec osób queerowych ponoszą co najmniej 52 osoby trans i niebinarne. Pomysł, że jeden czy drugi kraj wysłałby na olimpiadę transpłciową zawodniczkę, jest śmieszny.

W tym roku jedyną osobą trans biorącą udział w igrzyskach jest Hergie Bacyadan z Filipin, który nie chcąc być wykluczonym z zawodów sportowych, zrezygnował z korekty płci, nigdy nie przyjmował hormonów. Dzięki temu może rywalizować z kobietami. Bacyadan uważa, że transpłciowe kobiety nie powinny być dopuszczone do żeńskich rywalizacji, stanął jednak w obronie Khelif i Yu-Ting, mówiąc, że „bez wątpienia są one [cispłciowymi] kobietami”.

Kto następny? Na tapet transvestigators trafiła też Cindy Ngamba, czarnoskóra lesbijska z Kamerunu, która w 2021 roku musiała opuścić kraj, gdzie groziło jej więzienie z uwagi na orientację seksualną. Bokserka startująca w drużynie uchodźczej pokonała Tammarę Thibeault z Kanady, zapewniając sobie udział w finale igrzysk. Pod wpisami na ten temat w social mediach pojawiają się tysiące reakcji „haha” i setki komentarzy wyśmiewających wygląd Ngamby, insynuujących, że jest mężczyzną.

Znamienne, że prawie wszystkie olimpijskie zawodniczki – z wyjątkiem Lin Yu-Ting z Tajwanu – „podejrzane” o bycie trans to osoby o ciemniejszej karnacji, co może sugerować (kto by pomyślał?) nie tylko transfobiczne i mizoginistyczne, ale również rasistowskie uprzedzenia. Yu-Ting, jako Azjatka, też jest zresztą ofiarą ataków na tym tle.

Dodatkowe zasięgi na nagonce postanowiła zgarnąć m.in. skupiona na piłce nożnej, mająca 84 tys. obserwujących facebookowa strona When Saturday Comes, publikując zdjęcie sprzed lat, przedstawiające trzy czarnoskóre piłkarki, stojące w typowej dla zawodników pozie, z rękami złożonymi z przodu, zakrywającymi krocze. Setki osób piszą w komentarzach, że „to są właśnie nowoczesne kobiety”, „tak działa naturalny instynkt”, „trzeba zrobić im testy na płeć”, „tak wyglądają nowe standardy olimpijskie”.

Francja upadła, Europę pożarł demon wokizmu

Jak więc powinna prezentować się olimpijska sportowczyni, by nie wzbudzać podejrzeń? Cóż, z pewnością musi być biała, najlepiej bez wyraźnie zarysowanych mięśni, i silna, ale nie za bardzo. Nie znaczy to oczywiście, że nie obrywa się białym kobietom, ale z pewnością w mniejszym stopniu.

Rowling i Musk w loży transfobów

Z największą falą transfobicznego, rasistowskiego i mizoginistycznego hejtu mierzy się Imane Khelif, bokserka z Algierii. Kobieta miała czelność wygrać walkę z idealnie białą, płowowłosą Włoszką Angelą Carini, która poddała się po 45 sekundach, zalała łzami i odmówiła (ponoć nie celowo) podania rywalce ręki. Później ogłosiła, że wcale nie przegrała, ale „poddała się z dojrzałością”. Twierdziła, że nigdy wcześniej nie otrzymała tak silnych ciosów.

Gdy rozpętała się transfobiczna nagonka, Amy Broadhurts, zawodniczka z Irlandii, która w 2021 roku pokonała Khelif, napisała na X: „Wiele osób pisze do mnie w sprawie Imane Khelif. Osobiście nie uważam, by w jakikolwiek sposób «oszukiwała». Myślę, że taka się urodziła i jest to poza jej kontrolą. Fakt, że została wcześniej pokonana przez 9 kobiet, mówi wszystko”.

Powództwo przeciwko Heban oddalone. Można nazywać transfobiczne feministki transfobkami

Nie pomogło ani to, ani apel Carini o powstrzymanie się od hejtu oraz deklaracja, że gdyby jeszcze raz spotkała swoją rywalkę, przytuliłaby ją. Po sieci krążą przerobione zdjęcia Khelif z zarysowanym penisem i tysiące wpisów analizujących jej „męski” wygląd. Do nagonki dołączyli celebryci, w tym najsłynniejsza działaczka anty-trans J.K. Rowling oraz Elon Musk. Podstawę stanowi fakt, że podobnie jak Lin Yu-Ting, która również przeszła do finału igrzysk, w 2023 roku Khelif została zdyskwalifikowana przez Międzynarodową Federację Bokserską (IBA) z udziału w mistrzostwach świata po rzekomym oblaniu „testu na płeć”.

IBA nie sprecyzowała, co to za testy ani czego dotyczyły, pozostawiając szerokie pole do spekulacji. Nie opublikowała również ich wyników. Z jej oświadczenia dowiadujemy się jedynie, gdzie i kiedy je przeprowadzono.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) nie uznał wyników tych testów i dopuścił do udziału w igrzyskach w Paryżu zarówno Khelif, jak i Yu-Ting. Nic dziwnego – wiarygodność skorumpowanej, mającej związki z Rosją IBA, jest żadna. Warto zaznaczyć, że w muzułmańskiej Algierii, skąd pochodzi Khelif, korekta płci nie tylko jest nielegalna, ale za transpłciowość (podobnie jak za akty homoseksualne) grozi więzienie. Absurdem jest więc twierdzenie, że dziecku, które urodziło się z penisem, wpisano w akt urodzenia, a po osiągnięciu pełnoletności w dowód, płeć żeńską, następnie zaś wysłano na olimpiadę jako swoją narodową reprezentację. A przecież – przynajmniej do niedawna – prawica oraz „feministyczne” środowiska anty-trans twierdziły, że mężczyznę łatwo rozpoznać: wystarczy sprawdzić, co ma w majtkach.

Czy kobieca piłka nożna jest feministyczna? [rozmowa z Karoliną Wasielewską]

Ojciec Khelif opublikował akt urodzenia córki oraz jej zdjęcia z dzieciństwa. Gdy była dzieckiem, Imane słyszała, że nie powinna zajmować się sportem, bo „to nie zajęcie dla dziewczynki”.

Jeśli Khelif i Yu-Ting przejawiają cechy płciowe charakterystyczne dla mężczyzn,  przyczyny mogą być różne – podwyższony poziom testosteronu może być wynikiem zaburzeń hormonalnych, a inny niż XX układ chromosomów świadczyć o interpłciowości, a nie transpłciowości. Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie usprawiedliwia to nazywania ich mężczyznami.

Wiele osób zauważa, że nawet jeśli niektóre zawodniczki mają genetyczną przewagę nad rywalkami, nie jest to w sporcie niczym wyjątkowym. Najczęściej pada tu nazwisko wielokrotnego złotego medalisty w pływaniu Michaela Phelpsa, który ma nieproporcjonalnie długie ramiona, hipermobilność stawów, a przy wysiłku jego ciało produkuje o ponad połowę mniej kwasu mlekowego niż wynosi norma, co daje mu przewagę nad przeciwnikami.

Innym przykładem mogą być jamajscy biegacze, posiadający w porównaniu do innych ludzi więcej włókien mięśniowych szybkokurczliwych, pomagających w takich aktywnościach, jak sprint. A co z wyjątkowo wysokimi koszykarzami? Niektórzy, np. amerykańscy sportowcy, są o dwie, a nawet trzy głowy wyżsi od innych – przewagę tę widać zwłaszcza w porównaniu z zawodnikami z Azji.

Szumowska macha aktywistycznym sztandarem [Wiśniewska o „Kobiecie z…”]

Nawet jeśli uznać, że transpłciowych kobiet nie powinno się dopuszczać do sportowej  rywalizacji z kobietami cis, to oczywiste jest, że żadna z wymienionych przeze mnie osób nie jest trans (a gdyby była, nijak nie usprawiedliwiałoby to obrzydliwego hejtu). Tymczasem zawodniczki czytają o sobie, że są „damskimi bokserami” i „sprawcami przemocy domowej” (mniejsza o to, że przemoc domowa z definicji ma miejsce w relacjach rodzinnych, nie na ringu), a także publicznie kierowane pod ich adresem groźby.

Do transfobicznej propagandy dołączyła też węgierska zawodniczka Luca Hamori, która stanęła do walki z Khelif po tym, jak ta pokonała Carini. Dzień przed wyjściem na ring Hamori opublikowała na X grafikę z napisem „Paris 2024”, przedstawiającą drobną kobietę i stojącego naprzeciwko wielkiego, rogatego potwora. Można uznać to za dość żenujące, samoupupiające posunięcie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Węgierka nie jest delikatną dziewczynką, a zawodniczką o posturze identycznej, jak Khelif (z którą i tak przegrała). Ta ostatnia nie zniżyła się do jej poziomu i po walce podała rywalce dłoń.

(Nie)wiarygodność IBA

Prezesem Międzynarodowej Federacji Bokserskiej jest Umar Kremlev, niegdyś znany jako Umar Lutfulloyev – zmienił nazwisko w 2010 roku, prawdopodobnie chcąc odciąć się od swojej kryminalnej przeszłości (został skazany za wymuszenia i pobicia).

„Słaba płeć tak szybko nie biega”. Jak zniszczono karierę polskiej gwiazdy lekkoatletyki

Kremlev to przyjaciel Władimira Putina, który w 2016 roku został sekretarzem generalnym, a następnie prezydentem finansowanej przez Kreml Rosyjskiej Federacji Bokserskiej, co zawdzięcza poparciu FSB.

W 2019 roku MKOI zawiesił IBA w prawach federacji bokserskiej z uwagi na liczne nieprawidłowości. Cztery lata później stała się ona pierwszą międzynarodową federacją kiedykolwiek wydaloną z ruchu olimpijskiego. Oskarżenia dotyczyły korupcji i innych finansowych skandali, sędziowskich oszustw oraz powiązań z Putinem. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w 2024 roku utrzymał decyzję MKOI, a Kremlev nazwał jej przewodniczącego „szefem sodomitów”.

Kremlev zajął stanowisko prezesa IBA w 2020 roku, a dwa lata później, po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę, zezwolił zawodnikom z Rosji i Białorusi (wykluczonym z Igrzysk Olimpijskich) na udział w organizowanych przez siebie turniejach, zamiast nich wykluczając reprezentantów i reprezentantki Ukrainy, zaś siedzibę IBA przeniósł do Rosji (wcześniej znajdowała się w Szwajcarii).

Warto dodać, że Imane Khelif została zdyskwalifikowana przez IBA zaraz po tym, jak pokonała w mistrzostwach rosyjską zawodniczkę Azalię Aminevą, która wcześniej nie przegrała żadnej walki i była faworytką. Kremlev twierdzi, że testy na płeć zostały przeprowadzone na prośbę samych zawodniczek i ich trenerów, konsekwentnie odmawiając publikacji ich wyników, zasłaniając się tym, że zawierają one dane wrażliwe.

Kto by pomyślał, że prawica, która wyjątkowo brutalnie atakuje zawodniczki, nagle stanie do walki z „przemocą wobec kobiet”? Oczywiście tylko, jeśli pod tym płaszczykiem może uderzyć właśnie w kobiety oraz osoby LGBT+, a ta „przemoc” to konsensualna, stereotypowo męska rywalizacja. Konfederacja opublikowała pełen oburzenia wpis ze zdjęciem Lin Yu-Ting, wprost określając ją jako mężczyznę, podpisany: „(…) Jeśli na tym ma polegać równość płci, to strach pomyśleć, jak będą wyglądać kolejne igrzyska. Czas przestać milczeć i dawać ciche przyzwolenie na tego typu zachowania – bo są z gruntu patologiczne”, cytując też swojego posła Grzegorza Płaczka („Innymi słowy, kobietę na olimpijskim ringu bił facet i… niewielu komentatorom i działaczom na igrzyskach to przeszkadzało. Mi przeszkadzało. Do szpiku kości”). Szkoda, że konfederaci i inni prawicowcy choć w połowie nie oburzają się na przemoc wobec kobiet ze strony rzeczywistych mężczyzn czy fakt, że w tegorocznej olimpiadzie udział wziął cispłciowy zawodnik skazany za gwałt na 12-letnim dziecku.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Patrycja Wieczorkiewicz
Patrycja Wieczorkiewicz
redaktorka prowadząca KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka, feministka, redaktorka prowadząca w KrytykaPolityczna.pl. Absolwentka dziennikarstwa na Collegium Civitas i Polskiej Szkoły Reportażu. Współautorka książek „Gwałt polski” (z Mają Staśko) oraz „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” (z Aleksandrą Herzyk).
Zamknij