Szanujemy walkę sufrażystek o równe prawo głosu w demokracji. Dziś głosu pozbawieni są ludzie młodzi. I tak jak kobiety sprzed stulecia muszą sięgać po inne metody wpływania na rzeczywistość.
MELBOURNE – W lipcu 2022 roku dwoje aktywistów z grupy Just Stop Oil weszło do National Gallery w Londynie i skierowało się do Wozu na siano Johna Constable’a, najsłynniejszego obrazu wiejskiej Anglii – takiej, jaką była dwieście lat temu. Zakrywszy obraz plakatem przedstawiającym zniszczone środowisko naturalne, aktywiści przykleili dłonie do ramy i tak czekali na przyjazd policji.
Trzy miesiące później inna para aktywistów, także w National Gallery, wylała zupę pomidorową na (zakryte szklaną taflą) Słoneczniki Vincenta van Gogha. W Holandii jeden aktywista przykleił się głową do Dziewczyny z perłą Johannesa Vermeera, a drugi oblał go czerwoną cieczą. W Wiedniu członkowie Last Generation – organizacji nazwanej tak, aby podkreślić, że jesteśmy ostatnim pokoleniem, które jest w stanie zapobiec klimatycznej katastrofie – wylali czarną, oleistą substancję na obraz Śmierć i życie Gustava Klimta. Z kolei w Poczdamie aktywiści tej samej organizacji rozsmarowali purée ziemniaczane na Stogach siana Claude’a Moneta.
czytaj także
Wszystkie te incydenty łączy to, że aktywiści wybrali obrazy chronione szkłem, aby ściągnąć uwagę na słynne dzieła sztuki, ale ich nie zniszczyć. W przypadku Wozu na siano przekaz akcji brzmiał, że jeśli nie przestaniemy wykorzystywać paliw kopalnych, krajobrazy takie jak ten namalowany przez Constable’a przestaną istnieć. Tytuł obrazu Klimta przypominał, że zmiany klimatyczne to dosłownie sprawa życia i śmierci. Z kolei z pomocą Dziewczyny z perłą aktywiści zakwestionowali nasze wartości, pytając zszokowanych obserwujących, co czuli, gdy obawiali się zniszczenia wspaniałego obrazu. „Czy czujecie wzburzenie?” – zapytali, po czym odpowiedzieli sobie: „To dobrze. A gdzie wasze wzburzenie, gdy widzicie, jak nasza planeta ginie na waszych oczach?”.
Cenimy sztukę, jednak to, co możemy stracić przez zmiany klimatu, jest warte nieporównanie więcej. Zagrożone jest wszystko to, co jest nam drogie, w tym przetrwanie ludzkiego i wszelkiego innego życia. Dlaczego więc wiele osób opowiada się za podjęciem bardziej zdecydowanych kroków w sprawie zmiany klimatu, ale sprzeciwia się inicjatywom podejmowanym przez grupy Just Stop Oil i Last Generation?
Nie bójmy się klimatycznego alarmizmu [polemika z Kamilem Fejferem]
czytaj także
Nie byłby to pierwszy raz, gdy tak się dzieje. List z więzienia w Birmingham Martina Luthera Kinga był odpowiedzią na zamieszczone w gazecie pismo ośmiu białych duchownych z Birmingham w Alabamie, którzy zgadzali się z celami Kinga, ale już nie z jego „radykalnymi” działaniami (które były całkowicie pozbawione przemocy). Nawoływali go w nim do cierpliwego czekania na „bardziej dogodne czasy”. King odpowiedział, że taka umiarkowana akceptacja wprawiła go „w większą konsternację niż otwarte odrzucenie”. Podobnego zdziwienia mogą doświadczyć ekoaktywiści, kiedy stają się celem krytyki ludzi utrzymujących, że podzielają ich poglądy, ale sprzeciwiają się pokojowym akcjom, które pilnując, by nie ucierpiały dzieła sztuki, mają zwiększać świadomość na temat konieczności rezygnacji z paliw kopalnych.
Wielu dawnych i obecnych protestujących, którzy w słusznej sprawie łamali prawo, otaczamy czcią i szacunkiem. Walcząc o prawo wyborcze dla kobiet, sufrażystki również brały na cel wielką sztukę i, w przeciwieństwie do dzisiejszych aktywistów, z rozmysłem rozcinały obrazy. Obecnie jednak uznajemy je za bohaterskie pionierki feminizmu. Urodziny Kinga są dziś w Ameryce świętem państwowym.
Tak samo popieramy odważne Iranki protestujące przeciwko tamtejszej teokracji. Z jakiejś przyczyny nie popieramy tylko pokojowych protestów wyrażających niezgodę na bezczynność władz i plany, które jawnie nie wystarczają do osiągnięcia celu wyrażonego w paryskim porozumieniu klimatycznym z 2015 roku, jakim jest ograniczenie globalnego ocieplenia do dwóch, a najlepiej do 1,5 st. Celsjusza powyżej poziomu sprzed rewolucji przemysłowej.
Za kobiety, za życie, za wolność. Protesty w Iranie przybierają na sile
czytaj także
Dążąc do uzyskania wyroku skazującego dla aktywistów, którzy przykleili dłonie do ramy Wozu na siano, prokurator usiłował wprowadzić rozróżnienie między działaniami sufrażystek a akcją aktywistów, utrzymując, że sufrażystki „nie miały demokratycznych środków, którymi mogłyby dążyć do realizacji swoich celów”, za to dziś „żyjemy w ugruntowanej demokracji”.
Aktywiści mają mocną odpowiedź na ten argument. Choć teraz przyjmujemy za pewnik, że demokracja wymaga dopuszczenia kobiet do uczestnictwa w wyborach, niespełna sto lat temu konserwatyści utrzymywali, że nie ma takiej potrzeby, ponieważ interesy kobiet są wystarczająco zabezpieczone przez ich mężów lub ojców. Dziś takie rozumowanie wydaje się nam absurdalne; możliwe jednak, że jesteśmy równie ślepi na inne poważne wady w naszych demokracjach.
Czego nie mają dzieci i ryby? Nadziei na przetrwanie katastrofy klimatycznej
czytaj także
Wystarczy postawić pytanie, kto ucierpi najbardziej, jeśli nie uda nam się zapobiec katastrofalnym zmianom klimatu. Odpowiedź brzmi: ludzie młodzi i ci, którzy dopiero się narodzą. Obie te grupy nie mają należytej reprezentacji w obecnych systemach politycznych. W książce Justice Across Ages profesorka Uniwersytetu Stanforda Juliana Uhuru Bidadanure przytacza statystyki pokazujące, że nawet wśród osób uprawnionych do głosowania grupa w wieku 18–35 lat jest niedostatecznie reprezentowana w organach ustawodawczych. W USA odchylenie na niekorzyść osób młodych jest wpisane w konstytucję, która narzuca minimalny wiek członków Izby Reprezentantów i Senatu (odpowiednio 25 i 30 lat), zaś amerykański prezydent musi mieć co najmniej 35 lat.
Bidadanure ma rozwiązanie dla krajów, które nie piętrzą konstytucyjnych przeszkód przed młodymi prawodawcami. Idąc za parytetami ustanowionymi po to, by zabezpieczyć głos rdzennych mieszkańców czy innych mniejszości, można wprowadzić odgórnie określony udział młodych ludzi. W podobnym duchu Thomas Wells z Instytutu Filozofii Uniwersytetu w Leiden proponuje wybory przedstawicieli, którzy będą działać jako powiernicy w imieniu przyszłych pokoleń. Oczywiście, można też obniżyć wiek uprawniający do głosowania do 16 lat czy nawet jeszcze bardziej.
Szesnastolatki chcą głosować w wyborach. Dlaczego warto im na to pozwolić?
czytaj także
Tymczasem pod nieobecność stosownych rozwiązań ekoaktywiści mają prawo twierdzić, że pokojowe nieposłuszeństwo obywatelskie jest uzasadnione brakiem należytej troski współczesnych demokracji o interesy przyszłych pokoleń. Tak jak ponad wiek temu kobiety, młodzi ludzie nie mają dziś prawa głosu.
**
Peter Singer jest profesorem bioetyki na uniwersytecie Princeton, profesorem Uniwersytetu w Melbourne i założycielem organizacji non profit The Life You Can Save. Jest autorem książek Animal Liberation (Wyzwolenie zwierząt, przeł. Anna Alichniewicz, Anna Szczęsna, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2004), Practical Ethics (Etyka praktyczna, przeł. Agata Sagan, Książka i Wiedza, Warszawa 2003), The Life You Can Save (Życie, które możesz ocalić, przeł. Elżbieta de Lazari, Czarna Owca, Warszawa 2011) oraz The Most Good You Can Do.
Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Anna Opara.